Chciałbym polecić Wam najnowszą płytę
Helene Grimaud "Memory" - płytę, która moim zdaniem zasługuje na wyróżnienie, na uwagę, płytę której warto posłuchać.
Dla wyrobionego słuchacza muzyki klasycznej, wybór repertuaru na "Memory" (i sposób jego prezentacji) może wydawać się marketingowym lepem, łatwym gatunkowym wypełniaczem, czy nawet (do pewnego stopnia) kiczowatym tworem.
Moim zdaniem album jest wyjątkowy...głównie za sprawą nietuzinkowych interpretacji Helene Grimaud, których coraz rzadziej szukać na dzisiejszych wydawnictwach.
Płytę otwiera kompozycja Sylwestrowa, Bagatelle Op. 1/1, zwiewna, rzewna miniatura (która powraca raz jeszcze jako Bagatelle Op. 1/2)...a zaraz potem Debussy - Debussy nadzwyczajny, niesamowity (!) - co ciekawe Debussy zaplanowany w najdrobniejszym szczególne, czytelny, dosadny (!), "odpastelowiony", pozbawiony improwizacyjnej dowolności...a jednak nadal epatujący impresyjnym atrybutem, zdwojonym, ulotnym fluidem.
Fenomenalna interpretacja muzyki Debussego - mam nadzieję, że Helene Grimaud nagra i wyda obszerny zbiór utworów Debussego - to piekielna siła.
Erik Satie jest...prosty, a jednocześnie szalenie trudny do zagrania (jak dotąd, dla mojego postrzegania, to Bojan Gorisek nagrał "wykładnię" muzyki Satiego).
Grimaud przedstawia Satiego w interesujący, na pewno oryginalny sposób, chociaż moim zdaniem zanadto żongluje płynnością tempa, za bardzo wyhamowuje rytm (Gnosienne No. 1, Gymnopedie No. 1); właściwy klucz do muzyki Satiego znajduje w zmieniających się kaskadach tonacji Danse de Travers No. 1 i No. 2.
Chopinowskimi interpretacjami Helene Grimaud kolejny raz utarła nosa zapyziałym, skostniałym ortodoksom oraz chybotliwym w ocenach, konkursowym arbitrom.
Uwielbiam to "racjonalne wyłamanie" Grimaud, to stanowcze, zdecydowane przecięcie akademickich węzłów, które skutkuje ożywczym uwolnieniem naturalnych chopinowskich znaczeń, wyostrzeniem postrzegania tych fenomenalnych kompozycji (zwróćcie uwagę na album Grimaud "First Choice" z nieziemskim wykonaniem Drugiej Sonaty Fortepianowej Chopina (!) - przy okazji warto zaznajomić się z psychodeliczną Drugą Sonatą Fortepianową Rachmaninowa).
Na "Memory" Chopin przykuwa uwagę prostotą w Nokturnie e-moll, zaskakuje tanecznością w Mazurku a-moll oraz Walcu a-moll.
Album zamyka Breathing Light, nieznanego mi wcześniej Sawheneya - to mogłaby być dżezowa strawa od dżezowego pianisty...gdyby nie zmysł Grimaud, która odsłania głębsze znaczenie miniatury.
Mam coraz słabszy wzrok - nie mogę już odczytać tytułów utworów na płytach "białej serii" Sony z wykonaniami Glenna Goulda (które do tej pory były jawne i niezakamuflowane); z racji małej czcionki we wkładce płyty "Yes!" nie dane mi było przeczytać wywiadu ze Zbigniewem Namysłowskim (a starałem się ponad miarę); audiofilską cyną, nieporadnie i z największym trudem, przylutowałem zerwany chiński przewód do chińskiej płytki chińskiej golarki do ubrań - to tylko kilka wzrokowych upokorzeń z ostatnich tygodni (przydałoby się kupić w końcu lupę).
Nie wiem co / kogo ma w oczach Helene Grimaud na okładce "Memory", ale ja podczas słuchania tej płyty mam...
P.S.
Jedyna nadzieja, że ze słuchem u mnie wszystko w porządku (oczywiście nie myślę o słyszeniu audiofilskim - acha, jak to u Grimaud, realizacja jest wzorcowa, z naturalnym, klarownym brzmieniem fortepianu i obszernym, rzeczywistym pogłosem) i że po przesłuchaniu "Memory" podzielicie moje zdanie o wyjątkowości albumu.
helenegrimaud.com