HFM

artykulylista3

 

Nagrody Roku 2014

nagrody rokuDrodzy Czytelnicy. Rok 2013 dobiegł końca i pozostawił po sobie wiele muzycznych wrażeń. Przez dwanaście miesięcy przesłuchaliśmy dziesiątki urządzeń – z własnej ciekawości, ale przede wszystkim z myślą o Was.

Dzięki tej pracy wiemy, co Wam polecić, kiedy zechcecie uzupełnić swój zestaw grający albo przenieść brzmienie na wyższy poziom. Część testowanych urządzeń okazała się ponadprzeciętnie udana i właśnie im poświęcamy styczniowe wydanie naszego miesięcznika. Na kolejnych stronach znajdziecie sprzęt z różnych kategorii i w różnych cenach, wyróżniający się na tle opisywanej w minionym roku konkurencji. Obok zdjęć przeczytacie krótkie uzasadnienie każdego wyboru. Nie traktujcie naszych typów jak wyroczni i nie róbcie zakupów w ciemno. Szukajcie raczej wskazówek, które zawężą krąg poszukiwań i pozwolą Wam oszczędzić czas i pieniądze. Ale z odsłuchów nie rezygnujcie nigdy. Sprawdzajcie na własnych płytach i szukajcie dźwięku, na którym Wam zależy. Złożenie systemu z samych nagrodzonych komponentów nie musi oznaczać spektakularnego sukcesu. Czasem zamiana jednego z elementów na mniej znany albo tańszy może przynieść zaskakujący efekt. Nie bójcie się eksperymentować, ale też wyciągajcie wnioski i podejmujcie decyzje. Szkoda czasu Waszego i sprzedawców na niekończące się poszukiwania ideału, który być może pozostaje poza Waszym zasięgiem albo po prostu nie istnieje. Dostajecie do ręki pożyteczny przewodnik – katalog podpowiedzi i rekomendacji popartych naszym wieloletnim doświadczeniem. Mamy wielką nadzieję, że uznacie go za przydatny i pomocny w dokonaniu trafnego wyboru. I pamiętajcie: sprzęt do odtwarzania muzyki jest ważny. To element codzienności, który ma sprawiać przyjemność, ale też wyraz szacunku dla muzyki i jej twórców, którzy nierzadko inwestują małe fortuny we wspaniałe instrumenty, studia o najlepszej akustyce i świetnych realizatorów nagrań. Jeżeli oni są perfekcjonistami, dbającymi o każdy detal nagrania, to i my nimi bądźmy, odtwarzając ich dzieła z możliwie najwyższą wiernością. A teraz już, zgodnie z tradycją, zapraszamy do lektury. Przed Państwem Nagrody roku 2014, przyznane przez miesięcznik „Hi-Fi i Muzyka”. 

 Hi-end kolumny

1Monitor Audio Platinum PL200 test: 3/2013, cena: 25990 zł

wyróżnienie

 

PL200 to tańsza z dwóch podłogówek, które razem z monitorami PL100 tworzą flagową serię Monitor Audio. Luksusowe wykończenie (szokujące w zestawieniu ze względnie umiarkowaną, choć już hi-endową ceną) kryje trójdrożną konstrukcję z wysokotonową wstęgą, 12-cm przetwornikiem średnich tonów oraz z dwoma 18-cm wooferami. Według specyfikacji producenta kolumny mają wysoką efektywność 90 dB, co ułatwi dobór wzmacniacza. Muzyka płynąca z PL200 tworzy spójną całość – koncepcja i jej realizacja składają się na skończone dzieło sztuki. Każdy zakres ma tu określone miejsce. Zestawy nie ograniczają ani rozpiętości barw, ani swobody wybrzmień, ani szerokości sceny. Kontury dźwięków są rysowane subtelnie i precyzyjnie. Brytyjskie podłogówki proponują wejście na wyższy poziom kontemplacji. Dają gwarancję, że przeżyjemy coś niepowtarzalnego.

 

 

 

 

 

2Duevel Venus test: 10/2013, cena: 15900 zł

wyróżnienie

To głośniki do nieszablonowych systemów. I wcale nie wyglądają jak Wenus. Mają gumowe stopy, a dużą geometryczną bryłę komory przykrywa głośnik średnio-niskotonowy, skierowany w sufit. Powyżej znajduje się zamontowany na wspornikach dysk ze sklejki, a nad tym wszystkim – czapeczka z patrzącą w dół jedwabną kopułką. Kolumny są raczej kontrowersyjne i bliższe urodą cyklopowi niż rzymskiej bogini. A jednak mają w sobie coś, co każe wracać do nich myślami. Ustawione w pokoju odsłuchowym, przyciągają wzrok i wyglądają świetnie. Duevele grają zjawiskowo. W swojej cenie są trudne do pobicia w dziedzinie przyjemności słuchania. Składają się na nią: piękna barwa (nie do końca neutralna), czystość średnicy i wysokich tonów, dynamika oraz świetna stereofonia. Otoczy Was ocean muzyki, a czas straci znaczenie. Macie ochotę zaszaleć z Venus?

 

 

 

 

 

 

 

3Wilson Audio Sasha test: 11/2013, cena: 130000 zł

Untitled-1

130 tysięcy to kawał grosza, ale nieczęsto spotyka się tak oczywiste przełożenie ceny na jakość dźwięku. Zalety Sasz zauważali wszyscy, którzy mieli z nimi kontakt w czasie testu. Także przypadkowe osoby, którym – jak o sobie mówią – słoń nadepnął na ucho. Kolumny grają dźwiękiem efektownym, nasyconym i pełnym emocji. Nie pieszczą się z wysokimi tonami, basem czy oddaniem kontrastów. Nie starają się upiększać przekazu. Walą prosto z mostu. Kiedy ma być ostro – jest ostro. Kiedy bas ma poruszać powietrzem, tak się dzieje. Wielkie składy symfoniczne i koncertowe nagrania rockowe mają rozmach przypominający to, co słyszymy na żywo. W brzmieniu Sasz nie ma jednak ani krzty przesady. Instrumenty są naturalne, zrobione z drewna i blachy, a ich barwa – wycyzelowana i oddana z zaskakującą wiernością. Przestrzenność i czytelność faktury – spektakularne! Dzięki tym kolumnom nie umknie nam żaden szczegół. Wilsony są bardzo wymagające wobec towarzyszącej elektroniki. Nie dziwcie się, jeżeli wydacie na nią więcej niż na te kwadratowe, toporne skrzynie. Ale efekt wynagrodzi Wam wszystkie wydatki i wyrzuty sumienia. Obcowanie z taką jakością to sama przyjemność. Na koniec jeszcze jedno. Para Sasz z powodzeniem zastąpi kino domowe. A może raczej pokaże, jakiej klasy nie uda się osiągnąć w systemie 5.1.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Hi-end wzmacniacze

4MBL C51 test: 2/2013, cena: 32600 zł

wyróżnienie

 

Integra C51 to serce serii Corona – nowości w katalogu MBL-a. Konstrukcję oparto na firmowej technologii LASA (Linear Analogue Switching Amplifier, czyli: liniowy analogowy wzmacniacz przełączający), która – według zapewnień producenta – pomimo ewidentnych podobieństw do układów pracujących w klasie D, unika jej wad. MBL zawsze słynął z analogowości. Corona dodaje do niej pierwiastek szybkości. Brzmienie jest konkretne i dokładne. Średnica pasma prezentuje swoje bogactwo w postaci czystej, bez ozdóbek. To odważna recepta na pokazanie tego, że neutralność może być o wiele ciekawsza od najbardziej nawet finezyjnych sztuczek. Uznanie budzi także równowaga tonalna i żelazna kontrola najniższych składowych. Idealne czarne tło i cisza za dźwiękami sprawiają, że wiarygodność sceny uwodzi niezależnie od repertuaru. C51 pokazuje muzykę bez żadnej ingerencji. Gra po prostu prawdziwie.

 

 

 

 

 

5Accuphase C-2820/P-6100 test: 5/2013, ceny: 79900zł/65900 zł

wyróżnienie

Przedwzmacniacz C-2820 dziedziczy po C-3800 najnowszą zbalansowaną regulację głośności AAVA. Ma też wbudowany stopień korekcyjny dla gramofonu. Rozwinięte możliwości połączeń oraz opcje konfiguracji sprawiają, że łatwo go wkomponować w najbardziej rozbudowane systemy. Brzmieniowo nie ma chyba własnej sygnatury. Accuphase proponuje do kompletu na przykład stereofoniczną końcó6wkę mocy P-6100. Ta zaś nosi geny topowych monobloków M-6000. Zestaw gra najprościej, jak potrafi. Ma zdolność opanowania wszystkich aspektów brzmienia i ciągłego doskonalenia każdego z nich. Z każdą nową generacją Accuphase potwierdza, że jest jednym z najszlachetniejszych gatunków w high-endowym ekosystemie.

 

 

 

 

 

 

 

7Audio Research Reference 75 test: 1/2013, cena: 42000 zł

Untitled-1

Pod pozorem laboratoryjnej surowości Ref 75 skrywa przednią jakość wykonania i niebanalną urodę. Prezentuje się elegancko, a spartańską aparycję łagodzi płytą czołową z luksusowo wyglądającego aluminium z dwoma wychyłowymi wskaźnikami. Przydają się do kalibracji lamp – tak prostej, że poradzi z nią sobie nawet nietechniczny użytkownik – a przede wszystkim do upiększania odsłuchów, bo poruszając się w rytm muzyki, wyglądają nadzwyczaj efektownie. Ref 75 to najmniejsza z końcówek mocy w serii Reference. Ma o połowę mniej lamp i o połowę mniejszą zdolność magazynowania energii niż stojąca wyżej w hierarchii Ref 150. W Reference 75 pracują cztery tetrody strumieniowe Tung-Sola, z których w klasie AB uzyskano moc 75 W na kanał. To w zupełności wystarczy do wysterowania większości współczesnych kolumn, zwłaszcza że do dyspozycji mamy odczepy dla zestawów 4- i 8-omowych. Ref 75 ma 50 % mocy wyższego modelu, ale z całą pewnością nie brzmi od niego o połowę gorzej. Tak naprawdę – brzmi świetnie i lepiej pasuje do europejskich mieszkań. Monstrualne moce rzadko bywają nam niezbędne, za to doceniamy niższe zużycie energii i tańszą wymianę lamp. Owszem, Ref 150 zagra z większą swobodą, ale mniejszemu Audio Researchowi także nie brak pary. Połączony z przedwzmacniaczem Spectrala i kolumnami Avalona, zaprezentował rasowy high-endowy dźwięk, którego klasa nie pozostawiała niedomówień. Dźwięk był oparty na masywnym basie i nasycony w średnicy. Szybkość reakcji i trzymanie wybrzmień w ryzach stały na bardzo wysokim poziomie. Czuło się lampowe nasycenie i przyjemną muzykalność, a jednocześnie doceniało dyscyplinę i energię impulsów. Wszystko było na swoim miejscu. Podłączcie Avalony Transcendent, Wilsony Sophia III albo inne znakomite kolumny i cieszcie się muzyką.

 

 

8VTL MB-185 Series II test: 7-8/2013, cena: 50000 zł

wyróżnienie

 

VTL MB-185 Series II to mniejsze z monobloków w serii Signature. Wyżej stoją MB-450, dysponujące monstrualną mocą 450 watów. MB-185 do dowolnego obciążenia oddają „zaledwie” 220 W w trybie tetrody i 110 W w „triodzie”. Teoretycznie są zalecane do kolumn z wooferami o średnicy nie przekraczającej 20 cm. Praktycznie – wysterują nawet perfidnie wymagające głośniki i wytworzą w pomieszczeniu koncertowe natężenie dźwięku. Monobloki VTL-a w teście grały z Avalonami Transcendent. Amerykańskie kolumny nie należą do trudnych obciążeń, więc VTL-e, miast się natężać, mogły się skoncentrować na wiernym odtwarzaniu niuansów. Z Avalonami i źródłami MSB Diamond i Soulution 540 zagrały nieziemsko. Dźwięk był tak spektakularny, że niczego nie chciało się w nim poprawiać. Czarował muzykalnością i naturalnym oddaniem barw. Zachęcał do odsłuchu; kusił szybkością i dynamiką, a z każdą godziną wciągał coraz bardziej. Połączył przejrzystość ze spójnością; atrakcyjne efekty z finezją. Scena zdawała się nieograniczona, podobnie jak zasięg basu. VTL z Avalonami będzie dla wielu słuchaczy końcem poszukiwań. To synergiczne zestawienie, które – choć nietanie – jest warte każdej wydanej złotówki.

 

 

 

9Soulution 720/710 test: 10/2013, ceny: 130000 zł/150000 zł

wyróżnienie

Soulution serii 7 to arcydzieło. W porównaniu z nim wszystko gra jakoś. To punkt odniesienia, niczym wzorzec metra w Sevres. Przedwzmacniacz 721 (720) wraz z końcówką mocy 710 tworzą najdoskonalszą z dotąd przez nas ocenianych realizacji idei „drutu ze wzmocnieniem”. To, o czym inni mówią, Soulution produkuje. Szwajcarski zestaw nie dodaje od siebie nic. Słownie: nic. Jego przejrzystość najpierw zapiera dech, a później budzi najwyższe uznanie. Nie ma tak gęstej faktury ani tak skomplikowanego przebiegu basu, z którymi by sobie nie poradził. Jest nieprawdopodobnie szybki i selektywny, a jednocześnie ujmująco spójny i muzykalny. Wszystko dzieje się bez wysiłku, niezależnie od tego, czy mamy akurat ochotę na skład kameralny, fortepian solo czy wielką orkiestrę symfoniczną. Dowolny repertuar zostanie odtworzony na najwyższym poziomie. Soulution przenosi słuchacza w inny wymiar kontaktu z muzyką. Bezkompromisowo dąży do pokazania całej prawdy o niej. To granie na abstrakcyjnie wysokim poziomie. Niezmiernie wyrafinowane i nie mające odpowiednika w świecie hi-endu. Genialny wzmacniacz, do którego większość z nas może tylko wzdychać.

 

 

 

 

 

Odtwarzacz cd

 

10Aesthetix Romulus test: 3/2013, cena: 28000 zł

Untitled-1

Romulus występuje w wersji z transportem CD albo jako przetwornik c/a Pandora. Oba urządzenia są bliźniaczo podobne, więc jeżeli dysponujecie zewnętrznym napędem płyt albo źródłem plików, możecie pozostać przy samym DAC-u. Przewidziano także opcję instalacji autorskiego potencjometru Aesthetiksa. Dzięki niemu odtwarzacz można podłączyć bezpośrednio do końcówki mocy i zaoszczędzić na przedwzmacniaczu. Modułowa konstrukcja pozwala dopasować urządzenie do indywidualnych wymagań i płacić tylko za to, z czego będziemy korzystać. Do budowy użyto zacnych podzespołów. Wejście USB współpracuje z asynchronicznym modułem wykorzystującym technologię firmy Wavelenght. Filtracją cyfrową zajmuje się procesor Motorola DSP 56362, a konwersją c/a – Burr Brown 1792A. W torze analogowym zamontowano m.in. metalizowane oporniki, międzystopniowe kondensatory polipropylenowe Rel-Cap oraz dwie pary podwójnych triod: 12AX7 i 6DJ8 (6922). Montaż jest staranny, a obudowa cieszy oko niebanalnym wzornictwem. To jednak nie koniec atrakcji. Pod względem brzmieniowym Romulus może konkurować z odtwarzaczami za 40-50 kzł. Mocny z niego zawodnik. Wersja z wbudowaną regulacją głośności sterowała w teście końcówką mocy ModWright KWA 150 Signature, tworząc jedno z najprzyjemniej brzmiących zestawień, jakich ostatnio słuchaliśmy. Aesthetix gra z dużym wdziękiem. Gładko i swobodnie w górze pasma. Ogromne wrażenie robią głębia sceny i dokładność różnicowania planów. W dobrze zrealizowanej symfonice widzimy hektary przestrzeni. W nagraniach popowych pierwszy plan przybliża się do słuchacza, zaś w kameralnym jazzie wokalistki niemal siadają nam na kolanach. Świetny dźwięk w przystępnej cenie. Prawdziwa okazja.

 

 Wzmacniacze

 

11Baltlab Endo 2 test: 2/2013, cena: 11000 zł

wyróżnienie

Endo 2 to pierwszy z nowej linii wzmacniaczy Baltlaba. Tworzące ją konstrukcje mają być bardziej wydajne od starszych modeli Epoca, nie tracąc finezji i muzykalności. Nowy Baltlab jest zbudowany solidnie i z dobrych podzespołów. Pełny układ dual mono czerpie zasilanie z dwóch 400-VA toroidów i baterii kondensatorów o pojemności 88000 μF na kanał. Do regulacji głośności służy drabinka rezystorowa MAS6116, a w zbalansowanej końcówce pracują quasi-komplementarne pary bipolarnych tranzystorów Sankena, sterowanych MOSFET-ami Vishaya. Całość osiąga więcej niż przyzwoite 120 W/8 Ω i 200 W/4 Ω. Jest wydajna, zdalnie sterowana i ładnie wygląda dzięki ozdobnej płycie ze szczotkowanego aluminium i oszczędnemu, nowoczesnemu wzornictwu. Endo 2 przyciąga oko. Czy również ucho? Zdecydowanie tak. Dźwięk nie jest może tak eteryczny jak w Epoce, za to nikt nie będzie narzekał na niedobory dynamiki i basu. Wzmacniacz bez trudu generuje wysokie poziomy sygnału, a jego niskie tony są stanowcze i mocne, choć dążą do dominacji pozostałych zakresów. Baltlab brzmi jasno w dobrym sensie. Jest zrównoważony i nie stara się oszołomić słuchacza w ciągu pierwszych pięciu minut. Wymaga nieco więcej uwagi, ale potrafi się za nią odwdzięczyć. Gra swobodnie, czysto, ale się nie przymila. Czy Endo 2 to już hi-end? Nie, ale na pewno porządne hi-fi z wyższej półki.

 

 

 

12NAD C316BEE test: 7-8/2013, cena: 1585 zł

wyróżnienie

Zrobić dobry wzmacniacz za 10 tysięcy nie jest łatwo. Ale za 1600 zł? To graniczy z cudem. Test tanich integr z wakacyjnego wydania „HFiM” pokazał, że rynek nadal oferuje takie urządzenia i gdyby wreszcie ludzie przestali kupować amplitunery i chcieli wrócić do słuchania muzyki „po bożemu”, to mają na to szansę. Producenci poprawili swoje konstrukcje, bo – mimo niskiej ceny – sprzęt stereo jest skierowany do melomanów z wyższymi wymaganiami, a ci się oszukać nie dadzą. Poziom testu był wysoki, a NAD go wygrał. Zagrał czysto, dynamicznie, z dobrze zarysowaną przestrzenią i czytelnymi szczegółami. Pomimo relatywnie niskiej mocy pokazał też, że poradzi sobie z większością kolumn, jakie zechcemy do niego podłączyć. Najbardziej cieszy jednak, że w czasach wydrenowanych portfeli i jadowitego gada w kieszeni (rok 2013 był rokiem węża, ale na szczęście się skończył) można za niewielkie pieniądze zapewnić sobie jakość słuchania muzyki na więcej niż przyzwoitym poziomie. Oby tak dalej.

 

 

 

13Peachtree Audio Decco 65 test: 5/2013, cena: 3699 zł

wyróżnienie

Decco 65 to przykład zdrowego podejścia do tematu. Wygląda elegancko i jest funkcjonalny. Projektanci Peachtree musieli szybko dostrzec potencjał iPodów i plików, ponieważ od początku kierowali swoje produkty do odbiorców otwartych na nowe sposoby słuchania muzyki. Na zdjęciach w katalogu Decco 65 nie stoi obok high-endowych kolumn, ale w towarzystwie laptopa i pudełka Apple TV. Gniazda są w większości cyfrowe: USB, optyczne i dwa koaksjalne. Na szczęście wnętrze tego sympatycznego klocka to przykład audiofilskiego, choć wciąż oryginalnego myślenia. Jest to swego rodzaju połączenie integry pracującej w klasie D z buforem lampowym. Podwójna trioda 6N1P pracuje także jako element wzmacniacza słuchawkowego, a konwersją c/a zajmuje się kość ESS Sabre 9023. Połączcie wszystkie te elementy, a otrzymacie brzmienie dojrzałe, pełne i uniwersalne. Szczególnie zadowoleni będą miłośnicy słuchawek – Decco 65 radzi sobie naprawdę dzielnie. Do tego nie kosztuje majątku.

 

 

 

14Hegel H80 test: 11/2013, cena: 6670 zł

Untitled-1

Heglowi należy się nagroda za… odwagę. H80 nie boi się konkurować z innymi modelami z katalogu, nawet tymi dwukrotnie droższymi. Z takich porównań niejednokrotnie wychodzi zwycięsko, ponieważ firma zdecydowała się lekko zmodyfikować konsekwentnie dotąd realizowaną szkołę brzmienia. Dźwięk „osiemdziesiątki” ma więcej wysokich tonów, przez co odbieramy go jako bardziej bezpośredni, energiczny i przejrzysty. Szczegółów jest dużo i są bezpretensjonalnie podane. Starszym Heglom nie zdarzało się cyknąć czy podkreślić ostrość metalowych gitar. H80 gra koncertowo, bez ugrzecznień, a pary ma tyle, że aż trudno uwierzyć. W wyposażeniu znajdziemy tylko to, co niezbędne. Czyżby? Gdyby H80 był prostą integrą, jego cenę i tak należałoby uznać za atrakcyjną. Tymczasem otrzymujemy bonus: wbudowany przetwornik porównywalny jakością z urządzeniem, które w osobnej obudowie kosztuje 4000 zł! To dobra wiadomość nie tylko dla młodzieży, używającej przenośnych samograjów, ale też dla konserwatystów, mających w systemie wysłużony i przestarzały odtwarzacz CD. Konwerter Hegla doda mu skrzydeł.

 

 

Kolumny podłogowe

 

15Dynaudio Excite X34 test: 11/2013, cena: 8900 zł

wyróżnienie

 

Niby nic odkrywczego: dwudrożne kolumny wolnostojące. Klasyczne w formie, pokryte naturalnymi fornirami lub lakierem, okraszone aluminiowymi akcentami. Uważne oko dostrzeże ułatwiające życie detale: kolce wysuwane z pokrytych gumą nóżek, wysokiej klasy gniazda czy mocowaną magnesami maskownicę. Ale klasa tych kolumn to przede wszystkim możliwości brzmieniowe. Niewielkie rozmiarem duńskie podłogówki okazują serce każdemu repertuarowi. Kanoniczne brzmienie Dynaudio – akustyczne, szczegółowe, a zarazem muzykalne – uzupełniają ponadprzeciętną stereofonią. Do kompletu oferują znakomitą kontrolę basu. Na koniec jeszcze jedna dobra wiadomość, tym razem dla posiadaczy wzmacniaczy lampowych. Zwrotnica linearyzuje impedancję kolumn na poziomie 8 omów. Okazują się łatwe do wysterowania i potrafią odzwierciedlić urok lampowej amplifikacji. Do odsłuchu Excite X34 zachęcamy każdego, kto szuka kolumn w cenie do 10000 zł.

 

 

 

 

 

16Focal Dôme 5.1 test: 9/2013, cena: 8715 zł

wyróżnienie

Focal jest znany z wyrafinowanych i dość kosztownych konstrukcji, adresowanych głównie do miłośników stereo. W zakamarkach katalogu można się jednak natknąć na te oto „wynalazki”. Mimo że system Dôme wygląda jak typowy lifestyle’owy produkt adresowany do „kupujących oczami”, wykorzystano w nim rozwiązania stosowane w poważnych konstrukcjach. Są wśród nich odlewane aluminiowe obudowy czy przetworniki z membranami aluminiowo-magnezowymi. Przy cenie zbliżającej się do 9000 zł małe Focale muszą się zmierzyć z liczną i równie utytułowaną konkurencją, lecz o wynik można być spokojnym. Te niewielkie głośniczki oferują zaskakująco spójne i dojrzałe brzmienie, rewelacyjną przestrzeń i prawdziwie audiofilskie niskie tony. Do tego sprawdzą się w typowym mieszkaniu w bloku. W końcu to Focal, a nie napis na dropsach.

 

 

 

 

 

17Audio Physic Classic 30 test: 11/2013, cena: 14360 zł

Untitled-1

Audio Physic z jednej strony trzyma się klasycznych rozwiązań, a z drugiej zaskakuje audiofilów nowoczesnymi akcentami. Kiedyś były to wąskie obudowy odchylone do tyłu, później metalowe głośniki z własnym systemem tłumienia, a teraz przyszła pora na kolumny wykończone taflami szkła. Wbrew pozorom, korzyści z tego rozwiązania są nie tylko wizualne. Już model Classic 10 bardzo nam się podobał, ale topowa podłogówka z tej serii to prawdziwy odjazd. Z zewnątrz widzimy tylko trzy głośniki, ponieważ moduł basowy ukryto w osobnej komorze. To tak, jakby wsunąć do kolumn bardzo wąski, ale potężny subwoofer pasywny. Z tego względu konstruktor musiał zrezygnować z konfiguracji, w której głośniki basowe zwrócone są do siebie plecami. Nie ma też typowego tunelu rezonansowego, a ciśnienie ucieka przez wąskie szpary w podstawie obudowy. Czy to coś zmieniło? Chyba niewiele, bo „trzydziestki” ładują aż miło. Ich brzmienie jest nieco łagodniejsze niż w przypadku dobrze znanych Tempo VI, ale też ma solidniejsze oparcie w basie i potencjał nagłośnienia dużego salonu. Dynamika i przestrzeń? Jeśli czytaliście choć jedną recenzję kolumn z Brilon, wiecie, czego się spodziewać. A jeśli nie lubicie szkła, jest też wersja fornirowana.

 

 

 

 

 

 Monitory

 

18Amphion Ion+ test: 12/2013, cena: 4390 zł

wyróżnienie

Malutkie monitorki spodobają się fanom Apple’a. Białe obudowy, maskownice (dostępne w wielu „szalonych” kolorach) i zaokrąglone kształty pasują do Macbooka jak ulał. Wiele osób w tym momencie pomyśli: „do komputera, czyli do niczego”. Otóż, nie. Oprócz tego zastosowania Iony sprawdzają się także w studiach i maleńkich pokojach, w których pokazują naturalny dźwięk. Idealny do pracy nad nagraniami, jak i słuchania muzyki, nie tylko akustycznej. Amphiony są do tego stopnia neutralne, że zasługują na miano monitora bliskiego pola. Ich rozmiary nie pozwalają oczywiście osiągnąć dynamiki ani basu jak z kolumny podłogowej. Ale Iony nie starają się niczego udawać, a wielkie składy „przeskalowują” z wyczuciem i wdziękiem. Można je z powodzeniem stosować jako pełnoprawne głośniki tam, gdzie brakuje miejsca, ale nie zmienia to faktu, że są to chyba najlepsze monitory do komputera, jakie dotąd słyszeliśmy.

 

 

 

19ATC SCM 11 test: 12/2013, cena: 4000 zł

wyróżnienie

SCM 11 nie są dla każdego. Miłośnicy ciepłej, lampowej średnicy i miękkiego basu zareagują na nie jak kot na kąpiel. Jeżeli lubicie, aby każda muzyka brzmiała pięknie, to też nie ten adres. ATC to bezlitosna studyjna precyzja, tnące wysokie tony i bas, który porusza się jak mistrz kung-fu. Nawet nie zdążymy dostrzec ciosu. Tempo, przejrzystość i czytelność nagrań w wykonaniu SCM 11 są mistrzostwem świata. Najlepiej widać to w ciężkim rocku, gdzie wszystkie gitary grają w tym samym paśmie. Zwykle odbieramy taką muzykę jako ścianę dźwięku; skondensowaną, kaloryczną masę. Tymczasem brytyjskie monitory pokazują każdy instrument i każdy dźwięk z osobna. Trudno znaleźć słuchawki, które powtórzyłyby ten efekt. Do takiego brzmienia trzeba przywyknąć, ale kiedy to się już stanie, większość kolumn uznacie za zamazane i niewyraźne.

 

 

 

20Focal Chorus test: 12/2013, cena: 4210 zł

wyróżnienie

Kolejny monitor, który potrafi zdobyć serce i zawładnąć muzycznymi wieczorami do tego stopnia, że nie chce się głębiej sięgnąć do portfela. W swoim królestwie pokazuje jakość, do której nieczęsto zbliżają się droższe i większe kolumny. Domeną Focala jest klasyka, jazz i w ogóle każda muzyka akustyczna, także wokalna. Koncert na żywo, skrzypce, wiolonczele, gitary klasyczne, średniowieczny chorał – to wszystko możemy mieć w domu. Przekazane z realizmem, kulturą i muzykalnością. Muzyka fortepianowa czaruje tak, że nie chce się wstawać z fotela. Francuzi pokazali wyrafinowanie nie pierwszy raz. Ich język jest pełen niuansów, jak muzyka impresjonistów. A Focal wciela w życie tę wrażliwość w sposób tak wyważony i dopracowany, że wypada tylko bić brawo. Jak po występie Pavarottiego albo Horovitza.

 

 

 

 

22JBL Studio Monitor 4307 test: 12/2013, cena: 7980 zł

wyróżnienie

W porównaniu z Focalem mamy tu drugi biegun. Dźwięk obu monitorów to orzeł i reszka albo ogień i woda. Dlatego zawsze piszemy: gwiazdki to nie wszystko. Liczą się gust i potrzeby słuchacza. JBL-e to potężne monitory, wyglądające jak marzenie melomana o zacięciu „profesjonalnym”. Jednak to nie studio jest ich żywiołem, ale koncert i impreza. W takiej roli czują się jak masło na świeżym chlebie i wyciskają z muzyki wszystkie decybele. Uwielbiają grać głośno, choć przy tym nie męczą, bo aplikacja tuby jest wyjątkowo udana i przywodzi na myśl to, co usłyszymy z diabelsko drogich JBL-i. Muzyka żyje, pulsuje, wdziera się wprost do uszu – jak na dobrze nagłośnionym koncercie rockowym. Nogi się rwą do tańca, a usta same zaczynają śpiewać refreny ulubionych piosenek.

 

 

 

 

23RLS Callisto IV test: 12/2013, cena: 4000 zł

wyróżnienie

Kto słyszał te monitorki, pamięta odczucie niedowierzania: takie skrzyneczki, a dźwięk niemal jak z podłogówek? W dodatku jędrny, mięsisty i nasycony. Callisto zaskakują także przejrzystością i przestrzennością, ale to akurat cechy, których w monitorach poszukują audiofile. Razem daje to receptę na osiągnięcie doskonałych rezultatów w maleńkich pokojach. Nie jest to rozwiązanie dla oszczędnych, mimo ceny samych głośników, która często bywa niższa od podanej w nagłówku. Callisto potrzebują bardzo dobrej elektroniki, przeważnie sporo droższej niż one same. Czytelnie pokazują różnice pomiędzy wzmacniaczami i źródłami i z byle czym grać nie zechcą. Za to w systemie z wysokiej półki pokażą klasę. Propozycja dla doświadczonych i osłuchanych.

 

 

 

 

21Epos Epic 1 test: 5/2013, cena: 1650 zł

Untitled-1

Epos to legenda. Synonim tanich głośników, które mogą walczyć ze znacznie droższymi konstrukcjami. Tradycja marki opiera się modom nie tylko we wzornictwie, ale i brzmieniu. Monitory wyglądają skromnie. Nie przyciągają uwagi falbankami ani sreberkami. Podobnie jest na początku odsłuchu: dźwięk wydaje się „normalny”. Z każdą chwilą doceniamy jednak jego klasę, bo to, co dobiega z przetworników, przywodzi na myśl bardziej kosztowne głośniki. Jeżeli chodzicie na koncerty i znacie prawdziwe brzmienie instrumentów, to zakochacie się w tych skrzynkach. Po przeczesaniu rynku okaże się, że w zasadzie nie mają konkurencji w swojej cenie. Czasem na rynku pojawia się prawdziwy hit, który ma szansę stać się rozchwytywaną pozycją w swoim segmencie. Epic 1 to taki meteor. Przybysz z kosmosu albo lepszych czasów.

 

 

 

 

Słuchawki

 

24Grado PS 500 test: 1/2013, cena: 2850 zł

wyróżnienie

 

Na tle słuchawkowego szału, jaki ostatnio ogarnął świat hi-fi, Grado wydaje się oazą spokoju. Od kilkudziesięciu lat produkuje jedne z najlepszych nauszników na świecie, nie zwracając uwagi na chwilowe mody. Na pierwszy rzut oka spadkobiercy Josepha Grado są też odporni na postęp techniczny. Obudowy przetworników niemal we wszystkich modelach wykonuje się ręcznie z mahoniowego drewna, na maszynach, które przeżyły kilkunastu prezydentów USA. Nadaje to słuchawkom Grado niepowtarzalny styl i charakter brzmienia. Model PS 500 należy do linii profesjonalnej i zajmuje w niej drugą pozycję od góry. Choć z pozoru słuchawki wyglądają na aluminiowe, mają drewniane wnętrze. Mają też najprawdziwszą duszę – jak najlepsze instrumenty dawnych mistrzów. Słuchanie na nich muzyki to prawdziwe święto. Świetna przejrzystość, muzykalność i neutralność odsłaniają przed słuchaczem niezgłębione do tej pory pokłady dźwięków. PS 500 nie są przy tym bezlitosne dla słabszych nagrań. Stawiają wartości artystyczne dzieł ponad technicznymi uchybieniami realizacji. Niestety, aby w pełni się delektować ich brzmieniem, należy je podłączyć do firmowego przedwzmacniacza RA 1, co całą, i tak nietanią imprezę podraża o dodatkowe 1850 zł. Trudno sobie jednak wyobrazić lepiej wydane pieniądze na system słuchawkowy.

 

 

 

 

25Sennheiser Momentum test: 9/2013, cena: 1299 zł

Untitled-1

Niemcy rzadko nadają swoim produktom nazwy. Wolą symbole, jak choćby HD-600 czy PX-100. Nawet flagowe nauszniki HD-800 są bezimienne. Kiedy więc ogłosili pojawienie się słuchawek o nazwie Momentum, było wiadomo, że coś się święci. Być może któryś z projektantów zasugerował, aby wyjść poza schemat i stworzyć słuchawki, które będą miały wszystko, czego ludzie dziś potrzebują? Momentum zostały wykonane z wysokiej jakości materiałów, mają ekskluzywne opakowanie i pilot do iPhone’a. U wielu innych producentów byłby to model flagowy, a więc i bardzo kosztowny, ale tutaj cena pozostaje akceptowalna. Jeśli ją przełkniecie, otrzymacie słuchawki na długie lata.

 

 

 

 

 

 

 Kable

 

26Argentum Sw-0,5/1 i Gs-1/2 test: 10/2013, ceny: 340 zł/1 m i 825 zł/2 x 2,5 m

wyróżnienie

Komplet Argentum to prawdopodobnie jedne z najtańszych kabli z czystego srebra. Tyle że zupełnie tego po nich nie widać, a my pomyliliśmy się w teście, wpisując symbol droższego kabla głośnikowego CGC-6/4. Zorientować się można chyba tylko po liczbie czerwonych żyłek w oplocie zewnętrznym, bo budżetowe kable zawierają wszystkie firmowe rozwiązania, włączając w to ekwipotencjalizację ekranu. Dodatkowy drucik należy podłączyć na przykład do obudowy wzmacniacza. Niewiele firm stosuje to rozwiązanie, ale według Argentum gra jest warta świeczki. Brzmienie ma wszystkie zalety srebra – dynamikę, przejrzystość i szybkość. Słychać także pewne rozjaśnienie, ale na szczęście nie rzutuje ono na ogólną naturalność przekazu. Zresztą, przy tej cenie jakiekolwiek czepianie się byłoby nietaktem. Mieć komplet srebrnych kabli za niewiele ponad 1000 zł, to jak kupić auto klasy premium w cenie Matiza.

 

 

 

27Arini Audio Individual test: 10/2013, ceny: 2080 zł/0,9 m i 1950 zł/2 x 2,5 m

wyróżnienie

Kiedy otrzymaliśmy od producenta informację, co wysyła nam do testu, nie mogliśmy uwierzyć. Dostaliśmy bowiem kable, które są indywidualnie strojone zgodnie z życzeniem klienta. Zamawiając je, możemy wybrać nie tylko długość, rodzaj wtyków czy kolor zewnętrznej koszulki, ale przede wszystkim charakter brzmienia. Jeśli potrzebujecie lepszej przestrzeni i szybszego basu – nie ma problemu. Chcecie więcej ciepła w zakresie średnich tonów i łagodniejszą górę? Też da się zrobić. Na zamówienie powstaje cała konstrukcja, począwszy od rodzaju przewodników, a na geometrii i kształcie zewnętrznym kończąc. Jedne zlecenia są łatwiejsze, inne bardziej pracochłonne, ale dla nas informacja jest prosta – za relatywnie niewielkie pieniądze możemy mieć kable, jakich potrzebujemy. Cała otoczka, z dokumentami, hologramami i dedykacją dla zamawiającego to także miły dodatek.

 

 

 

29Harmonix CS-120 Improved test: 5/2013, cena: 4490 zł/2 x 2,5 m

wyróżnienie

Harmonix rozpoczynał działalność od podstawek, akcesoriów i innych „poprawiaczy” dźwięku. Kable pojawiły się relatywnie późno. Opisywany CS-120 to model sprzed kilku lat. Po zaprzestaniu produkcji utrzymywał wysokie ceny na rynku wtórnym, a sprzedawcy podobno domagali się jej wznowienia. Po niewielkim liftingu kabel znów trafił do sklepów. Dobrze się stało, bo to bardzo udany przewód, zachowujący się w tańszych systemach jak flagowiec Harmonixa w zestawieniach klasy hi-end. Gra szybko, czytelnie i ma świetną kontrolę basu. Jest po prostu neutralny. Do tego stopnia, że trudno znaleźć równie przezroczysty przewodnik. Sprzęt roboczy redakcji.

 

 

 

 

30Van den Hul The Air 3T test: 5/2013, cena: 5100 zł/2 x 2,5 m

wyróżnienie

Kolejny element, który trafił do systemu redakcyjnego po majowym teście. Van den Hul często zaskakiwał rozwiązaniami technicznymi, odbiegającymi od konkurencji. Dobrym przykładem są węglowe łączówki oraz Air 3T, który nie jest typowym miedzianym przewodnikiem. Co więcej, w skład stopu nie wchodzą miedź, srebro ani złoto. To rozbudza ciekawość, która jednak nie zostanie zaspokojona, bo producent strzeże tajemnicy niczym słynny kucharz przepisu na suflet. Ile w tym marketingu, a ile dążenia do brzmieniowego ideału, trudno powiedzieć, ale efekt jest znakomity. Słyszymy identyczną jak w Harmoniksie przejrzystość, kontrolę basu i czytelność, które wystarczą nawet do systemu za blisko 100000 zł. Van den Hul dodaje od siebie szczyptę ciepła oraz minimalnie mocniejsze oparcie w basie. Tym kablem można złagodzić ostre tranzystory, zachowując wszystkie ich zalety.

 

 

 

 

28Albedo Metamorphosis test: 6/2013, cena: 25000 zł/2 x 2,5 m

Untitled-1

Albedo przyzwyczaiło nas do rozsądnie wycenionych produktów, które nierzadko grają lepiej, niż wskazywałaby na to ich cena. Firma skoncentrowała się na średnim segmencie rynku, ale właściwie tylko kwestią czasu było pojawienie się flagowca z prawdziwego zdarzenia. Pierwszą przymiarką był Versus, ciepło przyjęty przez wymagających odbiorców. Firma nie spoczęła na laurach i kontynuowała prace nad prawdziwie high-endową konstrukcją. Wysiłki się opłaciły – modelem Metamorphosis Albedo wchodzi do kablowej ekstraklasy. Przygotowana wedle autorskiej metody kompozycja srebrnych taśm i litych drucików jest wykonywana ręcznie. Wytworzenie 2,5-m pary zajmuje około dwóch tygodni i pochłania blisko 2 kg srebra. Oprócz pracy i surowca trzeba doliczyć koszt końcówek, metalowych tulei i izolacji. Przewody są drogie, ale prezentują wysoką wartość materiałową. Poziomem prezentacji szczytowe Albedo śmiało konkurują ze światową czołówką. Porównywane z Tarą Labs The Zero Edge, w jednych aspektach wypadły lepiej, w innych uznały prymat amerykańskich kabli, ale poziom prezentacji pozostał wysoki – godny systemów z górnej półki. Metamorphosis czarują swobodą odwzorowania szczegółów i przestrzenią. Dźwięk odrywa się od kolumn, a pomieszczenie wypełnia morze detali. Przewody grają gładko i równo, bez przypisywanego srebru rozjaśnienia. Przełom średnicy i góry jest delikatnie naświetlony, ale tylko w stopniu umożliwiającym utrzymanie satysfakcjonującej selektywności. Albedo grają szybko, detalicznie i bardzo muzykalnie. Nie zmieniają oryginalnej barwy dźwięku. Z dobrą lampą zabrzmią przyjemnie i z wypełnieniem; z obiektywnym tranzystorem – prawdziwie. Zawsze jednak z klasą i spektakularną przestrzenią.

 

 

 Akcesoria zasilające

 

3132Ansae Power Tower SE/ /Supreme test: 11/2013, cena: 4600 zł/6000 zł

Untitled-1

W skład systemu zasilającego Ansae wchodzą pionowa listwa i przewody sieciowe, stanowiące obecnie szczyt cennika polskiej firmy. Komplet, który obsłuży źródło i wzmacniacz zintegrowany, kosztuje ponad 20000 zł. Zmiany, które wnosi, będą warte każdej złotówki dla osób mających już docelowy zestaw grający i chcących z niego wycisnąć dosłownie wszystko. Aż trudno uwierzyć, jak wiele dobrego robi Ansae. To nie kosmetyka, ale różnica dwóch klas, niemal jakbyśmy zmienili wzmacniacz albo kolumny. Czytelność szczegółów, brak zakłóceń i barwa – to wszystko zaobserwuje nawet laik. Nie trzeba się zbytnio wysilać, bo wystarczy minuta, by docenić skalę poprawy. O tym, że Ansae pozostanie w redakcji, zdecydowaliśmy w ciągu kilkudziesięciu sekund. Jeżeli szukacie „oczyszczacza prądu”, który nie tylko zabezpiecza sprzęt przed niespodziankami, ale daje mu mocnego kopa, to czekają Was wydatki. Tym bardziej, że systemu należy używać w całości. Owszem, pojedynczy kabelek poprawi sporo, ale kiedy dysponujemy pełnym torem zasilającym, pojawia się efekt synergii. Muzyka po prostu brzmi piękniej.

 

33Synergistic Research Element Copper AC Power test: 6/2013, cena: 3400 zł

wyróżnienie

Seria Element stanowi „efekt uboczny” badań nad topowym systemem Synergistic Research – Galileo. Ponadto przejmuje z wcześniejszych firmowych rozwiązań aktywne ekranowanie z zasilaczem i wymiennymi tulejkami (do tuningowania brzmienia według potrzeb) oraz „wygrzewanie” w procesie Quantum Tunneling. O budowie sieciówki Element Copper wiele się nie dowiemy, poza tym, że dielektrykiem jest powietrze, a przewodnikiem oczywiście miedź. Element Copper prezentuje wybitne walory dynamiczne. Wyśrubowana szybkość w mikroskali nie redukuje potęgi basu. Wirtuozerski rytm ani na chwilę nie wymyka się spod kontroli. Średnica pokazuje bogatą paletę nasyconych barw. Kabel świetnie się sprawdza w repertuarze klasycznym. Na rynku high-endowych sieciówek zwraca uwagę jego rozsądnie skalkulowana cena.

 

 

 

 

34Gigawatt PC-4 Evo test: 6/2013, cena: 19950 zł

Untitled-1

PC-4 Evo powstawał najdłużej ze wszystkich kondycjonerów serii Evo. Pod każdym względem miał być „naj”, może oprócz obudowy, która w porównaniu z poprzednią generacją zmalała. Tak jak w całej linii Evo, w czwórce nie ma transformatorów separujących, które zajmowały najwięcej miejsca. Są za to przednie podzespoły, gniazda G-040 opracowane przez Gigawatta, zaawansowane filtry wykonane z przewymiarowanych komponentów i dwustronne płytki drukowane z grubymi ścieżkami obficie pokrywanymi warstwą srebra. PC-4 Evo jest jedynym kondycjonerem Gigawatta wyposażonym w wejście zasilania Powercon. Gniazdo ma srebrne styki i może przenosić stałe obciążenie 32 amperów. Konstrukcja wewnętrzna znosi 25 A w trybie ciągłym i 70 A w impulsie. Szaleństwo! A może jednak nie? Topowy Gigawatt jest bowiem wolny od ograniczeń zwykle nękających kondycjonery. Nie tłumi dynamiki; wręcz ją poprawia, głównie w mikroskali. Nie pogarsza konturów basu – oczyszcza je i wyostrza. Barwa z nim jest czystsza i gładsza niż bez niego, a dźwięk znacząco zyskuje na energii. Dostajemy większą klarowność. Brzmienie staje się żywsze, a przestrzeń bardziej wyrazista. Słychać więcej i lepiej. Gigawatt jest drogi, ale jakość musi kosztować. A tutaj jakość brzmienia i wykonania są naprawdę wysokie. Jeżeli szukacie topowego kondycjonera do high-endowego systemu, posłuchajcie koniecznie PC-4 Evo.

 

System stereo

 

35Cambridge Audio Topaz CD5/AM5 test: 10/2013, ceny: 890 zł/890 zł

wyróżnienie

Za takie pieniądze można kupić najwyżej miniwieżę, a i to nie zawsze. Aż trudno uwierzyć, że zamiast plastikowych zabawek dostaniemy oddzielne, pełnowymiarowe komponenty, na dodatek firmy, która ma opinię specjalisty od „lepszego” dźwięku. Duet Topazów wygląda porządnie: obudowy są metalowe, fronty także. Jeżeli zajrzymy do środka, zobaczymy jednak daleko posunięte oszczędności, jak choćby końcówka mocy na scalaku czy mnóstwo wolnego miejsca. Nie zmienia to faktu, że klocki grają zaskakująco poprawnie. Wprawdzie zdarza się im ostrzej cyknąć albo zagubić rytm w skomplikowanych składach, ale warto sobie wtedy przypomnieć ich cenę i to, że w jej obrębie nie mają żadnej poważnej konkurencji oprócz koncernowych radyjek i przenośnych samograjów. Propozycja nie do odrzucenia.

 

 

 

37ATC CDA2/P1 test: 11/2013, ceny: 12075/10495 zł

Untitled-1

System ATC wygląda surowo i przywodzi na myśl maszynę albo studyjne narzędzie. Żadnych ozdób, kontrowersyjne wzornictwo, chciałoby się powiedzieć: „gniotsa, nie łamiotsa”. Skojarzenia jak najbardziej poprawne, bo ATC jest firmą o studyjnym rodowodzie. CDA2 to samodzielne źródło, do którego można podłączyć kolumny aktywne za pomocą XLR-ów. P1 to końcówka mocy, która zasili zestawy pasywne. Duet ATC jest prawdziwym wołem roboczym, przeznaczonym do pracy 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Elektronika to prosty układ zbudowany według najlepszych reguł i z selekcjonowanych komponentów. Brzmienie cechują studyjna neutralność i liniowość. Przejrzystość przypomina słuchawki, a dynamika sprawia wrażenie, jakbyśmy dysponowali kilowatem mocy. Ten dźwięk jest na tyle realistyczny i ma taki rozmach, że czujemy się jak na koncercie. Nie tylko tym w filharmonii, ale także rockowym, tuż przed sceną. Wrażenia są spektakularne, a powrót do „normalnego” sprzętu – często bolesny. Cena jest… niska i nie odzwierciedla klasy brytyjskiego zestawu. Profesjonaliści z rezerwą podchodzą do kwot, jakie przychodzi wydać na audiofilski wzmacniacz czy odtwarzacz. Dlatego otrzymujemy coś, co w wydaniu „amatorskich” legend kosztowałoby o wiele więcej.

 

Odtwarzacz przenośny

 

36Astell&Kern AK120 test: 11/2013, cena: 4499 zł

wyróżnienie

Model AK120 jest najwyższym w ofercie należącej do iRivera marki Astell&Kern i jednocześnie jednym z najdroższych odtwarzaczy empetrójek, jakie kiedykolwiek wyprodukowano. Urządzenie w pełni zasługuje na miano audiofilskiego. W swojej klasie to sprzęt wzorcowy pod względem jakości dźwięku. Brzmi gładko, szczegółowo, dynamicznie i wyjątkowo naturalnie. Odtwarza pliki bezstratne, w tym również DSD. Jego sercem są dwa przetworniki Wolfsona, po jednym na kanał. Ma też – co nietypowe – wbudowane dwa gniazda kart SD. A do tego jest znacznie mniejszy niż konkurenci w zbliżonej cenie.

 

 

 

 

 

Odtwarzacz sieciowy

 

38Marantz NA7004 test: 4/2013, cena: 2695 zł

wyróżnienie

Odtwarzacze sieciowe stanowią wciąż rozwijający się segment rynku. Ich producenci przyjmują różne strategie – jedni stawiają na słuchanie muzyki wyłącznie przez sieć. Inni dorzucają dziesiątki funkcji. Wydawałoby się, że druga taktyka jest skazana na porażkę, bo zawsze znajdzie się ktoś, komu zabraknie jednego gniazdka albo udogodnienia, na którym mu akurat zależało. W przypadku NA7004 to jednak mało prawdopodobne. Ten streamer może pracować również jako DAC, więc spokojnie podłączymy go do komputera, żeby słuchać muzyki w takiej formie, jaka nam pasuje, wliczając w to klipy z YouTube’a. Serwisy streamingowe? Jak najbardziej. Obsługa zewnętrznych pamięci i odtwarzaczy przenośnych? A jakże. Aplikacja do obsługi urządzenia smartfonem czy tabletem? Jest. Zaraz, zaraz, a co z dźwiękiem? Może w tej całej gonitwie japońscy konstruktorzy zapomnieli, że to ma grać? Na szczęście nie. NA7004 gra jak porządny odtwarzacz CD za te pieniądze. Jeśli więc szukacie wszechstronnego odtwarzacza cyfrowego – to jest to.

 

 

 

39Naim SuperUniti test: 11/2013, cena: 17790 zł

Untitled-1

Naim jest znany z konserwatywnego wzornictwa i niekonwencjonalnych rozwiązań technicznych. Gdyby postawić SuperUniti obok urządzeń sprzed dwóch dekad, to pod względem wizualnym niczym by się od nich nie różnił. Jednak wnętrze to już zupełnie inna bajka. W niewielkiej obudowie zamknięto zintegrowany wzmacniacz stereo, zbudowany w oparciu o wielce zasłużonego SuperNaita, DAC dla źródeł zewnętrznych, odtwarzacz plików hi-res, tuner radiowy oraz moduł sieciowy z kartą wi-fi, umożliwiającą słuchanie rozgłośni internetowych. Choć w świetle funkcjonalności SuperUniti można podejrzewać Naima o lifesyle’owe ciągotki, to brzmienie urządzenia nie odbiega od dotychczasowych dokonań firmy z Salisbury. Energia, rytm i świetny bas pasują do rocka, natomiast pięknie poukładana scena pozwala się delektować dziełami dawnych mistrzów. Największym atutem SuperUniti jest wbudowany odtwarzacz plików. Wreszcie dostajemy urządzenie, które pod względem brzmieniowym dorównuje odtwarzaczom kompaktowym.

 

Hi-fi pc

 

4041NuForce DDA-100/ /Amphion Helium 410 test: 10/2013, ceny: 1950 zł/2990 zł

wyróżnienie

Mariaż fińskich kolumn Amphion Helium 410 z amerykańską integrą NuForce DDA-100 pokazuje, że niewielkim kosztem da się zbudować znakomity system na biurko. Jeśli chodzi o dźwięk, najtrudniejszym zadaniem, jakie stoi przed tego typu systemami, jest należyte oddanie stereofonii: zachowanie gabarytów źródeł pozornych oraz ich prawidłowe rozmieszczenie. Pod tym względem duet NuForce/Amphion sprawdza się świetnie, choć i w innych aspektach niczego mu nie brakuje. Brzmi detalicznie i przejrzyście. Do tego jest apetyczny wizualnie: minimalistyczny i surowy. Atrakcyjna propozycja do niewielkich pomieszczeń.

 

 

 

 

4243iFi Audio iDAC/iUSB Power/Gemini test: 11/2013, ceny: 1350 zł/890 zł/790 zł

wyróżnienie

Rzadko się zdarza, żeby świeżo upieczona firma narobiła takiego zamieszania. Ale za projektem iFi Audio stoją ludzie z Abbingdon Music Research – producenta high-endowej elektroniki. W niewielkich urządzeniach wykorzystali podobno część rozwiązań stosowanych w klockach z logo AMR, ale cała idea przedsięwzięcia jest na wskroś nowoczesna – zafundować klientom niedrogie i funkcjonalne produkty do rozmaitych zastosowań, z naciskiem na PC audio. Dlatego właśnie do testu trafił przetwornik iDAC z zasilaczem iUSB Power i specjalnym przewodem Gemini do ich połączenia. Zła wiadomość jest taka, że kabelek kosztuje prawie tyle, co sam zasilacz, a znaleźć jego tańszy zamiennik będzie trudno. Dobra zaś taka, że komplet iFi gra jak bardzo dobre przetworniki ze wzmacniaczem słuchawkowym za 4000-5000 zł. Najlepsze, że sam iDAC zapewnia 90 % tych wrażeń za śmieszne 1350 zł. Możecie więc zacząć od niego, a gdy pewnego dnia przyjdzie Wam ochota na rozbudowę systemu, ścieżka będzie już wydeptana.