HFM

artykulylista3

 

Martha Argerich - Dziecko i czary

96-97 01 2011 01Każdy występ Marthy Argerich w Polsce to wielkie święto i wielka niepewność. Czy przyjedzie? Czy wyjdzie na scenę? Czy zagra? Organizatorzy festiwalu „Chopin i jego Europa” nie zdecydowali się umieścić jej nazwiska w podtytule imprezy. Obawiali się kompromitacji, gdyby gwiazda nie przyjechała. Na szczęście ostatnio mogliśmy się nią cieszyć naprawdę często. Do tego ukazała się w Polsce biografia artystki. Wiele dzięki tej książce można zrozumieć.

Olivier Bellamy, autor książki „Martha Argerich – dziecko i czary”, jest francuskim dziennikarzem i prezenterem radiowym. Współpracuje z magazynem „Classica” oraz dziennikiem „Le Parisien”. Podjął się zadania trudnego i niebezpiecznego. Opisać życie artystki, która unika wywiadów, często zmienia zdanie i nie dba o szczegóły, musiało być niełatwo. Czytając, nie odnosimy jednak wrażenia, że autor był dla Argerich kimś obcym. Pisze tak, jakby był z nią każdego dnia życia, niczym duch przemierzał z nią kolejne sale koncertowe; uczestniczył w

lekcjach, próbach i spotkaniach z przyjaciółmi. Z jednej strony tworzy to klimat zaufania i kameralnej opowieści, z drugiej trudno się oprzeć wrażeniu, że Bellamy pozwala sobie niekiedy na poufałość i trochę fantazjuje.
Dokładne prześledzenie faktów z książki potwierdza tę obawę. Weźmy zdarzenie całkiem niedawne, bo z 2008 roku. Bellamy wspomina tam ulubieńca Marthy – Ivo Pogorelicia, który odwiedził Warszawę w czasie festiwalu „Chopin i jego Europa” i zdaniem Francuza: „jakby dając wyraz swej dezaprobacie, zmienił program, zastępując III sonatę polskiego kompozytora II sonatą Rachmaninowa”. Prawda jest jednak inna. Pogorelić w ogóle nie wystąpił w pierwszej części wieczoru, w której faktycznie miał zagrać sonatę h-moll i nokturn e-moll. Dzielna orkiestra Sinfonia Varsovia z Jackiem Kaspszykiem wypełniła publiczności ten czas III symfonią Schuberta. W drugiej części wieczoru chorwacki pianista zagrał zgodnie z planem II koncert Rachmaninowa, wywołując burzę oklasków, choć w wielu innych miejscach na świecie spotkałby się raczej z gwizdami i ostentacyjnym opuszczeniem sali przez publiczność. Najwyraźniej Bellamy’ego na tym koncercie nie było. Trudno się także spodziewać, by obserwował wszystkie inne, o których pisze z tak dużym przekonaniem.
Najpewniej nie był też obecny na słynnym Konkursie Chopinowskim w 1980 roku, kiedy to Argerich, niezadowolona z wyników obrad jury po III etapie (Pogorelicia wtedy odrzucono), zdecydowała się je opuścić. Nie wyjechała jednak z Warszawy, o czym wspomina książka. Jury przewodniczył natomiast Kazimierz Kord, a nie – jak podaje Bellamy – Andrzej Jasiński.
Francuski dziennikarz rozpoczyna biografię Marthy od jej lat przedszkolnych. To wtedy objawiła talent pianistyczny. Zaczęła grać właściwie robiąc na złość koledze. Niesforny chłopak podpuszczał ją do kolejnych zadań, których jakoby miała nie wykonać. Pewnego dnia stwierdził, że na pewno nie zagra na pianinie. Tymczasem, dzięki uporowi i przekornej naturze, trzyletnia dziewczynka bez trudu i bezbłędnie wystukała na klawiaturze kilka zasłyszanych wcześniej melodii. Oto nietypowy początek kariery, która trwa już ponad pół wieku!
Jeśli pominąć manieryczną poufałość i błędy merytoryczne, biografię Marthy czyta się dobrze i wiele kwestii ona wyjaśnia. Choćby jej dziwaczny zwyczaj odwoływania koncertów w ostatniej chwili... Można by przypuszczać, że takie zachowanie to kaprys rozpieszczonej gwiazdy, która lubi trzymać publiczność w niepewności i wzbudzać kontrowersje. Po lekturze każdy będzie raczej współczuł artystce nieśmiałości, zmiennych nastrojów i tremy, która nieraz ją paraliżowała. Mimo setek zagranych koncertów Argerich nadal boi się publicznych występów. Strach znika dopiero w chwili, gdy siada do fortepianu i kładzie ręce na klawiaturze.
Jaka jeszcze jest argentyńska pianistka? Na pewno szczera i opiekuńcza. Wszystkie jej mieszkania i domy zawsze były pełne przyjaciół, znajomych, ale też praktycznie obcych ludzi, proszących o pomoc w życiu lub karierze. Była i pozostaje wrażliwa na cudze niepowodzenia. Jeśli ktoś umiał ją przekonać o swoim talencie, starała się mu pomóc. Wielu u niej mieszkało, jadło, dostawało pieniądze na podróże czy lekarzy, w tym psychiatrów. Jej ufność czasem wydaje się wręcz dziecinna i tłumaczy część tytułu biografii.

96-97 01 2011 02     96-97 01 2011 03

Jeśli do kogoś na pewno nie ma zaufania, to do dziennikarzy i wszystkich osób, które poznaje oficjalnie. Nie cierpi konwenansów. Potrafi być wtedy twarda, szorstka i niemiła, ale gdy tylko zerwie się ze sztywnymi ramami, jej uśmiech i serdeczność powracają. W oficjalnych sytuacjach potrafi też być zaskakująco nieśmiała. Kiedyś, namówiona na prowadzenie lekcji mistrzowskiej, przez kilka dni siedziała wśród publiczności, zamiast na estradzie, i praktycznie się nie odzywała, póki nie oswoiła się z atmosferą i nie zaciekawił jej występ jednego z grających.
Życie koncertującej pianistki nie jest łatwe. W książce jesteśmy świadkami jej kolejnych romansów, które, choć w części przypadków kończyły się małżeństwem, nie przetrwały próby czasu. Swoją drogą, sieć powiązań pomiędzy wielkimi nazwiskami w świecie klasyki może być równie fascynująca jak sami ci ludzie. Pianiści żenią się ze skrzypaczkami, wiolonczeliści często biorą sobie za żony akompaniatorki, a dyrygenci nieraz pałają uczuciem do solistek, z którymi jest im dane grać. Takie romanse są piękną kanwą dla powieści, ale w życiu rzadko udaje im się przerodzić w poważny związek na lata. Wspólna wrażliwość na muzykę nie jest gwarantem szczęśliwego życia, a czasem nawet w nim przeszkadza. Kolejne rozstania Marthy są tego najlepszym dowodem. Czytając o nich, zaczynamy pianistce współczuć i traktować jej życie nie tylko jako pasmo sukcesów i wspaniałych nagrań. Wyłania się z nich także prawdziwy człowiek. Kobieta, która potrafiła płakać w poduszkę albo zrywać koncerty w Japonii, gdy dowiedziała się o zdradzie męża. Mimo wszystko zawsze się podnosiła i wybaczała. Nadal spotyka się z byłymi partnerami w życiu prywatnym i zawodowym. Jest też matką trzech córek, z których każda ma innego sławnego ojca.
Książka Bellamy’ego to próba przybliżenia publiczności życia i kariery wyjątkowej artystki. Martha Argerich to niezwykłe, piękne, ale i tragiczne połączenie wrażliwości, techniki pianistycznej i kobiecej urody z nieśmiałością i brakiem wiary w siebie. Słuchając jej nagrań i bywając na koncertach, warto mieć świadomość tych sprzeczności i trudów życia, które nieraz mocno ją doświadczyło. Wtedy muzyka spod jej palców będzie jeszcze bardziej autentyczna, a radość ze spotkania tym większa.
Czy Państwo uwierzycie, że w przyszłym roku Martha Argerich kończy 70 lat?!

Olivier Bellamy
"Martha Argerich Dziecko i czary"
Wydanie pierwsze
Przełożył Jacek Giszczak
Wydawnictwo Literackie 2010

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 01/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF