HFM

artykulylista3

 

Ayon Scorpio Mono

3441022017 001Jeżeli w cyklu Nagród Roku nasze czasopismo zacznie kiedyś przyznawać tytuł „audiofilskiego przodownika pracy”, bez wątpienia powędruje on w ręce Gerharda Hirta, właściciela Ayon Audio.

Austriacka firma ma obecnie w ofercie czternaście (!) modeli wzmacniaczy lampowych, cztery preampy, pięć zestawów głośnikowych oraz liczne źródła cyfrowe, zintegrowane i dzielone. A, i kable na dokładkę. Imponujące, prawda? Tym bardziej, że w tym przypadku wielkość katalogu przechodzi w jakość. Testowałem już liczne urządzenia Ayona, z różnych półek cenowych, i za każdym razem byłem oczarowany. Tym razem przyszła pora na konstrukcje, które na ogół kojarzą się z wysokimi cenami – monofoniczne końcówki mocy. Pan Hirt postanowił jednak wprowadzić hi-end pod strzechy i zaprojektował relatywnie niedrogie monobloki na bazie najtańszego wzmacniacza zintegrowanego – Scorpio.




Budowa
O korzyściach płynących z zamiany integry na parę monobloków wie każdy, nie tylko technicznie zorientowany audiofil. Brak przesłuchu między kanałami, redukcja mikrofonowania lamp i poprawa wydajności dzięki zastosowaniu osobnych zasilaczy – to tylko niektóre cechy, które sprawiają, że dwa bywają lepsze niż jeden. Jednak Austriacy poszli jeszcze dalej i nie zaproponowali klientom jedynie „przepołowionej” integry. Już rzut oka na specyfikację obu modeli (wzmacniacza zintegrowanego i monobloków) pozwala wychwycić spore różnice dotyczące mocy znamionowej, pasma przenoszenia i czułości wejścia. Prawdopodobnie zmodyfikowano cały układ wewnętrzny, choć producent ogranicza się do stwierdzenia, że w najważniejszych punktach konstrukcji wykorzystano lepsze elementy.
Spore zmiany widać jednak i z zewnątrz, głównie na tylnej ściance. W przeciwieństwie do integry, którą wyposażono w uniwersalne zaciski głośnikowe, w monoblokach mamy już osobne odczepy dla czterech i ośmiu omów. Dodano przełącznik hebelkowy, za pomocą którego odcinamy masę sygnału od masy obudowy, co bywa skutecznym lekarstwem na drażniący przydźwięk w głośnikach. To wskazuje, że w monoblokach zastosowano podwójny system uziemienia, a to wymaga sporej ingerencji w konstrukcję wewnętrzną i sporo dodatkowego okablowania. Skąd więc ten idealny porządek i przejrzystość w trzewiach Ayona? To już pytanie do konstruktora, który po raz kolejny wykonał kawał dobrej roboty. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia.

 


 

3441022017 002Jak na lampowego „pająka” – wyjątkowo schludnie i przejrzyście. Zwraca uwagę użycie wielu oddzielnych płytek zamiast jednej głównej.


Zajmijmy się jednak tym, co dla statystycznego audiofila i jego małżonki najważniejsze, a mianowicie wyglądem. Tu Ayon zdecydowanie nie ma się czego wstydzić. Monobloki znad Dunaju są zwarte, kompaktowe i ujednolicone kolorystycznie. To ostatnie oznacza, że – podobnie jak w przypadku Forda T – jedynym obowiązującym kolorem jest czarny i nie ma co liczyć na chromowane osłony zasilaczy, znane z wyższych modeli. Nie załamujmy jednak rąk. Włączone urządzenie wspaniale się wtapia w ciemne tło, a jedynymi elementami zwracającymi uwagę pozostają pięknie rozżarzone lampy i jarzące się na czerwono firmowe logo.
Polecam też wrażenia organoleptyczne. Przesunięcie dłonią po ściankach Ayonów – zwłaszcza na łączeniach – uzmysławia, z jaką precyzją je wykonano. Za to gdy popukamy palcem w obudowę zasilaczy, odpowie nam głuchy, niemal martwy odgłos, zupełnie jakbyśmy pukali w beton. To nie przypadek. Oba transformatory, tak zasilający, jak i głośnikowy, zalano specjalną żywicą, która zapobiega drganiom i uciążliwemu przydźwiękowi.
Sercem układu są oczywiście lampy. Sterowaniem oraz odwracaniem fazy w każdym monobloku zajmują się 12AX7EH Electro-Harmoniksa oraz 12AU7, której pochodzenie pozostanie słodką tajemnicą producenta. Lampy mocy to para popularnych KT88, czyli tetrody strumieniowe. W niektórych źródłach można wyczytać, że są to pentody i z technicznego punktu widzenia nie będzie to wielkim błędem. Konstrukcja plasuje KT88 między pentodami (pięć elektrod) a tetrodami, które powstały przez dołożenie dodatkowej siatki ekranującej do triody w celu zwiększenia wzmocnienia i złagodzenia nierównomierności charakterystyki tej ostatniej. Wprawdzie lampy mocy Ayona pracują w wyklętym przez audiofilskich fundamentalistów układzie push-pull, ale za to w czystej klasie A i bez globalnego sprzężenia zwrotnego.


 

3441022017 002Osobne odczepy dla 4 i 8 omów.


Pomiary i parowanie Ayon bierze na siebie. Użytkownik dostaje szczegółowo opisane pudełka ze szklanymi bańkami, które musi wetknąć w odpowiednie otwory.
O optymalny punkt pracy lamp dba zaprojektowany przez Ayona układ automatycznej kalibracji AFB (Auto-Fixed Bias), którego zasada działania i obsługa są szczegółowo wyłożone w instrukcji. Gwarantuje to lata użytkowania bez zamartwiania się o stan lamp, warunki ich pracy oraz krzywą wzmocnienia.


Podobnie jak we wzmacniaczu zintegrowanym, tak i tutaj przewidziano możliwość przełączania monobloków między dwoma trybami pracy – pentodowym i triodowym. Służy do tego niepozorny biały guziczek na tylnej ściance, którego – i tu uwaga – wolno używać tylko, gdy monobloki są wyłączone! Zabawa ze zmianą trybów „w locie” prędzej czy później doprowadzi do tego, że nieostrożny użytkownik stanie się regularnym klientem Ebaya i z wypiekami na twarzy będzie wydawać coraz droższe dewizy na kolejne komplety lamp. Nie warto, zwłaszcza że te dostarczane przez producenta są naprawdę dobrej jakości, a co najważniejsze – sparowane. Gdybyśmy zapomnieli, w jakim trybie pracuje wzmacniacz, przypomni nam o tym miniaturowa dioda umieszczona nad napisem „Triode” na górnej ściance. Zapalona sygnalizuje tryb triodowy, zgaszona – pentodowy. Proste.
Ayon zadbał, żebyśmy używali jego produktów długo i bezawaryjnie. Po włączeniu urządzeń należy odczekać około minuty. Monobloki wyposażono w układ miękkiego startu, który stopniowo sprawdza i załącza kolejne obwody, co także ogranicza niepohamowany apetyt na prąd w trakcie uruchamiania. Gdy Scorpio się testują, na przednich ściankach miga całkiem gustowne, czerwone logo firmy. Nie należę do entuzjastów jarzących się na jakikolwiek kolor diod na przednich ściankach, ale przyznaję, że w tym przypadku wygląda to elegancko, a przy tym nie razi nawet przy zgaszonym świetle. Kiedy logo przestaje migać, jest to znak gotowości do pracy. Można zacząć słuchać.


 

3441022017 002Podświetlane logo informuje, czy urządzenie jest gotowe do pracy.


Konfiguracja
Często spotykam się z opinią, z którą jeszcze do niedawna byłbym się w stanie zgodzić, że korzystanie z monobloków z pominięciem przedwzmacniacza to świętokradztwo. I faktycznie, moje dotychczasowe próby sterowania końcowym stopniem wzmocnienia za pomocą przetwornika z regulowanym wyjściem kończyły się porażką. Tym razem miało być inaczej. Końcówki Ayona, podłączone do uroczego preampu Lebena RS100, zabrzmiały niezwykle kulturalnie i barwnie, ale cokolwiek bez polotu. Za to podpięcie ich bezpośrednio do przetwornika c/a Hegla HD 25 okazało się strzałem w dziesiątkę. W tej właśnie konfiguracji przebiegał cały test.
Oczywiście, nikogo tym samym nie zniechęcam do pominięcia przedwzmacniacza. Warto jednak odnotować, że konstrukcja austriackich monobloków najwyraźniej nie wyklucza takiej możliwości. Z pewnością warto eksperymentować.
Kolumnami były naprzemiennie moje wysłużone Dynaudio Contoury 1.8 i dostarczone do kolejnego testu KEF-y Blade Two, połączone z monoblokami Nordostami Red Dawn oraz topowym kablem głośnikowym Van den Hula, The Cumulus Hybrid. Źródłem był zestaw Primare CD32 w roli transportu oraz wspomniany DAC Hegla.


 

3441022017 002Ładnie, ale dopiero po zmierzchu rozpoczyna się prawdziwy spektakl.


Wrażenia odsłuchowe
Ten dźwięk jest niczym dobrze zbudowane hiszpańskie wino: gęste, krzepkie i uderzające do głowy. Oczywiście mowa o winie mocno wytrawnym, ponieważ Ayon – wbrew lampowemu stereotypowi – niczego nie dosładza ani nie upiększa. Przeciwnie, w trybie pentodowym gra szalenie bezpośrednio, zamaszyście, a wręcz bezkompromisowo.
Cechą, która wybija się na pierwszy plan, jest doskonałe trzymanie rytmu – efekt połączenia bardzo dobrych właściwości dynamicznych z mocnym, punktualnym i nisko schodzącym basem. Pod tym względem słychać wyraźną poprawę w stosunku do integry, w której bas był tak samo nasycony i barwny, ale brakowało mu zwinności. Pod wieloma względami niskie tony Ayona stanowią idealne połączenie atrybutów kojarzonych z mocnym tranzystorem (tempo, szybkość ataku i wygaszania dźwięków), z pięknie oddaną barwą i nasyceniem, co bywa raczej domeną lamp. Mamy tu zarówno drive, jak i dźwiękowy pazur, o jakim marzą zwolennicy ostrego rocka. Potężne uderzenia niskich tonów narastają z szybkością światła, po czym są błyskawicznie wygaszane – zdążymy jednak poczuć je w żołądku. Ale jest też miła dla ucha „mruczanka”, którą sprzęt funduje nam, kiedy z głośników płyną ciepłe dźwięki kontrabasu. Zauważalne dociążenie dołu sprawia, że także instrumenty grające na przełomie basu i średnicy brzmią o wiele bardziej przekonująco i realistycznie. Bas jest mocną i solidną bazą, na której budowana jest reszta przekazu. Dzięki temu kapitalnie wypadają saksofony tenorowe i barytonowe jazzowych tuzów z Zachodniego Wybrzeża, podobnie jak niskie oktawy fortepianu czy klarnetu. Nie oznacza to, że dźwięk Scorpio jest sztucznie pogrubiony – raczej rysowany zamaszystą, nasyconą kreską. Owszem, taka szkoła brzmienia może sprawić, że umkną nam czasem subtelności, ale ogólne wrażenie będzie jak najbardziej pozytywne.

 


 

3441022017 002Monobloki to zazwyczaj zwaliste, nieustawne kloce. Ayon poszedł inną drogą.


Słuchając dobrze znanych płyt, nigdy nie zauważyłem, by „oleista” faktura, dominująca w całym paśmie, miała sprawiać, że instrumenty się ze sobą zlepiają, a plany zamazują. Szczegółowość pozostaje na wysokim poziomie, choć Skorpiony na pewno nie są sprzętem przeznaczonym do krytycznego odsłuchu.
Kiedy słuchałem wokali – nasyconych i lekko wysuniętych do przodu – największe wrażenie zrobiła na mnie cecha, którą trudno precyzyjnie określić, a która ma kapitalne znaczenie w ocenie sprzętu. Jest to pewna dosadność, dobitny realizm, a może po prostu wrażenie fizycznej obecności muzyków, występujących tu i teraz. Cecha, której nie wyczytamy z tabliczek znamionowych, a która stanowi nieodzowny składnik muzyki na żywo. W tej dziedzinie Ayon jest prawdziwym mistrzem, który na zawołanie potrafi wyczarować atmosferę zadymionego klubu jazzowego, sali koncertowej, bądź sterylnego studia nagrań. Do wyboru.

 


 

3441022017 002Komplet lamp jest szczegółowo
sprawdzany i parowany
przez producenta.


Kobieca wokalistyka stanowiła doskonałą okazję, by wypróbować monobloki w trybie triodowym. Może zbyt wiele sobie po nim obiecywałem (w końcu popularne tetrody strumieniowe to nie osławione 300B), a może po prostu konstruktorzy potraktowali ten tryb jako dodatek do głównego dania. Dość powiedzieć, że po wciśnięciu białego guziczka większość cech, które tak mnie zauroczyły, po prostu… znikła. Mocno skurczyła się przestrzeń, a scena zrobiła się ciasnawa, ograniczona zewnętrznymi ściankami kolumn. Owszem, wokale Kari Bremnes czy Elli Fitzgerald zyskały wszystko, z czym się kojarzą wzmacniacze lampowe: dużo ciepła, jeszcze większe nasycenie, gładkość i wypełnienie, ale straciły na bezpośredniości, a co za tym idzie – realizmie. Nawet skoczne rytmy zaczęły się nagle dość leniwie wlec, co nieodmiennie kończyło się tym, że po dziesięciu minutach słuchania odpływałem myślami gdzie indziej. A może… o to właśnie chodzi? Jeśli pod koniec pracowitego dnia nie mamy już siły ani ochoty na wyłapywanie detali brzmienia, a bezpośredni, żywiołowy przekaz nas po prostu męczy, możemy się doskonale zrelaksować przy niezobowiązującej muzyce środka w trybie triody.
Kiedy powróciłem do „właściwego” ustawienia, a do odtwarzacza powędrowały koncerty na instrumenty dęte Telemanna, wiedziałem, że na niezobowiązujący relaks nie ma co liczyć. Austriackie monobloki nie żałują góry, a w rzeczonych koncertach to właśnie tam dzieje się najwięcej. Nie mogę powiedzieć, że wysokich tonów Ayona jest za dużo albo że są wyostrzone. Są po prostu serwowane równie hojnie jak średnica i bas, dzięki czemu brzmienie odbieramy jako równomierne w całym paśmie. Są też bardzo detaliczne, dzięki czemu możemy bez trudu śledzić niuanse brzmienia instrumentów barokowych. Choć faktura sopranów jest gładka, a ich barwa przyjemna dla ucha, z pewnością nie jest to dźwięk aksamitny i miodopłynny. Również w tej dziedzinie konstruktor postanowił odejść od lampowego stereotypu.


 

3441022017 002Na wąskiej ściance upakowano
wszystko, co potrzeba.
Szary guziczek niech nie kusi,
kiedy sprzęt gra.


Kiedy w zamierzchłych czasach usłyszałem po raz pierwszy zestaw oparty na wysokiej klasy wzmacniaczu lampowym, zwróciłem uwagę na zupełnie inne kształtowanie przestrzeni niż w sprzęcie tranzystorowym. Była bardziej niedookreślona, efemeryczna i – w przeciwieństwie do tranzystorów, które na ogół kreślą scenę w ściśle określonych granicach – otulała słuchacza ze wszystkich stron. Bardzo podobne odczucia miałem w przypadku bohaterów naszego testu. Przestrzeń Ayonów, choć precyzyjna, nie jest mierzona od linijki ani budowana według z góry przyjętego schematu. Granice są płynne, a kształt – uzależniony od nagrania. Z łatwością wychodzi poza miejsce ustawienia kolumn, starając się raczej wciągać słuchacza w wir zdarzeń, niż prezentować muzykę z bezpiecznego oddalenia. I choć dla recenzenta to zawsze utrudnienie  (nie można po prostu napisać, że „gra do przodu/do tyłu/na boki), muszę przyznać, że uległem czarowi Ayona. I to nie tylko w dziedzinie przestrzeni.


 

3441022017 002To wcale
nie przepołowiona integra.
Różnic konstrukcyjnych
jest sporo.


Konkluzja
Testowałem niedawno kilka udanych „dzielonek”, z którymi rozstałem się z żalem, ale po męsku. Jednak myśl, że mają mi zabrać monobloki Ayona, powoduje u mnie mimowolny odruch buntu. Jak można robić takie rzeczy recenzentowi?

 

 

Ayon Scorpio Mono o

 

 

 

 

 



Bartosz Luboń
Źródło: HFM 02/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF