HFM

artykulylista3

 

Nils Landgren - Eternal Beauty

cd 102014 007

ACT Music 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Nils Landgren to przede wszystkim utalentowany puzonista, który nagrywa dla ACT Music. Często też występuje w roli producenta, a od pewnego czasu również śpiewa. Ma już na koncie kilka krążków jako wokalista. Całkiem udanych, jak choćby „Instrumental Journey”. Landgren może się pochwalić przyjemnym, lekko zachrypniętym, ciepłym głosem. Jego śpiew przypomina trochę melodyjne szeptanie. Trzeba przyznać, że ma to swój urok. Artysta nagrywa własne kompozycje oraz światowe hity. Taki repertuar znalazł się też na jego nowym krążku. Otwiera go autorska kompozycja „Love Of My Life”. Później są przeboje m.in. Jamesa Taylora („Don’t Let Me Be Lonely Tonight”) i George’a Harrisona („Isn’t It A Pity”). Pojawia się też hit z repertuaru Tiny Turner („We Don’t Need Another Hero”). Obok coverów piosenek popowych mamy wokalne kompozycje znanych jazzmanów. Pozornie to mieszanka wybuchowa, ale jako że bohater płyty śpiewa wszystkie utwory w zbliżonym tempie i podobnym głosem, to pasują do siebie jak ulał. Interpretacje wokalne Landgrena na ogół ustępują oryginalnym – przykładem wspomniany utwór Harrisona – ale mają swój styl. Zespół akompaniujący gra z klasą, a liczne solówki Landgrena na puzonie zasługują na pochwały. O ile o lepsze jazzowe płyty wokalne nietrudno, o tyle pod względem instrumentalnym wszystko jest na medal.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 05/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Max von Mosch Orchestra - Berlin Kaboom!

cd 102014 005

ACT Music 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Wytwórnia ACT wprowadziła serię płyt z nagraniami duetów, co jednak nie przeszkadza jej równolegle wydawać większych składów. Przykładem album „Berlin Kaboom!”. Pomysłodawcą i jednym z realizatorów przedsięwzięcia jest saksofonista, a zarazem producent krążka, Max von Mosch. On również skomponował siedem utworów, które 10-osobowy zespół wziął na warsztat i latem 2012 roku prezentował przez tydzień w monachijskim klubie „Unterfahrt”. Omawiany album jest wyborem zarejestrowanych tam występów. Otrzymujemy bogatą, chociaż daleką od typowej bigbandowej oprawy, paletę barw. Zamiast rytmicznego, synkopowanego jazzu, słychać potężne, sugestywne brzmienia, ze sporą dawką improwizacji. Każdy utwór, zgodnie z informacją kompozytora, ma swoją historię. Na przykład „Space Walk” opowiada o pierwszym kosmicznym spacerze. „Dark Sheen” to impresja na temat miasta widzianego nocą z pięciopiętrowego budynku, a „Kazachstan” – dźwiękowa relacja autora z podróży. Oczywiście trudno dopasować opisy do dźwięków bez autorskich objaśnień, za to bez żadnych wskazówek można podziwiać talent instrumentalistów. Tworzą oni obszerne muzyczne pejzaże, a kiedy przychodzi czas, czarują intrygującymi solówkami. Czasem nawet na modłę australijskich aborygenów, jak to ma miejsce w „Human Intent”, gdzie Adrian Mears gra na didgeridoo.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 05/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Simcock & Goloubev - Reverie at Schloss Elmau

cd 102014 010

ACT Music 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Firma ACT Music od niedawna ma w repertuarze płyty nagrane w duetach. Tworzą one serię „Duo Art”, do której należy m.in. omawiany album „Reverie at Schloss Elmau”. Pianista Gwilym Simcock i kontrabasista Yuri Goloubev skomponowali niemal cały repertuar. Wyjątkiem jest zamykający płytę utwór „Reverie” (G. Bottesini). Na tej ostatniej kompozycji szlifują swoje umiejętności studenci szkół muzycznych, grający na kontrabasie, dlatego Yuri Goloubev postanowił umieścić ją na płycie. Może chciał jeszcze raz zmierzyć się z tym trudnym utworem? Okazało się, że poszło mu całkiem nieźle. Simcock ubarwił całość. To on zaczyna utwór, a Goloubev dołącza dopiero po chwili, by później stopniowo przejmować pałeczkę. Najpierw delikatnie gra smyczkiem – aż wreszcie wychodzi na pierwszy plan. Mariaż fortepianu i kontrabasu wypada tu wyjątkowo udanie. Ale w utworach autorskich instrumenty również współbrzmią atrakcyjnie. Muzyka jest miejscami delikatna, jak chociażby w nagraniu „Pastoral”, a innym razem rozbrzmiewa energicznie (np. w „Antics”). Miłośnicy kontrabasu będą usatysfakcjonowani, bo ciekawych partii solowych na ten instrument na albumie nie brakuje. Przykładem „Shades of Pleasure”. Pianista także spisuje się nieźle. Łagodne brzmienia, takie na wieczór, do poduszki lub na spokojny niedzielny poranek.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 05/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Norma Winstone - Dance Without Answer

cd 102014 008

ECM Records GmbH 2013

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Norma Winstone nagrała płytę ze skromną oprawą instrumentalną. Wokalistce towarzyszy zaledwie dwóch muzyków: Glauco Veniera na fortepianie i Klaus Gesing na saksofonie. Obaj świetnie sobie poczynają. Zarówno, kiedy tworzą podkład dla głosu wokalistki, jak i w improwizacjach. Skomponowali też kilka piosenek, do których Winstone napisała teksty. Oprócz utworów autorskich, w programie „Dance Without Answer” znalazły się światowe evergreeny; jest nawet „San Diego Serenade” Toma Waitsa. Winstone interpretuje je popisowo, na ogół w tonacji wyciszonej, melancholijnej. Tak właśnie potraktowała piękną piosenkę Madonny „Live To Tell” oraz inny szlagier – „It Might Be You”. Pamiętają go zapewne wszyscy, którzy oglądali film „Tootsie” z Dustinem Hoffmanem w roli głównej. Płyta idealna dla melomanów gustujących w jazzowej wokalistyce, z głosem zdecydowanie wysuniętym na pierwszy plan. Instrumenty stanowią tło, choć i one mają swoje pięć minut. Wytwórnia ECM znów zadbała o to, aby wszystko było dobrze słychać. Czyli również płyta dla audiofilów.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 05/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Meredith Monk - Piano Songs

cd 102014 006

ACT Music 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2

Meredith Monk to bardzo wszechstronna artystka. Wydaje płyty jako instrumentalistka i wokalistka, komponuje, zajmuje się choreografią, wymyśla nowe formy operowe, a także pełni funkcję dyrektora artystycznego. W zarejestrowanym dla ECM-u materiale „Piano Songs” ograniczyła się jednak do roli kompozytorki. Instrumentarium jest skromne – jedynie dwa fortepiany. I od razu ostrzeżenie dla potencjalnych nabywców. Mimo że płyta nosi tytuł „Piano Songs”, nikt na niej nie śpiewa. Melodie są snute przez instrumenty. Grają na nich, bardzo zresztą sprawnie, Ursula Oppens i Bruce Brubaker. „Piano Songs” to pozycja nie dla wszystkich, nawet zagorzałych wielbicieli jazzu, bo mamy tu dość ostre, niekiedy wręcz denerwujące tematy. Na tyle trudne przy pierwszym słuchaniu, że wymagają adaptacji lub obycia z tego typu twórczością. Przy tych nagraniach nie da się sprzątać lub czytać. Ale są niewątpliwie interesujące pod względem harmonicznym i z polotem wykonane. Dlatego wielbiciele jazzowego fortepianu powinni być usatysfakcjonowani, choć na pewno nie jest to muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Jak zwykle w produkcjach ECM-u realizacja stoi na wysokim poziomie. Dźwięk jest czysty i przestrzenny. Zatem gratka dla bardziej doświadczonych melomanów i audiofilów.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 05/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Catherine & Wind Duo Art - New Folks

image003

Act Music 2014

Muzyka: k4
Realizacja: k2



Wytwórnia ACT rozpoczęła niedawno serię przedstawiającą jazz grany przez renomowane duety; niekiedy współpracujące od dawna, innym razem skompletowane specjalnie na potrzeby danej płyty.
„New Folks” to ten drugi przypadek. Co prawda, muzycy trochę razem koncertowali, zanim trafili do studia, ale to ich pierwszy wspólny materiał sesyjny. Od razu podkreślam, że udany.

Gitara z basem już wielokrotnie dobiegały z domowych głośników, że wymienię tylko album Pata Metheny i Charliego Hadena, ale jeszcze nigdy współbrzmienia obu instrumentów nie były tak intrygujące. Przynajmniej na płytach, które udało mi się do tej pory przesłuchać.
71-letni Philip Catherine koncertował z największymi: Tomem Harrelem, Dexterem Gordonem, Chetem Bakerem, a nawet z Jean-Lukiem Ponty. Stąd w utworach na „New Folks” taka różnorodność stylistyczna (utwory autorskie przeplatają się ze standardami) i brzmieniowa (instrumenty akustyczne i elektryczne). Mamy tu fenomenalną wersję  „Old Folks” na początek i „Winter Moon” (Hoagy Carmichael) na zakończenie. Reszcie utworów też niczego nie brakuje. No i świetny Martin Wind na kontrabasie.
Nie będę się rozpisywał na temat instrumentalnej i twórczej formy obu muzyków, bo jest ona oczywista. Aż przyjemnie posłuchać.



Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 03/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF