HFM

artykulylista3

 

Transrotor Crescendo

50-53 04 2013 01Technologia Transrotora Crescendo w dużej części bazuje na rozwiązaniach wprowadzonych w jubileuszowym modelu Rondino („HFiM 6/2011”, Nagroda Roku 2012). Zasady konstrukcji mechanicznej pozostają te same. Uproszczeniu ulega jedynie przeniesienie napędu (TMD w miejsce FMD), za czym idzie niższa cena. Czy „prawie Rondino” zyska uznanie kupujących?

 

Budowa
Gramofon
Crescendo robi bardzo pozytywne wrażenie jakością wykonania. Podstawa to dwie 20-mm płyty akrylu, rozdzielone aluminiową przekładką o grubości około 5 mm. Kanapkowa struktura zapewnia dużą sztywność oraz skuteczniejsze tłumienie rezonansów.
Podstawie nadano kształt zbliżony do trójkąta o lekko wypukłych bokach. Taka figura nosi nazwę trójkąta Reuleaux. Podobny kształt ma tłok, wirujący w silnikach spalinowych Wankla. W przypadku Transrotora stoi stabilnie na trzech aluminiowych nogach o regulowanej wysokości i zakończonych stożkami. Pod nimi umieszczono podstawki z wyprofilowanym zagłębieniem. Dzięki ulokowanym od spodu silikonowym pierścieniom nie przesuwają się one po powierzchni stolika.


W podstawie zamocowano oś łożyska. Stabilizuje ją aluminiowy pierścień o średnicy około 10 cm. Ma frez, służący za zbiornik oleju smarującego zespół łożyska. W zagłębieniu na szczycie osi osadzono ceramiczną kulkę, na której opiera się TMD.
Układ napędowy to połączenie systemów paskowego i magnetycznego. Silnik prądu stałego znajduje się w aluminiowej cylindrycznej obudowie. Jest elementem „wolnostojącym” na stoliku, a jego pozycję ustala wycięcie w podstawie gramofonu. Obudowę silnika pokryto rękawem z tworzywa – jest to szablon dystansujący silnik od plinty i po ustawieniu może być delikatnie usunięty. Po zmontowaniu Crescendo silnik jest niewidoczny. Dzięki temu nie jest też narażony na kurz.
Łożysko TMD składa się z dwóch 12-cm cylindrów, osadzonych na wspólnej osi. W dolnym, wysokości 2 cm, wykrojono nacięcia prowadzące gumowy pasek napędowy. Górny, o 1 cm wyższy, pełni funkcję subplatera wspierającego talerz. W sąsiadujących powierzchniach walców zamontowano odpowiednio spolaryzowane (przyciągające się) magnesy. Obracanie walców względem siebie powoduje ich wzajemne oddziaływanie, wyczuwalne jako naprzemienne przytrzymywanie i „odpychanie” par tych magnesów. W czasie obrotu o 360 stopni naliczyłem cztery takie cykle, więc magnesy rozlokowano co 90 stopni. Dla porównania: w FMD o większej średnicy jest to 10 par. W czasie pracy gramofonu moment obrotowy jest przekazywany przez oddziaływanie magnetyczne z dolnego walca TMD na górny. Magnesy nie służą więc do utrzymania masy talerza. Funkcję tę pełni sztywna oś łożyska. Talerz Crescendo wykonano z chromowanego aluminium. Ma grubość 7 cm i waży nieco ponad 7 kg. Taki sam znajdziecie w wyższych modelach niemieckiego producenta. Górną powierzchnię talerza przykrywa twarda winylowa mata.
Kształt, sposób mocowania i regulacji podstawy ramienia również zaczerpnięto z Rondino. Podstawa ma strukturę warstwową – dwie 10-mm warstwy akrylu przedziela 5 mm aluminium.

Wygięty kształt i mocowanie w jednym punkcie umożliwiają stosowanie ramion o różnej długości. Na końcu podstawy zamontowano pierścień otworowany do ramion SME. Można też zamówić element odpowiedni do ramion innych firm. Na stronie internetowej Transrotora znajdziecie konfigurację z ramieniem Transrotor 800-S, będącym zmodyfikowaną konstrukcją Jelco. Recenzowany egzemplarz został mocno doposażony przez dystrybutora. Ramię Jelco zastąpiono Transrotorem 5009, a standardową wkładkę Merlo upgrade’owano do Merlo Reference. Pociągnęło to za sobą wyraźny wzrost ceny. Crescendo z wyposażeniem standardowym kosztuje 24900 zł, ale już „wypasione” – 36900 zł. Mniej więcej tyle trzeba było zapłacić za Rondino w 2011 roku. Teraz TR podniósł ceny i zmienił hierarchię. W teście (HFiM 6/2011) sygnalizowaliśmy, że cena Rondino z ramieniem SME i topową wkładką Merlo Reference jest podejrzanie okazyjna i dopatrywaliśmy się w niej recepty na kryzys. Kto wtedy posłuchał i kupił, zrobił świetny interes. Teraz za tak wyposażone Rondino trzeba zapłacić grubo ponad 50000 zł.
Warto wydawać 12 zł na „Hi-Fi i Muzykę”? Warto. Okazuje się, że czasem dzięki lekturze można oszczędzić kilkanaście tysięcy.

 

 

Zasilacz
Crescendo wyposażono w nowy zasilacz o nazwie Konstant Studio. Umieszczono go w zgrabnej aluminiowej obudowie, anodowanej na czarno. Ulokowane centralnie pokrętło służy do uruchamiania silnika i wyboru prędkości obrotowej (33 1/3 lub 45 obr./min). Na froncie znalazły się także małe otworki dające dostęp do potencjometrów, służących do precyzyjnej regulacji obrotów. Czynność ta wymaga użycia niewielkiego wkrętaka. Trójbolcowe gniazdo zasilania na tylnej ściance umożliwia zastosowanie ponadstandardowej sieciówki. Zasilacz połączono z silnikiem gramofonu wielopinowym DIN-em.

50-53 04 2013 02     50-53 04 2013 03

 

Ramię
Testowany Crescendo został wyposażony w ramię Transrotor 5009. Jest to 9- calowe zmodyfikowane SME serii 300. Producent nie wyjaśnia szczegółowo wprowadzonych zmian, ale deklaruje, że przenosząc rozwiązania z serii IV i V (łożyska? okablowanie?) starał się zachować przyjazne walory użytkowe, jak np. wymienne headshelle. Do ramienia dołączono przewód sygnałowy VdH M.C. D-501 Silver Hybrid.
Wkładka
Merlo Reference to najwyższy model oferowany w komplecie z gramofonami Transrotora. Przetwornik typu MC o napięciu wyjściowym 0,5 mV, zalecanej impedancji obciążenia 100 omów, sile nacisku 1,5-2,0 g i szlifie igły Harmonic, jest modyfikacją Goldringa linii Elite.

 

Wyposażenie dodatkowe
W komplecie z Crescendo znajduje się masywny aluminiowy krążek dociskowy. Jego wyżłobiony profil ułatwia uchwyt, a umieszczony pod spodem silikonowy pierścień zapobiega uszkodzeniom etykiet. W wielkim kartonie znalazłem także zapasowy pasek, olej do smarowania łożyska oraz bawełniane rękawiczki.
Jeśli komuś połączenie czerni i chromu kojarzy się nieco żałobnie, to Transrotor przewidział także model Crescendo Bianco wykonany z białego akrylu.
Ustawienie
Gramofon dotarł do testu ustawiony przez dystrybutora. Kontrola po zmontowaniu całości okazała się tylko formalnością. Wszystkie ustawienia ramienia i wkładki przetrwały transport. Jedyną czynnością niezbędną do uruchomienia było uzupełnienie oleju w łożysku. Przy pomocy strzykawki wypełniłem zbiornik wokół jego osi. Po osadzeniu TMD i założeniu paska niezbędne jest minimum kilkugodzinne „wygrzanie”, w czasie którego dochodzi do rozprowadzenia oleju przez nawiercony w łożysku kanalik. Dzięki swym proporcjom Crescendo nie sprawia wrażenia dużego, jednak na stoliku trzeba wygospodarować dla niego powierzchnię o szerokości minimum 51 cm i głębokości 40 cm. Gramofonu nie wyposażono w pokrywę. Szkoda, bo sposób jego wykończenia wiąże się z nieustanną walką z kurzem osadzającym się na połyskliwej czerni akrylu.

50-53 04 2013 04     50-53 04 2013 05

 

Konfiguracja
W teście gramofon grał ze stopniami korekcyjnymi Amplifikator Pre-Gramofonowy oraz Zagra. Wzmacniacz zintegrowany Audio Research VSi60/KT 120 sterował kolumnami ATC SCM-35. Przewody sygnałowe, głośnikowe i zasilające wraz z listwą pochodziły z linii Fadel Coherence One. Urządzenia stały na stolikach StandArt STO i SSP. System grał w pomieszczeniu o powierzchni 16 m², delikatnie zaadaptowanym akustycznie.

50-53 04 2013 06

 

Wrażenia odsłuchowe
Crescendo to moje kolejne doświadczenie z Transrotorem. Czytelne nawiązania do modelu Rondino rozbudziły oczekiwania na równie dobry dźwięk.
Brzmienie Crescendo plasuje się w głównym nurcie przypisywanym ciężkim napędom. Jest dynamiczne, bogate i zrównoważone. Bardzo dobrze oddaje puls i rytm muzyki. Intuicyjnie można przypuszczać, że bardziej posłuży repertuarowi rozrywkowemu. I tu pierwsze zaskoczenie.
Nagrania z klasyką zostały zaprezentowane wzorowo. Barokowe koncerty fletowe Vivaldiego czy fugi organowe Bacha wybrzmiewają barwnie i żywo. Żadnego rozwlekania i marudzenia. Radość grania i radość słuchania; czego więcej chcieć? Barwy instrumentów są naturalne, a proporcje ich wielkości i zajęcia odpowiednich obszarów sceny – zachowane. Umieszczenie dźwięków w trójwymiarowej przestrzeni zachęca do słuchania płyt od początku do końca. Skoro klasyka tak bardzo mi się spodobała, to któregoś popołudnia położyłem na talerzu Crescendo nie mniej klasyczną płytę – „Made in Japan” Deep Purple. Koncertowe nagrania sprzed 40 lat brzmią realistycznie. Charakter gramofonu doskonale nadaje się do oddania ich atmosfery. Króluje dynamika. Szeroka stereofonia przenosi nas do sali koncertowej w Osace. Lekkie wycofanie głosu Gillana sprzyja odwzorowaniu perspektywy sceny. Riff gitary ze „Smoke on the Water” odrywa 12-letniego słuchacza od komputera i przykuwa do kanapy obok mnie. Przez dłuższą część wieczoru będzie go jeszcze nucił, szykując się do snu. Zadanie wykonane. Elektroniczne brzmienia Depeche Mode i rockowa Apocalyptica zostają odtworzone w podobnym klimacie. Nie brakuje dynamiki, ale brzmienie jest dalekie od krzykliwości. Cool jazzowe „Kind of Blue” Davisa niesie więcej refleksji. Tu chętnie szukałbym relaksu, a crescendo emocji ciągle narasta. E.S.T. i LP „301” lepiej wpisuje się w taki klimat. Po solowym fortepianowym początku – tu wyłapałem minimalne zakołysanie dźwięku, nie jestem pewien, czy wynikające z wpływu TMD, czy z jakości tłoczenia – pojawiają się elektroniczne przybrudzenia, a potem rozkwita współczesne dynamiczne trio jazzowe. W nagraniach o intymnym klimacie szukałem jednak większej lekkości i subtelności. Czułem niedosyt delikatności i zachwycenia się wybrzmiewającym w przestrzeni detalem. Oceniam, że sporą rolę w kreowaniu takiego charakteru dźwięku ma wkładka Merlo Reference. Z jednej strony, podkreśla zdolności dynamiczne gramofonu oraz wprowadza precyzyjną i namacalną stereofonię. Z drugiej, czasem nadgorliwie, gra, jakby starała się delikatnie maskować, spodziewaną po gramofonie o ciężkiej konstrukcji, ostrość i „uproszczenie” wysokich tonów. Daje to nie do końca uniwersalny i neutralny efekt delikatnego „przydymienia” dźwięku, który można porównać do efektu smakowego szkockiej whisky. To zbędna ostrożność, bo w Crescendo drzemie większy potencjał. Dlatego na co dzień wybrałbym konfigurację z „otwarciej” brzmiącym przetwornikiem np. Audio Technicą. Jestem przekonany, że w konfiguracji z wyższej klasy wkładką (przykładem niech będzie Transfiguration z testu Rondino) gramofon może pokazać więcej wyrafinowania. Ale to już temat na inną przygodę.

Reklama

 

Konkluzja
Transrotor Crescendo nie zawodzi. To piękny i bardzo dobrze brzmiący gramofon, gotowy do grania w high-endowych systemach.

50-53 04 2013 T

 

Autor: Paweł Gołębiewski
Źródło: HFiM 04/2013

 

Pobierz ten artykuł jako PDF