HFM

artykulylista3

 

Quo vadis Feliks Nowowiejski

86 87 Hifi 06 17009

Kiedy kilka lat temu na tych łamach publikowaliśmy obszerny esej o Feliksie Nowowiejskim („Hi-Fi i Muzyka” 3/2009), nie sposób było zdobyć nagranie „Quo vadis”, a cóż dopiero usłyszeć to dzieło na żywo. I oto w listopadzie 2016 odbył się koncert w Warszawie, a wkrótce potem – nagranie, dokonane trochę wcześniej, z tymi samymi wykonawcami, w olsztyńskiej filharmonii.

Czytaj więcej...

Zbigniew Preisner - Dokąd?

81022017 001Zbigniew Preisner – dla jednych „ojciec chrzestny Piotra Rubika”, dla innych – objawienie i najwybitniejszy polski kompozytor. Dla nas – istotny artysta z kręgu rodzimej kultury, swobodnie operujący międzynarodowymi, uniwersalnymi środkami wyrazu. Swego czasu docenił go nie tylko znakomity reżyser Krzysztof Kieślowski, ale także David Gilmour z grupy Pink Floyd. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.

Czytaj więcej...

Pożegnanie z George’em Michaelem

81012017 001
 „Last Christmas” to sztandarowy przebój na Boże Narodzenie. Firma Nielsen Music, z której danych korzysta amerykański „Billboard”, umieściła utwór na dziesiątym miejscu ubiegłorocznych świątecznych hitów. To wysoka pozycja, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę, że piosenka debiutowała 33 lata temu!

Czytaj więcej...

Dziesięć utworów na walentynkową randkę

6875012017 002
Prawdziwemu melomanowi nie wypada lubić składanek. Woli on pełne albumy –jednolite świadectwa swoich czasów. Dzięki temu niemal zawsze ma gwarancję, że cała produkcja zeszła z jednego stołu mikserskiego, jednych monitorów i będzie brzmiała spójnie. Poniższe rekomendacje prosimy zatem traktować z ciepłym dystansem. Co nie zmienia faktu, że każdy z utworów jest polecany szczerze. Proponujemy spokojny tour przez klasyczny soul i pop.

A na koniec trochę jazzu. Wszak bez jazzu nie ma gazu.

Czytaj więcej...

Beethoven - The Symphonies

96 01 2013 01Jeśli w tym samym roku jedna wytwórnia wydaje aż dwa nowe komplety symfonii Beethovena, to albo ktoś w zarządzie chce stracić pracę, albo coś jest na rzeczy. Warto się przyjrzeć, zwłaszcza że ta wytwórnia to Decca.

Daniel Barenboim i Riccardo Chailly. Dwie wybitne osobowości, o których często słychać w muzycznym świecie. Barenboim, choć znany głównie z pianistycznych kreacji, od pewnego czasu chętnie sięga po dyrygencką batutę. Nie waha się przy tym mieszać w światową politykę, wierząc najwyraźniej, że muzyka łagodzi obyczaje i potrafi pojednać nawet najbardziej zwaśnionych ludzi. Jego zespół West-Eastern Divan Orchestra składa się z młodych Żydów, Palestyńczyków i Arabów innego pochodzenia. Po raz pierwszy mają tam okazję poznać się na gruncie neutralnym i rozmawiają ze sobą nie tylko słowami, ale też językiem bardziej uniwersalnym. Projekt miał początek w 1999 roku i dziś można powiedzieć, że odniósł sukces. „Beethoven for All” to seria prezentująca w wykonaniu tej niezwykłej orkiestry symfonie i koncerty fortepianowe największego twórcy muzycznego humanizmu. Nas interesować będą symfonie, o których za chwilę. Najpierw jednak krótko o drugim bohaterze na ringu.
Riccardo Chailly zaczął karierę jako dyrygent operowy. Początkowo asystował w La Scali Riccardo Mutiemu. Później kontynuował tam samodzielną karierę. Dyrygenturę symfoniczną trenował jako szef Radiowej Orkiestry Symfonicznej w Berlinie, a także prowadząc gościnnie London Philharmonic Orchestra. Potem przyszedł czas na Concertgebouw i w końcu na orkiestrę lipskiego Gewandhausu, której szefuje od 2005 roku i z którą nagrał opisywany album z symfoniami Beethovena.
Pomysł wydania przez Dekkę obu kompletów w jednym roku faktycznie wydaje się szalony. Nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, że rynek jest nasycony albo nawet przesycony wykonaniami tego repertuaru. Ideę można zrozumieć dopiero po wysłuchaniu tych pięciopłytowych albumów. Wówczas stanie się nie tylko jasna, ale także znakomita!
Barenboim i Chailly to nie tylko ludzie pochodzący z różnych kręgów kulturowych. To zupełnie inne osobowości, a ich Beethoven jest tak różny, jakby te wykonania dzieliło nie kilka miesięcy, ale kilkadziesiąt lat.

Czytaj więcej...

Paweł Kaczmarczyk - Complexity in Simplicity

87 09 2009 01Nie trzeba było mieć doskonałego rozeznania w polskiej scenie jazzowej, by dostrzec, że pojawienie się Pawła Kaczmarczyka spowoduje na niej niezły ferment. Młody pianista dał się poznać, wygrywając kolejne konkursy.

Punktem zwrotnym okazało się zwycięstwo w zmaganiach na Bielskiej Zadymce Jazzowej. Część nagrody stanowiła możliwość wydania własnego albumu. Debiutancki „Live” (2005), nagrany z KBD Trio, trafił w oczekiwania fanów akustycznego jazzu, ceniących klimaty spod znaku Evansa, Jarretta i Mehldaua. Krążek został także wysoko oceniony przez krytyków i otrzymał kilka znaczących nagród.
Mylił się jednak ten, kto sądził, że Kaczmarczyk poprzestanie na rozwijaniu formuły klasycznego tria i umacnianiu swej pozycji jako solisty. Jego kreatywna natura i chęć podejmowania wyzwań spowodowały, że następna płyta powstała w wyniku mistrzowskiej, choć nieco ryzykownej wolty.

Czytaj więcej...