HFM

artykulylista3

 

Owoce

flower g0514939c5 1920
Drodzy Czytelnicy!
Wiem, że miał być trzeci odcinek serialu o radyjkach i wiem też, że teraz możecie jeszcze poważniej myśleć o zakupie takiego „niepoważnego” sprzętu. Jednak obecne wydarzenia zajmują głowę tak, że trudno napisać rzeczowy tekst, skoro w kółko myśli się o czymś innym. Dlatego mogę jedynie wyrazić swoje ubolewanie i łączyć się w nadziei i obawach z narodem, który mamy tuż za miedzą. Tym bardziej, że mam przyjaciół Ukraińców, wprawdzie od lat osiadłych w Polsce, ale głęboko przeżywających kolejne wieści ze wschodu. Od nich wiem, jak reagują zwykli ludzie. Nie na informacje z różnych mediów, ale na dźwięk strzałów i eksplozji zza okna domu ojca, który tam został. Dzwoni i opowiada.

Tekst piszę nocą w niedzielę 27 lutego 2022, więc kiedy go przeczytacie wszystko albo wiele rzeczy może stracić aktualność; każda godzina przynosi nowe niespodzianki, a nawet przewroty. Tak to już jest, kiedy się żyje w ciekawych czasach. Ale jedno jest pewne – rozwiązanie przyniesie nowe rozdanie kart w geopolityce, ekonomii, a może nawet w stylu życia i systemie finansowym. Kto uważnie słucha, domyśla się tego od jakiegoś czasu. Rewolucja przyniesie owoce. Zapewne wszyscy myślą, że kwaśne, ale niekoniecznie tak musi być. Każdy kij ma dwa końce i, parafrazując przysłowie, można znaleźć łyżkę miodu w beczce dziegciu. Ot, chociażby politycy – dotąd albo gadali jak potłuczeni, albo recytowali formułki, aż tu nagle zaczynają mówić z sensem. Kolejna sentencja także przynosi nadzieję: „Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy”. Jak by się jednak nie pocieszać, nie odmieni to i nie cofnie dramatów tysięcy ludzi.


Warto sobie jednak zdać sprawę, jaki naprawdę mamy wpływ na otaczający nas świat (to otrzeźwia i kieruje energię na dostępne obszary). Na wielką politykę – żaden, na małą – tak samo. Za to kluczowy na tzw. „małą rzeczywistość”, czyli kawałek planety, który nas otacza, niechby to był metr kwadratowy twardego gruntu pod nogami. Na nim ludzie, którzy nas mijają na ulicy, okazali się nie trybikami w bezdusznej maszynie, ale ludźmi właśnie, i to kolejna łyżka miodu w gorzkiej zalewie. Odruchy płynące z serca zostaną docenione, tego jestem pewien, podobnie jak mądrości słów: „co zasiejesz, to zbierzesz”. Jednak nie można myśleć, że lajki, uśmieszki, serduszka oraz udostępnianie newsów, które wszyscy przeczytali kilka godzin temu, to spełnienie misji i wolontariat. W dzisiejszym świecie liczą się twarde fakty i aktywa. Jeżeli chcecie naprawdę pomóc, wyślijcie pieniądze potrzebującym. Oni najlepiej wiedzą, na co je wydać. Są fundacje, instytucje, akcje rządowe, samorządowe i inne. Skierujcie 1% podatku na ten cel, a nie na lokalny klub jeździecki. Wasze 100 zł będzie miało siłę większą niż najmocniejsze słowa, jakie przyjdą Wam do głowy w dyskusji na profilu kolegi z pracy.


Oby tylko nie czekał nas egzamin, który Ukraińcy zdają na medal i za to ich podziwiam. Wracają tam, gdzie parzy, a nie uciekają, gdzie czeka pierzyna, pełny talerz i dobry film na dużym ekranie. Wielu moich znajomych myśli, gdzie się wyekspediować, aż sprawa przyschnie i będzie można spokojnie kontynuować konsumpcję owoców, które wyhodowali. Ja wyjadę do Zaklikowa, ale nie po to, żeby się schować w ziemiance. Bardziej w piwnicy, bo tam ogórki kiszone, grzybki, konfitury, powidła, konserwy, a i kuchnia na drewno rodem z XIX wieku działa. Wiem, jak w niej rozpalić i trzymać ogień, nawet węglem, co zostawia ślad. A kiedy przyjdzie wypełnić obywatelski obowiązek, to przyjdzie. Strzelam przyzwoicie z otwartych, z kolimatorem i optyką, problem tylko w tym, że nawet sobie nie wyobrażam, jak to jest pociągnąć za spust, żeby zabić. Ale grochówkę, krupnik i rosół ugotuję z byle czego. Pierogi ulepię. Gołąbki zawinę. Makaron z jajka, wody i mąki ugniotę, rozwalcuję i posiekam. Większość zepsutych rzeczy zreperuję, łącznie z wymianą silnika w odkurzaczu. Zaceruję skarpety, zszyję namiot tak, żeby nie przeciekał. Słodowego oglądałem i czytałem pasjami. Sam teraz maluję mieszkanie, łącznie z naprawianiem popękanych ścian, wypełnianiem ubytków zbrojoną masą elastyczną i szlifowaniem gładzi; kiedy się dowiedziałem, ile weźmie ekipa fachowców, postanowiłem zakasać rękawy. Dla męskich szowinistów z epoki przedkomórkowej to żadna amba. Mają pewne przydatne umiejętności, oprócz pisania testów, pozwów oraz sprawozdań i nie zawahają się ich użyć, jak zabraknie specjalistów. Pozostaję jednak w nadziei, że w przyszłości nadal będę się skupiać na pisaniu.


Do zobaczenia za miesiąc, choć ten numer lekko się spóźnił. Z prostej przyczyny: brak papieru, wstrzymane dostawy, choć był zamawiany na pół roku naprzód. Na to, jak się okazuje, też można nie mieć wpływu. A za miesiąc o radyjkach, mam nadzieję.

 

 

Maciej Stryjecki