HFM

artykulylista3

 

20 utworów, które są coverami, choć się nie wydają

elvis presley 1482026 1280Nie, nie będzie niespodzianek, zdolnych przyprawić o zawał serca. „I want to know what love is” to naprawdę utwór Foreigner, „(Everything I do) I do it for you” – Bryana Adamsa, a „The final countdown” oryginalnie wykonywało Europe. Istnieje jednak szansa, że czytając poniższe zestawienie, kilka razy się Państwo zdziwicie. W końcu nie sposób wiedzieć wszystkiego.

 
Nazareth Love hurts (1974) vs. Everly Brothers (1961)

Najważniejszy utwór hardrockowej formacji Nazareth to cover? Tak, i to w dodatku na bazie kompozycji wykonywanej przez cokolwiek softowy duet Everly Brothers z początku lat 60. Trudno porównywać te dwa światy, ale wersja Nazareth jest porywająca. Szkoci dobrali ten utwór idealnie do swoich umiejętności i nawet jeśli komuś przeszkadza jego lajtowy pierwowzór, musi się pogodzić z faktem, że dobra muzyka nie zna granic. Everly Brothers może i brzmieli miękko, ale byli niesamowicie uzdolnieni pod względem kompozytorskim. Stworzyli znacznie więcej melodii, docenionych zarówno przez współczesnych im słuchaczy, jak i następne pokolenia. Nie inaczej było z kolejnym przykładem.

2018 06 21 12 12 08 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
A-ha Crying in the rain (1990) vs. Everly Brothers (1962)

Google nie kłamie? Gdy wpiszemy „Crying in the rain”, jako pierwsza wyskakuje wersja A-ha, a później długo, długo nic. Na Youtubie przystojniacy z Norwegii mają 20 milionów wyświetleń, natomiast Amerykanie niecałe sześć. A-ha tak znakomicie zaadaptowali starą piosenkę, że młodsi słuchacze są przekonani, iż to kolejna piękna melodia z ich repertuaru. Tymczasem to kolejny dowód niezwykłego talentu Everly Brothers. Warto nadmienić, że słynni bracia również nie stronili od cudzego repertuaru. Rok po wydaniu „Brothers in arms” (1985) Dire Straits, we współpracy z Markiem Knopflerem wykonali „Why worry”. Po swojemu, z podziałem na głosy. Na twarzach byli nieco starsi, ale muzycznie – tak samo chłopięcy jak przed laty. W przedsięwzięciu, prócz lidera Dire Straits, wziął udział Chet Atkins.

2018 06 21 12 13 58 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Laura Branigan Self control (1984) vs. Raf (1984)

Lata 80. XX wieku to dla wielu jedynie neonowo-landrynkowy obciach. Ale są fani muzyki, którzy cenią tę dekadę bardziej niż inne. Zapewne znają jeden z największych hitów tamtej epoki: „Self control” Laury Branigan. Ale czy wiedzą, że nie jest to oryginalne wykonanie? Po cudze kompozycje sięgano nie zawsze do zamierzchłych czasów. Sprytni menadżerowie monitorowali rynek niezbyt znanych muzyków i wyłapywali utwory z potencjałem. Wszystkim się to opłacało, ponieważ mniej popularni twórcy otrzymywali tantiemy z tytułu bardziej znanych wykonań swoich utworów. W przypadku „Self control”, zarówno cover, jak i oryginał pochodzą z tego samego roku. Piosenka stała się jednym z hymnów lat 80. Raf, a właściwie Raffaele Refioli, jest kojarzony z nową falą i soft rockiem, choć jego najbardziej znany utwór zdradza inklinacje z italo disco. Nie ma w tym nic złego, ponieważ był to kawał charakterystycznej kultury muzycznej.

2018 06 21 12 33 24 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Paul Young Everytime you go away (1985)
vs. Hall and Oates (1980)

Szczyt kariery Paula Younga przypadł na lata 80. XX wieku. Piosenkarz nagrał kilka hitów, które na zawsze utkwiły w świadomości fanów muzyki tamtej epoki. Jednak nie każdy wie, że jeden z jego największych szlagierów – „Everytime you go away” – był w istocie kompozycją filadelfijskiego duetu Hall and Oates. Panowie wylansowali kilka popularnych piosenek, chociaż akurat ta była jedynie kolejną pozycją z albumu „Voices” (1980). Nie wyczuli jej potencjału i nie wydali na singlu. Największym hitem Amerykanów był „Maneater” (1982). Sukces nadszedł jednak dopiero po trzynastu latach – duet rozpoczął działalność już w roku 1969.

2018 06 21 12 31 15 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Leo Sayer More than I can say (1980)
vs. The Crickets (1960)

Lata 80. XX wieku garściami czerpały z melodyjnych lat 60. Być może działo się tak ze względu na wspólny mianownik, skryty w delikatności i wrażliwości obu epok. Lata 70. były zdecydowanie bardziej buntownicze i gitarowe; w kolorowej dekadzie Reagana i Gorbaczowa motywy miłosne znów stały się bardziej na miejscu.
Leo Sayer – angielski piosenkarz, laureat nagrody Grammy
z roku 1976, wziął na warsztat uroczą starą piosenkę i nadał jej formę współczesną swoim czasom. Oryginał jest typową dla jego epoki spokojną balladą, z podziałem na głosową harmonię, charakterystyczną dla ówczesnych męskich grup wokalno-gitarowych.

2018 06 21 12 30 55 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Bananarama Venus (1986)
vs. Shocking Blue (1969)

Trzy drapieżne Brytyjki wylansowały ten utwór, czyniąc go jednym z największych przebojów swojej epoki. Jednak to nie one były autorkami pomysłu zaadaptowania starej piosenki. W tamtym czasie furorę robiło trio producenckie Stock, Aitken i Waterman – trzech dobrze zorientowanych gości, którzy dawniej byli didżejami, więc doskonale znali reakcje ludzi na rytmy i sample. Dzięki temu w swoich produkcjach potrafili wszystko złożyć tak, że cały świat tupał nóżką. Wylansowali wiele gwiazd, a wiele już uznanych chciało z nimi pracować. W pewnym momencie ich dom pracy twórczej w Londynie zaczął przypominać działającą 24 godziny na dobę fabrykę muzyki. Każdy chciał się tam dostać, a gdy się dostał – sukces miał gwarantowany. Stock, Aitken i Waterman współpracowali z takimi wykonawcami, jak: Big Fun, Cliff Richard, Dead or Alive, Debbie Harry, Divine, Donna Summer, Elton John, Gloria Gaynor, Holly Johnson, Jason Donovan, Judas Priest, Kylie Minogue, La Toya Jackson, Mandy Smith, Mel & Kim, Michael Davidson, Paul McCartney, Rick Astley, Samantha Fox, Sandra, Same Difference, Splash, Steve Walsh czy The Twins.
To właśnie producenckie trio wpadło na pomysł, by szalone dziewczyny z Bananaramy zaśpiewały starą piosenkę zespołu Shocking Blue.

2018 06 21 12 31 07 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

Rod Stewart Sailing (1975)
vs. Sutherland Brothers (1972)

Jak to możliwe, by najważniejsza pościelówa Roda Stewarta nie była jego utworem? Jeśli pogodzimy się z faktem, że sympatyczny blondyn od zawsze był bardziej salonowym lwem niż ryzykującym artystą – wszystko stanie się jasne. Rod starał się być jak coca-cola. Przystępny, słodki i smakujący wszystkim. Jeżeli pragniecie usłyszeć „Sailing” w wersji bardziej rockowej, zbuntowanej i oszczędnej – oryginał będzie lepszy. Jeśli preferujecie repertuar z sanatorium – postawcie na Roda Stewarta.

2018 06 21 12 30 49 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Nazareth Love hurts (1974) vs. Everly Brothers (1961)

O tym, że UB40 bazowali niemal wyłącznie na coverach, wiedzą wszyscy. Ale żeby ten jeden, jedyny utwór z Robertem Palmerem również nie należał do nich? Niektórzy z Was na pewno wiedzą, że już dawno temu te piękne słowa zaśpiewał Bob Dylan. I właściwie tyle w temacie. Robert Allen Zimmerman, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko legendarnego pieśniarza i laureata literackiej Nagrody Nobla, skomponował wiele utworów, po które chętnie sięgali inni muzycy. Z najbardziej znanych można wymienić: „Knocking on heaven’s door” , wykonywany swego czasu przez Guns’n’ Roses; „I want you”, śpiewany m.in. przez Sophie B. Hawkins; czy „All along the watchtower” – zaadaptowany np. przez Jimmiego Hendriksa. A to i tak tylko część artystów, których wielki Bob Dylan zainspirował.

2018 06 21 12 28 36 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Blondie The tide is high (1980)
vs. The Paragons (1966)

Bujające reagge, wykonywane nie tylko przez Blondie, ale także, w okolicach roku 2001, przez Atomic Kitten.
Wersja Debbie Harry była bardzo dobra i na luzie. Jednak mało kto wie, że oryginał pochodzi z roku 1966. „The tide is high” w pierwszej odsłonie należał do czarnoskórego tria The Paragons. Panowie pochodzili z Jamajki. Mam nadzieję, że liczne tantiemy trafiały bezpośrednio do nich.

2018 06 21 12 28 28 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

George Harrison I’ve got my mind set
on you (1987) vs. James Ray (1963)

Fani George’a Harrisona i znawcy starej muzyki o tym wiedzą, ale cała reszta – raczej nie bardzo. Eks-Beatle, tworząc swój unikalny styl gry na gitarze, inspirował się głównie bluesem, r’n’b oraz soulem. Całą czarną scenę miał w małym palcu, więc takie perełki, jak „I’ve got my mind set on you” również. Z tym utworem trafił jednak wyjątkowo celnie. Odział go we współczesny garnitur. Dodał nieco beatlesowskiej nuty i w ten sposób reinkarnował melodię, która stała się jednym z największych hitów lat 80. James Ray był żyjącym zaledwie 23 lata wokalistą z kręgu soulu oraz rhythm and bluesa. Zmarł w roku 1964 i – co ciekawe – największym hitem, jaki po sobie zostawił, wcale nie była powyższa piosenka, lecz utwór „If you gotta make a fool of somebody”. George Harrison jest przez wielu uważany za najcichszego, ale też najzdolniejszego z Beatlesów. Zmarł w roku 2001, pozostawiając po sobie mnóstwo dobrej muzyki.

2018 06 21 12 28 16 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Glenn Medeiros Nothing’s gonna change
my love for you (1987) vs. George Benson (1985)

Trudno w to uwierzyć, ale owa zgrabna, romantyczna piosenka w wersji znanej powszechnie była tylko coverem. Przystojny dzieciak z Hawajów wygrał konkurs młodych talentów, dzięki czemu mógł nagrać singiel i teledysk. Wybór padł na opublikowaną już kompozycję George’a Bensona. Różnica jest ogromna. Wersja oryginalna jest o wiele bardziej masywna, ciemna, ale także męska i prawdziwa.

2018 06 21 12 28 24 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Janis Joplin Piece of my heart (1968)
vs. Erma Franklin (1967)

Jakim cudem jeden z najważniejszych hitów Janis Joplin nie jest jej utworem? Ano, trzeba zaakceptować fakt, że biała rockowa scena lat 60. i 70. XX wieku pełnymi garściami czerpała z czarnego bluesa, jazzu i soulu. Oryginał „Piece of my heart” powstał ledwie rok przed wykonaniem Janis Joplin. Zwariowana piosenkarka zachowała szacunek dla pierwotnej wersji, ale dodała coś od siebie.

2018 06 21 12 28 10 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Sinead O’Connor Nothing compares 2U (1990)
vs. The Family (1985)

Krąży legenda, że ten utwór Prince miał napisać specjalnie dla Sinead. Nieprawda! Książę przygotował tę piosenkę znacznie wcześniej. W roku 1985 działał w jednym ze swoich pobocznych projektów, The Family, i właśnie dla niego stworzył słynną kompozycję. Trzeba jednak zaznaczyć, że początkowo nikt nie wyczuł jej potencjału. Znalazła się na albumie projektu, ale nie stanowiła odrębnego singla. Dopiero kontrowersyjna łysa śpiewaczka z Irlandii wzięła ją na warsztat i rozbiła bank.

2018 06 21 12 25 32 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Joan Jett and The Blackhearts
I love rock and roll (1982) vs. The Arrows (1975)

To się nazywa cwaniactwo! Pożyczyć sobie czyjś utwór i zagrać go tak świetnie, żeby nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że jego autorem jest ktoś inny! Prawda jest jednak taka, że jeden z rockowych hymnów, wykorzystywany wielokrotnie w różnych filmach i odtwarzany przy różnych okazjach, skomponował zespół The Arrows. Jednak to adaptację Joan Jett and The Blackhearts wszyscy sobie upodobali, jako jedynie słuszną.

2018 06 21 12 25 20 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Smokie Living next door to Alice (1976) vs. New World (1972)

Sztandarowy kawałek zespołu Smokie nie jest ich utworem! Śpiewający wówczas w grupie Chris Norman zaadaptował kompozycję tak płynnie i wdzięcznie, że mało kto się domyślał, iż nie jest jej autorem. Utwór stał się jednym z największych hitów zespołu. W roku 1995 przeżył swój mały renesans. Na warsztat wzięła go holenderska grupa Gompi, dodając w refrenie frazę: „Who, the fuck, is Alice?”. Ów knajacki patent przyjął się do tego stopnia, że nawet kolejne wcielenie Smokie wplatało go w koncertowe wersje „Living next door to Alice”. A raczej pozwalało go dośpiewywać publiczności.

2018 06 21 12 25 12 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Phil Collins You can’t hurry love (1982)
vs. The Supremes (1966)

To, że „True colors” nie jest kawałkiem Collinsa, a Cyndi Lauper – wiadomo. Większość fanów muzyki zdaje sobie również sprawę z tego, że „Groovy kind of love” także był śpiewany na długo przedtem, zanim sympatyczny Anglik wziął go na warsztat. Oryginalną wersję wykonali The Mindbenders w roku 1966. Ale żeby „You can’t hurry love” z 1982 również nie należał do Phila? A jednak. Wspaniały wokalista i perkusista skomponował wiele świetnych utworów, ale chętnie też sięgał po cudze. Tak się również stało w przypadku omawianego kawałka. Utalentowane trio The Supremes wykonało go oryginalnie 16 lat wcześniej. Śpiewała w nim Diana Ross. Nikt tego nie powiedział wprost, ale film „Dreamgirls” z roku 2006 opowiada o pewnym żeńskim zespole z lat sześćdziesiątych, który charakterem muzycznym i wizualnym bardzo przypomina The Supremes. Jeśli lubicie biograficzne musicale, to przy okazji polecam.

2018 06 21 12 24 59 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
The Animals House of the rising sun (1964)
vs. Clarence „Tom” Ashley (1933)

Jak już wspomniałem, biała rockowa scena lat 60. i 70. XX wieku inspirowała się czarnym bluesem, jazzem i soulem. Ale także, jak pokazuje ten przypadek, muzyką bardziej tradycyjną, utworami dotąd funkcjonującymi gdzieś na obrzeżach oficjalnej fonografii. Wprawdzie Clarence „Tom” Ashley jako pierwszy zaadaptował tę mroczną historię w 1933 roku, ale funkcjonowała ona znacznie wcześniej wśród więziennych tang i szemranego towarzystwa.

2018 06 21 12 24 45 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Nirvana Where did you sleep last night
(1994) vs. Mel Lud (1970)

Podobnie było w przypadku gorzkiej ballady „Where did you sleep last night”, która wprawdzie w latach 40. XX wieku została zarejestrowana przez Leada Belly’ego, ale jako folkowa pieśń funkcjonowała już od dobrych kilku dekad. Pierwsze wzmianki sięgają lat 70. XIX wieku (sic!). Nirvana wykonała ten utwór na słynnym koncercie „Unplugged in New York” (1994). Część osób myślała, że to kompozycja Kurta Cobaina, ale jej historia jest znacznie starsza. Coverowali ją także m.in. Bob Dylan i Mark Lanegan.Wykonawca zasugerowany w tytule to oczywiście żart. W latach 90. XX wieku krążyła anegdota o cwaniaku, który zgłosił się do ZAiKS-u jako Mel Lud. Podobno, przez pomyłkę, mnóstwo tantiemów szło na jego konto. W końcu wiele piosenek opiera się na melodiach ludowych.

2018 06 21 12 24 05 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Ricky Martin and Meja Private emotion (2000)
vs. The Hooters (1983)

W czasach największej popularności Ricky’ego Martina zastanawiałem się, dlaczego ten utwór tak mi się podoba. Przecież nie powinien, bo wykonawca z lekka obciachowy. Dopiero później się okazało, że autorami piosenki są rockmeni z The Hooters. Żeby było sprawiedliwie, warto zaznaczyć, że w wersji Ricky’ego i Mei pojawia się bardzo ciekawy element harmoniczny, którego nie ma w oryginale. Krótka wstawka sopranowej frazy „Come to me” idąca unisono z fortepianem. Która wersja jest lepsza? Tym razem chyba ex aequo. Bo wprawdzie pierwowzór jest organiczny i ciepły, ale cover z przełomu tysiącleci – bogatszy. W dobrym sensie.

2018 06 21 12 23 32 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 
Robbie Williams She’s the one (1999) vs. World Party (1995)

Jest taki brytyjski zespół World Party. W pewnych kręgach bardzo ceniony, więc nie było wstydem coverować jego kawałki. Wersja Williamsa jest bardziej żwawa i medialna, ale bez wątpienia nagrana z szacunkiem dla oryginału. Tyle że… Robbie ma na Youtubie 50 milionów wyświetleń, a World Party mieści się w granicach błędu statystycznego. Nie zmienia to faktu, że mając w świadomości, kto śpiewał oryginał, możemy zadać szyku na randce, jak i niejednym towarzyskim spotkaniu. Dotyczy to zarówno tego, jaki pozostałych omówionych utworów. Bo przecież nie da się wiedzieć wszystkiego.

2018 06 21 12 22 54 057 061 HIFI 05 2018.pdf Adobe Reader

 

 


 

 

Michał Dziadosz
Źródło: HFM 05/2018

Pobierz ten artykuł jako PDF