HFM

artykulylista3

 

Ćwierć wieku

yellow pink and blue party balloons 796606Co się ostatnio działo, każdy wie. Jak wpłynęło na codzienne życie – też, bo odczuł to na swój sposób. Co oznaczało dla niewielkich firm, stanowiących lwią część naszej gospodarki, rozumieją ci, którzy je prowadzą lub w nich pracują. Dość powiedzieć, że spotkaliśmy się wszyscy z sytuacją, której nie dało się przewidzieć i otrzymaliśmy cenną lekcję.
Nie zamierzam komentować rzeczywistości ani przedstawiać własnych przemyśleń; nie wniosą zapewne wiele cennego. Powiedziane zostało wszystko, przez mądrzejszych lub bardziej kompetentnych, a z czym mieliśmy do czynienia, dowiemy się może za 10 lat. Dopiero z perspektywy czasu będzie można ocenić samo zjawisko, jego tło, długofalowe konsekwencje oraz reakcje pojedynczych ludzi i całych społeczeństw.


Wolę się zająć tzw. „bieżączką” z naszego podwórka. Najbardziej zaskoczy Was chyba to, że właśnie stuknęło nam ćwierć wieku. Pierwszy numer „Hi-Fi i Muzyki” ukazał się w maju 1995 roku, jako dwumiesięcznik. Ironia losu spowodowała, że zamiast hucznej fety, po 25 latach „uczciliśmy” rocznicę również wydaniem dwumiesięcznym. Niestety, nie grubszym, okolicznościowym, z okładką oznajmującą o jubileuszu. Pięć lat temu przygotowaliśmy specjalne wydanie. O takim też myśleliśmy teraz, ale życie pokrzyżowało te plany.
Zamiast radosnego komunikatu należą się Państwu przeprosiny za to, że musieliście dłużej czekać na numer, który trzymacie w rękach lub oglądacie na ekranach komputerów, tabletów czy smartfonów. Wiem, że mogliśmy wydać samą wersję elektroniczną, ale od razu porzuciliśmy ten pomysł. Byłoby to nie fair wobec prenumeratorów „analogowych”, a wydanie papierowe nadal uważamy za najważniejsze i trzeba by daleko większego kataklizmu (oby nie), żebyśmy zmienili zdanie. Mogliśmy też opóźnić numer kwietniowy o półtora miesiąca, ale to chyba zaklinanie rzeczywistości, a potem nadrabianie przez rok obsuwki. Niespecjalnie też widziała nam się opcja kierowania numeru kwietniowego do 20 % punktów sprzedaży, na dodatek pustych, w których sprzedałoby się może 10 % nakładu. Być może zostałoby to odebrane jako miły gest wobec Czytelników, tych najbardziej oddanych i przez to nam bliskich, ale z kolei nie byłoby w porządku wobec zespołu, którego praca trafiłaby do ułamka comiesięcznych odbiorców. Każde rozwiązanie było złe i wybraliśmy, w naszym odczuciu, najmniej dokuczliwe.


Najważniejsze, że już za miesiąc wracamy do normalnego terminarza wydawniczego. Numer czerwcowy ukaże się w drugim tygodniu czerwca, wakacyjny postaramy się wydać kilka dni wcześniej, a z wrześniem wrócimy już na właściwe tory, czyli sam początek miesiąca. To z uwagi na „życie” obecnego i dwóch kolejnych wydań. Nie chcemy go drastycznie skracać.
Wszystkich prenumeratorów – papierowych i elektronicznych – zapewniamy, że na całym zamieszaniu nic nie stracą. Obecny numer jest kwietniowo-majowy, ale traktujemy go jako jeden i wszyscy otrzymają tyle wydań, ile zamówili. Jedyna zmiana – okres prenumeraty automatycznie przedłuży się o miesiąc.


Swoją drogą, prenumerata jest najpewniejszą formą zakupu czasopisma. Uniezależnia od działania punktów sprzedaży. Pomija machinę kolportażu, czasochłonną i rozbudowaną ponad miarę. Mimo różnych opinii dotyczących Poczty Polskiej okazało się, że działa sprawnie. Daje pewność, że dostaniecie numer prosto do skrzynki we własnym domu lub bloku. Po „gazetę” można się wybrać w kapciach i szlafroku, bez karty kredytowej czy gotówki. To naprawdę najwygodniejszy sposób, zdecydowanie niedoceniany.
Gorąco zachęcam do subskrypcji papierowego wydania. Dla wydawnictwa to wielka sprawa. Zapewnia stałe grono czytelników, niezależne od zawirowań i krachów wokół. Daje też możliwość kontaktu z nimi. Jeżeli nas lubicie i chcecie, żeby nasze małe wydawnictwo się rozwijało, a Wy – nie tracili z nim kontaktu, zaprenumerujcie „Hi-Fi i Muzykę”. Przy okazji daje to pewność, że wszelkie podwyżki Was ominą, a zapewne wkrótce będziemy zmuszeni do podniesienia ceny egzemplarza.


Zapach świeżej farby drukarskiej i dobrego papieru jest bezcenny, ale wydania elektroniczne to też coraz lepsze medium. Obecnie mamy dwa. Jedno w formie html, czyli skalujące się na ekrany i wygodne do czytania, także na tych najmniejszych. Znajdziecie je pod adresem e.hfm.pl albo na platformie Multikiosk. Do końca maja 2020 wraz z prenumeratą otrzymacie dostęp do 42 numerów archiwalnych. To znakomita okazja, żeby poczytać testy ciągle obecnych na rynku urządzeń i sięgnąć do działu muzycznego, z którego poziomu jesteśmy dumni. Miłośnicy bardziej tradycyjnej szaty, czyli plików PDF, znajdą nasze pismo w serwisie e-kiosk, z którym współpracujemy od lat i cenimy sobie to partnerstwo. To dokładne odwzorowanie gazety na ekranie; trafiają do niego identyczne materiały, jak do drukarni. Słyszałem nawet od kilku czytelników, że sobie z niego gazetę… drukują w domu. Powiem szczerze, nie spodziewałem się, bo to koszt znacznie wyższy niż gotowego magazynu z drukarni. A propos kosztów, cena prenumeraty elektronicznej jest naprawdę niska.
Wkrótce ukaże się także trzecie wydanie elektroniczne – na platformie Publio. Nie różni się od pozostałych; to po prostu kolejny kanał dystrybucji. Zachęcamy do prenumeraty na wszystkich wymienionych platformach – jak komu wygodniej. Ważne, żebyście czytali, a już my się postaramy, żebyście mieli co.
Maciej Stryjecki