HFM

artykulylista3

 

Pięknie śpiewa, mądrze pisze

073 075 Hifi 03 2020 0007Co współczesnym polskim czytelnikom mówią nazwiska Czeczot i Witwicki? Prawie nic. Popularni w czasach romantyzmu literaci, czerpiący inspirację z poezji ludowej, patrioci i animatorzy życia kulturalnego Wilna (Czeczot) i Warszawy (Witwicki) – interesują dziś głównie literaturoznawców.



1.
Nie weszli do kanonu lektur szkolnych – o Czeczocie wspominają podręczniki w kontekście biografii Mickiewicza i procesu Filomatów. Nie są obecnie wydawani ani czytani. Ale, paradoksalnie, zna ich, nawet o tym nie wiedząc, każdy Polak. Do ich wierszy komponowali bowiem muzykę nasi najznamienitsi kompozytorzy XIX wieku. To dzięki nim wciąż żyją poeci zapomniani jako poeci. Za każdym razem, kiedy rozbrzmiewa pieśń zakochanego podlotka „Życzenie” („Gdybym ja była słoneczkiem na niebie”) Fryderyka Chopina, słuchamy zgrabnie zrymowanych słów Stefana Witwickiego. Gdy ktoś śpiewa „Prząśniczkę” Stanisława Moniuszki, rytm wiersza Jana Czeczota znów napędza kołowrotek niewiernej dziewczyny.

073 075 Hifi 03 2020 0001


2.
Unieśmiertelnienie poprzez muzykę – to przydarzyło się także, na spektakularną skalę, Wilhelmowi Müllerowi (1794-1827), nota bene rówieśnikowi Witwickiego i Czeczota. Piewca kultury Grecji staro- i nowożytnej, fascynat poezji ludowej, wydawca, krytyk i tłumacz zyskał ponadczasową, światową popularność jako autor dwóch cykli wierszy umuzycznionych przez Franza Schuberta: „Die schöne Müllerin” („Piękna młynarka”, 1823) i „Winterreise” („Podróż zimowa”, 1827). Co ciekawe, Müller i Schubert nigdy się nie spotkali i nie wiadomo, czy w ogóle poeta wiedział o istnieniu obu cykli.
„Winterreise” powstała w roku śmierci Müllera (w wieku zaledwie 33 lat, na udar mózgu). Dla Schuberta był to ostatni ułożony przezeń cykl wokalny. Wycieńczony syfilisem, zmarł, mając 31 lat, kilka miesięcy po prawykonaniu, a zeszyt z nutami drugiej części cyklu ukazał się drukiem tuż po śmierci kompozytora.
Testament artystyczny Schuberta okazał się swoistym wypełnieniem woli Müllera, wyrażonej przez niego w dniu 21. urodzin: „Nie umiem grać ani śpiewać, a jednak pisząc te strofy, gram i śpiewam. Gdybym mógł stworzyć melodie, moje pieśni byłyby przyjemniejsze, niż są teraz. Ale odwagi! Może znajdzie się gdzieś życzliwa dusza, która usłyszy w tych słowach dźwięki i mi je odda”.
Testament Müllera wypełniają od dwustu lat tysiące śpiewaków, wyposażonych w narzędzia-pieśni Schuberta, a wykonanie na żywo, jednym ciągiem, 24 ogniw cyklu wymaga nie tylko wrażliwości i biegłości technicznej, lecz również świetnej kondycji.

073 075 Hifi 03 2020 0001


3.
Brytyjski tenor Ian Bostridge mówi: „Ludzie zawsze mnie pytają, jak mi się udaje spamiętać cały tekst. Rzecz w tym, by zacząć młodo”. I nie jest to żart ani kokieteria. W karierze wokalisty każde kolejne wykonanie danego dzieła wynika ze wszystkich poprzednich wykonań, na zawsze zapamiętanych w imaginarium artysty. Do dojrzałości wokalnej dochodzi dojrzałość życiowa. Nagrania stają się intymnym pamiętnikiem kolejnych etapów drogi muzycznej i życiowej.
Bostridge zarejestrował „Winterreise” trzykrotnie: jako trzydziestolatek – z pianistą Juliusem Drakiem (1994), dekadę później – z Leifem Ove Andsnesem i rok temu – z kompozytorem Thomasem Adèsem przy fortepianie. Pianistów, z którymi występował, było więcej i każdemu Bostridge jest wdzięczny za kreatywny wkład w ostateczny efekt. To Graham Johnson i trzy kobiety: Ying Chang, Mitsuko Uchida i Wenwen Du.
Przygodę z Schubertem zaczął zaiste młodo, na lekcjach muzyki i niemieckiego w liceum. Od matki dostał pierwsze schubertowskie nuty. Z ojcem śpiewał w czasie jazdy samochodem. Na studiach w Oxfordzie ośmielił się po raz pierwszy wykonać całą „Winterreise” przed publicznością, czyli swoimi kolegami i wykładowcami. Miał wtedy 21 lat i czuł, że słynny cykl Schuberta jest jego przeznaczeniem.
W 50. roku życia (1964) wydał summę doświadczeń i przemyśleń pod wszystko mówiącym tytułem: „Podróż zimowa Schuberta. Anatomia obsesji”. Wspaniale, że polscy melomani mogą poznać ów niezwykły opis pięknej choroby, więcej niż muzycznej – żarliwego pragnienia jak najlepszego zrozumienia kompozytora oraz poety i ich dzieła, po to, by wykonywać je coraz głębiej, coraz pełniej i samemu wciąż się rozwijać wewnętrznie. Na czytelnika, a zarazem słuchacza „Podróży zimowej” książka ta ma „zadziałać jak drogowskaz”, otwierać „umysł, serce lub uszy”. Ponad 500 stron lektury potwierdza, że warto za takim drogowskazem podążać, tym bardziej, że Bostridge przedkłada rozległość horyzontów krajobrazu myślowego nad sztywny dukt analizy muzykologicznej. Ba, wręcz za zaletę uważa fakt, że nie ma dyplomu teoretyka muzyki. Ma za to magisterium z historii i doktorat z filozofii, co w połączeniu z własną praktyką wykonawczą czyni jego dyskurs pożywnym i pasjonującym. I niepozbawionym poczucia humoru, o czym świadczy dedykacja dla pięknej młynarki – bohaterki drugiego z wielkich cykli Müllera i Schuberta.

073 075 Hifi 03 2020 0001


4.
Na książkę składają się 24 rozdziały, poświęcone kolejnym etapom podróży. Najkrótsza refleksja dotyczy pieśni „Rückblick” („Spojrzenie wstecz”) – to smakowite dwie stroniczki, inspirowane mitem o Orfeuszu i Eurydyce. Najdłuższe, ponad 30-stronicowe rozważania snuje autor o „Lindenbaum”, czyli „Lipie”. Odwołania do literatury wszystkich epok, mitologii, historii, polityki zostały wzbogacone o świetnie dobrany materiał ikonograficzny. Bostridge z eseistyczną ekwilibrystyką przechodzi od wojen napoleońskich do filmu „Lista Schindlera”, od hipotez o seksualności Schuberta do zjawiska błędnych ogników. Od zużycia energii na głowę w XVIII wieku do rycin Blake’a. Od koncepcji Žižka do Barthes’a. Przywołując (przy omawianiu pieśni „Mut” – „Odwaga”) słynny cytat z Nietzschego o śmierci Boga, wspomina autosugestię, której uległ w czasie jednego z wykonań „Winterreise”. Otóż wydawało mu się, że widzi nad sceną napis „Boga nie ma”, choć w istocie widniała tam kwestia Poloniusza z „Hamleta: „Bądź wierny sobie”. Niesamowita anegdota.
Przyjemność obcowania z pisarstwem Bostridge’a polski czytelnik zawdzięcza przekładowi Szymona Żuchowskiego, tyleż kompetentnemu co potoczystemu. Tłumacz musiał nie tylko znaleźć ekwiwalent kunsztownego stylu autora, lecz także zmierzyć się z koniecznością spolszczenia wielu fragmentów tekstów implementowanych w dyskurs oryginału, jak na przykład wiersza Emily Dickinson.

073 075 Hifi 03 2020 0001


5.
Szkoda, że publikacja PWM-u ma poważną wadę. Książka zawiera polskie tłumaczenia wszystkich pieśni cyklu „Winterreise” i oczywiście tak być musi, jednak w analizach dokonywanych przez Bostridge’a chodzi o jak najwierniejsze znaczenie tekstu, o sens filologiczny. Tam, gdzie jest mowa o rymach czy rytmie i tak obowiązkowe jest przytoczenie oryginału. Niestety, podjęto decyzję o zamówieniu poetyckiego przekładu, całkowicie zgodnego z prozodią wierszy Müllera – tak, by dało się je zaśpiewać po polsku. Ambitna koncepcja, ongiś poległ na niej Barańczak i, porzuciwszy zamiar przekładu (spolszczył po bożemu jedynie „Lipę”), napisał kontrafakturę – własną wizję świata ewokowanego przez Schuberta.
Dla potrzeb PWM-u „Winterreise” przełożył Jacek Dehnel. Pokonał trudy prozodii, lecz poległ na innych frontach. Trudno za udane uznać umieszczanie na końcu wersu zaimków „mą” czy „me”. Krtaniołomnie brzmi zestawienie słów „jak cię czerw”, gdzie „czerw” ma być rymem do „me”, kiedy w oryginale rymują się „Sturm” i „Wurm”. Czasem przezroczystą prostotę oryginalnej frazy zastępuje udziwniona konstrukcja, np. w miejsce „Es schlafen die Menschen in ihren Betten” otrzymujemy: „Wtulili się ludzie przez sen w poduchy”. „Gefrorne Tränen”, czyli „Zamarznięte łzy” Müllera stają się „Zamarzającymi łzami” Dehnela. Łzy u Müllera odpadają od policzków; u Dehnela – spływają po policzkach (zaś angielski tenor rozpisuje się o zlodowaciałych pejzażach zimowej Rosji).

 

073 075 Hifi 03 2020 0001


6.
Błyskotliwy, dowcipny Bostridge to najwyższej klasy erudyta. Bibliografia jego książkowej podróży z Schubertem liczy około 200 pozycji. Imponuje spostrzegawczością, pomysłowością, wyobraźnią i swobodą wypowiedzi. Czy któregoś z polskich śpiewaków cechują takie przymioty? Na myśl przychodzi tylko Tomasz Konieczny. Może kiedyś poczuje eseistyczną wenę i opisze swoje spotkania z Wagnerem? Wywiad-rzeka z Koniecznym „Twarze Wotana”, nota bene również publikacja PWM-u, pozwala mieć nadzieję.

Ian Bostridge: „Podróż zimowa Schuberta. Anatomia obsesji”
Przekład: Szymon Żuchowski
Przekład wierszy Wilhelma Müllera: Jacek Dehnel
Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 2019

 

Hanna Milewska
Źródło: HFM 03/2020