HFM

Nowe testy

czytajwszystkieaktualnosci2

 

Czarodziej akustycznej gitary

TommyEmmanuel 11Do Łodzi zjeżdżają ostatnio coraz lepsi artyści. Niedawno miasto odwiedził Tommy Emmanuel. Jego wirtuozerski popis oczarował publiczność zgromadzoną w klubie Wytwórnia. Akustyczna gitara nieczęsto brzmi tak pięknie.


Na rozgrzewkę usłyszeliśmy krótki set Adama Palmy, polskiego muzyka, również grającego na akustycznej gitarze. Podobnie jak Australijczyk, posługuje się techniką „fingerstyle”. Polega ona na równoczesnym prowadzeniu melodii, basu i podkładu harmonicznego. Artysta zagrał kilka własnych kompozycji oraz „Little Wing” Hendriksa. Utwór, rozsławiony prawie pół wieku temu przez legendę gitary elektrycznej, w wersji akustycznej zabrzmiał równie interesująco.

Zwykle widzowie lekceważą supporty i niecierpliwie czekają na koncert gwiazdy wieczoru. W tym przypadku było inaczej. Palmie udało się zaostrzyć apetyt publiczności na popis mistrza i został za to doceniony gromkimi brawami.
Po nim na scenie pojawił się bohater wieczoru. Przebierał palcami po gryfie jeszcze szybciej niż Palma, a jego wirtuozeria zahaczała o magię. Jeśli ktoś był na koncercie tego wykonawcy lub słyszał jego płytę, wie, co mam na myśli. W oficjalnej dyskografii artysty znajdziemy ponad 20 albumów. Ostatni, studyjny krążek, nagrany z Martinem Taylorem, pochodzi z 2013 roku i nosi tytuł „The Colonel and The Governor”. Na sesjach muzyk nie spędza dużo czasu. Podobno zwykle nagrywa utwory za pierwszym podejściem. Taki zdolny!
Jego instrumentalne umiejętności i talent twórczy docenili zarówno odbiorcy, jak i krytycy. Emmanuel może się pochwalić wieloma znaczącymi wyróżnieniami. Był nawet nominowany do nagrody Grammy, choć na razie nie ma jej w swojej kolekcji. Za to w ojczyźnie za muzyczne osiągnięcia otrzymał Order Australii. Z kolei w amerykańskim stanie Kentucky, gdzie za sprawą Merle’a Travisa narodził się fingerstyle, tamtejszy burmistrz uhonorował gitarzystę tytułem „Kentucky Colonel”. Mimo licznych sukcesów, Emmanuel nie spoczął na laurach. W tym roku kończy 60 lat i wciąż jest pełen energii.

AdamPalma


W trakcie przerwy między utworami ktoś podszedł do sceny z plakatem w kształcie serca, na którym widniał napis „Tommy, we still love you”. Emmanuel najwyraźniej znał darczyńcę, bo od razu zareagował: „Dostałem od niego tort, a teraz ten napis. Tego potrzebuje ten świat. Potrzebuje miłości”.
Chociaż wykonawca należy do światowych wirtuozów gitary akustycznej (czytelnicy „Guitar Player” w 2008 roku umieścili go na szczycie listy), nie ma formalnego wykształcenia muzycznego. Nie zna nawet nut. Ale może to i lepiej. Od nauczycieli dowiedziałby się pewnie, że dźwięki na gitarze wydobywa się, szarpiąc palcami struny, ewentualnie uderzając w nie kostką. Tymczasem Emmanuel do gry wykorzystuje nie tylko struny, ale też inne części instrumentu. Upodobał sobie zwłaszcza pudło rezonansowe.

TommyEmmanuel 3


W Łodzi ostukiwał gitarę pałeczkami, pocierał ją szczotką i rytmicznie skrobał paznokciami. O ile na początku koncertu ktoś mógł się dziwić, dlaczego jedna gitara jest mocno sfatygowana, to już pod koniec sprawa była oczywista.
Australijczyk pokazał też, jak można stworzyć atrakcyjny podkład, uderzając pokrętła napinające struny. Do tworzenia muzyki angażował również gryf, modulując nim dźwięk. W jego dłoniach gitara stała się miniaturową orkiestrą. Słychać było nie tylko melodię i akompaniament, ale także partie sekcji rytmicznej. Kciukiem prawej ręki Emmanuel podawał partie basowe, a palcami szarpał struny. Jego lewa ręka błyskawicznie przesuwała się po gryfie. Jak każdy gitarzysta, wygrywał dźwięki, skracając struny, tyle że robił to w ekwilibrystycznym tempie. I to zupełnie bez wysiłku; jakby od niechcenia, a zarazem wyjątkowo dokładnie. Wydawał się zespolony z instrumentem.

TommyEmmanuel 13


W połowie koncertu artysta zaproponował widzom naukę gry na gitarze. Zrobił to na przykładzie własnej kompozycji, „The Tall Fiddler”. Wydawał się poważny, więc na początku nikt nie wyczuł, że chodzi o żart. Najpierw wyjaśnił, jak należy nastroić gitarę. Następnie poradził, aby w trakcie ćwiczeń prawa ręka była zawsze zrelaksowana. Polecił też korzystać z metronomu, który pomoże utrzymać stałe tempa. Dopiero kiedy zaczął grać zaproponowaną melodię, widzowie zrozumieli, że nauka gry była żartem. Wprawdzie początkowo wykonał temat na tyle wolno, że nawet ktoś grający amatorsko mógł powtórzyć te dźwięki, ale kiedy podkręcił tempo, okazało się, że nie sposób za nim nadążyć. Przebierał palcami jak błyskawica. Publiczność miała z tego niezłą frajdę i zabawa była przednia.

TommyEmmanuel 14


Mimo że Emmanuel to przede wszystkim instrumentalista, nie stroni od śpiewu. Choć robi to nieczęsto, mieliśmy okazję kilka razy usłyszeć jego głos. Zaśpiewał m.in. „Still Can’t Say Goodbye” Boba Blinna i Jimiego Moore’a. Utwór rozsławił Chet Atkins, który jest idolem Emmanuela. Wykonawca słuchał jego nagrań w dzieciństwie, kiedy uczył się gry na gitarze. Później kilka razy z nim występował i zawsze marzył, aby grać jak on. Do tej pory uznaje go za niedościgniony wzór gitarowej techniki i kompozytorskiego talentu.
Ale nie tylko z tym wykonawcą Emmanuel miał przyjemność współpracować. Pojawiał się w studiu lub na scenie m.in. z Erikiem Claptonem, Johnem Denverem, Martinem Taylorem oraz grupą Air Supply. Trzeba przyznać, że choć dysponuje przyjemnym w odbiorze głosem, nie jest wybitnym wokalistą. Nic dziwnego, że śpiewanie to tylko margines jego działalności.

 1


W drugiej części występu Emmanuel zaprosił na scenę Adama Palmę i razem zagrali kilka utworów. Usłyszeliśmy taki ładunek gitarowych dźwięków, że trudno było za nimi nadążyć. Jak on to wszystko zapamiętuje? Skoro nie czyta nut, to musi dysponować słuchem absolutnym. To cecha dostępna nielicznym. Bez niej to, co Emmanuel wyczynia na scenie, nie byłoby możliwe.

 

 2


Publiczność była zachwycona i dwukrotnie namawiała gitarzystę na bis. Po występie podpisywał płyty, plakaty i… gitary, przyniesione na koncert przez fanów. Widzów z instrumentami w Wytwórni nie brakowało. Autograf Emmanuela na pudle rezonansowym to wyjątkowa atrakcja i wspaniała pamiątka po bajecznym koncercie.

 

 

 

 

Grzegorz Walenda
Źródło: HFM 01/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF