Sennheiser HD 569

1417092016 005

W katalogu Sennheisera pojawiają się właśnie nowe słuchawki dla audiofilów. Fakt tym bardziej godny odnotowania, że szacowna niemiecka wytwórnia nieczęsto przedstawia nowinki w tym segmencie.

W połowie sierpnia 2016 nieodległej premierze modelu HD 569 nie towarzyszyła żadna kampania informacyjna. Wszystko było tak poufne, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy egzemplarz testowy nie zostanie do redakcji dostarczony nieoznakowanym pojazdem, prowadzonym przez agenta pod przykrywką. W drugiej połowie sierpnia nadal byliśmy zobowiązani do całkowitej dyskrecji. Dopiero 2 września, po premierze na berlińskiej wystawie IFA, HD 569 oficjalnie pojawiły się w katalogu. Tym samym nasz materiał jest jednym z pierwszych testów tych nauszników na świecie.
 

 

 


 




Z zewnątrz
HD 569 pozytywnie zaskakują już w momencie, kiedy wyjmujemy je z pudełka. Karton jest sztywny i wyłożony precyzyjnie dociętą gąbką.
Zapewne pod wpływem mody, słuchawki wyposażono w 1,25-m przewód z wtyczką minijack (3,5 mm), z nanizanym mikrofonem. Jeśli jednak ktoś ma zamiar kupić HD 569 do słuchania muzyki z telefonu, niech już lepiej przeznaczy te pieniądze na cele charytatywne. Przynajmniej będzie z tego pożytek. Pomijając kwestie brzmieniowe, spore gabaryty niejako wykluczają używanie „Zenków” poza domem, choć w sumie już nie takich oryginałów widywałem na mieście.
Na szczęście, kabelek jest wymienny, a do poważniejszych odsłuchów bardziej przydatny okaże się drugi, trzymetrowy, z „dużym jackiem” (6,3 mm). Oba są dość sztywne, a powleczenie ich gumopodobnym tworzywem skutecznie zapobiega plątaniu.

1417092016 001Miękki zamsz na poduszkach i pałąku zapewnia wygodę użytkowania.


Budowa
W audiofilskiej linii Sennheisera konstrukcja HD 569 jest wyjątkowa. W przeciwieństwie do innych modeli, najnowszy jest zamknięty, co szczególnie docenią osoby słuchające muzyki w obecności innych współmieszkańców. Muszę w tym miejscu przyznać, że moje HD 600 część życia spędziły w pudle właśnie ze względu na ich nikłą izolację od otoczenia. Problem ten nie będzie dotyczył posiadaczy HD 569.
Obudowy muszli wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego i wykończono czarnym zamszem; podejrzewam, że także sztucznym. Tym samym materiałem wyłożono duże poduszki oraz wewnętrzną stronę pałąka. Regulacja jest możliwa w tak szerokim zakresie, że nie wyobrażam sobie głowy, na którą HD 569 mogłyby się okazać za ciasne. Taki delikwent powinien raczej nosić małe kolumny związane sznurkiem.

1417092016 001HD 569 to słuchawki zamknięte, wokółuszne.


HD 569 to zamknięta konstrukcja wokółuszna. Idealnie dobrany nacisk oraz umiarkowana masa (289 g bez kabla) sprawiają, że nowe Sennheisery są niesamowicie wygodne. Nawet po kilku godzinach noszenia nie wywołały dyskomfortu.

Na temat zastosowanych przetworników, impedancji, efektywności czy mocy nominalnej w chwili wysyłania publikacji do druku nie było wiadomo dosłownie nic. Wszystkie dane techniczne na pudełku zostały skrupulatnie zamazane, a w Internecie HD 569 jeszcze nie istniały.


Wrażenia odsłuchowe
Sennheisery wymagają od użytkownika odrobiny cierpliwości. Fabrycznie nowy egzemplarz brzmi nie lepiej od plastikowych „no-nejmów” za kilkanaście złotych i dopiero po tygodniu grania zaczyna sygnalizować swój poziom docelowy. Później jest już tylko lepiej.
Pierwsze – mylne – wrażenie dotyczy wycofania. HD 569 nie atakują słuchacza wysokimi tonami, nie kuszą miodną średnicą ani nie podnoszą ciśnienia subwooferowym basiszczem. Mają zdecydowanie liniowy charakter. Są wyrównane, ale na pewno nie nudne.
Słynna sennheiserowa przejrzystość dała o sobie znać już w czasie słuchania klasyki. Niemieckie słuchawki nie dzielą włosa na czworo. Nie eksponują na siłę każdego szelestu tkaniny czy skrzypnięcia krzesła pod muzykiem. Nie trzeba było jednak specjalnie się wysilać, by wyłapać wszystkie te odgłosy, pałętające się w tle. Muzyka wybrzmiewa w nich do ostatniego drgnienia struny i naturalnego wyciszenia, a każdorazowe przycięcie „hebli” realizatora jest łatwo zauważalne.

1417092016 001Nie wiadomo, do czego służy tajemnicza wypustka, ale zapewne nie tkwi tam bez przyczyny.

Kiedy wspomniałem o liniowości, chodziło mi o znakomitą spójność zakresów pasma oraz o równowagę tonalną. Pod tymi względami HD 569 są prawdziwym ewenementem; przynajmniej w swoim segmencie cenowym. Amatorom mocnych wrażeń mogą się z początku wydać trochę bezpłciowe, ale wystarczy kilka minut z dowolnym repertuarem, aby docenić ich naturalność.

1417092016 001Rekordowy zakres regulacji.


No właśnie, najnowsze nauszniki Sennheisera sprawdzą się niemal w każdym gatunku muzyki. W dziełach wielkich mistrzów baroku można się delektować znakomitą separacją instrumentów i ich naturalną barwą. Bez problemów mogłem śledzić dowolną linię melodyczną na tle całości przekazu. W akustycznym jazzie uwagę przykuwa z kolei plastyczna średnica oraz zwinny, kontrolowany bas. Natomiast amatorów ostrzejszych albumów powinna zadowolić iście koncertowa skala dynamiki oraz szybkość impulsów.
Jednak od rzeszy „rockowych” słuchawek HD 569 różni sposób prezentacji basu. Zamiast pulsującego plumkania i podbarwionego „mięcha”, niskie tony są szybkie, twarde i konturowe. Prawdziwie metalowy bas dla prawdziwych metalowców.

1417092016 001Miękki zamsz na poduszkach
i pałąku zapewnia wygodę użytkowania.

Jeśli do tej pory ktoś jeszcze waha się nad ewentualnym odsłuchem HD 569, to najlepsze zastawiłem na koniec. Chodzi mianowicie o stereofonię i budowę sceny. Pod tym względem niemieckie słuchawki są genialne. Bardzo dobry system za dużo większe pieniądze bez problemów wykreuje trójwymiarową panoramę stereofoniczną przed miejscem odsłuchowym. Sposób budowy sceny oczywiście odbiega od tego, z którym mamy do czynienia, kiedy słuchamy przez kolumny, ale cała reszta – w tym plany i ich wzajemne relacje oraz rozstawienie instrumentów – była aż nadto czytelna. Podobne wrażenia pamiętam z odsłuchów planarnych Oppo PM-1, blisko osiem razy droższych od nowych Sennheiserów. Wprawdzie ludzka pamięć bywa zawodna, ale to powinno dać Wam do myślenia.

1417092016 001Wymienne kable zaopatrzono w sprytne wtyczki z zaczepami zapobiegającymi wypadaniu z muszli


Konkluzja
Nawet gdyby przy cenie HD 569 z przodu pojawiła się dodatkowa jedynka, to i tak ich zakup byłby okazją. Za 800 złotych można brać w ciemno!


 

 

    

senheiser569 o


Mariusz zwoliński
Źródło: HFM 09/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF