Z aspiracjami i klasyfikacją muzyki XXI wieku, z jednej strony, jest jak piszesz - znane nazwiska, ikony charakterystycznych, rozpoznawalnych stylistyk, uznane przez słuchaczy dzieła ("kiedyś", w zamyśle awangardowe, dzisiaj po prostu klasyczne, jak chociażby te Schoenberga czy Hindemitha), przełomowe wykonania / nagrania; z drugiej teraźniejszość, która "dzieje się na naszych oczach".
Jakkolwiek trudno było by mi wskazać przełomowe utwory osiemnastolatków, to już warte uwagi / wysłuchania kompozycje oraz nazwiska kompozytorów "naszego pokolenia", jak najbardziej (choć przecież daleko mi do płynnego rozeznania muzyki współczesnej).
Do klasyków na piedestale na pewno zaliczyłbym Pierre Bouleza, Luigi Nono, Helmuta Lachennmanna, czy wspomnianych przez Ciebie Gyorgy Ligetiego oraz Charlesa Ivesa.
Bardzo lubię muzykę Ligetiego i Ivesa (uważam, że zachwyca), a co do amerykańskich kompozytorów...cóż, może "problemem" Steve Reicha jest, to że chciał być bardzo europejski, afrykański, azjatycki - im bardziej taki chciał być, tym bardziej znaczył się amerykańskim stygmatem.
...zupełnie inaczej aniżeli Ives, od którego "europejskość klasycznej harmonii" aż promieniuje.
Jeśli już jesteśmy przy kompozytorach amerykańskich, to śmiało możesz dać zielone światło Georgowi Crumbowi, do obłędu zgłębiającego meandry dźwięku lub eleganckiemu klasykowi Elliotowi Carterowi.
Wracając do europejskich klasyków, na pewno warto słuchać mistrzów większej formy - mam na myśli takich kompozytorów jak niedoceniany Karl Amadeus Hartmann (wybitne symfonie), Bohuslav Martinu (klasyczna forma, która jest pretekstem do nietuzinkowego, przekazu), Ernst Krenek (który oprócz symfonii, z powodzeniem brylował w muzyce fortepianowej, kwartetach smyczkowych, czy muzyce wokalnej - polecam podniosły "Lamentatio Jeremiae Prophetae (RIAS Kammerchor, Marcus Creed)", czy wymykający się jednoznacznej klasyfikacji Friedrich Cerha.
Na pewno warto zainteresować się nieco "młodszymi" kompozytorami...elegancką, bogatą, klasyczną formą Petera Eotvosa, przekorą i szelmowską przewrotnością Simona Steen-Andersena.
Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o jednym, z moich ulubionych twórców, czyli Mauricio Kagelu - polecam!
Co do polskich, współczesnych (a raczej baaardzo nam współczesnych kompozytorów), hmmm….przyznaję mam problem, szczególnie z męskim towarzystwem...już bardziej przemawia do mnie kobieca wizja dźwięków Ewy Trębacz, Agaty Zubel, czy zapomnianej Barbary Buczkówny, a na pewno (z czystym sumieniem) mogę polecić płytę
Elżbieta Chojnacka w Hołdzie Wandzie Landowskiej z jedynymi w swoim rodzaju wykonaniami utworów Góreckiego, Krauze, Szymańskiego, Kurylewicza, Kornowicza, Knitela i Mykietyna - warto mieć ten album!
culture.pl/pl/dzielo/elzbieta-chojnacka-...-wandzie-landowskiej
Można oczywiście "wyliczać" dalej, ale nie lubię tego - "wolę" odnieść się do konkretnego wykonania, nagrania, płyty.
Idąc tym tropem polecę Wam dwa nazwiska, których muzyka gościła ostatnio w głośnikach i wzbudziła moje największe uznanie.
Beat Furrer "Streichquartett Nr. 3" - pierwsze wrażenie może być odpychające, zniechęcające - te kwartety to niejako przeciwieństwo piękna i harmonii; oto bowiem z czeluści (dosłownie) wyłaniają się kompozycje zbudowane na bazie stuków, skrzypnięć, chropowatych, ledwo wyartykułowanych wybrzmień - jeśli jednak dać tej muzyce szansę, po chwili wszystko układa się w logiczną całość, naturalnie zapętla się, pokazuje cel do którego zmierza - w konsekwencji słuchacz na dobre daje się ponieść muzyce.
Całość w iście karkołomny, acz spektakularny sukces "przekuła" dla słuchacza Kammerensemble Neue Musik Berlin - wyrazy uznania.
Prawdę powiedziawszy Beat Furrer trochę przypomina mi Iancu Dumitrescu, którego muzykę nazywam na własny użytek pełzającą kameralistyką, przypomina to celebrowanie pojedynczego dźwięku, jak chociażby na płycie Furrera "Works For Choir And Ensemble (Helsinki Chamber Choir, Uusinta Ensemble, Nils Schweckendiek)".
www.discogs.com/de/Beat-Furrer-KNM-Berli...Nr-3/release/2576907
Niejako przeciwieństwem formy proponowanej przez Furrera, jest wdzięczną w odsłuchu propozycja
Francois Sarhan "Hell (A Small Detail)"
Jeśli jeszcze ktoś dotrwał do tego momentu i czyta te słowa, to polecam ten album z czysty sumieniem; polecam wszystkim, którzy szukają ciekawej muzyki (nawet tym początkującym).
Nie będę nieporadnie zdradzał szczegółów (w końcu dopiero odsłuch daje pogląd na sprawę), powiem jedynie, że na płycie znajdziemy kompozycje różnej maści estetycznej i stylistycznej - od awangardy, przez fenomenalny kwartet smyczkowy, po wartościowe odniesienia do utworów Zappy.
www.discogs.com/de/François-Sarhan-Hell-...ail-/release/8214581
Miały być dwa nazwiska, a zrobiły się trzy - zupełnie jak w piosence Wojciecha Młynarskiego.
A ja poczułem, że mi się zbiera,
zanim dobiegnę do pointy,
na śmiech, cholera,
na płacz, cholera,
no, na te trzy elementy
Cieszę się, że zdecydowałeś się na zakup Kwartetów smyczkowych Brittena - będziesz zadowolony.
Płytę można też kupić w Gigancie czy w Livro.pl za trzydzieści złotych.