HFM

Nowe testy

czytajwszystkieaktualnosci2

 

Mikołaj Giaurow – Basowe piękno śpiewu

93-95 01 2011 01„Prawdę mówiąc, wolałbym być oceniany jako pierwszy Giaurow, choćby nawet mały Giaurow, niż jako drugi Szaliapin. Szaliapin był geniuszem, ale ja nie chcę nikogo naśladować.” Mikołaj Giaurow (1965)

Bułgarska muzykalność
We wszystkim, czego się podejmował, dążył do perfekcji. Nazywano go „Re di bassi” – „Królem basów”. I chociaż w operze największe brawa na ogół zarezerwowane są dla tenorów i sopranów, on często stawał się największą gwiazdą przedstawienia.
„Wraz z odejściem Mikołaja Giaurowa świat muzyczny stracił olbrzyma” – powiedział Placido Domingo. Natomiast Carlo Bergonzi stwierdził, że Giaurow pozostawił po sobie pustkę na scenie operowej, był to bowiem ostatni wielki bas verdiowski. Sam Giaurow kontynuował wspaniałą tradycję bułgarskich głosów, w tym basa o międzynarodowej renomie – Borisa Christowa (1914-93).


Imię i nazwisko Mikołaja Giaurowa w transliteracji łacińskiej zapisywane były: Nicolai Ghiaurov; w bułgarskim oryginale: Николай Гяуров. Urodził się 13 września 1929 we wsi Kamenica, która dziś jest dzielnicą uzdrowiskowego miasteczka Welingrad w górach Rodopach, na południu Bułgarii. Jako dziecko śpiewał sopranem w chórze cerkiewnym. Garnął się do nauki gry na różnych instrumentach (skrzypce, fortepian, puzon, klarnet), aczkolwiek jego rodziców nie stać było na zapewnienie synowi regularnej edukacji muzycznej. Próbował też sił w teatrze amatorskim.
Po osiągnięciu pełnoletności, powołany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej, utworzył z kolegami chór i orkiestrę. Był dyrygentem, solowym klarnecistą i śpiewakiem. Na przeglądzie twórczości żołnierskiej zwrócił uwagę barwą i siłą głosu. Oddelegowano go (1949) na studia na wydziale wokalnym konserwatorium w Sofii. Przez rok był studentem Hristo Brambarowa, który skupił się na ćwiczeniach emisji głosu i to tylko w obrębie jednej oktawy. Dało to młodzieńcowi solidny fundament warsztatu, na którym mógł potem oprzeć wiedzę o interpretacji.
Musiał zrobić postępy na tyle obiecujące, że wysłano go na dalsze studia (195055) do ZSRR – do Leningradu (dziś: Petersburg) i Moskwy. Giaurow studiował śpiew i dyrygenturę, ostatecznie wybrał jednak karierę wokalną. W 1955 ze złotym medalem ukończył Konserwatorium im. Czajkowskiego w stolicy Rosji. Latem 1955 odbywał się w Warszawie słynny Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów, a w jego ramach zorganizowano również konkurs dla młodych śpiewaków. Giaurow przyjechał, wystąpił i zwyciężył, a przy okazji poznał swoją pierwszą żonę – pianistkę Zlatinę Miszakową. Przez kilka następnych lat wspólnie koncertowali i dokonywali nagrań.
W 1956 roku odbył się sceniczny debiut Giaurowa. W operze w Sofii wystąpił jako Don Basilio w „Cyruliku sewilskim” Rossiniego. Zdobył też laury konkursu wokalnego w Paryżu. A że w państwach bloku wschodniego panowała akurat odwilż, przed zdolnym młodym basem uchyliły się drzwi do światowej kariery. Warto wspomnieć, że swego rodzaju karierę zrobił też brat Mikołaja – Kostadin. Został pierwszym sekretarzem okręgowego komitetu partii komunistycznej w Płowdiwie, a następnie amabasadorem Bułgarii w Mongolii.

Długa kariera
Giaurow pracował nad poszerzeniem repertuaru i dostawał zaproszenia od coraz to nowych prestiżowych teatrów muzycznych Europy. W 1958 zaśpiewał partię Mefistofelesa w „Fauście” Gounoda w Bolonii, dwa lata później – Warłaama w „Borysie Godunowie” Musorgskiego w mediolańskiej La Scali, a potem przyszły występy w londyńskiej Covent Garden (Gwardian w „Mocy przeznaczenia” Verdiego). W 1963 po raz pierwszy zaprezentował się melomanom amerykańskim – w Chicago, w Opera Lyric. Rolą Mefistofelesa w 1965 zainaugurował długą współpracę z nowojorską Metropolitan Opera. W tym słynnym teatrze wystąpił w sumie w 81 spektaklach, kreując 10 ról; po raz ostatni w 1996 jako Sparafucile w „Rigoletcie” Verdiego.
Po debiucie Giaurowa w Met Harold Schonberg, opiniotwórczy krytyk „New York Timesa”, pisał: „Ten człowiek naprawdę okazał się sensacją. Ma nie tylko niezwykły głos, lecz jest artystą wielkim pod każdym względem. Dobry aktor – aczkolwiek raczej z dawnej szkoły – po prostu zdominował scenę. Ma dar sugestii, jakim szczycili się jego znakomici poprzednicy – zdaje się przeskakiwać ponad światłami rampy i mocno chwytać słuchaczy za serce”.
Giaurow gościł też na scenie stołecznego Teatru Wielkiego. W 1974 roku zaśpiewał tu rolę Króla Filipa w „Don Carlosie” Verdiego. W drugą wspaniałą basową postać w tej operze – Wielkiego Inkwizytora – wcielił się wtedy Bernard Ładysz.
Jedną z najwspanialszych kreacji w karierze Giaurowa był Borys Godunow w operze Musorgskiego. Po raz pierwszy przedstawił ją publiczności w roku 1965, na festiwalu w Salzburgu. Orkiestrą dyrygował Herbert von Karajan. Bułgar tak wspominał spotkanie z legendarnym kapelmistrzem: „Byłem zaskoczony i przytłoczony stanem emocjonalnym Karajana pod koniec serii spektakli. Po scenie śmierci Borysa był prawie w transie, zwłaszcza na premierze. W całej mojej długiej karierze nigdy nie widziałem dyrygenta tak silnie wzruszonego i tak przeżywającego akcję teatralną. Zadziwił mnie już pod koniec próby kostiumowej, kiedy podszedł do mnie ze łzami w oczach i pocałował mnie w rękę”.
W jednym z wywiadów Giaurow porównał swoją karierę do pokonywania kolejnych stromych szczytów łańcucha górskiego. Uważał, że zachował wyśmienitą kondycję wokalną w tak dojrzałym wieku, ponieważ jako początkujący śpiewak nie porywał się na zbyt ciężki repertuar. Wykazał się cnotą cierpliwości i los mu to wynagrodził. Giaurow narzekał na pedagogów, którzy pozwalają na pracę nad interpretacją utworów, zanim uczeń posiądzie odpowiednią technikę. Zawsze z wdzięcznością przywoływał roztropność Brambarowa.
Jeszcze w styczniu 2004, na pół roku przed śmiercią, w wieku 74 lat śpiewał Don Basilia w teatrze Malibran w Wenecji (tą właśnie partią w 1956 zaczynał przygodę ze sceną). Mawiał: „Nie umiem żyć bez sztuki”.

93-95 01 2011 02     93-95 01 2011 05

Głos
Ci, co z nim rozmawiali, wspominali, że jego głos brzmiał pięknie nie tylko, kiedy śpiewał, lecz także, gdy mówił. I rzeczywiście, zarejestrowane wywiady telewizyjne to potwierdzają. Giaurow miał głos ciepły i miękki; dość ciemny i głęboki, lecz nie dudniący; mocny – lecz nie ciężki; ruchliwy i podatny na kształtowanie barwy w zależności od wymogów ekspresji aktorskiej. Nie należał do głosów typu basso profondo; raczej do basso cantante.
Wielką zaletą Giaurowa była otwartość na różnorodny repertuar. Nie ograniczał się do obszaru oper słowiańskich, włoskich czy francuskich. Nie dał się też zaklasyfikować jako specjalista tylko od ról serio. Miał poczucie humoru, vis comica i talent aktorski, a giętkość i skala głosu pozwalały mu sięgać także po partie bas-barytonowe, jak tytułowy bohater „Don Giovanniego” Mozarta czy Escamillo w „Carmen”. Starannie opracowywał każdą kreację: „Moje portrety opierają się całkowicie na partyturze. Nie mogę wyjść ponad to lub poza to, co napisał kompozytor, ponieważ czuję postać od pierwszych taktów orkiestry”.
Dzięki wypracowanej na studiach technice, dzięki rozumnym decyzjom obsadowym i higienie wokalnej, głos Giaurowa do końca zachował dźwięczność, świeżość i sprężystość.

Mirella Freni
Z małżeństwa ze Zlatiną Miszakową urodziło się dwoje dzieci – Władimir (dziś ceniony dyrygent Vladimir Ghiaurov) i Elena (aktorka). Bułgarski bas bardzo dbał o ich edukację. W 1961 roku w Genui Giaurow śpiewał Mefistofelesa w „Fauście”Gounoda. Jako Małgorzata partnerowała mu Włoszka Mirella Freni (ur. 1935), zaczynająca pełną triumfów karierę. Połączyła ich nie tylko scena. Nikolai i Mirella (która rozstała się z dotychczasowym partnerem, dyrygentem Leone Magierą) wzięli oficjalnie ślub dopiero w 1981 roku (niektóre źródła podają rok 1978).
Mieszkali w Modenie, mieście rodzinnym Freni. Często występowali razem, w teatrze i na estradzie, czasem z orkiestrą pod batutą Vladimira. Wzruszające wrażenie robi pikantny Mozartowski duet „La ci darem la mano” w wykonaniu dwojga ponad 60-letnich śpiewaków. Dzięki zachętom drugiego męża Mirella Freni zaczęła wykonywać repertuar rosyjski. Rolą, którą pożegnała się ze sceną, rok po śmierci Giaurowa, była Joanna d’Arc w „Dziewicy Orleańskiej” Czajkowskiego.
Mikołaj Giaurow był człowiekiem pogodnym, towarzyskim, życzliwie nastawionym do świata, kochającym i pracę, i dobrą zabawę w gronie przyjaciół, do których należał Luciano Pavarotti, rówieśnik Freni i mieszkaniec Modeny. Lubił łowić ryby i oglądać mecze piłki nożnej. Zbierał płyty gramofonowe z archiwalnymi nagraniami.
W roku 2002, w miasteczku Vignola pod Modeną, wraz z żoną powołał CUBEC – Centro Universale del Bel Canto – ośrodek kursów mistrzowskich dla młodych śpiewaków.
Zmarł na atak serca 2 czerwca 2004. Został pochowany w Modenie. Jedną z ulic w Vignola nazwano jego imieniem. Ghiaurov Peak to nazwa szczytu na wyspie Livingston w antarktycznym archipelagu Szetlandów Południowych.
We wrześniu 2004 w Sofii ku pamięci wielkiego śpiewaka wykonano „Requiem” Mozarta. Mirella Freni, która przybyła na ten koncert, wyznała: „Bułgaria była miłością jego życia”.
Bułgaria była i jest dumna ze swego słynnego syna (który nota bene w 1985 roku przyjął obywatelstwo austriackie). W obiegu są: znaczek pocztowy z podobizną Giaurowa oraz moneta. W Welingradzie odsłonięto niedawno jego pomnik, a w miejscowym muzeum można oglądać wystawę archiwalnych fotografii.
Mirella Freni, wspierana przez swoją córkę i dwoje dzieci Giaurowa, dwa lata po śmierci męża założyła fundację jego imienia. Ma ona na celu pielęgnować tradycję techniki wokalnej Giaurowa i Freni oraz wspomagać rozwój młodych artystów, którzy dzięki sztuce śpiewu wnoszą wkład w budowę społeczeństwa obywatelskiego. Sercem fundacji jest CUBEC. Co roku Freni przesłuchuje ponad 130 kandydatów z całego świata, z których 25 wybiera do systematycznych zajęć – lekcji śpiewu i interpretacji, z zastosowaniem materiałów multimedialnych, zgromadzonych w archiwum fundacji. Użycie mikrofonu i kamery do rejestracji lekcji pozwala błyskawicznie korygować błędy i oceniać postępy. CUBEC współpracuje z konserwatoriami w Modenie i Ferrarze, a zaliczenie dwóch kursów w Vignola oznacza dopuszczenie do egzaminu dyplomowego w tych uczelniach. Kursanci odnoszą sukcesy na konkursach wokalnych i na scenach. Asmik Grigorian, obsadzona w partii Zuzanny w nowej inscenizacji „Wesela Figara” w warszawskim Teatrze Wielkim, jest absolwentką CUBEC.

Autor: Hanna Milewska
Źródło: HFiM 01/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF