Lenny Kravitz wraca do Polski
- Kategoria: Wydarzenia
Zapytany, którą piosenkę by uratował, gdyby cały jego dorobek miała zabrać powódź, bez wahania odpowiedział: „,Let Love Rule’”. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi” – dodał, uzasadniając wybór.
Leonard Albert Kravitz urodził się 26 maja 1964 roku w Nowym Jorku, w rodzinie związanej z branżą rozrywkową. Jego ojciec – Sy Kravitz – produkował programy dla telewizji NBC. Matka, Roxie Roker, była aktorką. Przyszły piosenkarz od dziecka miał styczność ze sztuką. „Rodzice dbali o moje artystyczne wychowanie, otaczając mnie malarstwem i muzyką – wspomina. – Słuchałem Milesa Davisa, Elli Fitzgerald, Duke’a Ellingtona i wielu innych. Nie byłbym tym, kim jestem, bez doświadczeń z wczesnej młodości”.
Pomiędzy celebrytami
Mały Lenny często bywał z rodzicami na koncertach. W Madison Square Garden słuchał Jackson 5. Koncert Jamesa Browna obejrzał w nowojorskim teatrze Apollo.
Uczestnictwo w muzycznych wydarzeniach wkrótce weszło mu w krew. Bywało, że znajomi artyści przygotowywali dla niego dźwiękowe laurki. „Z okazji moich piątych urodzin big-band Duke’a Ellingtona zagrał ‘Happy Birthday’ – opowiada. – W połowie utworu saksofonista Paul Gonzalez podszedł do stolika, przy którym siedziałem z rodzicami, i wykonał główny motyw. Wcześniej, przed koncertem, w czasie próby mikrofonowej Ellington wziął mnie na kolana.”
Mimo że był za pan brat z największymi gwiazdami, Kravitz nie uważał się za uprzywilejowanego. „Kiedy mama zaczęła występować w sitcomie ’Jeffersonowie’, dojeżdżała na zdjęcia dwoma miejskimi autobusami. Przestała to robić, gdy stała się rozpoznawalna. Jak na celebrytów żyliśmy skromnie. Nie mieliśmy pomocy domowej, więc sami musieliśmy sprzątać. To właśnie po matce mam racjonalne podejście do życia i nic mnie w nim nie przeraża.”
Artysta ma jej portret na prawym przedramieniu. Uznaje go za najważniejszy ze swoich licznych tatuaży.
Muzyczne początki
Już jako trzylatek Lenny lubił wybijać na patelni i garnkach rytm do nadawanych w radiu piosenek. Występy przed publicznością rozpoczął w wieku 10 lat, kiedy zamieszkał w Los Angeles. Jego rodzice przeprowadzili się tam z Nowego Jorku, żeby matka mogła grać w „Jeffersonach”. Zasugerowała, żeby zapisał się do chóru. Przez trzy lata śpiewał klasyczne utwory w zespole wokalnym California Boys Choir. Następnie dołączył do chóru Metropolitan Opera. Równolegle ze szkoleniem głosu uczył się gry na instrumentach. W szkole średniej, do której uczęszczał m.in. ze Slashem, Marią McKee i Giną Gershon, wystąpił w przedstawieniu na motywach musicalu „Oklahoma!”. „Stałem na scenie razem z Nicolasem Cage’em, który wtedy nazywał się Nick Coppola. On śpiewał, a ja grałem na perkusji.”
Pierwszymi muzycznymi idolami Kravitza byli Beatlesi, Stonesi, Led Zeppelin, Jimi Hendrix i The Who. Później jego upodobania wędrowały w różnych kierunkach. Kiedy zapytano go, które płyty zabrałby na bezludną wyspę, bez zastanowienia odpowiedział, że przede wszystkim „Innervisions” Steviego Wondera. Na drugim miejscu wymienił „Rastaman Vibration” Boba Marleya, a na kolejnych: „Electric Ladyland” Hendriksa, „IV” Led Zeppelin oraz „Bitches Brew” Milesa Davisa. Sporo to mówi o jego zainteresowaniach. Styl Kravitza to mieszanka rocka, soulu, funky, R&B, reggae i jazzu.
„Let Love Rule”
Piosenkę „Let Love Rule” zna nie tylko każdy fan artysty, ale też większość melomanów. Trudno jej nie kojarzyć, skoro swego czasu MTV często emitowała promujący ją teledysk. Utwór zapoczątkował karierę Kravitza. Początkowo żadne poważne studio nie chciało wydać płyty artyście, którego muzyka nie pasowała do żadnego nurtu. Nie była ani biała, ani typowo afroamerykańska. Ostatecznie ojciec Lenny’ego pokrył koszty wynajęcia studia i muzyk mógł działać. Tworząc album, zagrał na prawie wszystkich instrumentach i samodzielnie zarejestrował wokale. Gościnnie na płycie wystąpił tylko jego przyjaciel, saksofonista Karl Denson. Do niektórych piosenek dodano partie smyczkowe. Debiutancki krążek ukazał się nakładem Virgin Records 6 września 1989 roku. Również nosił tytuł „Let Love Rule”. Łączy różne style, a klimat utworów przywodzi na myśl lata 60. XX wieku.
„Do ‘Let Love Rule’ nagrałem dwa clipy – wspomina Kravitz. – Oba piękne. Jeden wyreżyserował Matt Mulherm, który wcześniej stworzył teledysk do piosenki „Fast Car” Tracy Chapman. Był ciepły, nastrojowy i nostalgiczny. Uważałem jednak, że „Let Love Rule” ma żywy, pozytywny wydźwięk i powinna być śpiewana na łonie natury. Dlatego nakręciliśmy drugi klip w Central Parku i Woodstock.” Właśnie ten – w reżyserii Lisy Bonet (ówczesnej żony piosenkarza) – tak chętnie pokazywała MTV, rozsławiając początkującego piosenkarza. W malowniczych plenerach rozgrywa się również akcja drugiego hitu z debiutanckiego albumu Kravitza, „I Built This Garden For Us”. Przebojem stał się także „Mr. Cab Driver”, chociaż inne kompozycje z „Let Love Rule” wcale nie ustępują trzem najpopularniejszym. To wspaniały album, jeden z najlepszych w dorobku piosenkarza.
Rozwój kariery
Po wydaniu pierwszej płyty Kravitz wyruszył w trasę promocyjną. Najpierw jednak skompletował skład na koncerty. Utworzony zespół początkowo grał w klubach, a później otwierał występy Toma Petty’ego, Boba Dylana i Davida Bowiego.
Jest posiadaczem ogromnej kolekcji gitar, liczącej około trzystu sztuk. Niektóre z nich są bardzo cenne. „Gitary to dla mnie żywe istoty – twierdzi Kravitz. – Gram przeważnie na starych modelach z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Drewno zdołało w nich wyschnąć i nabrać odpowiedniej struktury, przez co dźwięk jest cieplejszy od tego, który emitują nowe instrumenty. Gitary są jak ludzie. Każda jest inna. Wypróbowałem mnóstwo egzemplarzy, żeby trafić na taki, który do mnie przemówi. Mam też wiele innych instrumentów, żeby były pod ręką, kiedy przyjdzie mi do głowy pomysł na piosenkę.”
Do tej pory artysta wydał 11 albumów. Premierę najnowszego – „Blue Electric Light” – zaplanowano na 15 marca 2024. Zapowiada go utwór „TK421”. Tytuł to numer identyfikacyjny szturmowca z filmu „Gwiezdne wojny”. W tekście piosenki nie pojawia się jednak o nim nawet wzmianka. Liczne aluzje obecne w teledysku sugerują za to, że w ten pieszczotliwy sposób Kravitz nazywa swą… męskość. Pierwsza połowa klipu, wyreżyserowanego przez ukraińskiego filmowca Tanu Muino, to zresztą zabawa w zasłanianie okolic intymnych nagiego rockmana różnymi przedmiotami. Zapytany o teledysk, artysta odpowiedział z zagadkowym uśmiechem: „Czuję się świetnie pod względem psychicznym, duchowym i fizycznym, więc uznałem, że mogę to zrobić.” Autor longplaya mówi o nim tak: „Nagrałem go w moim studiu na Bahamach i jest piękny. Kiedy myślę o nowych krążkach, to zawsze kojarzę je z wydaniami winylowymi. Zastanawiam się, ile miejsca poświęcić poszczególnym utworom. Gdzie zrobić przerwę, żeby słuchacze mogli odwrócić krążek na drugą stronę. Podobają mi się szczególnie albumy dwupłytowe, takie jak „Songs In the Key Of Life” Steviego Wondera, „Sign o’ the Times” Prince’a czy „Biały album” Beatlesów. A jako że tworząc repertuar na kolejne wydawnictwo, miałem wiele nowych pomysłów, postanowiłem taki właśnie wydać. Składa się z 16 piosenek, po cztery na stronę. Młodzi ludzie mają teraz gramofony, więc winylowa edycja może im się spodobać. Ukaże się też wersja ze wszystkimi nagraniami na jednym krążku CD”.
Nagrody
Płyty Kravitza rozeszły się w nakładzie ponad 40 mln egzemplarzy. Za swoje dokonania otrzymał cztery nagrody Grammy. Ostatnio – w 2002 – roku za kompozycję „Dig In”. Był to czwarty raz z rzędu, kiedy jego utwór nagrodzono w kategorii „najlepsze męskie wokalne wykonanie rockowe”. Zdarzało się już, że artyści triumfowali w tej kategorii więcej niż raz, ale nikt wcześniej nie otrzymał nagrody w czterech kolejnych latach. Przed „Dig In” Grammy zdobyły: „Fly Away” (1999), „American Woman”(2000) i „Again”(2001).
Artysta ma też w kolekcji sporo innych wyróżnień. W 1994 roku docenił go brytyjski przemysł fonograficzny, przyznając Brit Award. „Billboard” nagrodził klip do utworu „Fly Away”, a MTV uhonorowało „Are You Gonna Go My Way”. Ta ostatnia nagroda jest dla niego jedną z najważniejszych w karierze: „(…) kiedy wygrałem MTV Music Award za najlepszy wideoklip, moja mama jeszcze żyła i przyszła na ceremonię. (…) widziałem jej reakcję i szczęście. To był dla mnie najpiękniejszy moment”.
W 1998 roku „Vogue” przyznał mu tytuł najmodniejszego artysty. Piosenkarz słynie z licznych okularów przeciwsłonecznych i fantazyjnych szali; starannie dobiera także inne elementy garderoby. „Najlepsze dla mody były lata siedemdziesiąte – stwierdził w jednym z wywiadów. – Wtedy można się było zaprezentować najlepiej”.
Współpraca
Miał szczęście współpracować z wieloma wybitnymi muzykami. Z rozrzewnieniem wspomina Prince’a, którego podziwiał jako artystę i cenił jako człowieka. Ciepło wyraża się o Michaelu Jacksonie, z którym nagrał m.in. piosenkę „(I Can't Make It) Another Day”: „Był jednym z najzabawniejszych ludzi, jakich znałem. Śmialiśmy się całymi dniami. W studiu lubił mieć wszystko dopracowane do ostatniego szczegółu. Praca z nim była fantastyczna”. W kilku utworach na płycie Kravitza „Mama Said” wystąpił jego dawny szkolny kolega – Slash. Ciekawostką jest piosenka „All I Ever Wanted”, którą Lenny skomponował wspólnie z Seanem Lennonem; syn byłego Beatlesa towarzyszy mu tu na pianinie. Na solowym albumie Micka Jaggera „Wandering Spirit” Kravitza słyszymy w utworze „Use Me”. Z kolei na gitarze gra na krążku „The Buddha of Suburbia” Davida Bowiego.
W 1991 roku Kravitz wyprodukował album francuskiej piosenkarki Vanessy Paradis; głośno było wtedy o ich romansie. Skomponował dla niej cały repertuar, poza utworem „I’m Waiting for the Man”, którego autorem jest Lou Reed. Z talentu piosenkarza skorzystała także Madonna, dla której Kravitz – wraz z Ingrid Chavez – napisał piosenkę „Justify My Love”. Nagranie promowało wydaną w 1990 roku składankę „The Immaculate Collection”.
Prywatnie
W latach 1987-93 Kravitz był mężem Lisy Bonet. Poznał ją w 1985 roku, kiedy grała w telewizyjnym serialu „Cosby Show”. Ma z nią córkę, Zoë Isabellę Kravitz, urodzoną 1 grudnia 1988 roku. W latach 1991-93 spotykał się z Vanessą Paradis, a w 2001 rozpoczął trzyletni związek z brazylijską modelką Adrianą Limą, która zagrała w teledysku do jego piosenki „Yesterday Is Gone (My Dear Kay)”, wydanej na płycie „Lenny”. Głośno było również o jego zaręczynach z Nicole Kidman, z którą romansował w latach 2003-2004.
Piosenkarz ma rancho w Brazylii, w okolicach Rio De Janeiro, i studio muzyczne na wyspie Eleuthera, należącej do archipelagu Bahamów. „Pięknie położone, z klasycznym drewnianym wystrojem, świetnie wyposażone w sprzęt, przypomina obiekty, w których artyści nagrywali w latach 70. XX wieku” –mówi o nim piosenkarz. Kiedy nie nagrywa, najchętniej spędza czas w swoim paryskim domu: „Kiedy pierwszy raz pojechałem do Paryża, od razu zakochałem się w tym mieście. Za każdym razem odkrywam w nim coś nowego.”
Kravitz pasjonuje się mechanicznymi zegarkami. Pracował nad projektem jednej z wersji słynnego Roleksa Daytona. Jest też światowym ambasadorem marki Jaeger-LeCoultre. „W latach siedemdziesiątych mój ojciec miał fantastyczne zegarki – mówi Kravitz w reklamie słynnego modelu Reverso. – Uwielbiałem je oglądać i bawić się stoperami.”
Kolejne hobby Kravitza to gromadzenie pamiątek. Zarówno rodzinnych (do tej pory ma pierwszy telewizor z rodzinnego domu), jak i po sławnych ludziach, nie tylko z branży muzycznej. Wśród nich znajdują się np. sportowe buty Muhammada Alego, w których legendarny pięściarz walczył po raz ostatni na zawodowym ringu. „Pojedynek odbył się na Bahamach, skąd pochodzi moja rodzina, a na butach widać jeszcze ślady krwi” – mówi piosenkarz. Kravitz ma w kolekcji także wiersz, który Ali napisał w hołdzie dla Jamesa Browna. N brakuje w niej również instrumentów, nut piosenek, zdjęć oraz strojów innych gwiazd, jak Hendrix, Prince czy Beatlesi.
W 2003 roku wokalista założył studio projektowania mebli i wnętrz, które nazwał Kravitz Design.
Równolegle zajmuje się aktorstwem. Zagrał w 10 filmach i kilku serialach telewizyjnych. Niedawno napisał piosenkę do ekranowego dramatu „Rustin” o znanym amerykańskim działaczu społecznym Bayardzie Rustinie, bliskim współpracowniku Martina Luthera Kinga. Rustin w 1963 roku kierował marszem na Waszyngton, żądając podniesienia płacy minimalnej i zniesienia segregacji rasowej. Utwór nosi tytuł „Road To Freedom” i – na życzenie reżysera George’a C. Wolfe’a – zaczyna się od jazzowej przygrywki na puzonach. Później jest melodyjnie, a na koniec pompatycznie, z udziałem chóru. Ostatecznie utwór przegrał rywalizację o Złoty Glob z kompozycją Billie Eilish i Fineasa O’Connella „What Was I Made For”, którą Eilish śpiewa w filmie „Barbie”.
Kravitz regularnie ćwiczy, jeździ konno i pokonuje długie dystanse na rowerze. Jest wegetarianinem, a jego dieta składa się głównie ze zdrowej, organicznej żywności, zwykle surowej. „Łączę zdrowe odżywianie z intensywnymi ćwiczeniami. W ten sposób utrzymuję mięśnie i stawy w formie, żeby móc wykonywać to, co robię, czyli grać muzykę na scenie. Kocham życie. Codziennie dziękuję za nie Bogu.”
„Blue Electric Light” na scenie
Latem rozpocznie się kolejna trasa koncertowa Kravitza, tak jak najnowszy album zatytułowana „Blue Electric Light”. Pierwszy koncert zaplanowano na 23 czerwca w Hamburgu. Później piosenkarz odwiedzi kilka europejskich krajów, w tym Polskę. Da u nas dwa koncerty – 21 lipca w Krakowie (Tauron Arena) i 23 lipca w Łodzi (Atlas Arena). Warto się samemu przekonać, jak wypada na żywo.
Dyskografia studyjna:
1. Let Love Rule (1989)
2. Mama Said (1991)
3. Are You Gonna Go My Way (1993)
4. Circus (1995)
5. 5 (1998)
6. Lenny (2001)
7. Baptism (2004)
8. It Is Time for a Love Revolution (2008)
9. Black and White America (2011)
10. Strut (2014)
11. Raise Vibration (2018)
12. Blue Electric Light (2024)
Grzegorz Walenda
Hi-Fi i Muzyka 03/2024