HFM

artykulylista3

 

Spendor A6R - Wyróżnienie 2016

image 392

wyróżnienie

Spendor to symbol brytyjskiej tradycji hi-fi. Synonim dźwięku studyjnego. Kojarzony z monitorami, z których każdy buduje oddzielną legendę. I pomimo prestiżu marki oferujący produkty, które nie szokują wysoką ceną. Bo przecież muzyka ma być dla ludzi.



Ciekawą cechą katalogu Spendora jest jego specyficzny podział. Zazwyczaj producenci projektują kilka linii, które reprezentują różne półki cenowe. Spendor aktualnie wydzielił trzy serie, które w cenniku układają się mniej więcej równoległe, natomiast różnią się charakterem, przeznaczeniem i wzornictwem.

 

Serię „A” (same podłogówki plus głośnik centralny) można określić jako „zwykłą”. Classic – to monitory i spadkobiercy studyjnej tradycji, stanowiącej wizytówkę i chlubę firmy. Natomiast skromna seria „D” (para podłogówek i para monitorów) prawdopodobnie ma przejąć funkcję dawnej linii „S”. W katalogu znajduje się jeszcze luksusowy wolnostojący model ST. Ceny Spendorów u polskiego dystrybutora zaczynają się od 4900 zł za parę. Najdroższy model serii „A” kosztuje 23900 zł, „D” – 21900 zł, a Classic – 39900 zł.
Testowane A6R w serii „A” zajmują pozycję drugą od góry i zastępują udane podłogówki A6.

Budowa
Wygląd A6R może rozczarować osoby kupujące oczami. Skrzynkę maksymalnie uproszczono. Nie ma luksusowych dodatków, błyszczących powierzchni ani zaokrągleń. Zwykły prostopadłościan w fornirze z ciemnego orzechu (dostępne są jeszcze czarny jesion, wiśnia i jasny dąb) cofa nas w czasie o dobre dwie dekady. Wtedy podobne kształty były normą, a każda wzornicza innowacja – ekstrawagancją. Spendor utrzymuje, że oryginalny wygląd szybko może się znudzić. I choć przyznaje, że zaokrąglenia dają pewne korzyści, to nie aż takie, by było warto inwestować w bardziej kosztowną stolarkę.


image 3
Kopułka na zamówienie,
woofer produkcji własnej.



Skrzynkę osadzono na cokole, do którego przytwierdzono metalowe krążki do mocowania kolców. Całość mierzy zaledwie 87,5 cm.
Spendor A6R to konstrukcja dwudrożna. Zwrotnica dzieli pasmo przy 3300 Hz. To pierwsza różnica w porównaniu z wcześniejszym modelem A6, recenzowanym przez nas w „HFiM 9/2010”. Tam częstotliwość filtrowania ustawiono wyżej – na 4000 Hz, co bardziej odciążało głośnik wysokotonowy. Zmiana być może wynika z drugiej i zasadniczej różnicy między obiema wersjami. W A6R zastosowano nowy przetwornik średnio-niskotonowy. Jak zwykle jest to produkcja własna Spendora, jak wcześniej ma też membranę o 18-cm średnicy, ale tym razem wykonaną ze zmodyfikowanego materiału. Spendor bazuje na swoim własnym tworzywie, nazywanym EP (od Engeneering Polymer), ale teraz jest to jego wersja najnowsza, oznaczona jako EP77, podczas gdy w poprzednich szóstkach zastosowano EP38. To ten sam głośnik, który spotkamy w droższych podłogówkach D7.

Kopułka o średnicy 29 mm ma kołnierz wyprofilowany w sposób mający ułatwiać dyspersję fal – producent określa swój głośnik jako „wide-surround”. Przetwornik wygląda na taki sam jak w poprzedniej generacji szóstek, ale jako że jest wykonywany przez zewnętrznego dostawcę (Seas) według tajnej specyfikacji Spendora, to prawdopodobnie też został skonfigurowany specjalnie do nowego modelu.
Katalogowa skuteczność wzrosła z 86 do 88 dB. Przy nominalnej impedancji 8 omów i minimalnej 6 – obciążenie na papierze wygląda na bardzo łatwe. Terminale głośnikowe są pojedyncze. Bas-refleks wyprowadzono z tyłu, a jego otwór ma kształt prostokąta.


image 20
Klasyka i prostota.



Konfiguracja
System odniesienia tworzyły: odtwarzacz Naim 5X (z zasilaczem Flatcap 2X), przedwzmacniacz tranzystorowy Threshold FET ten/e i tranzystorowa końcówka mocy Conrad-Johnson MF2250. Do porównań służyły monitory Dynaudio Contour 1.3 mkII oraz Focal Diablo Utopia. System został okablowany przewodami Verastarr z serii Grand Illusion, a zasilanie filtrowała listwa PAL Powerport.

Wrażenia odsłuchowe
Moja przygoda ze Spendorami miała trzy fazy: zachwytu, rozczarowania i spełnienia. Po pierwsze, zachwycił mnie dźwięk, który pomimo ewidentnych kompromisów potrafił tak zaczarować, że całe moje audiofilskie doświadczenie zatrzęsło się w posadach. Po drugie, gdy zapoznałem się z opiniami na temat tego modelu oraz jego poprzednika (A6), ogarnęło mnie zniechęcenie – bo nic oryginalnego sam nie napiszę. Recenzenci mieli takie same odczucia jak ja. Wszyscy zostali tak samo zaczarowani. W końcu stwierdziłem, że nie ma to większego znaczenia. Zresztą, zamiast czytać, co myślą inni, lepiej przeznaczyć czas na kolejną płytę. I oddałem się błogiej kontemplacji...

Już pierwsze chwile po podłączeniu kolumn, kiedy nawet wzmacniacz nie zdążył się rozgrzać, zapowiadały coś dziwnego. Z jednej strony, na razie jeszcze niezdefiniowaną pewność, że brzmienie ma własny charakter i jakieś niedociągnięcia. Z drugiej – było coś, co nie pozwalało się na tych niedociągnięciach skupić, bo w głowie pulsował sygnał: „z takim dźwiękiem chce się żyć na co dzień”. Dopiero po kilku dniach zdołałem sobie wszystko ułożyć.
Spendory nie są idealne. Co więcej, dość daleko im do ideału i wcale tego nie ukrywają. I na koniec – są z tego dumne. Bo to, co dają w zamian, rekompensuje wszystkie niedociągnięcia.
Zacznijmy od kompromisów. Pierwszym i najbardziej odczuwalnym jest dynamika. Spendory grają spokojnie. Ostre łojenie gitar i walenie w gary tracą agresję. Nie odnajdziemy tu klimatu estradowego ogłuszania. Nie będę szukał sformułowań tonujących. To nie jest produkt dla miłośników heavy-metalu i koniec.


image 37
Zwrotnica zajmuje
niemal całą podstawę.
Na komponentach nie oszczędzano.


Drugim kompromisem okazała się góra pasma, ale nie stanowi to większego problemu. Spendorów słuchałem zaraz po znacznie droższych Focalach Diablo Utopia, które wynosiły soprany na poziom kosmiczny. Przepaść między tymi dwoma zestawami była oczywista i słychać, że Spendory nie pretendują do konkurowania z poziomem referencyjnym w dziedzinie wysokich tonów. Przy trzykrotnie niższej cenie nikt zresztą tego od nich nie wymaga.
Porównanie z Dynaudio Contour 1.3 mkII było już bardziej wyrównane. Zamiast różnicy klasy zarysowała się jedynie różnica charakterów. W Spendorach góra pasma zatrzymuje się na bezpiecznej granicy; nie ma żadnej szarży w bezmiar ultradźwięków, a ryzyko przerysowania sybilantów, ostrości czy zapiaszczenia dąży do zera. Natomiast zakres góry, który kopułka brytyjskich podłogówek rzeczywiście obsługuje, jest dopracowany, staranny, uporządkowany i delikatnie doprawiony na słodko.
W swojej cenie Spendory przegrałyby z wieloma kolumnami pod względem dynamiki. Nie wyróżniłyby się specjalnie (ani na korzyść, ani na niekorzyść) w górze pasma. W tym kontekście neutralność także należy ocenić jako nieco odbiegającą od oczekiwań purystów. Ale pozostałe elementy to inna historia. W telegraficznym skrócie: świetny, choć lekko zmiękczony bas, kapitalna stereofonia i nokautująca muzykalność.

Zaczniemy od basu. Jednym z głównych powodów odnowienia modelu była możliwość zastosowania nowszego i lepszego przetwornika nisko-średniotonowego. Nie słuchałem Spendorów A6 i nie wiem, na ile niedostatki niskich tonów były tam rzeczywiście istotne. Ale w najnowszej wersji basu na pewno nie brakuje. Jeśli chodzi o ilość, masę i zakres – to oczywiście nie ma tu mowy o konkurowaniu z wielkimi podłogówkami, ale ze swoimi skromnymi obudowami Spendory potrafią zaskoczyć. W 23-metrowym pokoju podstawa harmoniczna okazała się bardziej niż satysfakcjonująca. Kolumny chętnie i swobodnie wyciągały z nagrań pomruki, jednocześnie nie dopuszczając do ich rozlania.

Bas ma subtelny „lampowy” nalot. Jest w nim pewna dyskretna miękkość, nadająca nagraniom element relaksu, ale nie dochodzi do punktu, za którym brzmienie stałoby się leniwe. I nawet jeśli niskim tonom nie można przypisać nadmiernej żwawości, to już świeżość – tak. Spendor prezentuje zupełnie inną szkołę niż mistrzowie kontrolowanego basu. Gra obficiej, ale nie pozwala podstawie harmonicznej zdominować brzmienia. Głównym bohaterem ma być średnica i żaden zakres nie ma o to pretensji.
Ogromne wrażenie robi przestrzeń. Możliwości tych niepozornych skrzynek bez żadnych konstrukcyjnych udziwnień, bez zaokrąglonych boków ani krawędzi, bez odchylenia frontowej ścianki – są zadziwiające. Przede wszystkim dźwięk ze swobodą wypełnia pomieszczenie. Tworzy bardzo szeroką i rozłożystą scenę. Z jednakową oczywistością potrafi wysunąć pierwszy plan niemal przed samego słuchacza, a ostatni – daleko poza linię bazy. Dźwięki są lokowane w przestrzeni starannie, choć bez przesadnie analitycznego zacięcia. Zamiast na milimetrową precyzję Spendory stawiają na coś, co nazwałbym „siłą wyrzutową”. Potrafią wyrzucić pewne dźwięki na taką odległość, że chwilami miałem wrażenie stosowania jakichś sztuczek z odwracaniem fazy. Ale wtedy rozmywałaby się stabilność centralnie ustawionego wokalu. Wokal jednak zawsze pozostawał wypełniony i pewny, promieniując przekonaniem co do swej wiodącej roli. Co najwyżej był bardziej lub mniej wysunięty do przodu – zależnie od nagrania.


image 38
Pojedyncze terminale; bas-refleks
dmucha tuż nad podłogą.



Wyeksponowana średnica to zupełnie inna bajka. Jest tak urzekająca, że... nawet nie wiem, jak ją opisać. Spendory wynoszą muzykalność na poziom niebotyczny. Jest tu bogactwo barw, nasycenie, energia i plastyczność – wszystkie superlatywy przypisywane urządzeniom poświęcającym rygorystyczną analityczność na rzecz poszukiwania duszy muzyki. Ale A6R mają coś jeszcze. To spotęgowany pierwiastek emocjonalny, dźwiękowa poezja i, granicząca z szaleństwem, namiętność. Brytyjskie kolumny sprawiają, że idea piękna przestaje być abstrakcyjnym pojęciem – ona się urzeczywistnia w całej wspaniałości, tu i teraz. Spendory dają piękno, jakby to było coś oczywistego. I możemy się nim delektować do woli – za jedyne 12900 złotych brutto.
Zasugerowałem wcześniej, że muzykalność jest nokautująca. Jak wiadomo, to kryterium należy do najbardziej subiektywnych, a każdy producent inaczej je rozumie i realizuje. Spendory wyznaczają jednak swoją własną klasę. Są tak muzykalne, że wszystkie kompromisy stają się nieistotne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio – i czy w ogóle – odsłuch testowy dał mi tyle czystej przyjemności.

Konkluzja
Inżynierowie Spendora są chyba świetnymi psychologami. Potrafią użyć takich argumentów (brzmieniowych), którym nie sposób się oprzeć. Wy nawet tego nie próbujcie. Dlaczego? Najpierw zadajcie sobie pytanie: wolicie dojrzałą, piękną i zdrową marchewkę z ekologicznego gospodarstwa czy pełen pustych kalorii świeżutki, pyszny pączek? Jednak pączek? Tak, dlatego właśnie Spendor.

 


spendor o



Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 02/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF