HFM

artykulylista3

 

KEF LS50

3639122016 001
KEF to jeden z dinozaurów branży hi-fi. Firma, założona w 1961 roku przez zmarłego jedenaście lat temu inżyniera elektryka z BBC Raymonda Cooke’a, jest utożsamiana z najnowszymi rozwiązaniami wykorzystywanymi zarówno w sprzęcie profesjonalnym, jak i domowym.



Każdy, kto choć trochę interesuje się branżą, zna tę markę, ale niewielu pamięta, dlaczego KEF to KEF. Nazwa nie ma, bynajmniej, nic wspólnego z dźwiękiem. Są to trzy pierwsze litery nazwy fabryki Kent Engineering & Foundry, zajmującej się obróbką metalu. Na jej obrzeżach, niedaleko miasta Maidstone w hrabstwie Kent, mieściła się pierwsza siedziba firmy.




Legenda marki wywodzi się w prostej linii ze studiów nagraniowych, gdzie praca z dźwiękiem wymaga najlepszej jakości odsłuchów. Dzięki nim reżyser może odpowiednio pracować na poszczególnych ścieżkach, by je finalnie zmiksować i  stworzyć brzmienie, które – wytłoczone na płycie – trafi do odbiorcy. Przez długi czas panowała opinia, że światy profesjonalny i konsumencki są nie do pogodzenia. Raymond Cooke postawił sobie za cel, aby dzięki zastosowaniu nierzadko pionierskich rozwiązań połączyć ogień z wodą. Dziś wiemy, że mu się udało.


LS50
LS50 to niewielkie monitory, plasujące się na szczycie oferty, razem z flagowymi podłogówkami Blade i Muon. Takie towarzystwo zobowiązuje, więc nabywca ma prawo oczekiwać ponadprzeciętnej jakości produktu. Zestawy opracowano dla uczczenia 50. rocznicy działalności firmy. Recenzowane LS50 to wersja pasywna z wprowadzonej w 2015 roku edycji specjalnej. Ostatnio KEF zaprezentował także bezprzewodową wersję aktywną.

4047122016 002Wewnątrz obudowy zastosowano
dodatkowe wytłumienie pomiędzy jej
ścianami, wewnętrznym ożebrowaniem
i przetwornikiem.


Do niedawna LS50 były dostępne tylko w dwóch połyskujących kolorach: czarnym i białym. Do testu trafiła wersja o barwie głębokiej czerwieni, wprowadzona w ramach edycji specjalnej. Znajdziemy w niej także szary tytan i czarny mat. I choć pod względem rozwiązań i parametrów technicznych wersje SE nie różnią się od standardowych, to jednak postanowiliśmy wykorzystać pretekst i przypomnieć melomanom tę nietuzinkową konstrukcję.


Budowa
LS50 to niewielki układ dwudrożny z obudową typu bas-refleks. Zastosowano w nim współosiowy przetwornik Uni-Q, będący chlubą brytyjskiej wytwórni. Choć jego współczesną wersję opracowano specjalnie pod kątem modelu Blade, to korzenie konstrukcji sięgają lat 80. XX wieku.

4047122016 002Wewnątrz obudowy zastosowano
dodatkowe wytłumienie pomiędzy jej
ścianami, wewnętrznym ożebrowaniem
i przetwornikiem.


Koncepcja przetwornika koaksjalnego polega na umieszczeniu kopułki wysokotonowej w centrum membrany nisko-średniotonowej. Dzięki temu uzyskuje się iluzję punktowego źródła dźwięku. Chodzi o to, żeby jak najszerszy zakres częstotliwości docierał do słuchacza z tego samego miejsca. Pomocne we wprowadzeniu tej koncepcji w życie okazało się zastosowanie do napędu tweetera magnesu ze stopu neodymu żelaza i boru. Jest on około dziesięciokrotnie mocniejszy od ferrytowego, więc pozwala uzyskać potrzebne natężenie pola przy znacznie mniejszych gabarytach. A mniejszy magnes to również mniejszy przetwornik wysokotonowy, który łatwiej umieścić w akustycznym centrum nisko-średniotonowca. KEF wykorzystał neodymowy napęd kopułki i nadał teoretycznym założeniom realny kształt. Przetwornik Uni-Q okazał się na tyle dobry, że pozostaje wizytówką firmy do dziś.
W przypadku LS50 13-cm membranę nisko-średniotonową wykonano ze stopu aluminium i magnezu, zaś wentylowaną, 25-mm kopułkę – z aluminium. Zwrotnica dzieli pasmo przy 2,2 kHz. KEF określa impedancję nominalną na 8 omów, ale już minimalną na 3,2 oma. Efektywność jest niska i wynosi 85 dB/2,83 V. Do zasilania LS50 zalecane są wzmacniacze o mocy 25-100 W, ale wziąwszy pod uwagę parametry, warto się trzymać bliżej górnej granicy.

4047122016 002Zwrotnica w dwóch odsłonach


Oprócz przetwornika Uni-Q, LS50 ma jeszcze trzy charakterystyczne cechy: zakrzywioną ściankę przednią, tłumienie warstwowe oraz elastyczny tunel bas-refleksu z profilowanymi ściankami i wylotem. Zakrzywienie frontu redukuje odbicia fal dźwiękowych, co bezpośrednio wpływa na poprawę wrażeń przestrzennych. Wytłumienie, rozmieszczone pomiędzy podstawą obudowy a jej ściankami i frontem, zapobiega wpadaniu obudowy w drgania. Zastosowanie tunelu rezonansowego o elastycznych ściankach pozwoliło natomiast uniknąć rezonansu wzdłużnego, generowanego przez częstotliwości ze średniego zakresu pasma. Profilowany wylot zapobiega powstawaniu szumów wypychanego na zewnątrz powietrza.

4047122016 002Zwrotnica w dwóch odsłonach


Do jakości wykończenia nie można mieć zastrzeżeń. Wszystko jest idealnie spasowane. Matowy front koresponduje z głębokim połyskiem reszty skrzynki. Z tyłu, oprócz wylotu bas-refleksu, umieszczono parę terminali bardzo dobrej jakości. Ciekawostką jest fakt, że początkowo brano pod uwagę opcję bi-wiringu. W trakcie odsłuchów wersji przedprodukcyjnej uznano jednak, że dodatkowe złącza nie poprawiają jakości brzmienia.


Konfiguracja
W teście LS50 pracowały na podstawkach Ostoja. Elektronikę stanowił system typu all-in-one Arcam Solo Music, zaś okablowanie głośnikowe – DNM Reson.


Wrażenia odsłuchowe
W większości przypadków do testowania sprzętu grającego wykorzystuję głównie płyty z muzyką klasyczną. Jeśli chodzi o LS50, minęło jednak sporo czasu, nim zdecydowałem się zdjąć z półki zestaw ulubionych krążków. Patrząc na tak niewielkie kolumny, zwyczajnie się obawiałem, że nie mają szans w starciu z  symfoniką. Może to i dobrze, bo dzięki temu przeprosiłem się z nagraniami, które przypomniały mi najlepsze lata młodości.

4047122016 002Mimo niewielkich rozmiarów
LS50 to arystokracja
w katalogu KEF-a.

Pierwsze wrażenie po kilku minutach odsłuchu to niedowierzanie. Jak to możliwe, że tak małe monitorki są w stanie wygenerować tak potężny dźwięk, zupełnie nieadekwatny do ich rozmiarów? W instrukcji obsługi znajdziemy grafikę przedstawiającą optymalne ustawienie LS50. KEF zaleca, by korzystać z podstawek (nie stawiać monitorów na półce) oraz zachować 50 cm od ściany tylnej i metr od bocznych. Sugeruję skorzystać z dobrej rady, bo efekt jest… fenomenalny!

4047122016 002W razie potrzeby wylot można
zatkać firmowymi wkładkami.


Dźwięk wypełnia całe pomieszczenie, a scena buduje się daleko za głośnikami, tworząc iluzję znacznie większej przestrzeni. Nie ma wątpliwości, że KEF czerpie garściami ze świata realizatorów dźwięku. Szczegółowość przekazu jest powalająca, a najdrobniejsze detale docierają do uszu słuchacza bez zniekształceń barwy czy dynamiki. Co ciekawe, gęstość faktury nie ma znaczenia. Zawsze będziemy w stanie „wykroić” z masy dźwięku niuanse, tak jakbyśmy siedzieli przed konsoletą. Ta zasada obowiązuje niezależnie od poziomu głośności. Nie wiem, jak głośno LS50 potrafią zagrać, bo chcąc wyprowadzić je z równowagi, musiałbym się chyba najpierw sam wyprowadzić z domu. Racjonalnie użytkowane KEF-y wydają się niezniszczalne.

4047122016 002Widoczna część przetwornika
wysokotonowego przypomina
kształtem mandarynkę. Ten element
ma za zadanie rozpraszać fale
dźwiękowe pod odpowiednim kątem.


Największe wrażenie zrobił na mnie bas. Biorąc pod uwagę wielkość przetwornika i obudowy, jego brzmienie jest wprost niemożliwe. Małe monitorki schodzą niżej od wielu konstrukcji podłogowych i czynią to z dziecinną łatwością, bez wzbudzania irytujących rezonansów. Najciekawsze jest jednak to, że nawet ekstremalnie niskie tony pozwalają się identyfikować pod względem wysokości dźwięków i intonacji. Zamiast potężnego buczenia, wprawiającego szyby w drgania, do naszych uszu dochodzą konkretne dźwięki i do tego z pełną identyfikacją barwy instrumentu lub sampla, który je produkuje. Chociaż LS50 ujmują jakością basu, to wcale nie oznacza, że dominuje on nad resztą pasma. Wystarczy posłuchać skrzypiec, by stwierdzić, że średnicy także nic nie brakuje. To samo dotyczy umiejętności oddawania barw wokalu. Brzmienie jest naturalne, wolne od podbarwień, a przy tym nienagannie oddaje wszelkie niuanse wykonawcze. Udało się uzyskać na tyle autentyczną i przeźroczystą reprodukcję dźwięku, że LS50 z powodzeniem mogą zarabiać na siebie w studiu nagrań.

4047122016 002Eliptyczny port niweluje
rezonanse, a elastyczny materiał
zmniejsza turbulencje.

Góra ani trochę nie odstaje od reszty. Jest wystarczająco dźwięczna i zestrojona tak, aby nie atakować słuchacza. Po wielu godzinach słuchania roboczego, ale także dla przyjemności, mogę bez cienia wątpliwości stwierdzić, że LS50 to monitory w stu procentach uniwersalne, które nie boją się żadnego repertuaru. Część osób, które miały okazję zetknąć się z nimi w moim domu, stwierdziła, że klasyka brzmi lepiej niż ogólnie rozumiana muzyka rozrywkowa. Przy tych opiniach moje początkowe obawy wydają się śmieszne.

4047122016 002Duma KEF-a, czyli współosiowy
przetwornik Uni-Q. W centrum
magnezowo-aluminiowej membrany
nisko-średniotonowej znajduje się
aluminiowy tweeter.


Konkluzja
W cenie niecałych 5000 zł LS50 to prawdziwa okazja. Precyzją, dynamiką i neutralnością potrafią zawstydzić wiele „poważniejszych” konstrukcji. Konstruktorzy odwalili tutaj kawał dobrej roboty i godnie uczcili półwiecze działalności firmy. Małe KEF-y to najlepsze minimonitory, jakich miałem przyjemność słuchać. Poważnie się zastanawiam, czy nie sprawić sobie z nich prezentu na gwiazdkę. Tym bardziej, że nowa paleta kolorów limitowanej edycji daje większe pole negocjacji z żoną.

 

4047122016 002Zdaniem KEF-a, bi-wiring
w LS50 nie poprawiłby znacząco
jakości dźwięku.
Stąd jedna para gniazd

 


 

 

 

KEF LS50 o

 

 

 

 

 



Artur Rychlik
Źródło: HFM 12/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF