HFM

artykulylista3

 

Boenicke

60-62 01 2014 01Pokaz kolumn Boenicke poprowadził osobiście ich konstruktor, poprosiłem go więc o rozmowę. Zeszliśmy do restauracji na dole. Sven zamówił krem ze szparagów (podobno przepyszny), ja wodę mineralną i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. Oto zapis tamtego spotkania.


Ze Svenem Boenicke – właścicielem i głównym konstruktorem Boenicke Audio (Audiomanufakture) rozmawia Jacek Kłos.

- Powiedz, proszę, coś na temat prezentowanych kolumn.
To model W10. Jest w ofercie od około pięciu lat, ale na wystawie przedstawiamy jego najnowszą wersję, po liftingu. Poprzednie W10 były nieco mniejsze. Aktualne mają większą obudowę, dzięki czemu oferują wyższą wartość postrzeganą.
Oczywiście nie to jest w nich najważniejsze. Wprowadziłem kilka zmian, które bezpośrednio przekładają się na brzmienie. Przeprojektowana zwrotnica obsługuje teraz układ pięciodrożny. Bas jest aktywny, natomiast sekcje średnio- i wysokotonowa – pasywne. Do zasilania wooferów zostały wykorzystane zmostkowane wzmacniacze stereo. Dzięki takiej konfiguracji sekcja basowa każdej z kolumn dysponuje mocą 700 W w klasie D. Do kontroli tego modułu przeznaczony jest procesor DSP. W jego pamięci użytkownik może zapisać cztery wybrane charakterystyki basu.


- Kalibracja odbywa się automatycznie?

Nie. Wykonuje się ją manualnie, korzystając z laptopa i łatwego w użyciu oprogramowania. Oczywiście, te czynności może wykonać instalujący kolumny sprzedawca, ale nie wydaje mi się, by było to konieczne. Nie ma w tym nic trudnego, a dostrajając głośniki samodzielnie, najlepiej trafimy w swój gust. Można zapisać oddzielnie charakterystyki dla muzyki, kina domowego albo kilku punktów w pomieszczeniu, w zależności od potrzeb. Można też utworzyć jedną, optymalnie pasującą do naszego pokoju i preferencji. Aktywny moduł zapewnia bardzo dużą elastyczność w dostrajaniu niskich tonów.


- A nie można by tego procesu zautomatyzować?
W moim odczuciu automatyczne kalibracje niosą ze sobą pewne ryzyko. Mikrofon mierzy charakterystykę sygnału w ściśle określonym punkcie. I nawet jeśli dla tego konkretnego miejsca będzie ona optymalna, to przesunięcie się słuchacza o metr może spowodować jej istotną zmianę. Między innymi dlatego lepiej stroić bas samemu, na podstawie odsłuchu. Wymaga to więcej zaangażowania niż wciśnięcie guzika, ale pozwala uzyskać lepsze rezultaty.

60-62 01 2014 02Boenicke Audio W10.

 

- Skąd pochodzą przetworniki montowane w W10?
Przetwornik wysokotonowy to wstęga Raal 70-20XR, produkowana przez manufakturę z Serbii. To jeden z najlepszych tego typu, a może nawet najlepszy głośnik wysokotonowy na świecie. Oni robią niewiarygodne rzeczy. Ten model nie jest sprzedawany seryjnie; można go kupić wyłącznie jako OEM i różni się od pozostałej oferty. Raal produkuje tę wstęgę w bardzo szczególny sposób. Ma ona strukturę kanapkową, w której pomiędzy okładziny zewnętrzne wprowadza się warstwę tłumiącego oleju o grubości jednej cząsteczki. To mikroskopijna ilość, ale właśnie dzięki niej głośnik brzmi tak czysto i nie syczy jak znakomita większość wstęg. Stosowany przez nas Raal jest wolny od rezonansów i własnego charakteru. Brzmi nieprawdopodobnie klarownie i selektywnie. Nasza wersja jest dodatkowo uszlachetniona, ponieważ zastosowano w niej transformator nawijany srebrno-złotym drutem Mondorfa. Daje to jeszcze bardziej jedwabistą i jednorodną fakturę.
Średnicą pasma zajmują się modyfikowane na nasze zamówienie głośniki Tangband, a basem – Wavecore.

- Zwrotnica jest aktywna?
Tylko dla sekcji basowej. Średnicę i górę rozdziela wysokiej jakości filtr, złożony wyłącznie z podzespołów pasywnych. Jest to układ 1. rzędu, bardzo spójny fazowo. Jak wspomniałem, kolumny są pięciodrożne. Jedna droga to aktywny bas, z wooferami na bocznych ściankach, natomiast z przodu rozmieszczone są głośniki układu czterodrożnego. Im wyżej na froncie znajduje się przetwornik, tym wyższy zakres przetwarza. I tak aż do tweetera.


- Obudowy są drewniane?
Tak, to gięte lite drewno.


- Teraz w modzie są aluminium i kompozyty.
Ale drewno brzmi najlepiej. W porównaniu z tamtymi materiałami to inny świat. Żaden materiał nie brzmi tak czysto i naturalnie; żaden nie wnosi tak minimalnej ilości podkolorowań co lite drewno.

- Niektórzy producenci by się z Tobą nie zgodzili. Ich pomiary pokazują, że nic nie jest tak akustycznie ciche jak wytłumiony panel aluminiowy.
Znam te opowieści, ale uważam, że każdy inny materiał wnosi o wiele więcej podbarwień niż lite drewno. Może nie dla przyrządu pomiarowego czy mikrofonu, ale dla ludzkiego ucha – na pewno. Prawdą jest, że dla mikrofonu takie obudowy mogą być zupełnie „bezgłośne”, ale nikt nie bierze pod uwagę faktu, że zależnie od tego, na jakiej powierzchni zamontujemy głośnik wysoko- albo średniotonowy, będzie on grał inaczej. Beton, MDF, aluminium czy lite drewno modyfikują brzmienie tak, że na każdym z nich ten sam przetwornik daje inny dźwięk. Z tego samego powodu wymieniam seryjne aluminiowe stożki fazowe na drewniane. W W10 widać cztery zmodyfikowane dla nas głośniki Tangbanda z drewnianymi korektorami. Nie dlatego, że ładniej wyglądają, ale dlatego, że lepiej brzmią. Identyczny głośnik, ale ze standardowym stożkiem aluminiowym, gra inaczej.
To samo dotyczy obudów. Nasze są wyjątkowo solidne. Jedna skrzynia, bez głośników i wzmacniaczy, waży 35 kg. Nie jest to konstrukcja z cienkimi ściankami, które będą wibrować i wpadać w rezonans jak w instrumencie muzycznym, ale wyjątkowo solidna i sztywna obudowa, która ma stanowić pewne oparcie dla przetworników i nie zniekształcać brzmienia. Ścianki są tak grube, że w środku pozostaje niewiele wolnego miejsca. Widać to dobrze na przekroju.


- O twojej firmie dowiedziałem się dwa tygodnie przez wystawą. Powiedz o niej coś więcej.
Oficjalnie firma działa od trzynastu lat, ale sprzętem hi-fi interesuję się od około 25. Zaczynałem, będąc nastolatkiem. Później stopniowo hobby przerodziło się w pracę i sposób na życie.
Manufaktura jest maleńka. Kieruję nią sam i osobiście utrzymuję kontakty z podwykonawcami. Taki sposób działania ma swoje wady i zalety. Przede wszystkim jest nieprawdopodobnie czasochłonny i najlepiej byłoby mieć trzy głowy i 48-godzinną dobę. Inaczej nie wiadomo, w co ręce włożyć. Z drugiej strony, taka praca daje szansę na bardzo spójny produkt. Jeżeli każdy etap produkcji kontroluje się bezpośrednio i ma się wpływ nawet na najdrobniejszy detal, to można stworzyć dokładne odzwierciedlenie idei, która przyświecała nam na początku. Nikt nie mówi: tego nie rób, to zrób inaczej. Ostateczny produkt jest maksymalnie bliskim odzwierciedleniem koncepcji, która legła u jego podstaw. Bez modyfikacji wprowadzonych przez osoby trzecie.


- To musi być bardzo angażujące.
Tak, a trzeba jeszcze znaleźć czas dla rodziny i na uprawianie sportu. Dwa tygodnie poprzedzające wystawę spędziłem, budując dwie pary W10, które trafiły do Polski. Jedna została w Krakowie, drugą przywieźliśmy na wystawę. Zdążyłem dosłownie rzutem na taśmę.


- Ile kosztują W10?
Zagadnienie jest o tyle skomplikowane, że stawka VAT-u w Szwajcarii wynosi 8 %, a w Polsce 23 %. W Szwajcarii para W10 kosztuje 33000 franków. W Polsce może być drożej, głównie ze względu na różnicę w podatku.


- Na co poza obudową i wyjątkowymi przetwornikami zwracasz uwagę?
W kolumnach Boenicke ważne są także elementy tuningowe. To drobiazgi, selekcjonowane na podstawie odsłuchów. Bez nich kolumny nie brzmiałyby tak samo. Oczywiście działałyby, bo są poprawnie zaprojektowane, ale dopiero starannie zaaplikowane elementy tuningowe pozwalają wznieść się brzmieniu ponad poziom zwykłej technicznej poprawności.
Niekiedy owe drobiazgi okazują się kosztowne i duża firma, nastawiona na maksymalizację zysków, zapewne by je wyeliminowała. Jednak w moim odczuciu są niezbędne, jeżeli brzmienie ma być takie, jakiego oczekuję. Czasem to umowne trzy, czasem pięć, a niekiedy dziesięć procent poprawy, jednak suma tych subtelności przekłada się na wyraźną poprawę całości brzmienia kolumn i jest warta poniesionych nakładów.
Wszystkie wspomniane elementy znajdują się wewnątrz kolumny. Z zewnątrz nie są widoczne, ale działają.


- Na Twojej stronie prezentujesz kolumny z logiem Orpheusa. Współpracujesz z nimi?
To jednorazowy projekt. Ludzie z Orpheusa poprosili o przygotowanie bezkompromisowych zestawów na prezentację w trakcie monachijskiego High-End Show w 2011 roku.


- Pamiętam. Byłem zaskoczony, że Orpheus zaczął robić kolumny.
Nie zaczął. Te były nasze. W tym roku w Monachium można było posłuchać miniaturowych W5.


- A właśnie, dlaczego w niektórych modelach nie stosujesz tweetera?
Używam szerokopasmowych głośników, które zachowują się dobrze nawet przy 19 kHz. Gdybym nie był zadowolony z efektu, nie stosowałbym ich.
Wraz ze wzrostem częstotliwości zawęża się powierzchnia promieniująca dźwięk. Na przykład przy 18 kHz dźwięk promieniuje niewielki fragment membrany, a kiedy częstotliwość spada, aktywnie pracuje coraz większa powierzchnia. Z przetwornikami, których używamy, udaje się uzyskać wysoką rozdzielczość i szerokie promieniowanie. To naprawdę dobre przetworniki. Rozwiązanie bardziej przystępne niż wybitna wstęga Raala, ale nadal sprawiające przyjemność ze słuchania. Wolę brzmienie tego 10-cm szerokopasmowca od większości kopułek, które słyszałem.
W Bazylei znajduje się siedziba firmy i salon, w którym można posłuchać kolumn Boenicke. Tam najłatwiej się przekonać, że to rozwiązanie naprawdę działa. Firma jest mała i trudno się jej przebić do potencjalnych odbiorców. Kiedy jednak przyjadą do nas i posłuchają, znakomita większość jest pod wrażeniem.

