HFM

artykulylista3

 

SVS Ultra Bookshelf

3639122016 001
SVS to amerykańska firma, działająca od roku 1998. Na swoją renomę zapracowała serią bardzo dobrze ocenianych subwooferów. Obecnie jej siedziba mieści się w Youngstown (Ohio), ale produkcję przeniesiono do fabryki w Chinach.

Podobne posunięcia rzadko budzą entuzjazm prasy i potencjalnych klientów, ale być może lepiej je zrozumiemy, przyglądając się filozofii firmy.

Otóż obecne kierownictwo, czyli Gary Yacoubian jako szef oraz Mark Mason – kierownik zespołu inżynierskiego (znany z wcześniejszej pracy w PSB), dąży do podtrzymania w praktyce firmowej dewizy, mówiącej o tym, że bardzo dobra jakość dźwięku nie musi być bardzo droga. To dość karkołomne twierdzenie może razić pretensjonalnością, ale nie przesądzajmy przedwcześnie.

4851122016 002Przetworniki sygnowane logiem SVS.

 


Testowane monitory należą do serii Ultra, wprowadzonej w roku 2012. Jest to droższa z dwóch pełnowymiarowych, obok Prime, linii SVS. Skład obu wygląda podobnie: oprócz monitorów znajdziemy tu kolumny podłogowe, efektowe oraz głośnik centralny. Subwoofery zostały wydzielone do osobnej kategorii, choć i tam znajdziemy modele oznaczone jako Ultra (Prime już nie).


SVS Ultra Bookshelf to dwudrożny układ bas-refleks z wylotem tunelu na tylnej ściance. Za tony wysokie odpowiada 25-mm aluminiowa kopułka, natomiast zakres nisko-średniotonowy obsługuje woofer o średnicy 16,5 cm. Jego membranę wykonano z włókna szklanego. Kosz to aluminiowy odlew, a duży magnes pracuje bez ekranowania.

4851122016 002Woofer o średnicy 16,5 cm.
Membrana z włókna szklanego,
aluminiowy kosz i magnes bez ekranu.


Zwrotnica jest dość prosta. Składa się z niewielkiej ilości, za to dobrej jakości, komponentów (cewki powietrzne, kondensator polipropylenowy). Podział pasma wyznaczono na 2 kHz.
Na szczególną uwagę zasługuje jakość skrzynki. Przełamanie równoległości (poprzez ścięcie bocznych krawędzi frontu, w wyniku których ma on kształt trapezu) zapobiega powstawaniu fal stojących. Precyzyjnie spasowane maskownice mają być, według zapewnień producenta, transparentne akustycznie. Ścianki boczne mają grubość 2 cm, a przednia – 2,5 cm. Dość szczelne wytłumienie wewnętrzne kryje dodatkowy wieniec usztywniający.
Z tyłu umieszczono podwójne gniazda i wspomniany wylot bas-refleksu.


Dostępne wykończenia to błyszczące lakiery biały i czarny oraz czarny fornir dębowy. Obudowy monitorów SVS Ultra są nie tylko solidne, ale i eleganckie.

4851122016 002Aluminiowa kopułka
25 mm z aluminiowym
kołnierzem.

 


Konfiguracja
Amerykańskie głośniki zostały podłączone do stałego zestawu redakcyjnego. Jako źródło gra w nim Naim 5X (z zasilaczem Flatcap 2X), z którego sygnał płynie do preampu lampowego BAT VK3iX SE, a następnie do stereofonicznej końcówki mocy Conrad-Johnson MF 2250.


Wrażenia odsłuchowe
Monitory wyglądają na znacznie droższe niż są w rzeczywistości, co od razu rodzi pytanie, czy również zagrają lepiej niż produkty z tej samej półki. Na odpowiedź nie trzeba długo czekać, bowiem z miejsca, już na początku występu, SVS nokautują konkurencję. Co prawda w jednej kategorii, stereofonii, ale ten efekt ustawia cały dalszy odsłuch.

4851122016 002Piankowe wytłumienie.
Także na kablach.

 

Nie będę się silił na subtelności i powiem od razu, że takiego rysunku sceny nie powstydziłyby się kilka razy droższe monitory klasy high-end. Jestem tego najzupełniej pewien, gdyż w moim systemie gościły naprawdę wybitne modele (Monitor Audio, Harbeth, Raidho, Dyanudio, Focal i wiele innych). SVS-y od samego początku niemal hipnotyzują dokładnością lokalizacji, szerokością sceny i jej głębokością. Równie łatwo pokazują wszystko, co się dzieje wewnątrz bazy, jak i poza jej zewnętrznymi krawędziami. Sugestywność, z jaką instrumenty są wpisane w określone miejsce w przestrzeni, stanowi tak intrygujący element odsłuchu, że pozostałe cechy brzmienia korzystają z tej „mocy” niejako przy okazji. To rzeczywiście sprytne. Wiadomo, że w określonym budżecie cudów zrobić się nie da, ale dzięki umiejętnej strategii pewne słabsze punkty można zamaskować. Żeby jednak nie było niedomówień – w cenie pięciu tysięcy zł wytykanie wad temu produktowi jest niestosowne. Mam na myśli raczej równanie do konstrukcji zdecydowanie droższych.

4851122016 002Zwrotnica skromna,
ale porządna. Przewody
w tłumiącej otulinie z gąbki.


W przypadku testowania monitorów kluczowe pytanie dotyczy basu. Generalnie istnieją trzy podejścia do problemu. W pierwszym producenci niczego nie udają i ograniczenia niskich tonów nie ukrywają. W drugim, odwrotnie, za wszelką cenę dążą do podkreślenia, że fundament harmoniczny nie jest żadnym kompromisem. Trzecie z kolei, prawdopodobnie najpopularniejsze, wybiera drogę środka: stara się dać tyle basu, ile „się zmieści” w zastosowanych przetwornikach i obudowie, ale tak, aby nie zakrawało to na sztuczność. SVS Ultra podążają właśnie tą trzecią drogą.
Bas jest naturalny i względnie solidny. Bardziej konturowy niż rozlewny. Względem ograniczonych rozmiarów skrzynki można go określić jako co najmniej satysfakcjonujący. W skali absolutnej brakuje mu, co prawda, głębi oraz umiejętności skalowania barw, ale nikt przecież nie będzie poszukiwał absolutu na tej półce cenowej.
Dynamika nie budzi zastrzeżeń. Tempo jest wyważone i prawidłowo skalkulowane. W skali makro monitory radzą sobie bardzo dobrze; w mikrodynamice z kolei brakuje nieco zdrowej agresji. To zaczyna być odczuwalne w repertuarze o gęstej fakturze. Większa ilość instrumentów przy średniej realizacji nagrania może się zlewać w zbyt jednorodną masę. Problem ten nie występuje, gdy mamy do czynienia z płytami zrealizowanymi starannie.

4851122016 002Czarny lakier fortepianowy.
Czy to może się nie podobać?

 


Średnicę należy oceniać podobnie. Same barwy są piękne – nasycone i zróżnicowane. W kameralistyce czy klimatach chilloutowych można się zasłuchać i zapomnieć. Jednak przy nawarstwieniu większej ilości instrumentów daje się odczuć pewien niedosyt, związany ze zbyt grubo przyciętymi konturami dźwięków. Ale z drugiej strony – to wszystko uwagi recenzenta przyzwyczajonego do testowania zestawów high-endowych, u którego jeszcze niedawno gościły, niemal czterokrotnie droższe, Monitor Audio Platinum PL 100 II. Już sam fakt, że o tym wspominam, jest dla amerykańskich skrzynek nie lada nobilitacją.

4851122016 002Ultra Bookshelf to monitor
z obudową bas-refleks.

 

Góra pasma udanie dopełnia pozostałe zakresy. O dziwo, gra dość odważnie, niemal ocierając się o granicę podwyższonego ryzyka. Nie przekracza jej jednak, dzięki czemu brzmienie zachowuje prawidłowy balans. Jest doprawione, ale bez drażniących ucho szelestów czy zapiaszczenia.
Wszystkie te zakresy zostały bardzo harmonijnie zgrane. Amerykańscy konstruktorzy nie ryzykowali żadnej szarży. Ich celem było zrobienie porządnego, rzetelnego i liniowego dźwięku. I to im się udało, a efektem jest neutralna barwa. Niesamowita stereofonia doprawia dźwięk takim bonusem satysfakcji, że patrząc na cenę, nie mamy już żadnych pytań i zaczynamy czuć przyjemny dreszczyk emocji. Może to właśnie to?

4851122016 002Podwójne zaciski
– można poszaleć z kablami.

 


Konkluzja
Audiofilski stereotyp Amerykanów jest bardzo czytelny. Mówi się, że lubią to, co mocne (piece), wielkie (kolumny), grube (kable) i drogie (wszystko). Monitory SVS Ultra zaprzeczają tym opiniom. Małe zestawy pokazują, jak z bezpiecznego dźwięku, za małe pieniądze, można zrobić fascynujący spektakl.

 


 

SVSUltraBookshelf o

 

 

 

 

 



Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 12/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF