HFM

artykulylista3

 

W maju jak w gaju

Pogoda dookoła coraz ładniejsza, więc warto założyć krótsze portki, pojechać do lasu i wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne, jakie przyjdą do głowy.

Po pierwsze: komórka. Owszem, jest możliwe, że zadzwoni ktoś znajomy w całkowicie prywatnej sprawie. Jednak czasem wystarczy jeden telefon „firmowy”, żeby zburzyć resztki psychicznej równowagi. A to jakiś bałwan, zwany dumnie dystrybutorem, unika zapłacenia faktury (kiedyś sobie obiecałem, że wydrukuję w tym miejscu listę), a to się komuś test nie spodobał, bo autor napisał, że urządzenie chińskie albo że szumi na jałowym biegu. Ta ostatnia sytuacja staje się powoli kuriozalna. Zbieranie urządzeń do testu to droga przez mękę, a raczej slalom na golasa miedzy kaktusami. Kiedyś padało „wie pan, żeby tak jakoś nie zjeżdżać, jak się nie podoba, to oddać”. Teraz test, jeżeli nie jest jednoznacznie entuzjastyczny, to nadaje się do kosza, bo nie pomaga. A ja się zapytam, tak na marginesie: a czy ja jestem Caritas i mam pomagać biednym dystrybutorom, co chleb smalcem smarują, bo ich już na mortadelę nie stać? Coraz częściej też słyszę, że coś jest napisane nie tak. I nasuwa mi się kolejne pytanie: a co panowie dystrybutorzy, robiliście doktorat z polonistyki, żeby recenzować testy? Chciałbym przeczytać teksty tych, co są zawsze pierwsi do oceny. Ciekaw jestem, czy potrafią się jako tako wysłowić na papierze „po polskiemu”, bo „po gadce” to jakoś mi nie bardzo entuzjastyczne prognozy wychodzą.


Więc jak się ktoś obrazi po teście monitorów, to trudno.
Po drugie: komputer. Człowiek zawsze z ciekawości zajrzy do wiadomości. Moja opcja polityczna jest tak samo opozycyjna wobec wszystkich partii, jakie obecnie istnieją i chcą się dorwać do koryta. Ale niedobrze mi się robi, kiedy codziennie czytam o nowych podatkach, aferach i defraudacjach. O walce z ostatnimi bastionami obyczajowości, normalności i ogólnie pojętego dobra. Kłamstwa, obłuda, orwellowski folwark, te same gęby w kółko i ciągle ta sama śpiewka. A wszystko okraszone propagandą sukcesu. Pamiętam PRL całkiem dobrze i jakbym miał deja vu. Czasem myślę, że światem rządzą jakieś piekielne demony, bo tak zwani ludzie mają zwykle jakieś resztki sumienia. Nie polegające na obdzieraniu ze skóry szarych obywateli po to, żeby „ratować” biednych bankierów, zresztą sprawców całego bałaganu. Outlooka też lepiej nie odpalać, bo tam same maile od nich, z propozycją lichwy. Skąd oni, k…, mają mój adres?
Po trzecie: telewizor. I tak od dawna oddawałem się tylko prymitywnym rozrywkom, bo takie odwracają uwagę od rzeczywistości. Pośmiać się z łysej pały Paździocha jest zdrowo. Tymczasem i tutaj już widzę powoli propagandę, wciskaną na siłę politykę, w sposób tak prymitywny i odrażający, że wysiadam. To już chyba lepiej wrócić do programów popularno-naukowych o robakach. Tych prawdziwych, bo to bardziej sympatyczne i mniejsze szkodniki. Ale nie zdziwię się, jak w National Geographic zobaczę w końcu, jak biedronce udało się wziąć kredyt na brakującą kropkę.
Zanim się odłączę, mam dla Was dobrą wiadomość. Będziemy rozwijać nasz portal i z tej okazji możecie liczyć nie tylko na informacje, mam nadzieję, rzetelne i inne niż wokół. Zorganizujemy też kilka konkursów z przydatnymi i miłymi nagrodami. Śledźcie więc stronę www.hi-fi.com.pl i odbierajcie maile od nas. Tam czekają na Was tylko przyjemne rzeczy.
A teraz wciskam guzik „off” i już mnie nie ma.

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 05/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF