HFM

artykulylista3

 

Przedostatnie okrążenie

Zdarza się, że ktoś z dystrybutorów lub Czytelników zarzuca nam, że najciekawsze urządzenia zostawiamy na koniec roku. Jak wiadomo, zaraz się ukażą nagrody, więc na pewno jest w tym jakiś spisek.

Tak, tak... Wiem, że część nagród pochodzi z ostatniego okrążenia, czyli z numeru grudniowego. Dlaczego tak się dzieje, sam nie wiem, ale chyba dlatego, że czasem najbardziej interesujące testy lubią poleżakować. Jak choćby system ATC, który napisałem w czerwcu, ale zawsze było coś bardziej naglącego – jakaś grupa albo nowość, na której pokazaniu szczególnie zależało importerowi. „Wpuści pan?”. „A dlaczego mam nie wpuścić, skoro materiał zrobiony”. I tak „spad” (czyli coś, co miało wejść w zeszłym miesiącu i czeka na swoją kolej) staje się „podwójnym spadem”. W sumie to nie przeszkadza, bo urządzenia są ciągle w produkcji.

W końcu przychodzi wspomniany grudzień, a wraz z nim refleksja: zaraz, zaraz, przecież to urządzenie było takie ciekawe, że szkoda by go było nie uwzględnić w rocznym zestawieniu. A numer nie guma i się nie rozciągnie. Do tego w grudniu dochodzi jeszcze obowiązkowy „Magazyn Hi-Fi”. I jak tu ułożyć pismo?
Takich ciekawych spadów znalazłem kilka. Udało się też przyspieszyć pisanie recenzji obiecujących klocków. Na bok, niestety, poszedł megatest monitorów 4000-8000 zł, który zobaczycie w grudniu. Tam też mogą się znaleźć faworyci, ale trudno to stwierdzić na tym etapie.

Tymczasem zawartość tego numeru jest różnorodna. Znaleźli się przedstawiciele kina domowego, którego akurat w budżetowym wydaniu nie lubię. To jednak moja prywatna opinia i rynek ma z nią niewiele wspólnego. Są też komputerowe i przenośne zabawki, których również nie lubię, ale kto by tam słuchał zatwardziałego konserwatysty...

Za to reszta to raczej drogie graty i ciekawostki; niektóre bardziej interesujące, niż mogłoby się wydawać. W tajemnicy powiem Wam: z tej „spadowej” teorii wychodzi, że ludzki ze mnie pan, bo swoje testy „spuszczam” najpierw. Ktoś powie, że pazerność na wierszówkę i tak wyszła. Pewnie i trochę w tym prawdy, ale teoria, którą sobie wymyśliłem, trzyma się kupy. Jako że w numerze same rodzynki, a wystawa Audio Show akurat trwa, możecie listopadowe wydanie potraktować jako mocno okrojony przewodnik po tym, czego warto posłuchać i obejrzeć. A nieobecni niech żałują. Nie mają racji.
Na marginesie. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio wstępniak dotyczył zawartości numeru. Albo nigdy, albo 20 kilogramów temu. Może więc było nudno, ale przynajmniej na temat.

 

Autor: Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 11/2013

Pobierz ten artykuł jako PDF