HFM

artykulylista3

 

Poczytaj mi, mamo

glasses 1052023 1920Wygląda na to, że znów posiedzimy w domu. O niedogodnościach pisać nie ma co, bo każdy je zna i odczuwa inaczej. Można się jednak postarać dostrzec w tej sytuacji pozytywy. Pomoże w tym system hi-fi.

słuchania muzyki i każdy wybierał go tak, aby brzmienie trafiło w jego gust. Mimo to nie zgodzę się z teorią, mówiącą, że nie ma rzeczy dobrych obiektywnie i bezwzględnie. Kryterium neutralności jest jednoznaczne, bo istnieje wzór w formie prawdziwych instrumentów. Wystarczy pójść na koncert i sobie porównać. No tak, ale pójść przecież nie można. Jest za to coraz więcej występów w internecie, ale tutaj pojawia się pośrednictwo elektroniki i głośników. Jakoś równolegle obiło mi się o uszy stwierdzenie, że wzmacniacz czy kolumny są tyle warte, ile ich charakter. A więc kombinowanie ze stylistyką brzmieniową również bywa mile widziane, co potwierdza test wzmacniacza Vincenta, który przeczytacie za miesiąc.
Samo kombinowane to jedno. Drugie to cechy przydatne w określonych zastosowaniach. Już kilkanaście lat temu pisaliśmy, że kino domowe nie zawojuje rynku w dłuższej perspektywie. I stało się – ludzie wracają do stereo. Nie rezygnują z nowoczesnych funkcji, przetworników i streamerów, ale pięć głośników to za duży problem w większości mieszkań. No i jakość. Temat był wielokrotnie wałkowany, więc nie ma co kontynuować. Za to naprawdę warto podłączyć TV do systemu dwukanałowego. Stereo potrafi zapewnić wrażenia wcale nie gorsze niż w kinie. I tu otwiera się pole do zabicia niemal dowolnej ilości czasu. Jednego ze znajomych namówiłem do obejrzenia „Gry o tron” – jeszcze nie widział i się opierał, bo długie, więc na pewno nudne. No i chłopa wciągnęło. System ma przedni, więc polecę mu jeszcze „Templariuszy” albo coś „kosmicznego”, żeby sobie głośniki poskakały.
Ja z kolei „odkryłem” trzecie zastosowanie domowego stereo: audiobooki. Powiecie, że to nudne i czyta się szybciej. W kwestii drugiej już ustaliliśmy, że czas mamy. Przy okazji serdecznie zniechęcam do przyspieszania odtwarzania, bo nawet jeśli jest „niesłyszalne”, to i tak kastruje przekaz z emocji. Zgoda, kiedy lektor kiepski, to nie ma się co męczyć. Znakomita większość audiobooków stoi jednak na wysokim poziomie, a niektóre pozycje zachwycają niczym epokowe wykonania „Reqiuem” Mozarta czy mazurków Chopina. Na przykład, kiedy widzę informację, że czyta Krzysztof Gosztyła, to wiem, że czeka mnie prawdziwy spektakl. Mam też innych ulubieńców i w miarę słuchania przestałem traktować audiobooki jako substytut książki dla leniwych.


Wiele osób czyta zapewne te słowa z niedowierzaniem, bo czy może być coś nudniejszego od 30 godzin z jednym facetem czytającym książkę? Teoretycznie racja. Praktycznie jednak głos niesie emocje i jeżeli nie wiecie, co potrafi nim namalować wybitny aktor lub lektor, to spróbujcie się przełamać.
Audiobooki to nowa forma dzieła sztuki, w dodatku idealna dla audiofilów. Podobieństwo słów nie jest przypadkowe. Sprzęt wysokiej klasy ukazuje niuanse i emocje tak samo jak w muzyce. Owszem, sam głos stawia mniejsze wymagania. Nawet plik już tak nie boli, bo pasmo węższe. Głośniki czy słuchawki nie muszą imponować dynamiką, jak te do stosowania w kinie. Bas? Dobrze, żeby był, ale i tak co najwyżej coś zabarwi. Po jakimś czasie okazuje się jednak, że to nie do końca tak. Po prostu liczą się inne atuty, a wymagania wcale nie są mniejsze.


Ze słuchawkami sprawa jest w miarę prosta. Wystarczy krótki fragment i wnioski potrafią zaszokować. Na przykład okaże się, że skądinąd wspaniałe Audio-Techniki ATH-AD1000X ustąpią pola Grado SR60, pomimo ogromnej różnicy w cenie. Ale cóż, Grado do głosów ludzkich pasuje jak masło do świeżej bagietki. I to się sprawdza bardziej niż w trakcie słuchania albumów Nory Jones czy Diany Krall – różnice są ewidentne. Jeżeli chcecie wydać więcej, to spektakularnie wypadną nowe Emotivy Airmotiv GR1 (o nich też za miesiąc). Wśród głośników – łatwo przewidzieć – wygrają posiadacze Harbethów, klasycznych Spendorów i Grahamów, a jeżeli ktoś ma monitor LS3/5, to spodnie mu opadną do kostek, a szczęka do samej ziemi. Emotivy już kupiłem. Grado SR60 też mam w planach; pewnie to zrobię przed wakacjami. Są idealne na wyjazdy, a wydatek w sumie żaden. Natomiast LS3/5a doskonale się sprawdzą w sypialni. Na szczęście kompletnie nie mam gdzie ich tam ustawić, bo spędzałbym w łóżku pół dnia.
Mam nadzieję, że przymusowa nasiadówka już Wam niestraszna, a i jest okazja się odchamić. Kiedyś mawiali, że bez książek wraca się do jaskini. Czyżby historia zatoczyła koło?
Maciej Stryjecki

PS. Zapomniałbym. Jest jeszcze jeden pomysł na zagospodarowanie czasu w domu: prenumerata naszego miesięcznika. Papierowa i elektroniczna; audiobooka na razie nie ma.
Maciej Stryjecki