HFM

artykulylista3

 

The Beach Boys – dobre wibracje z Kalifornii

076 079 Hifi 06 2018 001
Zdarza się, że o gwieździe sprzed lat robi się głośno za sprawą nowo wydanej płyty. Tym razem mowa o grupie The Beach Boys, której przeboje pojawiły się niedawno w nowych aranżacjach.

Fabryka hitów
The Beach Boys należą do najpopularniejszych przedstawicieli wczesnego rocka. Na listach przebojów grupa umieściła ponad 80 piosenek, z czego około 30 dotarło do pierwszej czterdziestki amerykańskiego zestawienia bestsellerów. Można powiedzieć, że zespół to odpowiednik Beatlesów, tyle że zza oceanu. Może nie był u nas grany równie często co The Beatles, ale ma na koncie więcej płyt (Czwórka z Liverpoolu wydała dwanaście albumów oraz podwójną EP-kę „Magical Mystery Tour”; The Beach Boys w tym samym czasie nagrali 15 płyt, a od 1970 roku ich dyskografia powiększyła się o kolejnych 14 tytułów). Ostatni, jak dotąd, premierowy krążek studyjny The Beach Boys – „That’s Why God Made the Radio” – miał premierę sześć lat temu.
Wydane na nim utwory „są jak jazda samochodem wzdłuż nadmorskiej plaży w słoneczny dzień” – powiedział po premierze wspomnianego wydawnictwa David Marks. Nie jest on może najbardziej znanym członkiem grupy, ale należał do oryginalnego składu i grał na pierwszych czterech krążkach.

 

076 079 Hifi 06 2018 002

076 079 Hifi 06 2018 002

Początki
Kiedy Marks miał kilka lat, przeprowadził się z rodzicami do kalifornijskiego miasta Hawthorne i zamieszkał naprzeciwko Murry’ego i Audree Wilsonów. Ich synowie – Brian, Carl i Dennis – założyli zespół The Beach Boys. A ponieważ przyjaźnił się z nimi i uczył się z Carlem Wilsonem grać na gitarze, zaprosili go do współpracy.
Pierwszym utworem, który razem wykonali, była kompozycja Briana Wilsona „Surfer Girl”. Nie znalazła się jednak ani na debiutanckim albumie „Surfin’ Safari” z 1962 roku, ani też na „Surfin’ U.S.A.” (1963). Trafiła dopiero na trzecią płytę, zatytułowaną tak samo jak ta piosenka.
Oprócz trzech Wilsonów i Marksa, który odszedł po wydaniu przez The Beach Boys czwartego albumu – „Little Deuce Coupe” – w podstawowym składzie znaleźli się: wokalista Mike Love, kuzyn Wilsonów, oraz ich szkolny kolega – Al Jardine, grający na zmianę z Brianem na basie i również śpiewający. W późniejszych latach Brian, jako główny twórca repertuaru oraz producent nagrań, skoncentrował się na instrumentach klawiszowych. Dennis zaś grał na perkusji.

076 079 Hifi 06 2018 002

076 079 Hifi 06 2018 002

 

Kalifornijskie brzmienie
Śpiewali natomiast wszyscy. Ich harmonie wokalne były znakiem rozpoznawczym grupy. Wzorowali się na formacjach z lat 50. XX wieku, które śpiewały standardy jazzowe, rozpisane na głosy, a także na brzmieniu nagrań ciemnoskórych wykonawców, związanych z soulem oraz R&B.
Kolejną cechą charakterystyczną piosenek The Beach Boys była tematyka tekstów. Utwory traktowały o życiu w słonecznej Kalifornii: plażowaniu, szaleństwach na desce surfingowej i letnich miłościach. Nie bez powodu muzyka grupy została nazwana „kalifornijskim brzmieniem”. Tytułowe hity z pierwszych płyt oraz „In My Room” czy „Hawaii” szybko podbiły Amerykę. Przyjęły się również w innych krajach. Na przykład piosenka „Hawaii” została wydana na singlu w Australii i w 1964 roku dotarła na szóste miejsce tamtejszej listy przebojów.
„Nikt (w Kalifornii) nie nagrał lepszych piosenek od tych, które stworzył zespół The Beach Boys” – stwierdził George Martin, producent płyt Beatlesów, kiedy przyjechał do Kalifornii na spotkanie z Brianem Wilsonem. – Wszyscy podziwiają zespół przede wszystkim za harmonie wokalne, ale jeszcze lepsze były wspaniałe melodie.”

076 079 Hifi 06 2018 002

076 079 Hifi 06 2018 002

Artystyczny rozwój
Po serii plażowych hitów muzycy zaczęli stopniowo urozmaicać tematykę tekstów, ale letni relaks i miłość pozostały w nich obecne jeszcze długo. Jednym z najważniejszych albumów grupy z lat 60. jest „Pet Sounds”, na którym znalazły utwory „Wouldn’t It Be Nice”, „Don’t Talk (Put Your Head on My Shoulder)” i „God Only Knows”. Ten ostatni doczekał się licznych coverów. Był wykonywany przez Davida Bowie (na płycie „Tonight”), Neila Diamonda (na „I’m Glad You’re Here with Me Tonight”) czy – ostatnio – przez Taylor Swift. „To jedna z moich ulubionych piosenek The Beach Boys” – powiedział o „God Only Knows” George Martin.
„Piosenki rodzą się w mojej duszy – twierdzi Brian Wilson. – Jest we mnie muzyka, która szuka ujścia. (…) Można układać w myślach kwestie techniczne, związane z grą na instrumencie, ale prawdziwa muzyka pochodzi z serca i jest nieobliczalna.”

076 079 Hifi 06 2018 002

076 079 Hifi 06 2018 002

Dobre wibracje
Najsłynniejszym przebojem The Beach Boys jest „Good Vibrations”. Utwór, skomponowany przez Briana Wilsona (muzyka) i Mike’a Love’a (słowa), był jednym z najdłużej opracowywanych i nagrywanych, a przez to – także najdroższych w czasach, w których powstał. Z uwagi na zmieniające się metra, złożoną aranżację z udziałem niestosowanych wcześniej w rocku instrumentów oraz bogate harmonie wokalne, nad piosenką pracowano w czterech studiach przez ponad pół roku. Brian Wilson chciał, aby ostateczna wersja nagrania brzmiała doskonale. Dlatego wiele wysiłku włożono w kwestie akustyki oraz realizacji. Sesje ciągnęły się w nieskończoność. Mimo że piosenka trwa niecałe cztery minuty, czas zarejestrowanego na jej potrzeby materiału, z którego ją zmiksowano, wynosił… 90 godzin! Premierowo ukazała się na singlu 10 października 1966, z „Let’s Go Away for Awhile” na stronie B.
Utwór „Good Vibrations” zainspirował wielu wykonawców. Po jego wydaniu zaczęli poświęcać więcej uwagi aranżacjom i realizacji. Z różnym skutkiem, bo muzyka nadmiernie przetworzona traciła naturalność. Nie każdy też był tak zdolny, jak lider The Beach Boys. Nie każdego również było stać na drogie, wielomiesięczne sesje. Był jeszcze jeden minus podobnych pomysłów. Wprawdzie melomani otrzymywali bogatsze brzmienia, ale nie wszystkie efekty udawało się powtórzyć na scenie. Kończyło się tym, że niektórych utworów wykonawcy w ogóle nie prezentowali na koncertach lub grali je w uboższych wersjach.
Nie zmienia to faktu, że Wilsonowi należy się uznanie za „Good Vibrations”. Popularny magazyn „Mojo” umieścił utwór na szczycie swojej listy stu najlepszych singli wszech czasów, przed „Strawberry Fields Forever/Penny Lane” Beatlesów i „Like A Rolling Stone” Dylana, które dopełniają pierwszą trójkę zestawienia. W grudniu 1966 roku czasopismo „New Musical Express” uznało The Beach Boys za najlepszy zespół na świecie.

076 079 Hifi 06 2018 002

076 079 Hifi 06 2018 002

Porzucony album
Jednym z najsłynniejszych projektów lidera The Beach Boys z tamtych czasów była płyta „Smile”. Muzyk pracował nad nią równie starannie jak nad utworem „Good Vibrations”. Bywało, że od nadmiaru pomysłów mieszało mu się w głowie i miewał halucynacje. Wykorzystanie odgłosów zamiast instrumentów – m.in. dźwięku rytmicznego gryzienia selera zamiast perkusji w pierwotnej wersji piosenki „Vegetables” – to jeden z licznych pomysłów autora. Jednak „Smile” ostatecznie nie trafiła do sklepów. Rozmaite problemy związane z jej produkcją, zarówno techniczne, jak personalne i prawne, spowodowały, że materiał odłożono na półkę. Jedynie kilka zarejestrowanych wówczas nagrań – w tym „Good Vibrations” oraz „Vegetables” i „Heroes and Villains” w zmienionych wersjach – dołączono do albumu „Smiley Smile” (1967).

076 079 Hifi 06 2018 002

Przejściowe problemy
Wtedy też skończyła się dobra passa zespołu. Brian Wilson nie wytrzymał napięcia związanego z popularnością i skrajnie pedantyczną pracą w studiu. Nadużywał rozmaitych środków psychotropowych i miał problemy psychiczne. Doszło do tego, że jego obowiązki w grupie musieli przejąć bracia. Zdarzało się, że trasy koncertowe zespołu odbywały się bez jego udziału. Rola lidera ograniczyła się do komponowania, aranżowania i czuwania nad pracą w studiu. Kolejne płyty wprawdzie się ukazywały, ale na scenie Briana nie było.
Premierowy materiał nie zachwycił, a stare utwory się przejadły. W rywalizacji z nowymi, szturmującymi rynek kapelami rockowymi The Beach Boys powoli przegrywali. Wprawdzie utwór „Good Vibrations” jeszcze długo był wielkim hitem, ale koncertowy repertuar zespołu, zwłaszcza na tle oryginalnych pomysłów Hendriksa oraz innych ówczesnych debiutantów, zaczynał trącić myszką.
Do tego Brian Wilson powoli tracił zmysły. Trzeba było kilku lat, żeby sprawy się unormowały. Lider częściowo powrócił do zdrowia, choć do dziś skarży się na problemy z pamięcią i halucynacje. Podobno to jeden ze skutków zażywania środków psychotropowych.
W 1976 roku frontman wrócił do formy na tyle, że ponownie wziął na siebie obowiązki producenta. Efektem była płyta „15 Big Ones”, składająca się zarówno z kompozycji autorskich, jak i przebojów z repertuaru innych wykonawców.

076 079 Hifi 06 2018 002

Dalsze lata kariery
Muzycy jeszcze kilka razy nagrywali i okazjonalnie koncertowali, chociaż już ze znacznie mniejszym powodzeniem niż w początkach działalności. Mimo to muzyczny świat nie przestał o nich pamiętać. W 1988 roku trzej bracia Wilson oraz Love i Jardine zostali przyjęci do Rockandrollowej Izby Sławy. Wtedy też Brian Wilson wydał swoją pierwszą solową płytę. Również inni członkowie The Beach Boys okazjonalnie występowali i nagrywali solo.
Premiera albumu „That’s Why God Made the Radio” (2012) zbiegła się z obchodami 50-lecia działalności grupy (wprawdzie zaczęli muzykować w 1961 roku, ale ich debiut płytowy odbył się rok później). Muzycy udzielili wówczas licznych wywiadów, w których opowiadali głównie o pierwszych latach aktywności, kiedy powstały ich najsłynniejsze nagrania. Nie było już z nimi Dennisa Wilsona, który utonął w 1983 roku, mając 39 lat, ani Carla Wilsona, zmarłego w roku 1998. Krótko po wydaniu wspomnianej płyty – 29. w studyjnym dorobku – The Beach Boys wyruszyli w trasę i przypomnieli ze sceny swoje legendarne kompozycje. Były to pierwsze od 1965 roku występy zespołu, w których przez cały czas aktywnie uczestniczył Brian Wilson. Natomiast rok póżniej on, Al Jardine i David Marks odbyli tournée z Jeffem Beckiem.
Wspomniane dwa koncertowe maratony nie zakończyły działalności grupy. Mimo pokaźnego dorobku płytowego i sędziwego, jak na rockmanów, wieku, muzycy ani myślą o emeryturze. Zamiast tego koncertują i nagrywają. Dowodem jest ich kolejna płyta studyjna. Tym razem bez premierowych utworów, za to z udziałem orkiestry symfonicznej. Konwencja nie nowa, bo już w 1969 roku zespół Deep Purple nagrał album koncertowy z udziałem The Royal Philharmonic Orchestra. Płyta dowiodła, że gitara elektryczna i smyczki pasują do siebie. Inni rockmani poszli tym samym tropem, że wymienię Procol Harum z ich „Live in Concert with the Edmonton Symphony Orchestra” (1972) czy Metallikę z albumem „S&M” (1999), zarejestrowanym z orkiestrą pod dyrekcją Michaela Kamena.

076 079 Hifi 06 2018 002

 

076 079 Hifi 06 2018 002

Stare głosy, nowa instrumentacja
Najwyraźniej teraz nadeszła pora, aby również piosenki The Beach Boys zyskały symfoniczną oprawę. Tyle że w przypadku wydanej w czerwcu płyty „The Beach Boys With The Royal Philharmonic Orchestra”, członkowie orkiestry urzędującej w Londynie dograli nowy akompaniament do oryginalnych wokali. Sesje odbyły się w słynnym studiu przy Abbey Road, gdzie pracowali m.in. The Beatles i Pink Floyd.
Płyta jest więc premierowa, a zarazem archiwalna, ponieważ słychać na niej głosy wszystkich muzyków z pierwszego składu i to z czasów, kiedy jeszcze byli młodzi. Wśród 17 na nowo zaaranżowanych kompozycji znalazły się m.in. „California Girls”, „Wouldn’t It Be Nice”, „God Only Knows”, „Heroes and Villains” i oczywiście „Good Vibrations”.
Portal Uncut przytacza następującą wypowiedź Briana Wilsona: „Zawsze wiedziałem, że aranżacje wokalne, które robiłem w latach 60., dobrze się wpiszą w oprawę symfoniczną. A nie ma lepszej orkiestry niż Royal Philharmonic. Jestem dumny z tego, co jej muzycy stworzyli, wykorzystując nasze piosenki i mam nadzieję, że każdy pokocha efekt ich pracy tak jak ja”.
Na pierwszy singiel, który miał premierę w maju 2018, wybrano piosenkę „Fun, Fun, Fun”. Kalifornijskie dobre wibracje wróciły i znowu są z nami. W sam raz na lato.

 

2018 07 30 18 57 31 076 079 Hifi 06 2018.pdf Adobe Reader



Dyskografia studyjna:
Surfin’ Safari (1962)
Surfin’ U.S.A. (1963)
Surfer Girl (1963)
Little Deuce Coupe (1963)
Shut Down Volume 2 (1964)
All Summer Long (1964)
The Beach Boys' Christmas Album (1964)
The Beach Boys Today! (1965)
Summer Days (And Summer Nights!!) (1965)
Beach Boys' Party! (1965)
Pet Sounds (1966)
Smiley Smile (1967)
Wild Honey (1967)
Friends (1968)
20/20 (1969)
Sunflower (1970)
Surf's Up (1971)
Carl and the Passions – „So Tough” (1972)
Holland (1973)
15 Big Ones (1976)
Love You (1977)
M.I.U. Album (1978)
L.A. (Light Album) (1979)
Keepin’ the Summer Alive (1980)
The Beach Boys (1985)
Still Cruisin’ (1989)
Summer in Paradise (1992)
Stars and Stripes Vol. 1 (1996)
That's Why God Made the Radio (2012)
The Beach Boys With The Royal Philharmonic Orchestra (2018)

 

 

 

Grzegorz Walenda
Źródło: HFM 06/2018

Pobierz ten artykuł jako PDF