HFM

artykulylista3

 

Pro-Ject RPM 10.1 Evo

Mag 12-15 12 2009 01To moje drugie spotkanie z gramofonem RPM 10. Poprzednio był to flagowiec w pierwszej wersji, który zrobił na mnie wyjątkowo dobre wrażenie. Uznałem go za pierwszy zamach Pro-Jecta na segment hi-endu.

Teraz zaszły zmiany. „Dziesiątkę” zdetronizował ogromny X-Tension, należący do Classic Line. Recenzowany dziś model pozostał natomiast najwyższym w linii RPM i dorobił się oznaczenia 10.1 Evo. Za nową nazwą kryją się istotne zmiany.


Podobnie jak poprzednik RPM 10.1 Evo jest dostarczany z dedykowaną podstawą antywibracyjną Ground-It. Tym razem jest to wersja De Luxe 3, różniąca się od wcześniejszej dodanymi nóżkami antywibracyjnymi i metalowymi gniazdami na czubki stożków, na których stoi gramofon. Stare stożki zastąpiono wersją tłumioną magnetycznie. Bryła urządzenia nie różni się od poprzedniej wersji. Charakterystyczne wspierane magnesem łożysko pozostało bez zmian. Ten sam jest też gruby mleczny talerz oraz wykończenie lśniącym ciemnoszarym lakierem.
Silnik prądu stałego umieszczono poza obudową. Przeniesienie napędu to tradycyjny pasek.
Zasilacz to zwykły transformator wtyczkowy. Spodziewałbym się tutaj czegoś wyższej jakości albo chociaż dołączenia do zestawu SpeedBoxa, najlepiej w wersji SE. Bardziej by pasował do urządzenia tej klasy.
Duża zmiana zaszła w ramieniu. Producent zainstalował tu nowy model 10-calowy o nazwie 10cc Evo (stąd ten element w nazwie modelu). Podobnie jak wcześniejsze ramiona Pro-Jecta, wykonano je z włókien węglowych. Uwagę zwraca nowa, masywna obejma kardanowa, w której zamocowano łożysko. Druga nowość to odmienny od dotychczasowego system antyskatingu. Nadal wykorzystywana jest linka z ciężarkiem, jednak zamiast długiego wspornika wygiętego z drutu użyto sprytnie zamocowanego krótkiego metalowego kołka. Bardzo to poprawiło wygląd gramofonu i chyba też ułatwiło jego obsługę.
Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy instrukcji. Nie było w niej mowy o nowym systemie antyskatingu. Przeciwnie, dołączona informacja dotyczyła starego ramienia 10cc z poprzednim systemem. Na skutek tego spędziłem szczęśliwy kwadrans, poszukując nieistniejącego drucianego wspornika.
Ogólne wrażenie, jakie wywiera RPM 10.1 Evo, jest dobre, choć nie powalające. Widać tu mieszaninę elementów wziętych z tańszych modeli oraz rozwiązań wysokiej klasy (ramię, łożysko, podstawa). Biorąc jednak pod uwagę cenę, urządzenie jest wykonane bardzo dobrze i widać, że w kluczowych miejscach (poza zasilaczem) nie szczędzono nakładów.

Alek Rachwald

Mag 12-15 12 2009 opinia1

Jak najkrócej określić RPM 10.1 Evo? Najlepszy będzie, w mojej opinii, „hi-end dla oszczędnych”. Nowa „Dziesiątka” to źródło o zrównoważonym brzmieniu. Od pierwszej chwili oferuje to, co w analogu najważniejsze: przyjemność słuchania na bardzo wysokim poziomie. To jest coś, co trzeba raz usłyszeć, żeby potem rozpoznać. Brak własnego charakteru, dźwięk niepodbarwiony, o czarnym, czystym tle, dającym słuchaczowi wrażenie odprężenia. Niejako przy okazji wzrasta realizm i pojawia się wrażenie wybitnej przestrzenności.
Każdy repertuar wypada na tym gramofonie szlachetnie. Chopin grany przez Horowitza (nagranie z 1968 i 1972 roku) brzmiał lekko, barwnie i naturalnie. Jak powiedział Schubert: „Panowie, geniusz”. Brak nerwowości, gładkość i swoista akuratność dźwięku. Ten gramofon w niewielkim stopniu skłania do analizy poszczególnych aspektów brzmienia. Bardziej chcemy opisywać wrażenia ogólne. Nowe ramię sprawuje się bardzo dobrze. Przy odpowiednim ustawieniu nie stwierdziłem żadnych słyszalnych efektów błędu kątowego. Nie wiem, ile zawdzięczamy temu ramieniu w ogólnym bilansie brzmienia, ale wydaje się, że niemało.
Pro-Ject bardzo dobrze sobie radzi z trudnymi dynamicznie fragmentami. Zafundowałem mu kilka długich sesji z samą symfoniką, a on oddawał muzykę z godnością i brakiem nerwowości.
Prowadził się jak mercedes.

Mag 12-15 12 2009 02     Mag 12-15 12 2009 03

Wiele radości miałem z big-bandami. Zespół Can-nonballa Adderley wystąpił ze swobodą i radością grania. Przynajmniej część zasług przypada tutaj źródłu. Grało czysto, lekko, ale bez przesady; z barwą i powietrzem. Dźwięki wyłaniały się z tła w miejscach określonych ich pozycją w orkiestrze, a lokalizacja była oczywista i naturalna. Klasa i spokój nie oznaczają nudy – foot taping factor określiłbym jako ponadprzeciętny. RPM to udane źródło, warte świetnej wkładki i reszty systemu. Po ukończeniu testu stwierdziłem, że najdłużej słuchałem płyt z dużymi składami jazzowymi. Dziwne? Niekoniecznie. Taka muzyka na słabym gramofonie może kaleczyć uszy. Tutaj powodowała bąbelki jak w szampanie.

Mag 12-15 12 2009 04     Mag 12-15 12 2009 05     Mag 12-15 12 2009 06

Oczywiście, wiele zależy od reszty toru. Większość powyższych spostrzeżeń dotyczy RPM-a współpracującego z lampowym phono VTL-a, którego klasa z pewnością odpowiada temu gramofonowi. Połączenie z przedwzmacniaczem solid state potwierdziło uniwersalne brzmienie Evo, jednocześnie wydobywając nieco więcej iskry. Było to zestawienie może nawet bardziej satysfakcjonujące i odpowiadające temu, co uważa się za nowoczesny dźwięk.
Żałuję, że dystrybutor nie mógł udostępnić do testu wkładki Sumiko Palo Santos, która tak dobrze sprawdziła się niedawno z mniejszym modelem Pro-Jecta. Przypuszczam, że byłoby to połączenie sezonu. Ale i tak duża klasa.

Alek Rachwald

Mag 12-15 12 2009 opinia2

Pro-Ject RPM 10.1 Evo to już trzeci recenzowany przeze mnie gramofon z tej serii. Na przykładzie RPM 9.1 i RPM 9.2 mogłem prześledzić wprowadzane stopniowo zmiany i wynikające z nich efekty brzmieniowe.
Przygodę z Evo rozpocząłem od wyboru konfiguracji. Jako że karbonowe ramiona PJ świetnie się spisują z wkładkami o zalecanej niewielkiej sile nacisku, bez obaw założyłem przetwornik AT OC-9ML/II. Odsłuch bez maty, z dociskiem Record Puck, pozostawił pewien niedosyt, szczególnie w odwzorowaniu dalszych planów i selektywności zdarzeń mikrodynamicznych. Wiem, że Audio-Technicę stać na więcej finezji. Po kilku próbach zdecydowałem się umieścić na talerzu matę Millenium, wykonaną z plecionki włókien węglowych. Zrezygnowałem też z ciężkiego docisku płyty (Record Puck) na rzecz lekkiego aluminiowo-karbonowego krążka, dołączonego do maty. Na koniec wymieniłem seryjny przewód sygnałowy na dedykowaną łączówkę VPI-JMW. Zmiany zaszły głównie w separacji dźwięków oraz dostarczyły więcej wysokooktanowej dynamiki. Tak uzbrojony gramofon grał w moim systemie przez blisko dwa tygodnie.
Szczególnie spektakularna poprawa nastąpiła w prezentacji składów symfonicznych. Brzmienie dużej orkiestry się otworzyło. Dźwięk nabrał oddechu i swobody; naturalniej rozłożył się w przestrzeni. Instrument solowy w nagraniu „Koncertu skrzypcowego” Brucha (Joshua Bell/Academy of St. Martin-in-the-Fields) został zaprezentowany wyraźnie, jakby doświetlony punktowym reflektorem, a jednocześnie w żadnym aspekcie nie ocierał się o ostrość. Pociągnięcia smyczka, przesuwanie palców i wybrzmienia strun były czytelne i naturalne. Ba, pojawiała się także informacja o ruchach artysty. Można było odczuć momenty, gdy zmieniał pozycję instrumentu względem mikrofonu. Ulokowane dalej na scenie sekcje instrumentów wyraźnie zaznaczały swój udział w nagraniu. Mocno wspierały solistę; nie ginęły w tle, pogłębiając wrażenie pełni koncertowego brzmienia. Pro-Ject bez problemu poradził sobie ze swobodnym oddaniem skoków makrodynamiki, tworząc spektakl skontrastowany, a jednocześnie mieniący się odcieniami.

Reklama

W repertuarze rockowym RPM 10.1 Evo wykorzystuje swe walory dynamiczne. Brzmienie jest bogate – obfituje w niuanse i pogłosy. Tutaj gramofon zachowuje się jak rasowy „mass loader”. Muzyka potrafi uderzyć mocno i zdecydowanie. Jednak chwilami zbliża się do lekkiego odchudzenia zakresu basowego, choć nie przekracza granicy równowagi tonalnej. Po odsłuchach kilku LP’s z takimi nagraniami (m.in. Radio-head „The Best of”, Doors „LA Woman”) mogłem tylko potwierdzić, jak wiele zależy od tłoczenia płyty. Te Pro-Ject różnicuje bez skrępowania.
Rozdzielczości szczytowego RPM-a nie zawaham się nazwać high-endową. Źródła sukcesu upatruję w dbałości producenta o zminimalizowanie szumu, pasożytniczych drgań i rezonansów. Chętnie posłuchałbym ramienia PJ 10cc Evo z wyższej klasy wkładką i bardzo żałowałem, że tym razem w pudełku nie znalazłem Sumiko Palo Santos. Zastanawia mnie też potencjalna korzyść z zastosowania lepszego zasilacza.
Za najmocniejszą stronę RPM-a 10.1 Evo w testowanej konfiguracji uważam umiejętność naturalnego odtworzenia charakteru LP, wszystko w konwencji brzmienia szczegółowego i barwnego. Zyskuje na tym każdy repertuar, szczególnie zaś klasyka, jazz i wokalistyka. Tym modelem Pro-Ject powinien ostatecznie pogrzebać zakorzeniony w audiofilskiej świadomości stereotyp specjalisty od gramofonów budżetowych. Trudno o równie dobry dźwięk w tej cenie.

Paweł Gołębiewski

Mag 12-15 12 2009 daneTechniczne

Autor: Alek Rachwald i Paweł Gołębiewski
Źródło: MHF 04/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF