HFM

artykulylista3

 

Zen Sati #3

48-50 11 2012 01Zen Sati to duńska firma istniejąca zaledwie od 2009 roku. Jej założycielem jest Mark Johansen. Zaczynał jak wielu innych – od samodzielnego poprawiania posiadanego sprzętu i konstruowania urządzeń według własnych pomysłów. Od innych odróżnia go jednak mały szczegół – Mark pierwsze próby podejmował w wieku dziewięciu lat.

Johansen deklaruje, że jego misją jest neutralność. Kable Zen Sati nie służą do korekcji brzmienia systemu. Z założenia mają nie mieć własnego charakteru. Niby nic w tym odkrywczego, ale uwagę zwraca w tym miejscu kolejny szczegół: Duńczycy dyktują takie ceny, że lepiej się im przyglądać na siedząco. Przykładowo flagowa łączówka to ponad 47 tys. zł. Na szczęście, do testu trafiła seria najtańsza. Tutaj metrowy XLR to „tylko” 11 tys. zł.


Nie będę ukrywał, że gdy się przyjrzałem ofercie i cenom, poczułem dla Marka Johansena coś w rodzaju podziwu. Nie dla klasy jego produktów, której nie znałem przed odsłuchem, ale dla odwagi tego człowieka. Jego debiutująca firma rzuca rękawicę doświadczonym graczom, za którymi stoi budowana latami marka, zaplecze badawcze, recenzje, opinie użytkowników – no i bilans finansowy. Trudno bowiem zakładać, aby na przykład Tara Labs nie była przedsiębiorstwem dochodowym. A Mark Johansen do swojego biznesu najprawdopodobniej musi ciągle jeszcze dokładać.
Sukces w tej branży zależy od właściwego splotu czynników: pomysłu, jego realizacji, jakości finalnego produktu, skutecznego marketingu, wreszcie odrobiny szczęścia. Johansen jest świadomy, że drogie kable nie mogą podbić świata drogą poczty pantoflowej. Regularnie prezentuje swoje produkty na wystawach na różnych kontynentach. Jego debiut na CES (Consumer Electronics Show w Las Vegas) w 2010 roku zaznaczył się mocnym akcentem. Zen Sati był częścią „systemu za milion dolarów”, przygotowanego przez skandynawsko-grecki zespół złożony z czterech firm. Okablowanie tego systemu duńskimi drutami wyceniono na 195 tys. USD (po przeliczeniu z euro, bez uwzględnienia lokalnego cła). A ówczesny katalog ZenSati zdążył się od tego czasu rozrosnąć, oczywiście w górę.
Na tegorocznym CES-ie Johansen zaprezentował dwie nowe linie: Cherub (przewodniki z posrebrzaną miedzią) i Seraphim (miedź pozłacana). Oryginalnym rozwiązaniem w najnowszych kablach jest jednak nie materiał, ale kształt: przewodniki są spłaszczone do postaci cienkiej taśmy i skręcone w spiralę, przypominającą nieco makaron fusilli (po naszemu: świderki).

48-50 11 2012 02

Budowa
Johansen jest bardzo enigmatyczny, jeśli chodzi o informacje na temat budowy swoich kabli. Mówi, że wszystko opiera się na właściwym doborze proporcji pomiędzy metalami przewodnika: miedzią, srebrem i złotem. W serii #3 kable są pozbawione ekranowania, a izolacja to teflon. Przewodnik to posrebrzana miedź. O geometrii nie wiadomo nic. Wśród materiałów wymienia się także rod i jedwab, ale nie wiadomo dokładnie, w których modelach zostały wykorzystane i jak. Kable głośnikowe są terminowane końcówkami Furutecha, natomiast wtyki w łączówce pochodzą od Neutrika.
Testowana seria jest bardzo niepozorna. Mimo że to najtańsze produkty, to i tak należy przyznać, że wyglądają na jeszcze tańsze, i to o wiele. Na kablach głośnikowych nie ma strzałek kierunkowych; prawdopodobnie należy się kierować kierunkiem nadruku. Dla porządku dodajmy, że całość oferty Duńczyków stanowi 5 serii. Są to, od najtańszej: #3, #2, #1, Cherub i Seraphim. W ramach każdej zaopatrzymy się we wszystko, czego audiofil może potrzebować: interkonekty, kable głośnikowe, zasilające, cyfrowe, a nawet przewody CAST – do systemów Krella.

48-50 11 2012 03     48-50 11 2012 04

Wrażenia odsłuchowe
Odsłuchy zostały przeprowadzone w systemie złożonym z odtwarzacza T.A.C. C-60, przedwzmacniacza ARC Ref 5SE, końcówki mocy Conrad-Johnson MF2250 oraz monitorów Dynaudio Contour 1.3 mkII. Do porównań użyłem głośnikowej Shunyaty Anaconda, łączówki Synergistic Research Tesla LE Apex oraz kabli ze znacznie niższej półki (DNM Reson, Tara Labs i Audioquest).
Okablowanie systemu kompletem Zen Sati #3 na samym początku trochę mnie rozczarowało. Bo tak naprawdę spodziewałem się w tej cenie jakiegoś spektakularnego efektu, który przyprawiłby mnie o gęsią skórkę. A tu nic z tych rzeczy. Sygnatura brzmienia pozostała niezmieniona. Coś mnie jednocześnie w tym dźwięku zaintrygowało, choć nie byłem jeszcze w stanie stwierdzić, co. Może skoro kabel ma niczego nie zmieniać, to chyba o to właśnie powinno w tym wszystkim chodzić?
Po kilku dniach słuchanie muzyki zaczęło mnie wciągać coraz bardziej. Zacząłem doceniać pewne elementy w brzmieniu, które wcześniej nie zwracały takiej uwagi. Bo wprawdzie Zen Sati nic nie dodaje od siebie, ale po swojemu wszystko „prostuje”. Muzyka była przejrzysta, szybka i szczegółowa. Bas charakteryzował się kontrolą, choć bez twardości. Neutralność uwodziła szczerością i dokładnością. Nie zamierzam nikomu wmawiać, że kable te będą dziesiątkować płytotekę. Uważam, że powinny to robić przede wszystkim odtwarzacz bądź wzmacniacz, a wpływ samych kabli nigdy nie będzie decydujący. Ale dzięki Zen Sati brzmienie stało się bardziej wyraziste, klarowne i czystsze. Wszystkie mniej lub bardziej przypadkowe szmery były wyraźnie słyszalne. Precyzyjna góra nie podkreślała ani nie moderowała przerysowań, a bogata średnica płynnie przechodziła w rozbudowany i kontrolowany bas. A wszystko podane było przy zerowej temperaturze barwy. Tam, gdzie jakość realizacji pozostawiała coś do życzenia, z Zen Sati stawało się jasne, na czym polegają niedociągnięcia. Z kolei audiofilskie produkcje przyprawiały o dreszcz podniecenia.
Kable Zen Sati przybliżają całą scenę o krok do słuchacza. Muzyka staje się przez to trochę bliższa i przez to żywsza. Dynamiki systemu nic nie ogranicza. Tło wydaje się jeszcze czystsze niż do tej pory.
Ten odsłuch dostarczył mi luksusowej pewności, że mam do czynienia z produktem z klasą. I niech was nie zmyli programowa beznamiętność duńskich drutów. W tym wyrachowaniu jest mistrzowska pewność. Jeśli chcecie nadać systemowi ostateczny szlif za pomocą kabli – to Zen Sati nie pomoże. Niczego nie dosłodzi, niczego nie osuszy, nic nie ukryje. Pokaże brzmienie możliwie najbliższe prawdy. Z tym, że prawdy nie o muzyce, lecz o nagraniu i systemie. Czyż nie taka powinna być rola kabli?

Reklama

Konkluzja
Bardzo neutralne i bardzo dobre kable. Cena odstraszy wielu, ale posiadacze wyrafinowanych systemów z Zen Sati zdecydowanie powinni się zapoznać.

48-50 11 2012 T

Autor: Mariusz Malinowski
Źródło: HFiM 11/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF