HFM

artykulylista3

 

Polifoniczne życie Mieczysława Tomaszewskiego

066 069 032019 001
„Z urodzenia byłem monodystą – czułem się
dobrze w relacji monodii akompaniowanej.
Jednak życie zmusiło mnie do tego,
żebym był polifonistą”

prof. Mieczysław Tomaszewski



System życia
Jak nie zabłądzić wśród setek książek, partytur, płyt i zapisków? Jak uporządkować biegnące w wielu kierunkach zainteresowania? Gdyby profesor Mieczysław Tomaszewski nie był zagorzałym miłośnikiem i praktykiem systematyzacji, chyba pogubiłby się w swych zbiorach treści wszelakich – a przez ponad 97 lat nazbierało się tego i owego.
Wprowadził więc system kolorowych tek: teksty o Chopinie wkładał do teczek niebieskich, teksty o pieśniach – do zielonych, a pisma teoretyczne – do czarnych. Były jeszcze fiszki z notatkami formatu A6, spinane w kolorowych obwolutach z wyraźnym napisem mówiącym, czego dotyczą.
Szacunku dla systematyki uczył się od przyrody. Wędrując z dziadkiem po polach i lasach, poznawał nazwy roślin i ich pochodzenie. Rysował. Potem sam robił zielniki (m.in. w trakcie wakacyjnych pobytów na Polesiu, u pisarki Marii Rodziewiczówny), a nawet opracował własną systematyzację roślin występujących na wybranym obszarze Wielkopolski. Po latach stwierdził: „Panu Bogu udało się tych kilka rzeczy: niewiasty, rośliny, dzieci, motyle i ptaki. W tej kolejności i hierarchii”.
Kategoryzacja zjawisk, uporządkowany opis budowy i cech utworów stały się charakterystyczne dla jego prac muzykologicznych, a kiedy multimedia wkroczyły do obsługi konferencji naukowych, wydawało się, że profesor od zawsze używał Power Pointa.
Uporządkowany ogląd świata łączył go z Krzysztofem Pendereckim. Spacerując razem po lusławickim arboretum kompozytora, rozmawiali nie o muzyce, lecz o drzewach. Po łacinie. Imieniem Mieczysława Tomaszewskiego nazwał Penderecki jeden z dębów w swoim parku.

066 069 032019 002

W dobrej tonacji
Urodził się 17 listopada 1921 roku w Poznaniu. W jego rodzinie, od pokoleń związanej głównie z Wielkopolską, byli świetnie wykształceni ziemianie, przemysłowcy i inteligenci, polscy patrioci. Kuzynem babci był Stanisław Przybyszewski, a Mieczysław jako chłopiec ćwiczył na fortepianie, na którym wcześniej zdarzało się grać słynnemu pisarzowi.
Ojciec Mieczysława uczył języka polskiego i niemieckiego, a także gry na skrzypcach. Śpiewał w chórze kierowanym przez Feliksa Nowowiejskiego. Mieczysław, jako piąte dziecko z ośmiorga, razem z rodzeństwem bawił się w domu w teatr i urządzał recitale pieśni Moniuszki czy Karłowicza.
Od jedenastego roku życia podjął naukę gry na fortepianie w szkole muzycznej, m.in. pod okiem Janiny Illasiewicz-Stojałowskiej (po wojnie uczyła w Rzeszowie Adama Harasiewicza i Wojciecha Kilara). W 1939, jako już na wpół ukształtowany pianista, na koniec roku szkolnego wystąpił nawet z recitalem chopinowskim, o którym pochlebne wzmianki zamieścili w prasie Roman Padlewski i Tadeusz Kassern.
Jako nastolatek działał w harcerstwie; pasjonował się taternictwem. Z ostatniej wędrówki po górach wrócił ostatniego dnia sierpnia 1939 i na ochotnika zgłosił się do wojska. Dostał skierowanie do jednostki w Brześciu nad Bugiem. Kiedy dotarł tam 17 września, rosyjscy żołnierze od razu zapakowali go do pociągu odjeżdżającego na Wschód. Tomaszewskiemu udało się wyskoczyć z wagonu, gdy pociąg zwolnił przed mostem. Przez następne sześć tygodni pieszo przedzierał się z powrotem do Poznania. Za Warszawą zauważył nagle drogowskaz: „Żelazowa Wola 4 km”. Odwiedzenie miejsca urodzin Chopina było w tej sytuacji obowiązkiem. Po sforsowaniu ogrodzenia młody adept pianistyki wszedł do dworku i załamał ręce. Wszędzie walały się śmieci, a wnętrze fortepianu zapełniały puszki po konserwach. Po uprzątnięciu saloniku Mieczysław siadł przy klawiaturze i powtórzył program swego poznańskiego czerwcowego recitalu. Jedynym słuchaczem był pies, wilczur, który czasem wył do wtóru muzyce. Oto scena, która mogłaby się znaleźć w filmie „Pianista 2”.

066 069 032019 002

Tomaszewscy zostali eksmitowani z ich poznańskiego mieszkania przez władze niemieckie. Mieczysław w czasie okupacji pracował w administracji lasów wielkopolskich. Dużo czytał (a nawet zaczął pisać powieść przygodową), a kiedy okazało się, że w jednej z leśniczówek jest fortepian, znów trochę grał, ale o powrocie do systematycznych ćwiczeń nie było mowy.
W 1944 w Kórniku poznał Wandę. Rok później, tuż po wycofaniu się Niemców, wziął ślub i zamieszkał z żoną we Wrześni. Znajomy jego rodziców, pisarz i malarz Marian Turwid, zaproponował 24-letniemu Mieczysławowi, który przecież przed wojną nie zdążył ukończyć liceum, objęcie stanowiska referenta do spraw muzyki. Niesiony powojennym entuzjazmem, Tomaszewski nie zapomniał także o konieczności systematycznego podejścia do sprawy. Ogłosił nabór do chóru, przeprowadził konkurs pianistyczny dla młodzieży i zorganizował cykl wieczorów muzyczno-literackich. Gdy było trzeba, sam akompaniował zaproszonym śpiewakom. Sprawdził się znakomicie, więc na początku roku 1946 Turwid zabrał go ze sobą do Bydgoszczy i ulokował w redakcji pisma kulturalnego „Arkona”. I tutaj Mieczysław błysnął talentem organizacyjnym. Na cotygodniowe spotkania literackie ściągał osobowości miary Jarosława Iwaszkiewicza i Marii Dąbrowskiej. Dąbrowska, zachwycona erudycją i aktywnością młodego człowieka, nazwała go nawet „genialnym szerzycielem kultury” i opisała w swoich „Dziennikach”.

066 069 032019 002

W Bydgoszczy Tomaszewski popularyzował wiedzę o muzyce i literaturze na publicznych prelekcjach, na łamach prasy, w lokalnej rozgłośni radiowej, a także, od 1949, jako szef Orkiestry Symfonicznej i pełnomocnik do spraw obchodów 100-lecia śmierci Chopina. Poza tym był mężem i ojcem, a w tak zwanym międzyczasie – zdołał zdać maturę i przebrnąć przez dwa lata studiów polonistycznych. Poległ (a właściwie – prewencyjnie nie podszedł do zdawania) na egzaminie z języka starocerkiewnosłowiańskiego. Cóż, ten przedmiot wykosił z polonistyki niejednego studenta…
Myślał o studiach muzykologicznych w Krakowie, u Zdzisława Jachimeckiego. W 1952 roku dostał etat redaktora merytorycznego w tamtejszym Państwowym Wydawnictwie Muzycznym i dwa służbowe pokoje w budynku wydawnictwa. Zamieszkał tam z żoną i pięciorgiem dzieci. W 1954 roku został redaktorem naczelnym, zaś w 1965 – dyrektorem. Kiedy w 1988 opuszczał PWM, z dumą prezentował zespół pięćdziesięciu redaktorów w dziesięciu redakcjach.
Fenomen PWM pod wodzą Tomaszewskiego (co kontynuowali jego następcy) polegał na otwarciu na wszystkie epoki i style muzyczne, łącznie z awangardą XX wieku, oraz na tym, że – obok partytur – wydawano książki o historii i teorii muzyki, w tym monumentalną dwunastotomową „Encyklopedię Muzyczną”. W szerokiej radzie wydawnictwa znaleźli się kompozytorzy i muzykolodzy o rozmaitych specjalizacjach; Tomaszewski słuchał opinii z wielu stron. Dlatego Stefan Kisielewski powiedział o nim, że był „jednym z niewielu porządnych i niezłajdaczonych ludzi w środowisku muzycznym” PRL-u. Natomiast Jarosław Iwaszkiewicz napisał w 1970 roku, że „w przyszłości Polska Ludowa będzie się mogła pochwalić dwiema rzeczami: Stocznią Gdańską i Polskim Wydawnictwem Muzycznym”.

066 069 032019 002

Integralne osobowości
Tomaszewski nie ukrywał, ale i chyba z perspektywy czasu był z tego dumny, że nieraz dostawał od losu kredyt – ludzie ufali w jego zdolności i odpowiedzialność i powierzali funkcje, do których nie miał formalnych kwalifikacji. Najpierw bez matury dostał posadę urzędniczą, potem, bez studiów, szefował orkiestrze bydgoskiej i redakcji w PWM-ie, przed uzyskaniem magisterium wykładał na Akademii Muzycznej, przed doktoratem kierował samodzielnymi jednostkami uczelni, przed habilitacją prowadził doktoraty. Jak gdyby wciąż osiągnięciami wyprzedzał swój formalny status i wciąż nie nadążał za spełnianiem wymogów formalnych. A kiedy już je spełniał – to z nawiązką.
Studiował muzykologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1954-59, równocześnie z jazzmanem Andrzejem Trzaskowskim (ojcem obecnego prezydenta Warszawy) i Lucjanem Kydryńskim (legendarnym autorem radiowych audycji o muzyce popularnej i konferansjerem), których podziwiał za wiedzę i pasje pozamuzykologiczne. Wśród jego kolegów ze studiów był też Krzysztof Penderecki, który po ukończonym kierunku kompozytorskiego pragnął kształcić się dalej. Ponad 60 lat później, na pogrzebie profesora, wyjawił, że to dzięki niemu poświęcił się karierze kompozytorskiej: „Nie wiedziałem jeszcze czy będę skrzypkiem, czy kompozytorem, czy teoretykiem, ale on odkrył we mnie talent i powiedział: «Ty jesteś kompozytorem»”.

066 069 032019 002

Pracę magisterską Mieczysław obronił w 1959 roku. Dotyczyła pieśni Chopina i liczyła 300 stron! Recenzent, sławny filozof Roman Ingarden, stwierdził, że do magisterium wystarczy pierwszy rozdział, w którym autor przedstawił nowatorskie podejście do badania utworów słowno-muzycznych. Ingarden zaproponował, aby resztę tekstu, z dodanym wstępem historycznym, obronić jako doktorat. Ale gdy Tomaszewski napisał nowy fragment, Ingarden znów polecił wyłączyć go z tekstu, tym razem jako doktorat, a resztę zostawić na habilitację. Ponieważ miał jeszcze szereg apodyktycznych uwag filozoficznych, Mieczysław zniechęcił się na kilkanaście lat do kwestii doktoratu. W 1984 powrócił do tematu pracą „Twórczość Chopina i jej recepcja. Zarys monograficzny”. Tekst rozprawy doktorskiej wszedł do treści hasła „Chopin” w „Encyklopedii Muzycznej”. Piętnaście lat później habilitował się „Studiami nad pieśnią romantyczną”.

066 069 032019 002

Obszerny dorobek naukowy profesora Tomaszewskiego jest poświęcony głównie dziełom wokalno-instrumentalnym, w tym przede wszystkim pieśniom XIX i XX wieku, kompozytorów polskich i europejskich. Nowa metoda analizy, którą rozwijał od magisterium, to interpretacja integralna dzieła muzycznego. Warstwa muzyczna i słowna są równorzędne i wymagają równie dogłębnego zbadania, tak jak ich interakcja; zgłębić należy także kontekst filozoficzno-społeczno-estetyczny dzieła i potencjał ekspresji, kryjący się w materiale słowno-muzycznym. Tomaszewski zachęca, by do analizy stosować rozmaite narzędzia, tak muzykologiczne, jak teoretycznoliterackie. Muzykolog powinien mieć również kompetencje kulturoznawcze; przytaczać nie tylko przykłady nutowe, lecz również nagrania różnych wykonań danego utworu.

066 069 032019 002

Tomaszewski wychował kilka pokoleń takich wszechstronnych badaczy. W roku 2011 wspominał: „Próbowaliśmy interpretować odmienne zjawiska twórcze, pracowaliśmy w oparciu o różne metodologie, przyjmowaliśmy rozmaite perspektywy estetyczne, ale posiadaliśmy przez wszystkie te lata pewien wspólny mianownik: poczucie i przekonanie, że muzyka jest przejawem kultury, wyrazem duchowego życia człowieka, jego osobowości. To stanowiło w polskiej muzykologii novum. Chyba dlatego też w którymś momencie zostaliśmy nazwani «krakowską szkołą teoretyczną»”.
Krakowiacy chętnie dzielili się swoimi koncepcjami. Z inicjatywy profesora w latach 1976-81 w Baranowie Sandomierskim odbywały się Spotkania Muzyczne wszystkich, którzy muzykę lubią, tworzą, wykonują i analizują. Debaty teoretyczne sąsiadowały z koncertami, a muzykę omawiano w kontekście literatury, teatru, tańca etc. Niejednokrotnie Tomaszewski musiał staczać boje z władzą komunistyczną, aby na baranowskim forum mógł wystąpić z referatem ktoś związany z opozycją demokratyczną, jak np. Małgorzata Dziewulska czy Michał Bristiger. Paradoksalnie, pewnego razu baranowskim obradom przysłuchiwał się Józef Tejchma, komunistyczny minister kultury. Z samym Tomaszewskim nie chciał rozmawiać, ale podszedł do jego żony, mówiąc: „Trzeba troszczyć się o męża, on robi dobrą robotę”.

066 069 032019 002

Rodzina ludzka i muzyczna
Kilkuset polskich muzykologów, którzy jako studenci lub doktoranci mieli kontakt z profesorem, to zarazem krąg jego przyjaciół, wielka naukowa rodzina, by wymienić tylko kilka nazwisk: Teresa Malecka, Ewa Siemdaj, Krzysztof Droba.
Ale Mieczysław Tomaszewski miał liczną prawdziwą rodzinę: żonę Wandę, pięcioro dzieci. Wszystkie przyszły na świat w pierwszych siedmiu latach małżeństwa, w Bydgoszczy. Ewa, Monika, Małgorzata, Paweł i Jan. Żadne z dzieci nie odebrało regularnej edukacji muzycznej – czego najbardziej żałowała ich matka; miała nawet o to pretensje do męża. Ale cóż, skoro Tomaszewski wciąż był zajęty, jak to określa, wielowątkowo i polifonicznie, kobieta nie mogła się rozdwoić, by rozprowadzać dzieci po szkołach, a potem pilnować przy ćwiczeniu. Cała piątka wyrosła na dobrych, mądrych, wrażliwych ludzi. To: nauczycielka tańca, astronomka, malarka, rolnik i etnograf. Są wnuki i prawnuki. Część rodziny mieszka za granicą, jednak przyjeżdża na święta i imieniny nestorki rodu.

066 069 032019 002

Kiedy w latach 70. XX wieku profesor zachorował na płuca, lekarze zalecili jak najdłuższe pobyty poza zanieczyszczonym Krakowem. Żona wzięła na siebie budowę drewnianego góralskiego domu w Szczawie, w Gorcach, na położonej wysoko polanie. Dom skromnie urządzono, doprowadzono prąd i wodę. Teraz może tam nocować kilkanaście osób. Tomaszewski był bardzo gościnny. W Szczawie bywali m.in. Pendereccy, Pociejowie, Jan Ekier. Wieczorami przy świecach czytało się na głos książki i słuchało muzyki z płyt.
Jako człowiek i uczony wielbiący piękno natury, Tomaszewski wpadł na pomysł, aby nieopodal domu, wśród drzew, postawić popiersia ulubionych kompozytorów, wyrzeźbione w drewnie przez ludowego artystę. To: Bach, Mozart, Beethoven, Schubert, Chopin, Mahler, Penderecki, Schumann, Brahms i Moniuszko. Miejscowi mieszkańcy chętnie przyprowadzają tu znajomych, bowiem gliptoteka jest otwarta dla wszystkich. To jeszcze jeden ślad, który zostanie po profesorze.
Mieczysław Tomaszewski był człowiekiem religijnym. Czcił Matkę Boską. Był kawalerem orderu papieskiego Pro Pontifice et Ecclesia. Aktywność, pracę, uparte „ciągnięcie życia w niezmniejszonym wymiarze” uważał za swój imperatyw. Zmarł 14 stycznia 2019 roku. Po nabożeństwie w kolegiacie św. Anny został pochowany w Alei Zasłużonych na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

066 069 032019 002


O swoim długim, pięknym życiu profesor Mieczysław Tomaszewski opowiada Krzysztofowi Drobie w wywiadzie-rzece „Odczytywanie na nowo” (PWM/Bosz/Akademia Muzyczna w Krakowie, 2011) Hanna Milewska

Źródło: HFM 03/2019


Pobierz ten artykuł jako PDF