HFM

artykulylista3

 

Gamut DI 150

54-57 07-08 2010 01Gamut to słowo pochodzenia łacińskiego. Najczęściej oznacza zakres barw możliwy do odwzorowania przez urządzenie. Duńczycy sięgają jednak do korzeni. Mianem tym określa się również pełną skalę w muzyce średniowiecza. A w motto i nazwie firmy Gamut jest to pełne spektrum muzycznych dźwięków.

Każde z urządzeń Gamuta zostało skonstruowane z myślą o tym, by w czasie odtwarzania muzyki nie uronić żadnej informacji.

Takie wymagania mają spełniać: odtwarzacz Gamut CD 3, wzmacniacze zintegrowane Si 100 oraz recenzowany dziś DI 150, przedwzmacniacz D 3i, stereofoniczne końcówki mocy D 200MkII, D 200i, D 250i oraz monobloki RS 380M. Swoje możliwości mogą zaprezentować w towarzystwie dwóch linii kolumn: Phi oraz EI.

Budowa
DI 150, podobnie jak cała aktualna linia produktów Gamuta, jest przykładem nowoczesnego i rozpoznawalnego wzornictwa. Ascetyczna obudowa, z ograniczoną do rozsądnego minimum ilością manipulatorów, została wzbogacona detalami nadającymi integrze firmowy rys. Skręcono ją z lakierowanych na czarno blach aluminiowych. Tylko front ma naturalny kolor metalu. Płaszczyznę ścianki czołowej przełamuje umieszczona centralnie akrylowa płytka. Pod nią znajdują się podświetlane niebieskimi diodami oznaczenia wejść (5 liniowych i jedno bezpośrednie do końcówki mocy), trybu wyciszenia (mute) oraz przełącznika podświetlania panelu (DIM). Każdemu oznaczeniu towarzyszy dioda, zapalająca się przy aktywnej funkcji. Przyciskiem DIM można iluminację wyłączyć. Wtedy aktywne wejście będzie sygnalizowane jedynie przez odpowiadającą mu pojedynczą diodę, a podpisy nie zostaną podświetlone. Po obu stronach panelu rozmieszczono pionowo po 4 aluminiowe przyciski aktywujące dostępne funkcje (wybór źródła, mute i oświetlenie). Duże aluminiowe pokrętło głośności w centrum nie ma widocznego wyskalowania. Jego ustawienie sygnalizuje dioda na niewidocznym z zewnątrz pierścieniu wokół osi potencjometru, prześwitująca przez akryl.
Poza wygrawerowanym laserowo logo producenta z przodu nie dostrzeżemy innych oznaczeń. Nazwę wzmacniacza dyskretnie naniesiono na górnej krawędzi frontu, po jej prawej stronie. Całe boki obudowy stanowią radiatory oddające ciepło z umieszczonych symetrycznie końcówek mocy. Ciekawy zabieg wzorniczy zastosowano na ściance górnej. W miejscach odpowiadających lokalizacji stopni mocy została ona symetrycznie ponacinana. Natomiast z przodu odważnie wycięto duże logo Gamuta. Wszystkie otwory chroni podklejona od wewnątrz gęsta siatka. Na ściance tylnej znajduje się komplet wejść i wyjść. Dwa złącza XLR i trzy RCA to wejścia liniowe. Bezpośrednie wejście RCA do końcówki mocy oznaczono jako HTH (zapewne od home theatre). Ułatwi to połączenie systemu stereo z wielokanałowymi instalacjami AV. Do jego aktywacji służy hebelek w sąsiedztwie. Jeżeli wyłączymy omijanie regulacji głośności, będziemy mogli wykorzystać to wejście jako dodatkowe liniowe.
Wyjścia sygnałowe o regulowanym poziomie to XLR i RCA; do nagrywania (rec out) – RCA. Gniazda głośnikowe WBT umieszczono po bokach tylnej ścianki. Akceptują przewody zakończone bananami, widełkami i niekonfekcjonowane. Gniazdo zasilające IEC jest oczywiście standardem w tej klasie sprzętu i umożliwia zastosowanie specjalistycznej sieciówki. Jednak nie znajdziemy obok niego głównego włącznika. Ten zamontowano od spodu. Nie przewidziano trybu czuwania.

54-57 07-08 2010 04     54-57 07-08 2010 05

DI 150 stoi na solidnych aluminiowych nogach, podklejonych materiałem tłumiącym drgania. W komplecie dostajemy piękny aluminiowy pilot, obsługujący wszystkie funkcje wzmacniacza oraz odtwarzacza CD Gamuta.
Zabudowa wnętrza jest modułowa, z łatwo rozpoznawalnym układem dual mono. Dwa toroidalne transformatory, o mocy około 600 W każdy, widzimy tuż za przednią ścianką. Wsparte baterią czterech wielkich kondensatorów RIFA o pojemności 64000 μF, dostarczają napięcie poszczególnym sekcjom wzmacniacza. Elementy elektroniczne rozmieszczono na czterech płytkach. Na położonej centralnie znalazły się pozostałe układy zasilacza oraz stopnie wejściowe. Zastosowano tu wzmacniacze operacyjne NE5534 oraz wtórniki wejściowe JFET 2SK389. W niskoprądowych stopniach wyjściowych wykorzystano podwójne układy Burr Brown OPA 2134. Regulacji głośności dokonuje granatowy potencjometr Alps z silnikiem, połączony przedłużką z pokrętłem na przedniej ściance.
Końcówki mocy znajdują się tuż przy bocznych ściankach, uformowanych przez radiatory. Pracują w nich MOSFET-y firmy Magnatec, skonfigurowane po dwa na kanał. Taka para dostarcza 180 W przy obciążeniu 8 omów i aż 360 W przy 4 omach. Na czwartej płytce, tuż za przednią ścianką, możemy zaobserwować układy wyświetlacza i odbiornik podczerwieni. Dobra inżynierska robota.

54-57 07-08 2010 02

Konfiguracja
Skonfigurowanie Gamuta nie powinno sprawiać kłopotów. Przy ustawianiu należy pamiętać, by zapewnić urządzeniu wentylację. W czasie pracy boki i góra mocno się nagrzewają.
W zestawieniu z odtwarzaczem SoundArtu użyłem połączeń zbalansowanych. Pewną niedogodność stanowi umiejscowienie zacisków głośnikowych. Sztywne przewody zakończone widełkami będą zachodziły na gniazda sygnałowe. Producent zwraca uwagę, że ze względu na zastosowany potencjometr, nawet przy ustawieniu pokrętła w pozycji pełnego ściszenia, z głośników może być słyszalny cichy dźwięk. Jeśli sprawi to problem, jego rozwiązaniem jest użycie przycisku mute.
Miałem już możliwość recenzowania mniejszej integry Gamuta, modelu Si 100, który wywarł na mnie duże wrażenie. W porównaniu z nim DI 150 to ogromny krok naprzód w dziedzinie jakości brzmienia.
Gamut DI 150 jest wzmacniaczem uniwersalnym. Dotyczy to zarówno kompatybilności z pozostałymi elementami systemu, jak i możliwości brzmieniowych. Przez kilka tygodni mogłem wypróbować różne źródła, w tym analogowe.

54-57 07-08 2010 03

Wrażenie odsłuchowe
Od pierwszych odsłuchów uwagę przykuwa niezwykła swoboda, z jaką duński wzmacniacz napędza kolumny. Robi to jakby od niechcenia, a jednocześnie z rzadko spotykanym wdziękiem. Z dobrej klasy odtwarzaczem CD uwalnia słuchacza od dylematów wyższości analogu nad cyfrą albo odwrotnie. Pozwala zapomnieć o audiofilskich rozterkach i rozkoszować się słuchaniem muzyki. Gdybym miał rozbierać brzmienie na czynniki pierwsze – w każdej kategorii bez wahania postawiłbym celujący. I po pełnych radości z obcowania z muzyką dniach pozostałaby tylko mało przekonująca laurka. Taka jednak jest prawda i rzeczywista wartość Gamuta DI 150.
Pisząc o swobodzie i niewymuszoności grania, mam na myśli także pewność, z jaką to urządzenie podchodzi do muzyki. Nie pręży muskułów, bo wie, że da radę. Nie ucieka się do sztuczek mających zrobić dobre pierwsze wrażenie, lecz przygotowuje słuchacza do długiej znajomości. Gra w otwarte karty, a te są naprawdę mocne. Szczególnie docenią je osoby, które poznały już możliwości i humory high-endowego sprzętu. Gamut nie kaprysi, nie zmusza do wysiłku adaptowania się i przekonywania samego siebie, że to dobrze wydane dziesiątki tysięcy złotych. Efekt dźwiękowy po wpięciu tego wzmacniacza jest tak naturalny, jak naturalne jest oddychanie. Każdy aspekt brzmienia jest dopracowany, a nawet dopieszczony. Barwa wydaje się całkowicie naturalna. Każdy instrument zachowuje właściwą charakterystykę brzmienia. W całym paśmie częstotliwości napotykamy idealną harmonię i równowagę. I to niezależnie od tego, czy słuchamy ludzkich głosów, instrumentów solowych, składów kameralnych, orkiestr symfonicznych czy zespołów rockowych. Zawsze mają właściwe proporcje, są precyzyjne, a jednocześnie barwne.
Rozkład harmonicznych przywołuje wspomnienie konstrukcji lampowych. Być może mają w tym udział zastosowane w układzie stopni wejściowych tranzystory JFET. Wzorowo wypadają dzięki temu pozbawione ostrości kobiece wokale. Nawet jeśli nagrania zawierają sybilanty, to w odsłuchu niosą one informację muzyczną, nie są natomiast odbierane jako zakłócenia. Przy naturalnej łagodności zakresu średniotonowego pozostaje on zróżnicowany. Jeśli tylko kolumny nie zepsują tego efektu, to usłyszymy mnóstwo informacji. Wzmacniacz podaje nam na tacy wszelkie szczegóły pracy aparatu głosowego: oddechy, ruch języka, chrypkę, wibrowanie strun, przełykanie śliny. Można ocenić, jak blisko rejestrującego mikrofonu znajduje się twarz wokalistki. Analizowanie tak nagranych wokali na audiofilskiej realizacji „5 Songbirds” wytwórni FIM nie odbiera im jednak plastyczności. To nie jest szkło powiększające jedynie fragment zdarzeń, lecz precyzyjny przyrząd do odkrywania zamysłów wykonawców i realizatorów.
Ta zasada dotyczy także innych nagrań, chociażby symfonicznych. Każda sekcja instrumentów ma tam swoje równouprawnione miejsce, właściwe proporcje i lokalizację. Dźwięki z głębi sceny pozostają dobrze zdefiniowane, informując nie tylko o poczynaniach solistów, ale także o rozbudowanym akompaniamencie. Możliwości mikrodynamiczne Gamuta DI 150 to najwyższa możliwa do docenienia w moim systemie półka. Rozdzielczości towarzyszy swoboda kreowania aury wokół instrumentów akustycznych. Każdy dźwięk, który poruszył powietrze, ma czas na pełne wybrzmienie. Gamut go nie ścina, nie spieszy się nawet w kulminacjach czy gęstych fragmentach. Wzbudza tym zaufanie słuchacza. Tym bardziej, że w parze z wycyzelowaną mikrodynamiką idzie dynamika makro. Zapas mocy DI 150 pozwala mu ją stopniować, niezależnie od tego, czy oczekujemy ukojenia nerwów po ciężkim dniu, czy też rozbudzenia energii na szalony wieczór. Gamut czyni to bez wysiłku. Umiejętność dopasowania dynamiki do repertuaru stawia go na szczycie wśród słuchanych przeze mnie wzmacniaczy. Nagrania Radiohead w interpretacji Gamuta to zabójcza kompozycja drive’u, detali i akustyki. Takie realizacje okazują się niezwykle skomplikowane, wprost koronkowe. O najnowszych dokonaniach Prince’a już nie wspomnę.
Opisane wyżej cechy składają się na precyzyjne odwzorowanie stereofonii. Dźwięk już przy niskich poziomach głośności dosłownie rozpiera pomieszczenie. Scena sięga odważnie na boki, poza bazę głośników. Jej głębia wydaje się nieograniczona niczym poza zamysłem realizatora. Trzeci wymiar również nie stanowi problemu. Słuchając nagrań organowych Bokszczanina, można odczuć wielkość kościoła oraz wysoką pozycję monumentalnego instrumentu. Dla mnie idealne brzmienie. Z uśmiechem słuchałem, z żalem oddaję.

Reklama

Konkluzja
DI 150 to jeden z najlepszych wzmacniaczy, jakie gościłem w systemie. Wnosi przejrzystość i czystość brzmienia. W zakresie mikrodynamiki i barwy nawiązuje do lampowej eufonii, a wysoka moc zapewnia komfort i kontrolę dynamiki. Wydaje się, że ma mało własnego charakteru, a jednak jego udział w kształtowaniu brzmienia systemu jest zdumiewający.
Cena może się okazać zaporowa dla większości chętnych, jednak za walory dźwiękowe przyznaję Gamutowi miejsce w mojej audiofilskiej alei sław.

54-57 07-08 2010 T

Autor: Paweł Gołębiewski
Źródło: HFiM 7-8/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF