HFM

artykulylista3

 

Sezon na tak

77-79 07-08 2010 012009/10 to pierwszy sezon, w którym od września do czerwca stołecznym Teatrem Wielkim kierował dyrektoriat: Waldemar Dąbrowski (dyrektor naczelny), Mariusz Treliński (szef artystyczny),Tadeusz Kozłowski (szef muzyczny) i Krzysztof Pastor (dyrektor niedawno powołanego Baletu Narodowego). Wiosną dołączył jeszcze Leszek Barwiński, obejmując nowo utworzone stanowisko – „casting directora”. Co więcej, skład głównych decydentów wydaje się stabilny, co pozwala, po raz pierwszy od wielu lat, z optymizmem patrzeć na wprowadzanie w życie ambitnych zamierzeń. A jest ich wiele.

Kiedy rok temu na konferencji prasowej z udziałem Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury, ogłoszono plany na nowy sezon, wielu krytyków i melomanów patrzyło na nie sceptycznie. A jednak udało się zrealizować prawie wszystko, w przewidzianych terminach i obsadach; było nawet kilka ważnych wydarzeń wcześniej niezapowiedzianych.

Czytaj więcej...

Pół wieku roztrąbionej Guczy

110-113 11 2010 01W tym roku już po raz 50. leżąca w centrum Serbii Gucza stała się sceną największego festiwalu muzyki bałkańskiej na świecie.

Gucza to także fenomen w większej skali, w perspektywie całego półwyspu. Jak nic innego, w centrum regionu od dziesięcioleci nazywanego „kotłem bałkańskim” potrafi połączyć Serbów z przyjezdnymi Bośniakami, Chorwatami czy Czarnogórcami w wielką świętującą wspólnotę. Mówi się, że Gucza jest zbiorową psychoterapią pokaleczonych wojennymi traumami Bałkanów. Rzeczywiście, musi być w niej coś uzdrawiającego, bo jak inaczej wytłumaczyć, że wśród napędzanych piwem i lokalną rakiją tłumów nie dochodzi do bójek i to pomimo tego, że część gości paraduje dumnie w koszulkach z podobiznami ludzi, których inni współbiesiadnicy mogą śmiało uznać za zbrodniarzy wojennych? Że wszędzie powiewają flagi narodowe, że sprzedawane na straganach wojskowe czapki i karabiny-zabawki wywołują koszmarne skojarzenia, że młodzi Serbowie pozdrawiają się trzypalczastym przywitaniem charakterystycznym dla nacjonalistycznie nastawionych środowisk? Musi być coś terapeutycznego w hipnotyzujących odgłosach trąb. Coś, co sprawia, że wyzwolona w ludziach energia jest wykorzystywana wyłącznie na zabawę.

Czytaj więcej...

Tour de Chopin

100-105 11 2010 01Tour de Chopin - Podsumowanie XVI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie

 

Na świecie jest dziś 750 konkursów pianistycznych. Tylko w tym roku odbyło się ich 330. Życia by nie starczyło, by być uczestnikiem wszystkich, choć rekordzista zaliczył ich 120. Konkurs Chopinowski należy do najstarszych wydarzeń muzycznych i wciąż się liczy. Pianistów i publiczność przyciąga od 83 lat. Właśnie zakończyła się jego XVI edycja.

 

Zimowe początki i Chopin w Internecie
Wszystko zaczęło się w lutym, kiedy zebrała się komisja kwalifikacyjna, która przesłuchała nagrania nadesłane przez kandydatów. Wybrano wtedy 230 osób i zaproszono je do udziału w eliminacjach. Te odbyły się w drugiej połowie kwietnia i wyłoniły 81 pianistów. Ostatecznie do Warszawy przyjechało na początku października 79 osób. Tegoroczny konkurs został włączony w obchody roku chopinowskiego; postanowiono zatem nadać mu szczególną rangę. Było to widać przede wszystkim po składzie jury. Nigdy jeszcze w historii tej imprezy nie zdarzyło się, by do Warszawy zjechało tylu wielkich pianistów. W komisji zasiedli: Martha Argerich, Nelson Freire, Fou Ts’Ong, Dang Thai Son, Kevin Kenner, Philippe Entremont, Bella Dawidowicz, Michie Koyama, Adam Harasiewicz, Katarzyna Popowa-Zydroń, Piotr Paleczny i Andrzej Jasiński.

Czytaj więcej...

Producenci muzyki znów w Łodzi

98-100 12 2010 03Producent w branży muzycznej to równoprawny twórca, który niekiedy ma większy wpływ na ostateczny kształt nagrania niż wykonawca. Słuchając płyt, rzadko doceniamy jego zasługi. Tymczasem to producent decyduje o brzmieniu utworu, budując odpowiedni nastrój, dobierając oprawę instrumentalną czy kompletując skład akompaniatorów.

 

Najłatwiej ocenić, co zawdzięczają mu nagrania, jeśli pozbawimy je oprawy. Przykładem wydany niedawno album „Let It Be Naked”, zawierający piosenki Beatlesów w surowej wersji, bez słynnej ściany dźwięku, za którą na oryginalnym wydaniu „Let It Be” odpowiadał Phil Spector – jeden z najsłynniejszych producentów złotej ery rock and rolla. Był nie tylko świetnym fachowcem, ale też utalentowanym kompozytorem. Wspólnie z The Righteous Brothers napisał przebój „You’ve Lost That Lovin’ Feelin’”, który śpiewało wielu wykonawców, jak chociażby amerykański duet Daryl Hall i John Oates. Niestety, kariera Spectora zakończyła się w zupełnie nie muzycznych klimatach. Twórca „ściany dźwięku”, po trwającym sześć lat procesie, został w 2009 skazany na 19 lat więzienia za zamordowanie w 2003 roku aktorki Lany Clarkson.

Czytaj więcej...

Made in Chicago czyli Wielka Czarna Muzyka w Poznaniu

98-100 01 2011 01Jakiś czas temu na łamach „HFiM” pisałem o AACM (Association for Advancement of Creative Musicians) – szczególnym zjawisku w czarnej kulturze Ameryki.

Powstały w pierwszej połowie lat 60. w Chicago ruch harmonijnie łączył afrykańską tradycję z bluesem i jazzową awangardą. Kolejne pokolenia, którym przyświeca misja tworzenia Wielkiej Czarnej Muzyki, wydają najbardziej kreatywnych artystów na dzisiejszej scenie jazzowej.
Niektórzy przedstawiciele AACM są już znani na świecie. Dotyczy to przede wszystkim Roscoe Mitchella, Josepha Jarmana czy Malachi Favorsa – członków sztandarowej grupy chicagowskiego środowiska – Art Ensemble of Chicago. Jednak scena Wietrznego Miasta jest niesłychanie bogata. W dodatku na jego ulicach niemal wszystkie gatunki czarnej muzyki mieszają się z twórczością przybyszów z Azji. AACM stara się łączyć całe to bogactwo w spójną propozycję artystyczną, podporządkowaną miejskiemu rytuałowi i dewizie „Ancient to the future”.

Czytaj więcej...

Wesele Figara, czyli rewolucja z płyt pilśniowych

91-92 01 2011 01Mozart był znany z pikantnych żartów, które dziś wszyscy bez problemu mu wybaczamy. Gdy jednak zaczynała brzmieć muzyka, jego twarz poważniała i górę brały wrażliwość oraz szacunek dla sztuki. Reżyser warszawskiego wystawienia „Wesela Figara” o tej przemianie zapomniał. Pozostał głuchy na muzykę, a to w operze musi przynieść katastrofę.

Przypomina mi się scena z filmu „Amadeusz” Formana. Roześmiany Wolfi, sam na sam z Konstancją w jadalni, najpierw wyciąga ją za nogi spod stołu, a potem z ochotą oddaje się grom słownym o dość ordynarnym charakterze. I wtedy z dala dobiegają dźwięki jego muzyki granej przez pałacowych wykonawców bez spóźnialskiego kompozytora. Mozart zrywa się na równe nogi, pędzi przez kolejne sale i uroczyście, ze spokojem staje przed orkiestrą, przejmując rolę dyrygenta. Nawet jeśli ta scena nigdy nie miała miejsca, to pokazuje naturę wielkiego geniusza. Będąc życiowym komediantem, potrafił pracować w powadze i absolutnym skupieniu.

Czytaj więcej...