HFM

artykulylista3

 

Audio Physic Sitara

32-35 03 2012 01W katalogu Audio Physica pojawia się coraz więcej jubileuszowych modeli. Dopisek nie jest tylko symboliczny, ponieważ we wszystkich kolumnach oznaczonych liczbą 25 znajdziemy przetworniki będące autorskimi opracowaniami niemieckiej firmy. Do redakcji dotarły tym razem najtańsze podłogówki z serii High End Line w wersji standardowej.

Budowa
W początkach działalności Audio Physic korzystał z ogólnie dostępnych głośników. Kilka lat temu, po udanych eksperymentach z metalowymi membranami, zdecydował się na własne drivery – najpierw HHCM (Hyler Holographic Cone Midrange), a następnie HHCT (Hyper Holographic Cone Tweeter). W standardowych Sitarach dostajemy tylko te pierwsze; w jubileuszowych – także „gwizdek”.
Nowe głośniki nie pozostały bez wpływu na cenę. Ostatnie Sparki kosztowały 7800 zł, natomiast Sitary w standardowym wykończeniu (wiśnia, dąb, orzech i czarne drewno) – 9600 zł. Dorzucając niecałe 2000 zł, możemy mieć błyszczący czarny albo biały lakier lub pozostać przy naturalnych okleinach i kupić Sitary 25 z tweeterem HHCT i innymi gniazdami.
Wszystkie głośniki oznaczono logo AP. Tweeter jest prawdopodobnie zmodyfikowaną wersją przetwornika stosowanego jeszcze za czasów bezwstydnej współpracy z Vifą i Peerlessem. 25-mm miękką kopułkę wyposażono w solidny magnes i metalowy kołnierz. Ciekawiej wyglądają nisko-średniotonowce HHCM. Niemieckie powiedzenie mówi: podwójne szwy trzymają dłużej, dlatego zdecydowano się połączyć zalety aluminium (sztywność, zdolność odprowadzania ciepła) i plastiku (tłumienie drgań). W zasadniczy kosz z metalu wpuszcza się drugi, plastikowy, do którego mocowane są: membrana, cewka i wewnętrzny resor utrzymujący części drgające w jednej linii. Właściwości aluminium wykorzystano do chłodzenia neodymowego magnesu – w tylnej części kosz przechodzi w elegancki radiator. Aby opanować rezonans metalowych membran, przyklejono do nich niewielkie gumki o przekroju „U”. Na tym właśnie polega ACD. Wszystkie głośniki mocuje się do skrzynek za pośrednictwem gumowych podkładek. Przewody są lutowane.
Sitara jest układem 2,5-drożnym w obudowie wentylowanej. Dolny przetwornik pracuje do 500 Hz, wspomagając odtwarzanie niskich częstotliwości, natomiast dwa górne zachowują się jak tradycyjny dwudrożny monitor. Wylot tunelu rezonansowego umieszczono z tyłu, mniej więcej w połowie wysokości skrzynek. Na dole znalazła się płytka z gniazdami i oznaczeniami. To kolejne firmowe rozwiązanie o nazwie VCT – Vibration Control Terminal. Niemcy są zdania, że wszystkie elementy kolumn powinny być izolowane od drgań. Nie przekonuje ich bi-wiring ani bi-amping, w związku z czym znajdziemy tu tylko jedną parę terminali. Audio Physic od lat stosuje eleganckie i wygodne gniazda WBT. Bez problemu podłączymy do nich kable z dowolnymi końcówkami. Gniazda nie wchodzą bezpośrednio w MDF. Zamiast tego, zostały przykręcone do metalowej płytki, którą prawdopodobnie przyklejono do skrzynek za pośrednictwem obręczy z pianki lub innego miękkiego materiału. Można nawet zaobserwować, że delikatnie się ugina, gdy mocniej ją nacisnąć. Z punktu widzenia producenta system ten ma jeszcze jedną zaletę – uniemożliwia bezinwazyjne dobranie się do zwrotnicy.
Obudowy wykonano z grubych płyt MDF. Wewnątrz nie znajdziemy dużych ilości sztucznej wełny. Niektórzy twierdzą, że takie wypełniacze akumulują energię, a potem oddają ją w niekontrolowany sposób.

32-35 03 2012 02     32-35 03 2012 04

Sitary są dostarczane w jednym kartonie wraz z pakietem oprzyrządowania. W zestawie dostajemy trzy metalowe szyny stabilizujące. Wkręcamy je w nagwintowane tuleje w podstawach skrzynek, a następnie nakładamy ozdobne krążki. Dla posiadaczy grubych dywanów i wykładzin przewidziano dość wysokie kolce. Właściciele drewnianych podłóg nie będą nimi zainteresowani, ale producent oferuje też trzy rodzaje nóżek podklejonych miękką gumą. Komplet (8 szt.) najtańszych DCF II M8 kosztuje 390 zł. VCF II M8 to wydatek rzędu 1000 zł, a za najlepsze – VCF II Double M8 – zapłacimy 1360 zł. Jeżeli ktoś uważa, że nawet najtańsze nóżki to zdzierstwo, proponuję kupić komplet samoprzylepnych filcowych podkładek pod meble i przykleić je na końcach metalowych szyn. Trzeba wówczas zrezygnować z możliwości wypoziomowania kolumn, ale przynajmniej podłoga będzie bezpieczna.
W wytłoczce z akcesoriami znajdziemy też maskownice, które nakładamy na śruby mocujące głośniki. Bonusem jest poziomica w formie breloczka. Jeżeli ktoś ma gramofon – będzie jak znalazł.

32-35 03 2012 03     32-35 03 2012 05

Konfiguracja
Sitary grały z Creekiem Destiny 2 z kartą Sequel 40, gramofonem Pro-Ject Debut Esprit z wkładką Sumiko Pearl i laptopem połączonym z przetwornikiem Hegel HD2. Zasilanie składało się z listwy Gigawatt PF-2 i kompletu sieciówek Audioquest NRG-2. Jeśli chodzi o kable głośnikowe, tym razem najlepiej sprawdziły się polskie przewody Sevenrods ROD3. DAC ze wzmacniaczem łączył Van den Hul The Orchid. Całość zagrała w 18-metrowym pokoju o przyjaznej akustyce.
Z danych technicznych kolumn wynika, że nie powinny być wymagającym obciążeniem dla wzmacniaczy. Według producenta, do Sitar możemy startować już z 20 watami; górna granica to 120 W. Potwierdziło się to w praktyce. Creek robił z membranami, co chciał. Już po przekręceniu potencjometru na godzinę jedenastą można było uzyskać „realistyczny” poziom głośności. Jeżeli więc ktoś chce eksperymentować ze słabowitymi lampkami, nie widzę przeciwwskazań.

Reklama

Brzmienie
Producent sugeruje, że Sitary przeznaczono do pomieszczeń nie większych niż 25 m2. Niskie częstotliwości mogą nabrać nieco masy i mięsistości w jeszcze mniejszych pokojach. W zakresie niskich tonów Sitary zachowują się jak dobre monitory w obudowach zamkniętych. Potrafią zejść nisko, ale trzeba im zapewnić wsparcie tylnej ściany. Co godne podkreślenia, niskich tonów nie wyciągnięto na siłę, stawiając na liniowość i kulturę. Nie słychać bas-refleksowego podbicia. Im głębiej schodzimy, tym dźwięk staje się cichszy. Odbywa się to jednak stopniowo, bez dziur w paśmie. W całym zakresie Sitary grają szybko i zdecydowanie. Bas pulsuje i nadaje nagraniom właściwy rytm. Nic się nie rozlewa ani nie dudni. A że nie ma efektu przestawiania szklanek w kuchni? Nie wszystkim się to musi podobać. Plus jest taki, że kolumny nie powinny się dusić nawet w pokojach o powierzchni rzędu 10 m2.
Przejdźmy jednak do sedna. Wiele konstrukcji wypadnie przy Sitarach jak Fiat Punto przy Nissanie GT-R. Szybkość reakcji na impulsy robi duże wrażenie. Jeżeli z powolnymi kolumnami muzyka przypomina gęstą zupę, to w wydaniu Audio Physików jest ona niczym chłodny szampan w wąskim kieliszku. Sitary zachowują się tak, jakby każdy sygnał docierający do ich gniazd wywoływał wewnątrz skrzynek małą eksplozję, a membrany służyły jedynie do tego, aby uwalniać energię do otoczenia. Ich dźwięk jest zwinny; ma mnóstwo lekkości i swobody.
Atutem niemieckich kolumn jest także przestrzeń. Rozmiary stereofonii i precyzja lokalizacji źródeł zasługują na uznanie. Nawet jeśli ustawimy Sitary trochę niedbale, powinna się przed nami roztoczyć ogromna panorama. Budowanie trójwymiarowej sceny najwyraźniej sprawia im wielką frajdę, bo robią to jakby od niechcenia. Jeśli poświęcimy trochę czasu na eksperymenty, można nawet wywołać efekt przesuwania ścian, szczególnie w wymiarze głębokości. Amerykański rozmach nie przeszkadza im grać dokładnie i punktowo. Na dobrze zrealizowanych płytach instrumenty są rysowane ostrymi kreskami i rozstawiane daleko od siebie, a najwięcej miejsca zajmuje powietrze między nimi. Sitary nie należą do kolumn grających plamami. Wolą ostrość cyfrowego zdjęcia od impresjonistycznych pejzaży.
W barwie nie odnajdziemy romantycznego ciepła. Kolumny wolą przekazywać prawdę o muzyce, zamiast ją podgrzewać i dociążać. Daleko im jednak do bezduszności. Dźwięk jest czytelny, dynamiczny i konkretny. Mimo tej dokładności i czystości, a może właśnie dzięki nim, z membran płyną nie tylko fale, ale także związane z nimi emocje. Dźwięk kipi energią, wciąga i zachęca do sięgania po kolejne płyty. Najwyraźniej istnieje wiele dróg prowadzących do ponadprzeciętnej muzykalności. Jeżeli uważacie, że lampowe ciepło jest jedyną właściwą, posłuchajcie Audio Physików z dobrą, neutralną elektroniką. To świat zupełnie inny, ale nie mniej ciekawy.
Decydując się na wprowadzenie własnych głośników, ludzie z Brilon wiedzieli, co robią. W zakresie średnich i wysokich tonów Sitary prezentują ten sam poziom, co droższe Tempo i Scorpio. Różnice sprowadzają się do charakteru basu, skali brzmienia oraz możliwości nagłośnienia większych pomieszczeń. Jeżeli nie macie dużego salonu, dostaniecie tę samą jakość dźwięku, oszczędzając sporo pieniędzy na większych skrzynkach i dodatkowych wooferach. To nie jest „90 procent osiągów za 30 procent ceny”. To po prostu uczciwa oferta wynikająca z rozmiarów obudowy. Mając możliwość bezpośredniego porównania Sitar z Tempo VI stwierdzam, że obie konstrukcje dzieli tylko zasięg i potęga niskich tonów. Klient ma więc proste zadanie – wybrać model lepiej dopasowany do rozmiarów pomieszczenia.
Minusy? Poza zasięgiem basu trudno Sitarom cokolwiek wytknąć. Moje jedyne zastrzeżenie dotyczy tego, że nie są to kolumny, przy których można się zrelaksować i odpocząć. Zdecydowanie nie zostały stworzone po to, by towarzyszyć w czytaniu książek. Kiedy grają, mimowolnie koncentrujemy się na słuchaniu. Tylko czy można to uznać za wadę?

Konkluzja
Sitary to stuprocentowe Audio Physiki. Kosztują więcej niż ich poprzedniczki, ale oferują poziom przejrzystości, szybkości i stereofonii, z którego słyną droższe Tempo i Scorpio. Jedynym, czego nie potrafią, jest przestawianie przedmiotów za pomocą basu. Poza tym – super.

32-35 03 2012 T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 3/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF