HFM

artykulylista3

 

The Inevitable - Mendelssohn, Schubert

99-101 09 2009 TheInevitable

Wroński String Quartet
Dux 2008

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

„Założeniem zespołu jest przedstawianie tekstu muzycznego w formie opowiadania o niepowtarzalnym brzmieniu” – oto credo kwartetu Marka Wrońskiego, założonego w 2004 roku. Album dla Duxu grupa ułożyła na kształt muzycznego spektaklu o umieraniu, czyli, jak głosi tytuł, o „Nieuniknionym”.
Składa się on z dwóch aktów – „Requiem”, czyli „Kwartetu f-moll op. 80” Mendelssohna oraz „Śmierci i dziewczyny”, czyli „Kwartetu d-moll D. 810” Schuberta. Co więcej, poszczególne części utworów opatrzono krótkimi eksplikacjami (na wzór muzyki programowej), tłumaczącymi intencje wykonawców i sugerującymi słuchaczom prawidłową „lekturę”.
W przypadku wybranych tu kompozycji zabieg ten nie budzi większych kontrowersji. Nie wyklucza też rozszerzenia pola interpretacji przez indywidualnego odbiorcę.
Wroński i jego ekipa (trzy panie) to wytrawni instrumentaliści, świetnie rozumiejący ideę kameralnego grania. Zamieniają romantyczne kwartety smyczkowe we wzruszające treny, ze wszystkimi fazami zmagań ze śmiercią – buntu (wyrażanego choćby przez drapieżne pociągnięcia smyczków w I części kwartetu Mendelssohna), lamentu (kontrolowany chaos emocji w II cz. tegoż kwartetu), trudnego pogodzenia (karkołomna pogoń tematów w IV cz. kwartetu Mendelssohna) i pocieszenia (słońce zza chmur w końcówce IV cz. Schuberta).
Z wielką nieśmiałością można polecić to nagranie żałobnikom-melomanom na przetrwanie czarnych dni.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Melcer - Piano concertos

99-101 09 2009 Melcer

Joanna Ławrynowicz (fortepian)
Koszalin Philharmonic Orchestra/Ruben Silva
Acte Préalable 2008

Interpretacja: k3
Realizacja: k3

Henryk Melcer (1869-1928) należał w swoich czasach do najwyżej cenionych europejskich pianistów i pedagogów. Świadczą o tym: studia u Teodora Leszetyckiego w Wiedniu, recitale w metropoliach od Paryża po Petersburg, posady profesora konserwatoriów w Helsinkach, Wiedniu, Lwowie i Warszawie oraz dyrektorowanie Filharmonii i Operze Warszawskiej. Był również świetnym kompozytorem, a jego utwory drukowały prestiżowe oficyny. Potomnym pozostawił przede wszystkim dwa koncerty fortepianowe, które przyniosły mu laury konkursów w Berlinie (1895) i Lipsku (1898).
Oba dzieła wyszły spod pióra dwudziestokilkuletniego artysty i noszą silne piętno tradycji romantycznej. Jako klasyka zostały wydane w roku 2008 na płycie Hyperionu w serii „Romantic Piano Concertos”, z solistą Jonathanem Plowrightem. Równocześnie ukazała się rejestracja dokonana przez Joannę Ławrynowicz dla rodzimej Acte Préalable.
Polska pianistka, konsekwentnie odkurzająca mniej znany repertuar, spróbowała odkryć przed publicznością wielki potencjał tkwiący w koncertach Melcera: śpiewne tematy, rozmach frazy, stricte wirtuozowskie pasaże, wartką narrację i spoistość konstrukcji. Takich utworów nie powstydziłby się Czajkowski. Niestety, niewiele z tych zalet dostrzegą słuchacze, a to głównie za sprawą wybranego instrumentu. Ławrynowicz gra na fortepianie wyjątkowo twardym, krótko wybrzmiewającym, o „pianolowym” dźwięku. Nie ma więc mowy o odpowiednio szybkim tempie, subtelności artykulacji czy melodyjności interpretacji. Szkoda.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Morgen - Strauss, Dworzak

99-101 09 2009 Morgen

Mischa Maisky (cello)
Pavel Gililov (piano)
Deutsche Grammophon 2008
Dystrybucja: Universal

Interpretacja: k5
Realizacja: k5

Chociaż najnowszą płytę Mischa Maisky dedykował nieodżałowanej pamięci swego mistrza, Mścisława Rostropowicza, właściwym bohaterem albumu jest Hanusz Wihan (1855-1920), ulubiony wirtuoz Richarda Straussa i Antonina Dworzaka, dla którego obaj kompozytorzy napisali klasyczne już pozycje repertuaru wiolonczelowego. Maisky wybrał m.in. sonatę F-dur i „Romance” F-dur Straussa oraz sonatinę G-dur Dworzaka. Na fortepianie towarzyszy mu znakomity Paweł Giliłow, aczkolwiek w tym akurat składzie supremacja wiolonczeli jest niewątpliwa.
Maisky nie opuszcza strefy klimatu lirycznego, w którym były utrzymane jego dwa poprzednie krążki – „Elégie” i „Vocalise”. Traktuje wiolonczelę jako źródło śpiewającego głosu. Najszlachetniej brzmią fragmenty w wolnych tempach, rozpięte na długich, spokojnych frazach (Andante z sonaty Straussa, „Romantic Piece” Dworzaka). Wspaniale stworzony został oniryczny nastrój w kołysankowym Larghetto z sonatiny Dworzaka.
Nie znaczy to, że żywe i burzliwe odcinki interpretowane są mniej sugestywnie. Wystarczy posłuchać energetyzującego początku oraz chimerycznego finału sonaty Straussa. Maisky potrafi porwać słuchaczy do szalonego walca; zafascynować serią migotliwych tryli. Jednak na zakończenie recitalu zachował perłę liryzmu – wiolonczelową transkrypcję najsłynniejszej pieśni Straussa – „Morgen”, w której końcowe dźwięki wiolonczeli arcydzielnie rozpływają się w niebiosach.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Maria Joao Pires - Chopin

99-101 09 2009 MariaJoaoPires

Deutsche Grammophon 2009
Dystrybucja: Universal

Interpretacja: k4
Realizacja: k3

Po latach przerwy Maria Joao Pires ponownie weszła do studia, by zarejestrować osobiście wybrany zestaw utworów z dojrzałego okresu twórczości Chopina. Dwupłytowy album zawiera trzy większe dzieła – sonatę h-moll, poloneza-fantazję As-dur oraz sonatę na fortepian i wiolonczelę. Do wykonania tej ostatniej Portugalka zaprosiła młodego wiolonczelistę Pawła Gomzjakowa. Ponadto możemy posłuchać dwóch wybranych nokturnów z opusu 62, ośmiu mazurków op. 59, 63 i 67 i trzech walców op. 64. Zestaw tak pokaźny, że omówienie go w krótkiej recenzji to jedynie próba uogólnionej refleksji.
Pires odbiera tekst Chopina dosłownie i tak też go interpretuje. Gra pełnym, dużym dźwiękiem. Wygrywa wszystkie nuty z iście bachowską precyzją i nie pozwala sobie na większy sentymentalizm. Ta dbałość o detale nie zawsze sprawdzała się w sonacie h-moll, choć jej finał i część III należy docenić. Bardzo zgrabnie i finezyjnie zabrzmiały walce, ale trudno je było odróżnić od mazurków. Problem to dość częsty u wykonawców z niesłowiańską duszą. Najpiękniejsze okazały się jednak nokturny. Pires jest mistrzynią kreowania nastroju wyciszenia, spokoju i zadumy, będącego kwintesencją tej formy muzycznej. W sonacie wiolonczelowej warto podkreślić zaangażowanie Gomzjakowa, który wydobył piękno i dramaturgię stosunkowo mało docenianego utworu.
Trochę szkoda, że realizatorzy DG nagrali fortepian dosyć głucho i niskie rejestry otrzymały formę bardziej rozmytą, niż by się chciało.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Eugeniusz Bodo - Wśród gwiazd ekranu

99-101 09 2009 EugeniuszBodo

4Ever Music 2008
Dystrybucja: Warner Music

Interpretacja: k5
Realizacja: k3

Choć naszej stolicy także w latach 30. daleko było do Hollywood, to jednak mieliśmy swoje gwiazdy. Eugeniusz Bodo był jedną z największych. Jego życie pilnie śledzili dziennikarze; panowie podziwiali za styl i klasę, a panie wzdychały, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Opisywany album to próba zebrania piosenek, które Bodo śpiewał w przedwojennych polskich filmach. Znajdziemy tu takie przeboje, jak „Baby” z filmu „Zabawka” (1933) albo „Już taki jestem zimny drań” z „Pieśniarza Warszawy” (1934). Niektóre piosenki Bodo śpiewa w duecie z innymi ówczesnymi sławami – Lucyną Szczepańską, Hanką Ordonówną czy jego ukochaną Tahitanką – Reri. Całość dopełniają nagrania filmowych szlagierów w wykonaniu Adolfa Dymszy, Toli Mankiewiczówny, Aleksandra Żabczyńskiego czy Lody Halamy. Wszystkie są wspomnieniem czasów, które bezpowrotnie minęły.
Słuchając tekstów Tuwima, Schlechtera, Jurandota, Starskiego albo Hemara, aż żal bierze, że dziś brak takich poetów w show-biznesie. Kompozytorzy pokroju Warsa też się jakoś nie chcą pojawić. I czy ktoś dziś wpadłby na to, by pisać o ekspresie Warszawa-Władywostok? Wiele w tych piosenkach prawdy, uroku i piękna, choć przecież pisano je zwyczajnie dla rozrywki oraz by przyciągnąć do kin publiczność.
Bodo śpiewa z nienaganną dykcją, czysto i wyraźnie w czasach, gdy nie znano jeszcze montażu dźwięku. I tylko gdzieś w duchu smutno się robi, że ten znakomity artysta zakończył życie w tak tragiczny sposób, umierając w sowieckim obozie na Syberii. Jakość nagrań – oczywiście archiwalna, ale komu to przeszkadza?

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Weber - Clarinet Concertos

99-101 09 2009 Weber

Fabio Di Casola
Russische Kammerphilharmonie St. Petersburg Juri Gilbo
Sony Classical 2009
Dystrybucja: Sony BMG

Interpretacja: k5
Realizacja: k4

Choć już Mozart zachwycał się klarnetem, wciąż nie cieszy się on taką popularnością, jak jego starsi bracia – obój czy flet. Liczba nagrań muzyki klarnetowej także jest znacznie mniejsza niż innych instrumentów dętych drewnianych, może z wyjątkiem fagotu. Tym cenniejsze jest wydanie dwóch koncertów Webera i jego kwintetu klarnetowego w wersji na orkiestrę smyczkową. Solistą na płycie jest Szwajcar Fabio Di Casola. W swoim kraju cieszy się sporą popularnością. Obecnie pracuje jako wykładowca w Akademii Sztuk w Zurichu oraz koncertuje praktycznie ze wszystkimi szwajcarskimi orkiestrami. W 1998 roku jury i publiczność konkursu w Genewie wybrały go artystą roku. Najwyraźniej zasłużenie. Brzmienie Casoli jest miękkie i subtelne. Dźwięk wyprowadzony ładnie i pewnie, intonacja bezbłędna, a technika – znakomita. Muzykę Webera potraktował jako możliwość pokazania siebie zarówno jako wirtuoza, czarodzieja dźwięku, jak i romantyka. Jego interpretacja jest swobodna i skrzy się zdobieniami, lecz jednocześnie pozostaje liryczna i śpiewna.
Rosyjska orkiestra kameralna towarzyszy soliście pewnie, choć niekiedy trochę ospale. Zauważalnie ciężki smyczek to coś, czego w muzyce Webera należałoby unikać. Na szczęście, na pierwszym planie zawsze jest jasny, ruchliwy i filuterny klarnet Casoli. Warto go posłuchać, tym bardziej, że nagranie zrealizowano w formacie SACD i brzmi naprawdę dobrze. Dołożyłbym tylko trochę więcej powietrza we fragmentach tutti, ale to mankament do przeżycia w nagraniu solisty z orkiestrą.

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 09/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF