HFM

artykulylista3

 

Tym razem krótko

pexels pixabay 280277Początek nowego roku to czas podsumowań, rachunku sumienia i twardego postanowienia poprawy. Zazwyczaj to ostatnie szybko mięknie i pozostają dwa pierwsze. Jak wiadomo, nie ma to jak sobie dobrze zjeść, a potem ponarzekać, zwłaszcza stawiając się w pozycji ofiary, kiedy wszystko wokół tylko czyha na chwilę słabości. A ta ogarnęła rynek hi-fi jak zmora.

Wszystko ładnie-pięknie, tylko że z tą słabością to nieprawda. Przeciwnie: rynek samograjów, zwłaszcza tych drogich, na przekór wszystkiemu wokół dostał kopa do przodu. Obroty wystrzeliły, a importerzy dostali przyspieszenia, jakby weszli w Warp 7. Drogi sprzęt sprzedaje się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki i faktycznie pojawia się całkiem nowy problem: z dostarczeniem towaru. Na wiele rzeczy trzeba czekać i sprzedawcy stają się odporni na wybrzydzanie, a już zwłaszcza na kręcenie nosem na ceny. Część klientów wykombinowała sobie, że poczeka na kolejne lockdowny, które zmuszą importerów do rezygnacji z marż, co zaowocuje „promocjami”. Pozostawiam na marginesie ocenę kombinacji w stylu: „jak ci zajrzy bankructwo w oczy, to spuścisz spodnie do kostek”.

Powiem tylko, że podobają mi się równie, jak ceny high-endowych kabli, często wyciągnięte z… głębi duszy. Wiele wskazuje, że ceny sprzętu, miast spaść, jeszcze wzrosną, a poszukiwacze zniżek zostaną jak Himilsbach z angielskim. Do myślenia daje już choćby to, że chcąc wypożyczyć do redakcyjnego testu premierowy wzmacniacz czy kolumny w cenie ponad 10 średnich krajowych, słyszymy: „prosimy o cierpliwość, bo cała dostawa sprzedała się w kilka dni, a następna jest już zaliczkowana co do sztuki. W dodatku producent zamiast 12 urządzeń znów przysłał 8”. Dotyczy to podobno całej ekskluzywnej elektroniki, chociażby najbardziej „wypasionych” i „prestiżowych” laptopów.

To zła wiadomość. Dobra jest taka, że wśród nagród roku znajdziecie coraz więcej urządzeń i kolumn w jeszcze przyzwoitych cenach, a już z pretensjami do hi-endu. Tegoroczne zestawienie obrodziło co najmniej w kilka takich okazji. Niektórych Czytelników zdziwią „dziury” w ważnych kategoriach, pomimo dużej ilości laureatów. Są wyróżnienia, a nie ma nagrody? Jak to tak? Odpowiedź jest prosta: nie znaleźliśmy kandydata, który aż tak by się wyróżniał na tle testowanej reszty. Podobnie z płytami. Nie znaleźliśmy ani jednego wybitnego albumu w kategorii jazz? Może i taki wydano, ale my go akurat nie ocenialiśmy i nasi recenzenci powiedzieli jasno: nie wytypujemy niczego na siłę. Mimo wszystko warto zachować spokój, bo zawsze będzie czego i na czym słuchać. Aby tylko były czas, zdrowie i ochota. I tych trzech życzymy wszystkim naszym Czytelnikom w Nowym Roku.
Maciej Stryjecki