HFM

Yamaha MCS-1330

40-41 11 2009 01Kiedy się dowiedziałem, że w redakcji czeka miniwieża Yamahy, pomyślałem, że to kolejna wersja popularnego Piano Crafta. Okazało się jednak, że Japończycy przygotowali coś innego.

 

Czy MCS-1330 to jeszcze miniwieża, czy już pełnowymiarowy system hi-fi? Nie wiem, ale zastosowanie oddzielnych klocków i ich wyposażenie, a także cena kompletu sprawiają, że skłaniałbym się ku drugiej opcji. Producent obiecuje także znakomite wrażenia odsłuchowe, a to chyba najbardziej zbliżałoby MCS-1330 do audiofilskich zestawów.

 

Budowa
MCS-1330 składa się z amplitunera, odtwarzacza CD i pary monitorów. Nie brakuje tu nowoczesnych akcentów w postaci gniazda USB czy stacji dokującej iPoda. Oba urządzenia musiały się nimi podzielić. Prawdopodobnie z powodu niewielkiej wysokości obudowy odtwarzacza, w którym trzeba by pomieścić gniazdo dla iPoda oraz napęd optyczny. Warto wspomnieć, że Yamaha radzi sobie z plikami MP3 i WMA; wszystko jedno, czy chcemy je odczytać z płyty czy z pamięci USB. Właściciele odtwarzacza z nadgryzionym jabłuszkiem oczywiście nie będą musieli wykonywać żadnych skomplikowanych czynności, aby posłuchać zapisanej w nim muzyki. Wystarczy postawić iPoda na gniazdku i można obsługiwać go tak, jak zwykle, poziom głośności regulując dotykowym kółkiem lub gałką w amplitunerze. Muszę jednak przyznać, że podobne stacje dokujące, mimo prostoty obsługi, nigdy do końca mi nie pasowały. Powód jest prosty – iPod zawsze stoi w nich na baczność albo jest lekko pochylony. Tak czy inaczej, nie da się go chwycić jak w czasie normalnego użytkowania. Dotykowe kółko najlepiej obsługuje się kciukiem, trzymając cały odtwarzacz w dłoni. Każda inna opcja to jak hamowanie lewą nogą w samochodzie z manualną skrzynią biegów. Uważam, że najlepiej byłoby osadzić iPoda na wysięgniku – powiedzmy: gumowej rurce lub czymś podobnym. Jeśli któryś producent wykorzysta ten pomysł, proszę nie zapomnieć o honorarium dla autora.
Yamaha pomyślała też o klientach, którzy iPodami się brzydzą. Klocki można przecież przestawić – jeśli odtwarzacz powędruje na górę, nie będziemy widzieli stacji dokującej, a wyświetlacze obu urządzeń ładnie się połączą. Jest tylko jeden problem – puryści twierdzą, że w takim systemie wzmacniacz zawsze powinien stać na górze, ponieważ wtedy może swobodniej oddawać ciepło, a odtwarzacz jest lepiej dociążony, co powinno zmniejszać wpływ wibracji i poprawiać precyzję odczytu płyt.

40-41 11 2009 03

Stylistyka, komfort obsługi i jakość wykonania zasługują na pochwałę. MCS-1330 wygląda skromnie, elegancko i nowocześnie. Po kilku dniach obcowania z nim nie znalazłem ani jednego poważniejszego mankamentu. Wszystko zostało przemyślane i dopracowane. Do wyboru mamy aż sześć kombinacji kolorystycznych. Elektronika może być czarna lub srebrna, a kolumny: białe, czarne i ciemnobrązowe.
Na pierwszy rzut oka są to klasyczne dwudrożne monitory z 25-mm kopułką i 13-cm aluminiowym wooferem. Skrzynki są solidne, sztywne i stosunkowo głębokie. Wylot tunelu rezonansowego umieszczono z tyłu. W uzyskaniu klarownego dźwięku ma pomóc system kontroli wibracji obudowy VCSS. To specjalne elementy kompozytowe umieszczone w strategicznych miejscach obudów. Ich kształt, lokalizacja i nachylenie zostały wybrane na podstawie dokładnych testów odsłuchowych i eksperymentów.
Wzmacniacz dysponuje mocą 70 W, a to – jak na niewielką konstrukcję – bardzo dużo. MCS-1330 wykorzystuje wzmocnienie cyfrowe realizowane przez modulator YDA140.
Do wzmacniacza możemy podłączyć trzy zewnętrzne źródła, w tym gramofon z wkładką MM. Przydatne może być także wyjście do subwoofera. Z odtwarzacza odbierzemy tylko sygnał analogowy. Gniazda RCA rozstawiono tak szeroko, że nawet grube łączówki spokojnie się zmieszczą. Jedyny mankament to kable zasilające, zwisające z tylnych ścianek. Pal licho ich wpływ na brzmienie – odłączane przewody są po prostu wygodniejsze.

40-41 11 2009 02     40-41 11 2009 04

 

Brzmienie
Klasyczne Piano Crafty zawsze grały naturalnie i ciepło, stawiając na średnicę pasma. Tutaj otrzymujemy brzmienie bardziej liniowe i obiektywne, choć nadal niepozbawione emocjonalnego pierwiastka. Bas jest mocny i wystarczająco głęboki. Co oznacza słowo „wystarczająco”? To, że nawet człowiek przyzwyczajony do słuchania średniej wielkości kolumn podłogowych nie odczuje niedosytu. Jeżeli jednak komuś będzie mało, może dokupić subwoofer.
Zakres średnich i wysokich tonów to przede wszystkim neutralna barwa, dobra dynamika i powiązana z nią czytelność przekazu. W dźwięku odnajdziemy również pewną dawkę przyjemnego spokoju. Nie jest to efekt spowolnieniaczyzamulenia. Przeciwnie – ów spokój bierze się wprost z naturalnej swobody grania. Mamy to miłe uczucie, że nic się nie dzieje na siłę. To samo dotyczy stereofonii. Jeśli posadowicie kolumny na solidnych podstawkach i poeksperymentujecie z ustawieniem, powinniście uzyskać obszerną i poukładaną stereofonię.
Najważniejsze jednak wydaje mi się to, że dźwięk MCS-1330 z każdym dniem coraz bardziej mi się podobał. A jeśli ktoś będzie chciał pójść jeszcze dalej, zmienić kable lub kolumny... witamy w klubie zakręconych audiofilów.

Reklama

 

Konkluzja
MCS-1330 to solidnie wykonany zestaw o dużych możliwościach. iPod, pendrive, CD, MP3, gramofon, słuchawki – podłączymy tu niemal wszystko. Do tego elegancki wygląd i brzmienie, którego nie powstydziłyby się tańsze pełnowymiarowe zestawy audiofilskie. To zdecydowanie coś więcej niż miniwieża.

40-41 11 2009 T

 

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 11/2009

 

Pobierz ten artykuł jako PDF