HFM

artykulylista3

 

KBL Sound Red Eye Ultimate - Nagroda roku 2016

4245 0708 2015 01

Untitled-1

KBL to polska wytwórnia specjalizująca się w produkcji okablowania i akcesoriów do systemów hi-fi. Formalną działalność rozpoczęła w 2013 roku, ale jej główny konstruktor z problematyką odtwarzania dźwięku jest związany o wiele dłużej. Gotowe przewody sygnałowe ujrzały światło dzienne przed około ośmioma laty, ale poprzedził je długi okres zbierania doświadczeń i eksperymentów. Podobnie było z akcesoriami. Skończone projekty pojawiły się siedem lat temu, ale przygotowania rozpoczęły się znacznie wcześniej.

Dziś KBL Sound staje się marką coraz lepiej rozpoznawalną w Polsce; pracuje także nad zdobyciem popularności poza granicami naszego kraju.



 


Nie spoczywa na laurach i ambitnie buduje katalog coraz ciekawszych produktów. Niedawno pojawiło się w nim kilka nowości. Nadarza się więc okazja, by wybrać do odsłuchu co ciekawsze kąski. Zaczniemy od serii Red Eye Ultimate.
Swoją aktywność KBL Sound koncentruje na okablowaniu – łączówkach, przewodach głośnikowych oraz zasilających. Reszta pozycji to wspomniane absorbery, zworki do terminali kolumnowych oraz drążona w litym bloku aluminium listwa zasilająca. Wszystkie modele są oryginalnymi opracowaniami warszawskiej wytwórni.

Konstruktor niechętnie dzieli się swoją wiedzą na temat szczegółów budowy, pragnąc gromadzone przez lata obserwacje i rozwiązania w znacznej części zachować dla siebie. Na podstawie informacji zamieszczonych na witrynie internetowej oraz uzyskanych w trakcie rozmów można jednak poczynić kilka ogólnych obserwacji i określić jego priorytety. KBL Sound wiele uwagi poświęca czystości materiałów przewodzących. Nie przywiązuje się przy tym do jednego rodzaju przewodnika, używając srebra i miedzi tak, jak uzna za najlepsze dla danego modelu. Warto zaznaczyć, że jako jedna z nielicznych w branży, firma od lat stosuje w swoich konstrukcjach monokrystaliczne srebro. W tym roku przybędzie nam drugi polski producent stosujący ten materiał – Albedo.
Kolejną cechą spotykaną w produktach KBL Sound są wielowarstwowe izolacje mechaniczne oraz ekrany albo geometrie zwiększające odporność na działanie zakłóceń EMI/RFI. Sygnał płynący w przewodniku ma być chroniony przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych, ale rodzaj bariery dobiera się zawsze pod kątem określonego typu przewodu. Konstruktor unika stosowania rozwiązań „z automatu”. Zamiast tego optymalizuje każdy model indywidualnie, wychodząc z założenia, że tylko dzięki takiemu podejściu można uzyskać oczekiwany rezultat brzmieniowy.

4245 0708 2015 02Głośnikowy jest giętki i łatwy w podłączeniu.


Oferta jest skierowana do posiadaczy systemów grających od umownej średniej półki, do high-endu. Nie znajdziemy w niej ani modeli niskobudżetowych, ani ekstremalnie drogich. Przynajmniej na razie. W trakcie przygotowywania tej recenzji firma poinformowała bowiem o premierze łączówki Himalaya z serii Signature. Szczyty ośmiotysięczników giną w chmurach, więc niewykluczone, że nazwa nowego kabla zapowiada cenową troposferę.
Na razie górny pułap wyznacza 7499 zł za recenzowaną dziś łączówkę i 8099 zł za 2,5-metrową parę głośnikowych Red Eye Ultimate. Co prawda, w lipcu pojawiła się zapowiedź kolumnowego modelu Quattro (12800 zł/2,5 m), ale będzie on wytwarzany tylko na zamówienie.
Na drugim biegunie cennika znajduje się linia Fluid. Za należącą do niej łączówkę zapłacimy 1500 zł/1 m, a za głośnikowe 2460 zł/2,5 m. Przewody zasilające kosztują od 2460 zł/1,5 m za Fluid, do 8999 zł/1,5 m za Red Eye Ultimate. Jak łatwo zauważyć, najdroższe pozycje każdej serii to sieciówki.

Przed użyciem
KBL Sound wiele uwagi poświęca szczegółom. Wrażenie kontaktu z produktem wysokiej jakości pojawia się, jeszcze zanim weźmiemy do ręki same kable. Ultimate są dostarczane w czarno-pomarańczowych pudełkach, wyściełanych miękką poduszką. Razem z przewodem nabywca otrzymuje certyfikat autentyczności z unikalnym numerem seryjnym oraz podpisem producenta. Do każdego egzemplarza dołączana jest też karteczka z kilkoma najważniejszymi wskazówkami dotyczącymi eksploatacji (nie szarpać, wyłączać sprzęt przed wpięciem przewodów) oraz rysunkiem ilustrującym prawidłową polaryzację zasilania. Wszystko to wygląda schludnie i bezpretensjonalnie zarazem – starannie wykonany produkt powinien być estetycznie opakowany.
Pozytywne odczucia budzą także oględziny kabli. Dla cywilnych użytkowników to zwykle bez znaczenia, ale Red Eye Ultimate są giętkie, przez co łatwe do podłączania. Również z głośnikowymi, choć są grubsze od łączówki, nie trzeba się gimnastykować, by je ułożyć za sprzętem. W dodatku końce rozdwajają się na osobne żyły, co ułatwia instalację. Nawet gdy często podłączamy nowy sprzęt, Ultimate nie sprawią kłopotu. Dla recenzenta to znaczne ułatwienie. Jeszcze przyjemniej jest z łączówką, której wąskie wtyczki uda się zmieścić nawet w wąsko rozstawionych gniazdach.

4245 0708 2015 02Modele serii Red Eye Ultimate są pakowane w estetyczne, wyściełane pudełka.


Jedynym, co można by zaznaczyć mocniej, jest oznaczenie kierunkowości. Nadruki strzałek są subtelne i łatwo je przegapić. Z drugiej strony, taka grafika pasuje do lekkiej szaty graficznej całości.
Montaż kabli odbywa się ręcznie i jest to montaż staranny. Nawet przy wnikliwych oględzinach nie widać niedoróbek. Elementy metalowe na czas transportu są zabezpieczone siatką, która zapobiega zarysowaniu lakieru.

Budowa
Ultimate to ulepszone wersje produkowanych do niedawna modeli Red Eye. Wprowadzono w nich kilka zmian, mających się przekładać na bardziej neutralny i szczegółowy dźwięk. Uwzględniono przy tym specyfikę każdego przewodu.


Interkonekt
Łączówka pozostała niemal identyczna jak poprzednia Red Eye. Jedyną zmianą są zakręcane wtyki WBT Nextgen 0110 AgAu, wykonywane według specyfikacji Mundorfa. Ich elementy stykowe zrobiono ze stopu czystego srebra z jednoprocentowym dodatkiem złota, a powierzchnię zredukowano do minimum, by wyeliminować wiry prądowe i inne szkodliwe zjawiska, związane ze zbyt dużą masą metalu na łączeniach. Reszta konstrukcji pozostała niezmieniona, ale ponoć już samo założenie nowych wtyczek dało świetny rezultat. Jak twierdzi konstruktor, konektory Mundorfa okazały się wręcz stworzone dla Red Eye, nie tylko dlatego, że ich ciemnoczerwony lakier pasuje do oplotu. Pozwoliły wydobyć potencjał tej konstrukcji i przeniosły dźwięk na wyższy poziom przejrzystości.
Jako że różnica sprowadza się do wtyków, możliwy jest upgrade standardowej wersji Red Eye do Ultimate. Taka usługa kosztuje 1500 zł.
Elementem przewodzącym jest monokrystaliczne srebro, wyciągane techniką OCC (Ohno Continous Casting) i poddawane postarzaniu, które porządkuje strukturę cząsteczkową. W tego rodzaju przewodniku sygnał nie napotyka barier międzycząsteczkowych lub też napotyka je nieporównanie rzadziej niż w konwencjonalnych żyłach.
Do izolacji wykorzystuje się powietrze oraz spieniony teflon – materiały o niskiej stałej dielektrycznej. Oznacza to, że nie magazynują i nie oddają energii w niekontrolowany sposób, dzięki czemu klarowność i czasowe relacje składowych sygnału pozostają niezakłócone. Zewnętrzny oplot to nylonowa plecionka z miedzianą nitką ekranującą.
Sygnałowy Red Eye Ultimate występuje także w postaci cyfrowej łączówki o impedancji 75 omów oraz jako phono, zakończony wtykiem RCA, a od strony ramienia 5-pinowym DIN-em albo RCA. Standardowo oferowane długości to 1 m i 1,5 m. Inne odcinki są dostępne na zamówienie.

4245 0708 2015 02Łączówka Red Eye Ultimate z wtyczkami WBT Nextgen 0110 AgAu produkowanymi według specyfikacji Mundorfa.


Głośnikowe
Specyfikacja Ultimate w przypadku przewodów głośnikowych oznacza dalej idące zmiany. Dotyczą one materiału, z którego wykonano przewodniki. Czystą miedź beztlenową zastąpiono jeszcze czystszą, uzyskiwaną techniką OCC (Perfect Copper Ohno Continous Casting). Przewodniki mają bardzo długie kryształy, dzięki czemu transmitowany sygnał napotyka na swej drodze mniej barier.
Poprawiono także mechaniczną izolację od drgań, uwzględniając w konstrukcji dodatkową warstwę tłumiącą. Wygaszaniu mikrodrgań służy wykonanie wtyczek widełkowych ze srebrzonego mosiądzu. W poprzedniej wersji stosowano konektory na bazie stali nierdzewnej. Aktualnie KBL Sound wykorzystuje widełki CMC. Jako opcja proponowane są rurkowe banany BFA z miedzi tellurowej.
Kable głośnikowe mają konstrukcję wielożyłową i, podobnie jak łączówka oraz zasilający, zewnętrzną otulinę z plecionki nylonowej z domieszką nitek miedzianych. Standardowo oferowane długości to 2 x 2 m, 2 x 2,5 m i 2 x 3 m.


Zasilający
Przewód zasilający to konstrukcja wielożyłowa z miedzi PCOCC. Zastosowano kilka warstw tłumiących drgania. Wtyki są robione na zamówienie. Powstają na bazie mosiądzu, który wybrano ze względu na dobre właściwości tłumiące. Powierzchnie stykowe pokrywa się warstwą rodu. Masywny korpus zapewnia efektywne pochłanianie drgań i ekranowanie, a pokrycie warstwą plecionki z włókna węglowego zapobiega powstawaniu rezonansów mechanicznych i chroni przed wpływem zakłóceń radiowych.
Ultimate jest dostępny z wtykiem 16A, ale można zamówić wersję wysokoprądową 20 A. Standardowo dostępne długości to 1,5 m i 2 m. Podobnie jak w przypadku modeli sygnałowych, staranność montażu nie budzi zastrzeżeń. Przewód wygląda solidnie, jest najgrubszy w serii, co jednak nie pogorszyło zauważalnie łatwości podłączenia.

4245 0708 2015 02W serii Ultimate znajdziemy też cyfrowy przewód koaksjalny.


Konfiguracja
Komplet okablowania Red Eye Ultimate pracował z trzema wzmacniaczami: tranzystorowymi ModWrightem KWA 150 Signature i Sanders Audio Preamp/Magtech oraz lampowym VTL-em TL 5.5 II/S-200. Na resztę systemu składały się odtwarzacz Accuphase DP-700 oraz kolumny Avalon Transcendent. Prąd filtrował Gigawatt PC-4 Evo. Dodatkowe okablowanie zasilające stanowiły Gigawatt LS-1 i Acrolink 6N-PC6100, a sygnałowe – Transparent Audio Reference XL MM2.
Elektronika stała na stolikach Sroka i Stand Art STO MkII; kolumny – na stożkach Apex i marmurowych płytach. Zestaw grał w 16,5-metrowym pokoju, delikatnie zaadaptowanym akustycznie.


Wrażenia odsłuchowe
Producent podkreśla, że w wersji Ultimate położono nacisk na osiągnięcie jak najwyższej neutralności i wyrównanie pasma akustycznego. Zwykły Red Eye grał ponoć cieplej, co mogło się podobać, niemniej stanowiło odstępstwo od neutralności. Ultimate ma niczego nie podgrzewać ani nie modyfikować. Sygnał ma pozostać tak czysty i bliski oryginałowi, jak to tylko możliwe.
Wrócimy do tego w dalszej części testu. Najpierw jednak poświęćmy kilka słów cechom, które zasłużyły na szczególne wyróżnienie. Są nimi timing i głębia sceny dźwiękowej – obie tyleż przez wymagających słuchaczy pożądane, co trudne do uzyskania.
Ultimate ma znakomity timing i wyłapujemy to w zasadzie od razu. Nie trzeba się wsłuchiwać, ponieważ intuicyjnie odczuwamy, że szerokie pasmo częstotliwości dociera do nas w idealnie odmierzanych odstępach czasu, a fale dźwiękowe uderzają w nas miarowo, w niczym niezakłóconym rytmie. Perkusja pracuje z precyzją metronomu, a bas miarowo buduje nie tylko podstawę harmoniczną, ale dokładnie dawkuje niskotonowe impulsy. Stopa uderza z mocą i sprężystością, a gitarzysta gra riffy z punktualnością szwajcarskiego zegarka. Wszystko jest idealnie poukładane w czasie i ani się obejrzymy, jak mimowolnie zaczynamy przytupywać w rytm muzyki albo wskazywać ręką wejścia kolejnych sekcji. Takie granie wciąga i relaksuje, a jego klasa zaskakuje na tym poziomie cenowym. Stanowi nie lada atrakcję i sprawia, że nawet utwory, które wcześniej przewijaliśmy, stają się bogatsze i bardziej interesujące.


Dźwięk zyskuje ten specyficzny rodzaj płynności, którą hip-hopowcy określają mianem „flow”. Płynie jak fala, ale podskórnie odbieramy także jego zdyscyplinowaną strukturę. Co ciekawe, cecha ta okazuje się istotna zarówno w muzyce rozrywkowej i klasycznej, jak też improwizowanej. Nawet tam, gdzie nie ma jasno wyznaczonych podziałów, panująca w dźwięku harmonia sprawia, że odbieramy go jako poukładany na wyższym poziomie. Bywa to trudne do zdefiniowania, ponieważ prosty podział parzysty czy nieparzysty rozpoznać łatwo i równie łatwo podążać za nim w myślach. Jednak nawet gdy mamy do czynienia z kompozycją pozornie amorficzną, dostrzegamy jej architekturę i odzyskujemy spokój odbioru. Jesteśmy w stanie określić, w jakim kierunku rozwinie się utwór, a jeśli dobrze znamy go z wcześniejszych odtworzeń – zauważyć i docenić nowe niuanse i relacje między dźwiękami.

4245 0708 2015 02Głośnikowy Red Eye Ultimate z widełkowymi wtyczkami CMC.


Prezentacja serii Ultimate jest niezwykle spójna i uporządkowana w dziedzinie czasu. Czas zaś jest dla odbioru muzyki ważniejszy od częstotliwości. Minimalną nierównowagę pasma przełkniemy bez problemu. Błąd na osi czasu wywoła niepokój i popsuje przyjemność ze słuchania. To materia z jednej strony delikatna i trudna do określenia; z drugiej – w wielu przypadkach decydująca o tym, że określona konfiguracja sprzętowa nas cieszy, a inna, zdawałoby się, porównywalna – już nie. Nierzadko decydują o tym niuanse, takie jak kable czy akcesoria. Nie do końca nawet zdajemy sobie sprawę, dlaczego jeden sprawdza się lepiej niż inne, ale kiedy go usłyszymy, od razu wiemy, że trafiliśmy w dziesiątkę. Wszystko od razu się układa, a nam udziela się entuzjazm wykonawców.
Sceptycy tego nie rozumieją, ale czasem właśnie wymiana jednej łączówki może sprawić, że nie potrafimy się oderwać od słuchania. System niby ten sam, a jednak nie taki sam. Jaką zmianę może wprowadzić ten czy inny kabelek? Taką, że kiedy znajdzie się w systemie, będziemy wykorzystywać na słuchanie każdą wolną chwilę, a płynące z głośników fale akustyczne zaczną nam sprawiać przyjemność porównywalną z pysznym posiłkiem. Słuchanie może być doświadczeniem odczuwalnym fizycznie, ale żeby tak się stało, trzeba zadbać o każdy szczegół. Dobre źródło, wzmacniacz i kolumny to podstawa i na początek trzeba z nich wycisnąć maksimum możliwości. Później zaś znaleźć synergię, by uzyskać dodatkowe 20-30 %, których nikt się nie spodziewał. Wtedy dźwięk naprawdę cieszy i sprawia, że za nim tęsknimy.
Red Eye Ultimate należy do produktów, które ułatwiają uzyskanie tego efektu. To jego pierwsza i najważniejsza zaleta.


Drugą jest budowa sceny; zwłaszcza głębia. Avalony to w tym aspekcie kolumny wybitne, a KBL Sound ich nie ograniczał. Pierwszy plan zaczynał się za bazą, a scena rozciągała tak daleko w głąb, jak to było konieczne. Relacje między planami nie ulegały zafałszowaniu. Wyraźnie było widać, że np. perkusja jest sporo za wokalistką, a kontrabas pomiędzy nimi, nieco po lewej. Kiedy grał fortepian solo, również nie trzeba się było domyślać, gdzie stoi. Źródło zostało zlokalizowane stabilnie i na określonym obszarze. Co ważne, dźwięk bez problemu odrywał się od kolumn. Można się było bacznie przyglądać głośnikom i nie dostrzec związku między nimi a wypełniającą pomieszczenie muzyką. To oczywiście głównie zasługa Transcendentów, ale gdyby okablowanie było słabe, na pewno nie udałoby się uzyskać tak sugestywnego efektu.
Przestrzeń była nasycona informacjami o pogłosach. Duże składy orkiestrowe oraz wysokie natężenia sygnału nie pogarszały jej klarowności. Była obszerna, ale nie rozbuchana. Amerykanie zapewne by ją podrasowali, podkreślając rozmiary wyeksponowanym niskim basem, ale KBL Sound postawił na umiar. Rozmiary instrumentów nie są przesadzone, a John Lee Hooker, śpiewający tylko przy akompaniamencie gitary, nie przypomina biurowca w centrum miasta. Proporcje są naturalne, ale kiedy wchodzi duży skład, nie można narzekać na brak rozmachu czy swobody. Po prostu, nie ma w tym przesady. W Europie taki styl podoba się bardziej od przestrzeni typu stadion i gigantomanii.
Charakterystyka częstotliwościowa jest wyrównana, ale z drugiej strony – ciekawa. Góra pasma jest rozciągnięta prawidłowo, napowietrzona i czysta, ale ma też intrygujący pikantny element. Zaznaczony delikatnie, ale na tyle istotny, że wzbogaca charakter prezentacji. Nic nie zilustruje tego zjawiska trafniej niż kulinarne odniesienie do prawidłowo użytej przyprawy. Jest jej dokładnie tyle, by podkreślić smak, ale nie spowodować przesytu ani znużenia. Pojawia się w wybrzmieniu blach perkusyjnych, trójkąta, fortepianowym formancie czy partiach gitarowych. Jej ostry, pieprzny charakter jest zarazem przyjemnie odświeżający. Gładka i dźwięczna góra jest raczej przyjemna niż ofensywna i właśnie ta odrobina przyprawy chroni ją przed popadnięciem w nudę. Jak to się konstruktorowi udało? Niewykluczone, że przez przypadek, ale dźwięk bez wątpienia na tym zyskał.

4245 0708 2015 02Sieciówka ma wtyki z rodowanego mosiądzu otoczone karbonową plecionką. Prawdziwy hi-tech.


Przeciwległy skraj pasma jest rytmiczny i wypełniony. Na pewno nie kościsty ani szczupły, więc jeżeli waszemu systemowi przydałaby się kuracja odchudzająca, Ultimate jej nie przeprowadzi. Bas jest dość miękki i ciepły, a mimo to zachowuje żelazną dyscyplinę. Bez anorektycznej diety, bez zamordystycznej kontroli udało się połączyć płynność i rytm. To element nawet ciekawszy od góry pasma i jeśli komuś przypadnie do gustu, trudno się będzie z nim rozstać.
Średnica jest z tej trójki najzwyczajniejsza. Delikatnie ocieplona, ale przy takim rysunku basu trudno oczekiwać czegoś innego. Żaden fragment pasma nie funkcjonuje w oderwaniu od innych i jeśli niskie tony są miękkie i obfite, to trudno oczekiwać, że średnie okażą się twarde i chude. Ciepła nie jest jednak za dużo; najmniej w łączówce, co powoduje, że połączenie jej z przewodem głośnikowym daje przejrzysty zestaw.


Różnice spowodowane wymianą końcówek mocy czy przedwzmacniaczy były czytelne jak na dłoni i zauważalne natychmiast. ModWright grał inaczej niż Sanders, a VTL to jeszcze inna bajka. Niczego nie trzeba się było domyślać. Wystarczyło zmienić sprzęt, usiąść i wynotować różnice, a im lepsza była elektronika, tym wyraźniej było je słychać. Ultimate niczego nie maskował, jednoznacznie dając do zrozumienia, że najlepiej się czuje w high-endowym towarzystwie. To trochę zaskakujące, bo łączówka i głośnikowy za 7-8 kzł powinny stracić rezon w towarzystwie wzmacniacza za 100 kzł. Ale nie Ultimate. Kabelki świetnie się wpasowały nawet w najdroższy system i podkreśliły jego klasę.
Na tle branży ceny łączówki i przewodów głośnikowych są okazyjne w relacji do osiągów. Popularne marki za ten poziom prezentacji liczą sobie o wiele więcej, a część ich propozycji i tak nie jest równie udana jak Ultimate.
Z dostarczonego do recenzji setu najdroższy jest przewód zasilający.
Jeżeli musicie podzielić zakupy na etapy, weźcie najpierw łączówkę i głośnikowe, bo one dają rytm i głębię przestrzeni. Zasilający daje pełnię niskiego basu i ma niższy poziom szumów niż przyzwoita sieciówka za 2000 zł, ale możecie go dokupić później. Natomiast…


Konkluzja
Łączówka i głośnikowy to zestaw obowiązkowy. Jak kawa i wuzetka. Ja też poproszę.

 

 

 

 


KBLSoundRedEyeUltimate o




Jacek Kłos
Źródło: HFM 07-08/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF