HFM

artykulylista3

 

Muzyka? Na prawo

muzykanaprawo
Jakich elementów graficznych na okładce książki pt. „Muzyka w prawie autorskim” spodziewałby się czytelnik? Zapewne nut i paragrafów – symboli graficznych niemal automatycznie kojarzonych z muzyką i prawem.


Wydawca tej arcypotrzebnej i arcyważnej publikacji nie poszedł tym oczywistym tropem. Tropem, który po przeczytaniu książki okaże się powierzchowny i banalny, by nie powiedzieć – anachroniczny i nieużyteczny.



Na okładce książki Grzegorza Mani znajdują się stylizowane płyty kompaktowe oraz symbol odtwarzania dźwięku, stosowany w interfejsach graficznych programów audio, np. podcastów. Zasięg przedstawionej skali ograniczają dwie wartości: ta na prawym krańcu jest oznaczona literą „C” w kółku („copyright”, graficzny równoważnik pojęcia „prawa autorskie”), ta na lewym krańcu – to jej lustrzane odbicie. Wskaźnik głośności na tej skali został przesunięty lekko w stronę pozytywnego „C”. Zgrabne, błyskotliwe, wymowne.


Zaiste warto się zastanowić nad koncepcją tej okładki, aby lepiej zrozumieć, że nie sposób mówić o muzyce AD 2020 w oderwaniu od zagadnień cyfrowego utrwalania, przetwarzania i rozpowszechniania dźwięku oraz takich pojęć, jak sampling i remiks. „Technologia nagraniowa jest bowiem dla muzyki tym, czym rozwój druku dla literatury” – pisze Grzegorz Mania.
Gałąź prawa poświęcona własności intelektualnej pojawiła się właśnie jako następstwo wynalazku prasy drukarskiej i początkowo zajmowała się literaturą. Stąd używane dziś w prawie autorskim, w odniesieniu do wszystkich dzieł artystycznych, pojęcia cytatu czy pastiszu mają swe źródło w literaturze.


Do czasów upowszechnienia się płyt gramofonowych i radia (I połowa XX wieku) za dzieło muzyczne uważano zapis nutowy utworu, a nie jego kształt dźwiękowy, czyli to, co dociera do słuchacza. Kiedy jednak kto inny ma prawa do melodii piosenki (kompozytor), kto inny do aranżacji (inny kompozytor), kto inny do wydania nut (dom wydawniczy), kto inny do słów (tekściarz), kto inny do danego wykonania (piosenkarz i zespół mu towarzyszący), kto inny do nagrania (np. organizator koncertu) i wreszcie kto inny do wydania płyty (firma fonograficzna) – problemy się mnożą. A jeśli jeszcze ktoś z wyrachowaniem popełnia plagiat, aby zyskać łatwy rozgłos… Nie mówiąc o przypadkach tak skomplikowanych, jak np. reedycja nagrań archiwalnych z udziałem stuosobowych orkiestr, które od dawna nie istnieją, a część ich członków już nie żyje.
Zdaniem Grzegorza Mani, prawo autorskie pomaga wybrnąć z najtrudniejszych sytuacji. Umożliwia osiągnięcie rozsądnego kompromisu wszystkim zainteresowanym stronom. Prawo i muzykę łączy małżeństwo z rozsądku. Polskie prawo autorskie jest, według Mani, bardzo dobre, choć oczywiście nie znajdziemy w nim „[…] kryteriów ilościowych, które pozwalałyby rozstrzygać, ile nut może być zbieżnych, ile nut można zapożyczyć i ile – minimalnie –taktów czy sekund podlega ochronie”.


Pianista i pedagog (doktor habilitowany sztuki), organizator życia muzycznego (współzałożyciel Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów), a jednocześnie radca prawny (ze stopniem doktora praw) wydawał się idealną osobą do stworzenia kompendium wiedzy o przepisach, w ramach których funkcjonuje utwór muzyczny, jego twórca i wykonawca. Chociaż egzemplarze „Muzyki w prawie autorskim” pachną świeżą farbą drukarską, autor nie ma złudzeń, że i ta, i każda kolejna publikacja, jak i w ogóle stan legislacji, zawsze będą o krok za żywą rzeczywistością. Rynek muzyczny (a właściwie: zmiany na nim, takie jak np. opłaty za dostęp do transmisji koncertów, abonamenty na platformach streamingowych) jest dla prawa najlepszym obserwatorem i motywatorem do w miarę szybkiego dostosowania przepisów.
Grzegorz Mania pisał tę książkę dwa lata, rozmawiając z kompozytorami, muzykologami i prawnikami. Typowych i nietypowych kazusów szukał nie tylko w orzecznictwie polskim, które okazuje się dość ubogie, gdy chodzi o spory odnośnie prawa autorskiego w dziedzinie muzyki. Chciał pokazać jak najszerszy kontekst społeczno-kulturowy muzyki i omówić możliwie wszystkie strategie intertekstualne.
Unikał hermetycznego języka specjalistów. Uczynił przekaz wartkim, ciekawym i zrozumiałym dla wszystkich, którzy chcą słuchać muzyki tworzonej, wydawanej i rozpowszechnianej z poszanowaniem prawa.
Układ merytoryczno-typograficzny książki jest perfekcyjnie przejrzysty; podświetlone ramki zawierają podsumowanie danego rozdziału i skondensowane odpowiedzi na podstawowe pytania. Przypisy odsyłają do szczegółowych przypadków i ustaw. Jako że jednak mamy do czynienia z materią ewoluującą, konkluzja Grzegorza Mani brzmi: „Kierunek rozwoju twórczości muzycznej jest nieprzewidywalny i nie można wykluczyć powstania nowych gatunków i strategii intertekstualnych. Uważam jednak, że w obecnej rzeczywistości istniejące ramy prawne i modyfikacja stanowiska doktryny, aby przystawało bardziej do praktyki muzycznej, są wystarczające, by objąć wszelkie zjawiska twórczości elektronicznej, bez ryzyka hamowania, «tłamszenia» ekspresji twórczej”.

Grzegorz Mania: „Muzyka w prawie autorskim”
Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 2020
Liczba stron: 392


 

Hanna Milewska
Źródło: HFM 07-08/2020