HFM

artykulylista3

 

Audioquest Niagara

23-33 07-08 2010 AudioquestNiagaraAudioquesta nikomu nie trzeba przedstawiać, a już na pewno nie obeznanym audiofilom i wiernym czytelnikom HFiM. Amerykańska firma produkuje mnóstwo kabli i – co tu dużo mówić – chyba nie recenzowaliśmy dotąd takiego, który można by solidnie skrytykować.

Rodzi to zrozumiałe zaufanie do marki. Nawet takie tuzy jak Audio Physic (Avanti V), McIntosh (MA2275), Accuphase (E-213) i Beyerdynamic (DT250) od czasu do czasu zaliczą wpadkę.

Audioquesta nie udało się jeszcze na takowej przyłapać. Opisywany model zajmuje w katalogu drugą pozycję od góry. Jest jak szkatułka pełna trzyliterowych skrótów. Przewodniki to polerowane srebro, czyli PSS+ (Perfect Surface Silver +). Niagara składa się z trzech takich drutów, zamkniętych w teflonowych rurkach, wypełnionych powietrzem. Na szkicu każdy przewodnik znajduje się dokładnie w środku rurki, ale nie jestem pewien, czy Audioquest rzeczywiście zadbał o to, by druty nie stykały się z koszulkami. Nordost w tym celu stosuje teflonowe spiralki, które wprawdzie nie oddzielają całkowicie przewodników od izolacji, ale znacznie ten kontakt redukują. Najciekawszym rozwiązaniem jest jednak DBS, czyli system polaryzujący izolację. Ma on zastępować proces wygrzewania kabli, więc interkonekt wyjęty z pudełka (efektowne, zamykane na magnes etui, wyłożone aksamitem) powinien od razu zaprezentować pełnię swoich brzmieniowych możliwości. Rozwiązaniejest dosyć proste. Do izolacji przyłożone jest napięcie, utrzymywane przez doczepione do kabla baterie. Zamknięte w plastikowej obudowie paluszki właściwie nie powinny się nigdy wyładować, ponieważ tak naprawdę nie płynie tu prąd, a ich zadaniem jest wyłącznie utrzymywanie napięcia – w tym przypadku 72 V. Dla pewności moduł z bateriami wyposażono w przycisk i diodę, pozwalającą sprawdzić stan naładowania baterii. Sądzę, że właśnie od tego sprawdzania mogą się ewentualnie rozładować. Kolejne rozwiązanie to Noise Dissipation System. Producent pisze, że owinięcie kabla stuprocentowo szczelnym ekranem jest proste, ale o wiele większym wyzwaniem jest zapobieganie przedostawaniu się szumów i zakłóceń do połączonego kablem sprzętu. NDS ma sobie radzić z tym problemem. Masywne wtyki lutuje się na zimno i srebrzy. Znajdziemy na nich również strzałki, pokazujące prawidłowy kierunek podłączenia. Zewnętrzny oplot przypomina trochę kabel od żelazka, ale skutecznie zabezpiecza cenną łączówkę przed uszkodzeniami.

Brzmienie
Brzmieniowo Niagara nie zawodzi, nawet jeśli przystępujemy do odsłuchu, pamiętając o jej wysokiej cenie. Już w pierwszych minutach pojawia się wyraźny sygnał, że ma ona zagwarantowany wstęp do high-endowego klubu. Dostajemy rewelacyjną czytelność i krystalicznie przejrzystą barwę, a jedynym odstępstwem od neutralności jest odrobina blasku w wysokich rejestrach. Właściwie to nic dziwnego. Wszystko, co przejrzyste, zawsze trochę się błyszczy. Kryształy, szyby czy woda w górskim potoku. Ta prosto ze źródła jest też zawsze chłodna i tutaj pojawia się kolejne podobieństwo – Niagara prezentuje lekko schłodzoną barwę dźwięku. Nie jest to jednak nieprzyjemne; raczej wciągające.
Nieco bezduszny jest natomiast bas. Cechują go szybkość i głębia, ale przydałoby się nieco gęstości oraz lepiej wypełnione niskie tony. Jest to jednak czepianie się dla zasady, bo tak zupełnie szczerze mógłbym bez wahania włączyć Niagarę do swojego systemu.

23-33 07-08 2010 AudioquestNiagara T

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 7-8/2010

Pobierz ten artykuł jako PDF