HFM

artykulylista3

 

Cambridge Audio Azur 851D/851E/851W

image 478
Serią Azur 851 Cambridge Audio ma ambicję sięgnąć hi-endu za rozsądną cenę. Przetwornik 851D, przedwzmacniacz 851E i stereofoniczna końcówka mocy 851W tworzą kombinację dla purystów lub zwolenników świata cyfrowej muzyki.


Cambridge Audio odbudowuje swoją pozycję z lat siedemdziesiątych. Wtedy właśnie firma święciła tryumfy, proponując wysoko oceniane wzmacniacze, a jeszcze w erze CD jako pierwsza zaproponowała dzielone odtwarzacze. Niestety, w czasach ekspansji kina domowego podzieliła los brytyjskich manufaktur przywiązanych do stereo i wpadła w tryby wyspiarskiej sieci Richer Sounds. Marka przetrwała kosztem zmiany profilu i trafiła pod strzechy z ofertą budżetową.




Aktualną szczytową serię Cambridge’a zapoczątkowały przed dwoma laty integra 851A i odtwarzacz CD 851C, z funkcją DAC-a i regulacją głośności. Nowe modele, zaprezentowane na CES-ie w Las Vegas w styczniu 2014, rozwijają tamte pomysły i zachęcają do upgrade’u. Teraźniejszość zapowiada się jeszcze lepiej…


image 3
Źródło nieposkromionej mocy, zasilane gniazdem 20 A.




Budowa
Serię Azur 851 zdobią aluminiowe panele przednie o grubości 7 mm. Blachy obudowy są w kolorze frontu; w naszym przypadku srebrne, choć mogą też być czarne.
DAC i preamp wyposażono w wyjścia słuchawkowe, współpracujące z wysokiej jakości wzmacniaczami. Kupowanie dodatkowych można sobie darować.
Przetwornik 851D ma przycisk „Menu”, który bezboleśnie przeprowadzi użytkownika przez ustawienia, a ponieważ opcji jest sporo, warto sięgnąć do instrukcji.


image 4
Gąszcz podzespołów przedwzmacniacza 851E.


Najważniejsza jest decyzja, czy urządzenie pełnić będzie funkcję preampu, czy tylko DAC-a – w zależności od potrzeb można włączyć albo odłączyć regulację głośności. Można też wybrać jeden z trzech filtrów cyfrowych: 1. linear phase – o liniowej fazie, 2. minimum phase – o minimalnym przesunięciu fazowym z tłumieniem efektu dzwonienia i 3. steep – stromy, obcinający pasmo powyżej 20 kHz o 2 dB, ale już przy 22 kHz – aż o 82 dB. Wybór jednego z wariantów nie będzie oczywisty bo różnice są minimalne.

DAC Azur 851D
DAC Azur 851D jest wyposażony w bogaty zestaw wejść cyfrowych: po dwa koaksjalne S/PDIF i toslinki, dwa dodatkowe toslinki, na wszelki wypadek, BNC i AES/EBU. USB typu B jest kompatybilne ze standardami 1.0, 2.0 i 3.0, choć w ostatnim przypadku przyjmuje właściwości 2.0.
Są także dwa cyfrowe wyjścia – optyczne i współosiowe – oraz wejście dołączonego w zestawie odbiornika Bluetooth, który służy do bezprzewodowego połączenia np. z laptopem czy smartfonem. Sygnał analogowy z Azura 851D wyprowadzają złącza XLR i RCA. Przy wejściu przewodu zasilania umieszczono wyłącznik główny.
We wnętrzu DAC-a znajdziemy parę 24-bitowych konwerterów Analog Devices AD1955 i filtry cyfrowe tej samej firmy. 32-bitowy procesor DSP drugiej generacji upsampluje sygnał do 24 bitów, a próbkowanie podnosi do 384 kHz. Zasilanie zapewnia duży transformator toroidalny i bateria kondensatorów filtrujących.


image 21
Wejścia i wyjścia na każdą okazję.


Przedwzmacniacz 851E
Przednią ściankę przedwzmacniacza 851E zaprojektowano na tę samą modłę co przetwornik. Z tyłu znajdują się trzy pary wejść XLR/RCA. Już tylko na gniazdach RCA oparto cztery kolejne wejścia i pętlę do nagrywania, zwaną kiedyś magnetofonową. Wyjście sygnału to, do wyboru, RCA albo XLR. Grzechem byłoby nie skorzystać z tego drugiego.

Końcówka mocy 851W
Potężna końcówka mocy z przyjemnością zaakceptuje sygnał zbalansowany. W tym celu została zaprojektowana. Kto nie ma pod ręką dobrych kabli XLR, niech skorzysta z RCA. Ważne, żeby przewody były wysokiej jakości. Azury 851 się odpłacą.
Hebelkowe przełączniki przy wejściach końcówki mocy służą do wyboru: RCA albo XLR. Wzrok przyciągają niezwykle solidne, podwójne gniazda głośnikowe, ułatwiające bi-wiring. Użebrowanie ułatwi dociśnięcie gołych przewodów lub widełek. Wysokoprądowe gniazdo zasilania (z poziomymi pinami) nie pozwoli używać standardowego kabla. Końcówka ma pięć różnych zabezpieczeń przed uszkodzeniem – jedno inteligentniejsze od drugiego.
Jest co chronić, bo we wnętrzu zobaczymy ogromny transformator Noratela, baterie kondensatorów i utkane podzespołami płytki układów wzmacniających. Tranzystory są chłodzone radiatorami, które umieszczono po obu stronach urządzenia. Jako że ciepła do odprowadzania jest sporo, na końcówce raczej nic nie postawimy.

 


image 22
Integracja do trzeciej potęgi



Azura 851W wyposażono w czujnik, który odłącza zasilanie, kiedy na wejściu nie ma sygnału. Czas, po upływie którego wzmacniacz przejdzie w stan oczekiwania, ustawia się w preampie. Może to być 30 minut, godzina i dwie godziny. Oszczędnym polecam jak najkrótszy, bo końcówka potrafi wyrwać z gniazdka sporo watów. W stanie spoczynku pobiera 0,5 W, ale już na biegu jałowym – 180 W. Maksymalne ssanie to... 2400 W. Jeśli dowiedzą się o tym w Brukseli, Azur trafi za kratki.
Właściwie, to on już je ma na górnej pokrywie i nadają mu groźny wygląd. Komu nadal mało mocy, może łączyć końcówki w pary i zasilać kolumny w bi-ampingu, mono albo mostku. Rodzaj podłączenia sygnalizuje dioda na froncie w długim okienku.
Aha, i na koniec: przedwzmacniacze mają eleganckie piloty obsługujące cały system Cambridge’a.

Wrażenia odsłuchowe
W serii Azur 851 nie ma nowego odtwarzacza, musiałem więc zatrudnić do testów moje ulubione źródło SACD. Do odtwarzania plików wykorzystałem natomiast laptop z programem JRiver Media Center 19 oraz pliki wysokiej, jak i niskiej rozdzielczości.
Wszystkie elementy wygrzewałem tak długo, jakbym miał się stać ich posiadaczem na zawsze. Opłaciło się.
Na pierwszy ogień poszła kombinacja analogowa: preamp 851E i stereofoniczna końcówka mocy 851W.

Preamp i końcówka Azur 851E/851W
To, co się kryje za tajemniczym symbolem XD na wzmacniaczu mocy, wpływa na brzmienie zestawu. Tryb XD został opracowany w celu połączenia najlepszych cech: jakości klasy A i efektywności popularnej klasy AB. Dzięki temu uzyskano wzmocnienie o bardzo niskich zniekształceniach harmonicznych, a w konsekwencji – niezwykły spokój, z jakim zestaw Azur 851 przekazuje muzykę.
Pierwsza myśl, która przemknęła mi przez głowę po podłączeniu sprzętu, to… brak sprzętu. Właściwie tylko wielkość moich kolumn nie pozwalała zapomnieć, że słucham muzyki przetworzonej i odtworzonej. Przy czym samo przetworzenie jest w tym przypadku minimalne. Większy wpływ na brzmienie będą miały realizacje, rodzaj płyt CD czy nawet kable. Słowem: system Azur 851 to neutralność ze wzmocnieniem.
Sprawdzenie owego wzmocnienia zleciłem orkiestrze Royal Philharmonic pod kierunkiem Antala Doratiego, który w 1976 roku brawurowo poprowadził wykonanie kantaty Carla Orffa „Carmina burana”. W krótkim „Tańcu” zestaw odkrył niuanse sekcji skrzypiec i zalotność fletu, ale kiedy gruchnęły instrumenty dęte, to mrowienie na plecach ustąpiło mi dopiero następnego ranka.

 


image 64
Pilot taki sam dla obu
przedwzmacniaczy.


Dęciaki to jednak nie tylko moc, ale i bogactwo alikwotów pieszczących ucho środkowe. Dopiero łagodne głosy żeńskiego chóru we „Floret silva nobilis” uspokoiły mnie nieco. Delikatnie uderzane kotły były zapowiedzią większych emocji w „In taberna”. W „Ego sum abbas” podskoczyłem z wrażenia, choć znam „Carminę buranę” nieźle. Zaskoczyły mnie pełne barw głosy solistów. Nie tak, jak z triody 300B, ale to przecież inne urządzenie.
Swobodna prezentacja skali orkiestry symfonicznej i chóru to podstawowa zaleta topowych Azurów. Ale diabeł tkwi w szczegółach, a tych zestaw również nie skąpi. Jaki czort w tranzystorach ogień pali – nie wiem. Ale po takim pokazie mocy końcówka rozgrzała się mocno.
Emocje wyciszył baryton Gregory Portera z płyty „Liquid Spirit”. Ciepły i mocny, jak na koncercie w Soho Factory. Następnie sięgnąłem po album „Getz/Gilberto” (Verve, SACD/CD). Joao Gilberto, a szczególnie jego żona Astrud, wydali mi się niemal nieziemscy, a Stan Getz mocno zaciskał zęby na ustniku saksofonu, wydobywając z niego frazy szczypiące w policzki i zapadające w pamięć. Wysłuchałem albumu do końca, bo system Cambridge’a wydobył z niego istotę bossa novy; jej nostalgię i rozkołysany rytm. Wielki album i świetna kombinacja analogowa 851E/851W.

Z przetwornikiem Azur 851D
Szybki transfer w świat cyfrowy był możliwy dzięki łatwemu przełożeniu kabli XLR do Azura 851D. Połączyłem go z laptopem przewodem USB, chociaż jest także bezprzewodowa opcja Bluetooth.
Rozpocząłem od „Freddie Freeloadera” z „Kind of Blue” Davisa. Obok płyty winylowej plik 24/192 brzmi najlepiej. Cambridge pokazał na nim, jak dzielić włos na czworo, nie tracąc muzykalności. Trąbka Davisa stała mi się bliższa. Z łatwością dało się rozpoznać każde muśnięcie czyneli i zauważyć moment, kiedy Cannonball Adderley nabiera powietrza.
Pliki 24/192 z albumu „Blue Train” Johna Coltrane’a nie brzmiały już tak perfekcyjnie. Pewnie dlatego, że nie zostały tak pieczołowicie odrestaurowane. Ale rozpędzone frazy saksofonu przeszywały powietrze szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Napędzana strumieniem bitów kombinacja 851E/851W zachowuje się jak wyścigówka na prostej Autodromo Nazionale di Monza.

 


image 63
W DAC-u antena Bluetooth
i wszystkie możliwe złącza cyfrowe.


By zwolnić tempo, wszedłem do klubu Pawnshop, gdzie z udziałem zespołu Arne Domnerusa powstała bodaj najbardziej audiofilska realizacja w historii „Jazz at Pawnshop”. Tak przynajmniej twierdzą znawcy tematu. Mnie podoba się atmosfera nagrania, z odgłosami szklanek, sztućców i oklaskami publiczności konsumującej śledzie i muzykę. Piękne brzmienie klarnetu i piekielnie trudnego do odtworzenia dynamicznego wibrafonu utwierdziły mnie w przekonaniu, że topowy Azur zasługuje na bardzo wysoki noty.
Próby mariażu poszczególnych części zestawu z lampową końcówką i takimż preampem okazały się chybione. Każdej kombinacji czegoś brakowało. Urządzenia 851 są stworzone dla siebie i tylko dla siebie.

Konkluzja
Trzy Azury wypełnią dwa światy: cyfrowy i analogowy. Nie pozostawiają miejsca na wahanie: może to, a może tamto. Mają wszystko, co trzeba: subtelność, apteczną dokładność, muskuły, muzykalność i mnóstwo funkcji. Czy nie o takim zestawie marzyliście skrycie? Oto on.

 


camb o



Janusz Michalski
Źródło: HFM 02/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF