HFM

artykulylista3

 

Helene Grimaud - Mozart

k Mozart HeleneGrimaud

Mojca Erdmann
Kammerorchester des Bayerischen Rundfunks Deutsche Grammophon 2011
Dystrybucja: Universal

Interpretacja: k2
Realizacja: k3

Kiedy piękna Helena wydaje nową płytą, rzesza melomanów płci męskiej gna do sklepów, by zobaczyć, jak wyszła na okładce. Jak zwykle, fantastycznie. Szkoda jedynie, że za zniewalającą urodą jeszcze nigdy nie poszła porównywalna jakość wykonań.
Ostatnio Grimaud wzięła na pulpit dwa koncerty Mozarta – nr 19 F-dur KV 459 oraz nr 23 A-dur KV 488. Zrezygnowała z dyrygenta, tłumacząc to chęcią bardziej kameralnego podejścia do dzieła, osiągnięciem ducha bezpośredniego porozumienia między nią a niemieckimi muzykami. Koncerty rozdzieliła arią „Ch’io temer, amato bene” z „Idomeneo”, gdzie powierzyła sobie rolę akompaniatorki sopranistki Mojki Erdmann. Wszystko nagrała live w czasie dwóch koncertów w Monachium, w maju i lipcu ubiegłego roku.
Kiedy się słucha tej płyty, najczęściej powraca pytanie: po co? Po co Grimaud bierze się za Mozarta, na którego nie ma pomysłu? Po co gra go trywialnie, jakby były to wprawki dla dziecka sąsiadki? Po co pogrywa sobie z dynamiką, nie myśląc o cennych zmianach barwy fortepianu, który brzmi tu ciągle twardo i surowo? Czemu popis wirtuozowski stał się ważniejszy niż elegancja i wyrafinowanie stylu, które w przypadku Mozarta są warunkiem koniecznym i wystarczającym? Dlaczego pozwoliła, by reżyser nagrał wszystko tak blisko siebie i słuchacza; by zapanował rozgardiasz i brak czytelności proporcji pomiędzy solistką a orkiestrą? Na te pytania Grimaud zapewne znalazłaby zgrabną ripostę, mrugając rzęsami. Ale nie o rzęsy tu chodzi, a o muzykę.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 5/2012

Pobierz ten artykuł jako PDF