60-62 01 2014 03

MCD1100, C2500 i MC302 – wieża McIntosha na prezentacji Boenicke W10.

 


- Może rozsądne byłoby nawiązanie stałej współpracy z którąś ze szwajcarskich wytwórni elektroniki? Coś, czego spróbowaliście z Orpheusem, ale w dłuższym terminie.
Dwa tygodnie przed Audio Show wystawialiśmy się w Montrealu. Po sąsiedzku prezentację prowadziło Soulution. To bardzo mili ludzie i mieliśmy okazję porozmawiać. Teraz jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach, ale kto wie, może coś z tego będzie.


- Czy poza budowaniem kolumn zajmujesz się zawodowo czymś jeszcze?
Kolumny Boenicke nie byłyby tym, czym są, gdyby nie moje doświadczenia z muzyką na żywo i próbami uchwycenia jej naturalnego charakteru. Od 20 lat zajmuję się realizacją płyt. Nie są to szczególnie intratne projekty, ale dzięki nim zdobywam doświadczenia, których przecenić nie sposób. Utrzymuję stały kontakt z najlepszym punktem odniesienia, jakim jest muzyka na żywo. Staram się ją jak najwierniej uchwycić w nagraniach i konstruuję sprzęt tak, aby brzmiał jak najbliżej tego naturalnego wzorca. Nagrywając, przechodzę przez wszystkie etapy. Najpierw słucham muzyki rozbrzmiewającej na żywo w sali koncertowej. Później zabieram nagranie do domu i sprawdzam, jak brzmienie systemu ma się do tego, co wcześniej słyszałem. Jeśli coś jest nie tak, wiem w jakim kierunku należy pójść, by je poprawić. To niezwykle cenne i przydatne narzędzie.


- Plany na przyszłość?
Rozpocząłem pracę nad wzmacniaczem. Powstanie we współpracy z firmą Holborne. Oni dostarczają schemat układu, ja dokładam własne pomysły i odpowiadam za wygląd zewnętrzny. Projekt jest ambitny i zależy nam na tym, żeby gotowa konstrukcja brzmiała lepiej od większości konkurentów. To zresztą zrozumiałe. Inaczej po co mielibyśmy poświęcać jej czas? Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wzmacniacz będzie gotowy wiosną 2014.

- A jakiego używasz obecnie?
Aktualnie mam zintegrowane Cary SLI 80. Oferuje świetny dźwięk, zwłaszcza dynamikę, za rozsądną cenę. Jego słucham dla przyjemności.
W trakcie projektowania sięgam też po inne konstrukcje, niekoniecznie referencyjne. Nie za dobre, ale nie najgorsze; takie, które pozwalają ocenić zachowanie kolumn z różnymi technologiami. Sięgam nawet po klasę D.


- To chyba nadmierne poświecenie.
Nie, dlaczego? Zdarzają się dobrze brzmiące konstrukcje w klasie D, ale trzeba poszukać.


- W takim razie miałeś więcej szczęścia ode mnie.
Pewnie tak, ale jako konstruktor kolumn nie mogę optymalizować ich tylko pod kątem np. triody single-ended Kondo Ongaku. Muszę sprawdzić, co się stanie, jeżeli podłączę tranzystorową końcówkę McIntosha czy coś jeszcze innego. Takie wzmacniacze pracują przecież w systemach wielu potencjalnych nabywców kolumn.


- Dzisiejsza prezentacja potwierdza słuszność tego podejścia. Z McIntoshem W10 grają świetnie, mimo że pomieszczenie raczej im nie pomaga. Pozostaje życzyć Ci wielu sukcesów i rozwoju firmy, także komercyjnego. Trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

Autor: Jacek Kłos
Źródło: HFiM 01/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF