HFM

Monachium 2016 - część 5

IMG 1683Reportaż z wystawy High End 2016 w Monachium - część 5.

Tekst i zdjęcia: Jacek Kłos





Gramofon L’Art du Son już się w tegorocznej relacji przewinął, ale wygląda tak pięknie, że znów chce się na niego popatrzeć. I pomyśleć, że niektórzy szczęśliwcy tę przyjemność mają na co dzień.



Harman Luxury Audio Group konsekwentnie rozwija ofertę stereofonicznego sprzętu klasy high-end. Odkąd w lutym 2013 stanowisko głównego inżyniera objął Todd Eichenbaum – projektujący wcześniej dla Krella – pracujący pod jego czujnym okiem zespół buduje kolejne urządzenia, opatrzone logiem Marka Levinsona. Samego Marka w firmie nie ma już od dawna. Po słynnej wpadce z pakowaniem taniej chińskiej elektroniki w amerykańskie obudowy jego prestiż w branży ucierpiał. Na szczęście, legenda jego dawnych dokonań pozostaje żywa i koncern Harmana nawiązuje właśnie do niej. Współczesne wzmacniacze oznaczone logiem „Mark Levinson” to nie żarty, ale high-endowe konstrukcje, projektowane przez zespół doświadczonych inżynierów, na których gwiazdorskie kontrakty Harman nie szczędził funduszy. Wygląda na to, że drużynie trenera Eichenbauma dobrze się współpracuje z nowym pracodawcą. Na konferencji prasowej, która odbyła się w Monachium w 2014 roku, Todd obiecywał systematyczną rozbudowę katalogu elektroniki i dziś wyraźnie widać, że plan jest realizowany.



Do zaprezentowanego jako pierwszy wzmacniacza No. 585 dołączają monobloki No. 536. W pełni zbalansowany układ czerpie zasilanie z wykonywanego na zamówienie i według specyfikacji Harmana transformatora toroidalnego. Pracuje w klasie AB, przy czym pierwsze waty oddaje w klasie A. Do obciążenia 8-omowego potrafi posłać 400 W, a gdy impedancja spadnie o połowę – podwaja moc. To kawał pieca, który swobodnie wysteruje nawet wymagające kolumny.



Do mocarnych monobloków No. 536 najlepiej będzie pasował bogato wyposażony przedwzmacniacz No. 526. Obok sekcji liniowej, do której prowadzą dwa wejścia RCA i jedno XLR, wyposażono go we w pełni funkcjonalny moduł korekcyjny, z osobnymi torami sygnałowymi dla wkładek MM i MC. Tu z kolei wejścia odseparowano od reszty, chcąc uniknąć degradujących dźwięk interferencji. Na tym nie koniec, bowiem podążając za współczesną modą, projektant uwzględnił przetwornik c/a. Wykorzystał 32-bitowy układ ESS Sabre i zasilił sekcję siedmioma oddzielnymi liniami. Użytkownik może wybrać jedną z trzech charakterystyk filtra cyfrowego; każda zmiana powinna subtelnie wpływać na brzmienie. Jeżeli komuś nie zależy na DAC-u albo ma już osobne urządzenie, może wybrać pozbawiony tej atrakcji przedwzmacniacz No. 523. Jeżeli chodzi o tor analogowy, to tym razem układ pracuje tylko w klasie A. Jest w pełni zbalansowany i korzysta z zasilania dual-mono. Regulację głośności zrealizowano na drabince R-2R, z bardzo dokładnym, 15-bitowym sterowaniem. Część tych rozwiązań, choć zapewne w nieco uproszczonej wersji, znajdziemy we wzmacniaczu zintegrowanym No. 585.



Znak naszych czasów – streamer i odtwarzacz CD Mark Levinson No. 519. Urządzenie czyta muzykę z fizycznych płyt CD, jak również odbiera ją kablem i bezprzewodowo. Ostatni wariant jest realizowany przy wykorzystaniu transmisji Bluetooth z algorytmem aptX. Sekcja cyfrowa jest bliźniaczo podobna do montowanej w przedwzmacniaczu No. 536 – konwerter ESS Sabre, trzy aktywowane przez użytkownika charakterystyki filtrów cyfrowych oraz siedem linii doprowadzających zasilanie do DAC-a. Ponadto No. 519 realizuje firmową technikę Clari-Fi, służącą do obróbki skompresowanych sygnałów cyfrowych, w wyniku której mają się stać zdatne do odsłuchu. Jako że streamer został wyposażony w wyjścia analogowe XLR i RCA o regulowanym poziomie sygnału, można go podłączyć bezpośrednio do końcówki mocy/monobloków. Dźwięk nie będzie tak dobry jak z przedwzmacniaczem, ale oszczędni będą Was przekonywać, że jest inaczej.



Kolumny Wilson Audio Sasha 2 z monoblokami McIntosh MC601 zagrały bardzo dobrze. W redakcji sprawdziliśmy połączenie zintegrowanego McIntosha MA8000 z Wilsonami Sophia 3, które również okazało się bardzo udane.



Kolejna światowa premiera – pięknie wykończone i bardzo dobrze brzmiące kolumny Audiodata Art One. Przed laty zżymałem się, że Austriacy, zamiast iść własną drogą, wyraźnie inspirują się dokonaniami Audio Physica ze złotych czasów Joachima Gerharda. Od tamtej pory wiele się zmieniło i zamiast garściami czerpać z osiągnięć konkurencji, Audiodata wciela w życie oryginalne pomysły. Oczywiście, gdyby się uprzeć, można by wskazać stylistyczne odniesienia do współczesnego szczytowego Audio Physica Cardeas, ale tym razem są to jedynie twórczo przetworzone akcenty. Od strony technicznej Art One są już zupełnie oryginalne. Rozbudowany układ półaktywny składa się z aktywnego subwoofera oraz sekcji średnio-wysokotonowej. Bas to domena dwóch 22-cm stożków z włókna węglowego, zasilanych wzmacniaczem o mocy 2 x 180 W i wyposażonych w regulację, która pozwala dopasować ilość i charakter niskich tonów do warunków pomieszczenia. Subwoofer pracuje w obudowie zamkniętej, co powinno się przełożyć na bardzo dobrą odpowiedź impulsową i czystość dźwięku. Średnicę i górę pasma obsługuje 14,8-cm przetwornik współosiowy, wykonywany na zamówienie Audiodaty. Ma magnezową membranę, w centrum której umieszczono aluminiową kopułkę. Art One zajmują w katalogu austriackiego producenta pozycję oczko poniżej flagowych Master One. W zależności od wykończenia, mają kosztować około 35000 euro za parę (dla porównania: Master One to wydatek rzędu 89000 euro). Do sprzedaży kolumny wejdą jesienią 2016.



Do prezentacji Audiodata wykorzystała austriackie gramofony marki Tonart.



Flagowiec Audiodaty – Master One, a za nim monitory Art Two, które, podobnie jak podłogówki Art One, trafią do sprzedaży jesienią 2016.



Jedna z rewelacji High Endu 2016 – najnowszy gramofon Continuum Audio Labs Obsidian. W 2005 roku legendarna australijska wytwórnia wprawiła high-endowy świat w osłupienie, prezentując system, złożony z gramofonu Caliburn, ramienia Cobra i stolika Castellon. Robił tak piorunujące wrażenie, że gdyby na pokazie wylądowali kosmici, żaden szanujący się audiofil nie odnotowałby ich obecności. To nie był zwykły gramofon, tylko dzieło sztuki na miarę Rockporta Sirius III, opracowanego przez Andy Payora. Obsidian wygląda skromniej, ale również jest dopracowany w każdym szczególe i wyposażony w nowo opracowane ramię Viper. Do prezentacji wykorzystano wkładkę japońskiej wytwórni Tech Das.



Continuum Audio Labs Obsidian był źródłem w systemie, złożonym z elektroniki znanej amerykańskiej firmy Constellation Audio i kolumn Martin Logan Neolith. W ubiegłym roku mniejsze Logany z elektroniką Simaudio grały bardzo słabo. W tym Neolithy pokazały klasę, pod jednym wszakże warunkiem – trzeba było siedzieć w sweet spocie. Jak na konstrukcję panelową, flagowe zestawy Martina Logana okazują się zaskakująco kierunkowe.



Najmniejszy – na razie koncepcyjny – model TAD-a. Pomysł jest tak świeży, że nie ma nawet nazwy, nie mówiąc o cenie. Na wystawie prezentowano działający prototyp, ale czy właśnie tak ostatecznie będą brzmiały głośniki – nie wiadomo. O ile w trakcie strojenia nie pojawią się nieprzewidziane okoliczności, monitory trafią do sprzedaży w styczniu 2017. W firmowej hierarchii zajmą miejsce poniżej Compact Evolution One.



Jeszcze przez pół roku podstawowy monitor TAD-a – Compact Evolution One. W 2017 awansuje, a ofertę będzie otwierał prezentowany w trakcie High Endu 2016 prototyp.



Prototypowe Tadziki grały z firmową elektroniką z serii Evolution – odtwarzaczem TAD-D1000MK2 i końcówką mocy TAD-M2500. Okablowanie pochodziło od Nordosta.



G.I.P. Laboratory zawsze na posterunku. Japońska wytwórnia specjalizuje się w wytwarzaniu współczesnych wersji klasycznych głośników Western Electric oraz własnych opracowań. Są produkowane ręcznie w niewielkich ilościach, drogie i wysoko cenione przez znawców klasycznych konstrukcji tubowych.



Jedna z propozycji Global Intelligence Planning Acoustic Laboratory – replika bodaj najsłynniejszego głośnika wysokotonowego Western Electric 597-A. Oryginalny projekt opracował pod koniec lat 20. XX wieku zespół pod kierunkiem Harveya Fletchera. Najczęściej montowano go w trójdrożnych zestawach kinowych, zyskując w ten sposób odpowiednie natężenie i jakość górnego zakresu pasma. 597-A jest zaliczany do najbardziej udanych głośników tego typu. Oryginały WE stanowią wyjątkowo rzadki rarytas i na aukcjach internetowych osiągają niebotyczne ceny. Nie zdziwcie się, jeśli zobaczycie, że kolekcjoner oczekuje kilkunastu tysięcy dolarów za sztukę. Replika G.I.P. jest uważana za najlepszą z obecnie produkowanych. Powinna być również tańsza, ale jako że firma jest w stanie wyprodukować maksimum 20 sztuk miesięcznie, nie liczcie na wyprzedaż.



Jeszcze jeden przetwornik G.I.P. Laboratory – średniotonowy 555W.



Na stoisku G.I.P Laboratory i koreańskiego producenta wzmacniaczy lampowych Silbatone co roku można posłuchać historycznych konstrukcji tubowych Western Electric. Tym razem prezentowano system nagłośnieniowy Western Electric 11A z 1924 roku. To jest coś niezwykłego. Kiedy wszedłem do dużej sali, klimat skojarzył mi się z muzyką do czarno-białych kreskówek z Myszką Miki. A jednak – zamiast po prostu się uśmiechnąć, zrobić zdjęcie i pójść dalej – zasłuchałem się. Obiektywnie nic się w tym dźwięku nie zgadzało. Brak selektywności, niepospolicie wysoki poziom podbarwień i estetyka zaprzeczająca współczesnym standardom high-endu. Ale to mi zupełnie nie przeszkadzało. Przed oczami miałem Myszkę Miki, później seans w starym kinie i stanowczą myśl, że w życiu bym czegoś takiego za próg nie wpuścił. Paradoksalnie, właśnie w tym poczuciu dziwności odnajdywałem nieoczekiwany spokój. Te kolumny swoje już zrobiły i nie muszą nikomu nic udowadniać. Nikt nie chce ich sprzedać, bo gdyby wyraził choćby cień podobnego zamiaru, bylibyśmy świadkami licytacji, przypominającej te znane z renomowanych domów aukcyjnych. W dodatku prezentację organizuje producent wzmacniaczy, tyle że one stoją gdzieś z boku i chyba nikt nie zwraca na nie uwagi. Prawdopodobnie fenomen tych pokazów polega na tym, że – jakkolwiek górnolotnie by to brzmiało – słuchamy, jak gra historia. Podróżujemy w czasie do pierwszych projekcji dźwiękowych, pierwszych doświadczeń i dokonań inżynierów na drodze do coraz wierniejszego dźwięku. Czy ten, którego słuchamy dziś, jest lepszy? Bez wątpienia. Czy dostarcza nam wzruszeń? Jak najbardziej. Ale czy potrafi nas zaczarować do tego stopnia, że wybaczymy mu tak wiele niedoskonałości? W żadnym razie. Przywykliśmy do znacznie wyższego standardu i jesteśmy o wiele bardziej wymagający. Ale kiedy gra sprzęt, który ma ponad 90 lat, odkładamy krytyczne narzędzia, uśmiechamy się w duchu i słuchamy. Ten sprzęt nas rozbraja i rozczula. Nie potrafimy się na niego gniewać. Jest tak niewinny i spontaniczny, że opada z nas napięcie. Żadna inna tuba tak na mnie nie działa; zresztą w ogóle nie lubię tub. Tym bardziej nie potrafię wyjaśnić tej osobistej relacji. Sklejone jako tako obudowy, wyblakłe wykończenie i spękany lakier nie budzą mojego pożądania. Nie chcę ich, poza tym i tak nie miałbym gdzie postawić. Ale jestem więcej niż pewny, że za rok znów o czymś zapomnę, znów gdzieś nie zajrzę, ale do sali Silbatone i G.I.P. Laboratory pójdę na pewno. Sam siebie nie rozumiem, ale tak właśnie zrobię.



Organizatorem prezentacji Western Electric/G.I.P. Laboratory jest koreański producent wzmacniaczy Silbatone.



Do współczesności wracamy w wielkim stylu – prezentacją, która zajęła miejsce na podium. Elektronika Soulution zasilała kolumny Magico M Project. To pierwsze od czasów M5 i V3 kolumny Magico, które naprawdę mi się spodobały. Jakość tego dźwięku była zauważalna od razu. Rok temu topowe Q7 grały z lepszymi monoblokami 701. W 2016 do zasilania M Projectów zdecydowano się użyć nowych końcówek z niższej serii 500, ale efekt znacznie bardziej przypadł mi do gustu. Przede wszystkim pojawiło się to, czego brakowało mi w innych aktualnych modelach tej firmy – energia i mikrodynamika. Dźwięk był wyraźny, bardzo czysty, ale też wypełniony i poruszający. Nie tylko było słychać szybkość impulsu; odczuwało się także jego moc. Takiego efektu oczekiwałbym częściej. Duża klasa.



Magico M Project – powstało tylko 50 par. Każda kosztowała 129000 dolarów.



Do zasilania Magico M Project posłużyły stereofoniczne końcówki Soulution 511, pracujące jako monobloki. W tym trybie moc przy 4 omach wynosi 1120 W. W sam raz dla amerykańskich kolumn, do których producent poleca wzmacniacze 50-1000 W.



Soulution 511 to najnowszy wzmacniacz szwajcarskiej wytwórni. W trybie stereo dysponuje 140 W przy 8 omach i podwaja moc wraz z każdym spadkiem impedancji o połowę. Końcówka może pracować jako monoblok i wtedy oferuje 560 W przy 8, 1120 W przy 4 i równe 2000 W przy 2 omach. W impulsie potrafi oddać nawet 6 kW, co jest zasługą nowego zasilacza i pojemnej baterii kondensatorów. Pasmo przenoszenia wynosi 0 Hz – 800 kHz (stereo) albo 0 Hz – 1,6 MHz (mono). Współczynnik tłumienia: 1000 i 5000 (szaleństwo!), a zniekształcenia THD+N poniżej 0,004 % (stereo) i 0,0004 % (mono). Na szczęście z tych wyczynowych parametrów coś wynika, a Soulution znów udowadnia, że techniczna perfekcja jest jedynie środkiem do uzyskania muzykalnego przekazu. 511 powinna niedługo trafić do sprzedaży. Cenę ustalono na 25000 euro.



Prototyp najtańszego wzmacniacza Soulution 330, a kto wie, czy nie zapowiedź nowej serii urządzeń. Na razie nie wiadomo zbyt wiele na temat osiągów i zastosowanych rozwiązań, ale jedno jest pewne – 330 nie pozostanie modelem koncepcyjnym i na sto procent wejdzie do produkcji.



Kolejna prezentacja zasługująca na złoty medal – monobloki Ypsilon Hyperion, sterujące – znów – kolumnami Wilson Audio Alexia. Ten model naprawdę się Wilsonowi udał. W przeciwnym razie nie byłby tak chętnie używany do pokazów innych firm. W końcu wszystkim zależy na jak najlepszym dźwięku. Hyperion to najnowsza konstrukcja Dimitrisa Baklavasa. Przywiezione do Monachium wzmacniacze zostały ukończone cztery dni przed wystawą. Dysponują mocą 400 W przy 8 omach i mają kosztować 65000 euro za parę. Z Wilsonami i gramofonem Döhmanna zagrały świetnie. Imponowały zwłaszcza mikrodynamiką, która trochę zaskakiwała w kontekście ich monstrualnej mocy. Dźwięk był szybki i kaloryczny, ale nie otyły. Czuło się rozmach, zdolność błyskawicznego uzyskiwania wysokich natężeń dźwięku. Impulsy punktowały celnie, a mocny bas stanowił solidny fundament dla naturalnej średnicy i barwnej góry. To zdecydowanie ścisła czołówka High Endu 2016.



Taki obrazek najczęściej wita gości, chętnych posłuchać szczytowego systemu MBL Extreme.



Jeżeli uzbroimy się w cierpliwość i zaczekamy do końca prezentacji, być może uda nam się zrobić zdjęcie. Czas spędzimy miło, ponieważ MBL zawsze gra bardzo dobrze. Niemiecka wytwórnia wysoko ceni swoje produkty i może sobie na to pozwolić. Jej słynne kolumny 101 i Extreme nie tylko oryginalnie wyglądają, ale od lat urzekają brzmieniem. Naturalność, szczegółowość i trójwymiarowa przestrzeń to ich największe atuty.



MBL zawsze prezentuje dwa systemy. W tym roku, na zmianę z flagową Extreme, grała seria Noble z polecanymi do niej kolumnami 111F (33200 euro). Nowością była stereofoniczna końcówka mocy, nazwana lakonicznie Noble Stereo Power Amplifier – na zdjęciu jest to czarne urządzenie bez wyświetlacza, na niższej półce.



Noble Stereo Power Amplifier, czyli najnowszy wzmacniacz mocy MBL-a. Do 4-omowych kolumn oddaje nominalnie 380 W, więc poradzi sobie z wysterowaniem wymagających kolumn. Sygnał można podłączyć do wejścia RCA albo XLR. Producent deklaruje, że zastosowany układ LASA 2.0 uniezależnia charakterystykę częstotliwościową wzmacniacza od impedancji obciążenia. Innymi słowy, niezależnie od tego, jak pokrętny przebieg impedancji mają nasze kolumny, końcówka MBL-a zagra z nimi równo. Za tę przyjemność trzeba zapłacić 12900 euro.



Kondo Overture – jedyny zintegrowany i jedyny push-pullowy wzmacniacz w aktualnej ofercie Audio Note Japan. Konstrukcję oparto na lampach EL34, połączonych w trybie przeciwsobnym po dwie na kanał. Moc 32 W wystarczy do wysterowania niezbyt wymagających kolumn. Redakcyjne Avalony Transcendent stanowią przyjazne obciążenie dla wzmacniacza, więc jeżeli nadarzy się okazja, wypróbujemy to zestawienie. Audio Note informuje, że dotychczas produkowany Overture został ulepszony. Zastosowano nowe transformatory dopasowujące z dodanym trzecim uzwojeniem, które wykorzystano tylko do realizacji pętli sprzężenia zwrotnego. Przy okazji zmieniono jego głębokość, co powinno być zauważalne w odsłuchu. Ponadto użyto zmodyfikowanej wersji srebrnych kondensatorów sygnałowych, wzmocniono zasilanie i poprawiono architekturę układu pod kątem uzyskania jeszcze lepszego dźwięku. Konstruktorowi zależało na triodowej pełni i bogactwie przekazu. Overture został wyposażony w cztery wejścia liniowe i odczepy transformatorów dla kolumn 4- i 8-omowych.



W czasie High Endu 2016 Audio Note Kondo zorganizowało wspólną prezentację z niemiecką wytwórnią Kaiser Acoustics. Flagowymi kolumnami Kaiser Kawero Classic (80000 euro), wyposażonymi we wstęgę Raala, sterowały…



…flagowe monobloki Kondo Kagura.



Czarne płyty odtwarzał gramofon Kondo Ginga z wkładką IO-M i modyfikowanym przez Kondo 12-calowym ramieniem SME V.



Resztę systemu, z wyjątkiem starszego odtwarzacza CD/SACD Esoterica, stanowiły urządzenia Kondo. Premierowo prezentowano najnowszy przedwzmacniacz korekcyjny MM GE-10, wyposażony w zewnętrzny zasilacz i stopień wzmacniający na lampach 6072, oraz liniowy G-1000, również z zasilaczem dual-mono, umieszczonym w osobnej obudowie. Transformator step-up do wkładki I-OM (MC) stoi schowany za nogami stolików.



Kolumny Focal Sopra 2 z elektroniką niemieckiej wytwórni Octave.



Szczytowy Octave HP 700 łączy funkcję przedwzmacniacza liniowego i korekcyjnego, również dla wkładek MC. Dzięki przelotce HT Bypass ułatwia integrację systemu stereo z kinem domowym.



Historia zestawów Dynaudio Contour.



Najnowsza odsłona popularnej serii Dynaudio: monitor Contour 20, mniejsza podłogówka Contour 30 i większa – Contour 60. Do kompletu będzie jeszcze głośnik centralny Contour 25C. W Monachium odbyła się światowa premiera tych konstrukcji.



Wspólna prezentacja kolumn Sonus Faber Lilium i elektroniki D’Agostino. Wzornictwo współczesnego Sonus Fabera zupełnie mi nie leży, ale dla Lilium robię wyjątek. Zdjęcie tego nie oddaje, ale na żywo mają dużo wdzięku.



Zapowiadany przed rokiem przedwzmacniacz korekcyjny D’Agostino Momentum Phono Stage trafił do produkcji. Ładnie wygląda na stoliku Bassocontinuo.



Przedwzmacniacz liniowy D’Agostino Momentum Preamplifier



I wreszcie prawdziwy mocarz – najnowszy monofoniczny wzmacniacz D’Agostino Progression: 800 W przy 8 omach, konsekwentnie podwajane przy każdym spadku impedancji obciążenia o połowę. To oznacza 3,2 kW przy 2 omach. Dla zasilacza z transformatorem 4 kW, kondensatorów o łącznej pojemności 400000 μF i 84 (!) tranzystorów wyjściowych to nie problem.



Bassocontinuo nie boi się odważnych zestawień kolorystycznych. Stoliki tej firmy dobrze wyglądają ze sprzętem wielu producentów.



Przedwzmacniacz korekcyjny PH9, liniowy LS28 oraz DAC9 z nowej serii Foundation Audio Researcha.



Miedziany Astell&Kern AK380 rzeczywiście ma miedzianą obudowę. Pod wpływem kontaktu z otoczeniem metal zmienia kolor i pokrywa się patyną. Efekt nie każdemu musi przypaść do gustu, ale trzeba przyznać, że wygląda to szlachetnie.



Crystal Cable – siostrzana marka Siltecha – we współpracy z Astell&Kernem oferuje opcjonalne okablowanie do słuchawek. Zastąpienie standardowych przewodów czystym srebrem powinno przynieść wyraźną poprawę brzmienia.



Na stoisku marki Astell&Kern można było porównać strukturę drucików miedzianych z określonymi mianem „grafenowych”. Czy był to czysty grafen, czy materiał na jego bazie, trudno dociec, ale szkło powiększające pokazało, że ma strukturę bardziej uporządkowaną od użytej w pokazie miedzi. Co z tego wynika dla nas? Obecnie nic. Na razie to chwytliwy marketing, ale samej koncepcji cywilnego stosowania grafenu przyglądamy się życzliwie.



Końcówki, gniazda i wtyczki Furutecha. Jakość wykonania przekona najbardziej wymagających odbiorców.





Kolumny włoskiej manufaktury Supranus. Tak nowe, że nie mają jeszcze nazwy.



Supranus Tatu – pojedynczy głośnik w drewnianej obudowie, nawiązującej do rezonansowego pudła gitary.



High End to także prezentacje sprzętu samochodowego.



Greckie tuby Tune Audio z nowymi serbskimi monoblokami Trafomatic Elysium. W tle gramofon Dr. Klimo Tafelrunde.



I to już koniec. Pora do szatni, a później na lotnisko. Kolejna wystawa w maju 2017.


CZĘŚĆ 1 MONACHIUM 2016

CZĘŚĆ 2 MONACHIUM 2016

CZĘŚĆ 3 MONACHIUM 2016

CZĘŚĆ 4 MONACHIUM 2016