HFM

artykulylista3

 

Exposure 3010 S2

4150092015 20
Założony w 1974 roku przez Johna Farlowe’a, Exposure od początku poważnie traktował przyszłych użytkowników. Po starannym zaprojektowaniu wzmacniaczy, użyciu do ich budowy pierwszorzędnych komponentów i przeprowadzeniu pomiarów, ostateczna decyzja o skierowaniu prototypów do produkcji zapadała po odsłuchach.


 
I to nie byle jakich! W procesie dostrajania uczestniczyli m.in. członkowie zespołu Pink Floyd oraz David Bowie. John Farlowe nie zamykał się jednak wyłącznie w rockowym światku, a następne lata potwierdziły renomę wzmacniaczy Exposure jako urządzeń wysokiej klasy, obdarzonych dużą dawką muzykalności.





Recenzowany dziś model 3010 S2 jest najwyższą integrą brytyjskiej wytwórni. Obok niego w serii 3010 znajdziemy odtwarzacz CD, przedwzmacniacz liniowy i gramofonowy, stereofoniczną końcówkę mocy i 100-watowe monobloki. Podobnie wyglądają niższe linie, a jedynym powiewem nowoczesności jest DAC 2010. Na zdeklarowanych high-endowców czeka seria MCX, ale tam nie ma już miejsca na wzmacniacze zintegrowane.

1726092015 01

Brytyjski minimalizm w najlepszym wydaniu.

Budowa
Ze wzmacniaczem Exposure’a mieliśmy do czynienia ponad cztery lata temu „HFiM 3/11”), jednak pomimo tej samej nazwy i zewnętrznego podobieństwa są to różne urządzenia.
Przednią ściankę wyrżnięto z grubego plastra szczotkowanego aluminium. Z tego samego materiału wykonano zresztą całą obudowę. Exposure 3010 S2 hołduje brytyjskiemu minimalizmowi i dlatego na froncie znajdziemy tylko pokrętło potencjometru i obrotowy selektor wejść, również metalowe. O aktualnym poziomie głośności i aktywnym źródle informują czerwone diodki na pokrętłach. Znacznie ciekawiej wygląd tył wzmacniacza.
Do dyspozycji mamy szereg wysokiej jakości, przykręcanych gniazd RCA, składających się na sześć wejść liniowych. Jedno z nich, po zakupieniu opcjonalnej karty phono, zmienimy w gramofonowe. Ponadto są trzy wyjścia – z pętli magnetofonowej oraz dwa z przedwzmacniacza. Jedno można wykorzystać do podłączenia zewnętrznego wzmacniacza słuchawkowego, bo wśród licznych złączy takowego gniazdka zabrakło. Niecodziennie, w świetle ceny, wyglądają terminale głośnikowe. Po pierwsze, przyjmują wyłącznie wtyki bananowe (i tak dobrze, bo w starszej wersji były to BFA), a pod drugie, wykonano je z plastiku. Patent ten miał ponoć na celu zmniejszenie wpływu ewentualnych drgań przenoszonych z przewodów na obudowę. Podobne rozwiązanie stosuje np. Naim. Gniazda głośnikowe zdublowano, co powinno dostarczyć nowych wrażeń w czasie zabawy z bi-wiringiem.

1726092015 01

Zasilacz.


Wnętrze również zrealizowano zgodnie z ideą minimalizmu. W wydaniu Exposure’a nie polega ona na sprzedawaniu audiofilskiego powietrza, lecz na zastosowaniu w miarę prostych układów, wykonanych z najlepszych podzespołów, mieszczących się w założonym budżecie.
Podstawę zasilania tworzy kobylasty toroid Noratela, oddzielony od reszty elektroniki odlewanym radiatorem. Po drugiej stronie czarnego grzebienia znalazły się pozostałe elementy zasilacza, w tym cztery dorodne elektrolity Kendeil o łącznej pojemności 40 tys µF, przedwzmacniacz oraz końcówki mocy.
W poprzedniej wersji 3010 S2 mieliśmy do czynienia z prostym układem przedwzmacniacza, wykonanym w technice montażu przewlekanego. W wersji zmodernizowanej niemal całkowicie zmieniła się jego topologia, a na płytce montażowej umieszczono więcej układów scalonych. Z poprzedniej wersji ostały się m.in. dwa wzmacniacze operacyjne Burr-Brown OPA604A, przekaźniki załączające wejścia, cyfrowy selektor tychże firmy Atmel oraz niebieski potencjometr Alpsa, napędzany silniczkiem.  Między elementami wystają nagwintowane trzpienie, do których można przykręcić wspomniany moduł phono. W końcówce mocy pracuje łącznie osiem bipolarnych tranzystorów Toshiby, po dwie pary na kanał.

1726092015 01

Exposure 3010S2


Wrażenia odsłuchowe
O ile w przypadku urządzeń budżetowych nietrudno zabłysnąć na tle konkurencji, to w przedziale 4-8 tysięcy flagowy 3010 S2 musiał się zmierzyć z godnymi przeciwnikami. I wyszedł z tej konfrontacji z tarczą. Gdyby nie... ale nie uprzedzajmy faktów.
Brzmienie było spójne, konkretne i rzeczowe, nie pozbawione jednocześnie emocjonalnego podejścia do nagrań ani muzykalności.
W utworach wielkich mistrzów baroku było po prostu normalne, tak jakbym chciał, żeby brzmiały ulubione płyty. Bez podkreślania przełomu średnicy i wysokich tonów, często mylonego z detalicznością, ani bez nadmiernego akcentowania basu. Im jednak dłużej wsłuchiwałem się w dźwięk angielskiego urządzenia, tym wyraźniej dostrzegałem jego charakterystyczne cechy.


Uwagę zwracała budowa sceny. Zaczynała się na linii łączącej kolumny i rozchodziła wachlarzowo w tył. Źródła pozorne były lokalizowane dokładnie, a największe wrażenie robiły pod tym względem chóry. Wirtualni śpiewacy stali wyraźnie z tyłu i na podwyższeniu, jak na prawdziwym koncercie, i choć nie można było jeszcze mówić o separowaniu pojedynczych głosów, to szeroko rozstawione kilkunastoosobowe grupy nie zmieniały się w zbitą kupę dźwięków.
Niskie tony Exposure’a nie schodziły tak głęboko, jak u Cyrusa, za to sprawiały wrażenie barwniejszych i bardziej urozmaiconych. Bas był mocny, konturowy i bardzo rytmiczny. W nagraniach organowych zabrakło subsonicznego pomruku, ale budowa sceny w pełni to wynagrodziła.

1726092015 01

Gniazda głośnikowe tylko wyglądają tandetnie, ich zadaniem jest redukcja ewentualnych drgań przenoszonych przez kable.


Porównując Exposure’a ze słuchanym przed nim Cyrusem, odnosiłem wrażenie, że brzmienie było lżejsze i bardziej przesycone powietrzem. Pod tym względem bliżej mu było do Arcama, w czym niebagatelny udział miała góra pasma. Przejrzystość angielskiego wzmacniacza stała na najwyższym poziomie w tym segmencie cenowym. Nie mam tu może na myśli burczenia w brzuchu sprzątaczki czekającej na koniec koncertu, ale uwadze wzmacniacza nie umknął żaden odgłos ze sceny.
Zmiana repertuaru na jazzowy i rockowy uwypukliła zalety 3010 S2. Słuchając po raz stutysięczny fragmentów płyt należących do kanonu nagrań recenzenckich, odnosiłem wrażenie, że wszystko brzmi tak, jak powinno. Nic nie ginęło; nie było maskowane. Żaden zakres nie był faworyzowany kosztem reszty pasma. Kończyły się jedne utwory, zaczynały kolejne, a wszystko trwało o wiele dłużej, niż wynikałoby z procedury testowej. Wreszcie poczułem się „w domu”. Pełnia szczęścia? Prawie. Musicie tylko dysponować bardzo dobrymi technicznie nagraniami. Te przeciętne z niesmakiem odstawiałem na półkę.

1726092015 01

Systemowy pilot wygląda cokolwiek konserwatywnie.


Konkluzja
Jednak uprzedzę fakty: gdyby nie następny wzmacniacz w tej grupie, Exposure 3010 S2 zdobyłby laur najbardziej audiofilskiego urządzenia w tym teście.

 

 

  exposure3010 s2 o




Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 09/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF