HFM

Air Tight ATC-2

1621102016mag 005
Japońska marka Air Tight, należąca do firmy A & M Limited, działa od 1986 roku. Miała stanowić odpowiedź na coraz niższą jakość urządzeń audio, produkowanych przez światowych liderów branży. Wytwórnię założył Atasushi Miura – „od zawsze” związany z projektowaniem produktów najwyższej klasy.


 


 


Jego ojciec był jednym z założycieli Luxmana, a sam Atasushi przez wiele lat pracował tam jako inżynier i konstruktor wzmacniaczy lampowych. Przez jakiś czas był nawet szefem tej firmy. Postanowił jednak zrezygnować z posady i zająć się produkcją bezkompromisowych układów w technice próżniowej.

1621102016mag 001


Obecnie firma z Osaki oferuje lampowe wzmacniacze zintegrowane, końcówki mocy i przedwzmacniacze, a także znakomite wkładki gramofonowe i transformatory „step-up” do przetworników MC.
Do recenzji trafiła najnowsza wersja przedwzmacniacza ATC-2, który, jak większość urządzeń tej marki, został opracowany dość dawno temu, a teraz jest poddawany jedynie drobnym modyfikacjom.
Jak na przedwzmacniacz, obudowa jest dość wysoka. Przednią ściankę podzielono niesymetrycznie na dwie części. Mniejsza mieści jedynie logo producenta, wyfrezowane w pozłacanej płytce, oraz wyłącznik zasilania z umieszczoną obok diodą LED. Większą zajmuje pięć gałek i dwa przełączniki hebelkowe. Trzy pokrętła służą do wyboru wejścia oraz przełączania źródła nagrywania i odsłuchu po taśmie (tak, tak, Air Tight pamięta czasy magnetofonów). Hebelki to przełącznik trybu pracy (stereo/mono) oraz wyciszenie (mute). Jest też dioda informująca o gotowości do pracy, przydatna o tyle, że po włączeniu zasilania przedwzmacniacz pozostaje niemy aż do osiągnięcia przez lampy stabilnych parametrów.
Dwie ostatnie gałki to regulacje głośności i balansu.

1621102016mag 001


Na tylnej ściance znalazło się gniazdo zasilania dla opcjonalnego modułu przedwzmacniacza gramofonowego (z tego, co się orientuję, obecnie niedostępnego) oraz wyjścia zasilania w standardzie amerykańskim, do których można podłączyć inne elementy systemu i włączać je razem z przedwzmacniaczem. Takie rozwiązanie było popularne w latach 80. w tzw. wieżach, ale obecnie spotyka się je niezmiernie rzadko. Ponadto do dyspozycji są: zdublowane wyjście do końcówki mocy, dwie pętle magnetofonowe, pięć wejść liniowych oraz gniazdo zasilania IEC z umieszczonym obok bezpiecznikiem. Zamontowano także zacisk uziemienia, dostępny chyba w każdym urządzeniu z Kraju Kwitnącej Wiśni.
We wnętrzu panuje idealny porządek. W układzie wzmacniającym zastosowano trzy lampy – jedną 12AX7 (ECC83) i dwie 12AU7 (ECC82). Prostownicza 6X4 pracuje w zasilaczu. Wszystkie ubrano w nakładki ekranujące.
Z prawej strony znajdują się elementy zasilacza, z dużym transformatorem w roli głównej. Z lewej widać dwie płytki drukowane; resztę schowano pod solidną płytą ekranującą. Wybierak wejść umieszczono tuż przy tylnej ściance. Gałka na przedniej jest z nim połączona długim prętem. Pozwala to skrócić ścieżkę sygnału.


Obudowa jest solidna, lakierowana i robi wrażenie wiecznej. Gałki są moletowane na kolor srebrny. Jak na audiofilski przedwzmacniacz z Japonii przystało, ATC-2 nie został wyposażony w zdalne sterowanie.
Krzysztof Kalinkowski

airtight atc2 o1

Urządzenia hi-fi z Japonii są zazwyczaj małymi dziełami sztuki inżynierskiej i wzorniczej, na tyle charakterystycznymi, że kraj ich pochodzenia jest rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Produkty Air Tighta do tego obrazu pasują jak ulał. Są wycyzelowane i solidne.
Przedwzmacniacz ATC-2 trafił do mnie w towarzystwie lampowej końcówki mocy Air Tight ATM-2, wyposażonej w regulację głośności. Ułatwiło to porównania dźwięku z preampem włączonym w tor i bez niego.
Od pierwszych chwil odsłuchu łatwo było dostrzec charakter Air Tighta. Nie jest to jednak stereotypowy „dźwięk lampy”, polegający na rozgrzaniu i podkreśleniu średnicy kosztem cofniętych skrajów pasma. W dobrych urządzeniach szklane bańki wprowadzają określony rodzaj barwy, pewien sznyt, który powoduje, że muzyka staje się żywsza. Coś takiego słychać właśnie w tym przedwzmacniaczu.
Z basem Air Tight ATC-2 radzi sobie wybornie. Jest mięsisty, wypełniony, a przy tym kontrolowany. Oczywiście, trzeba brać poprawkę na wpływ końcówki mocy, ale w zestawieniu z tranzystorowym wzmacniaczem Linna oraz lampową końcówką Air Tighta udało się dość dobrze ten wpływ uchwycić i wyodrębnić w ocenie brzmienia. W porównaniu z Manleyem Shrimp, którego używam na co dzień, Air Tight ATC-2 ma więcej mięsa. Potrafi też zejść niżej i dodać brzmieniu potęgi. Przy tym nie wykracza ponad to, co zostało zapisane na płycie, nie upiększa dodatkowo muzyki, a po prostu przekazuje więcej z tego, co było intencją twórców.

1621102016mag 001


Zasłuchiwałem się w muzyce płynącej z głośników, zapominając o robieniu notatek i wyłapywaniu niuansów brzmienia. Podobnie działo się z recenzowanym w poprzednim wydaniu „Magazynu Hi-Fi” dzielonym wzmacniaczem Tube Preamp/Amp 2 niemieckiej wytwórni Accustic Arts. Spójność, naturalność i swoboda – oto esencja muzykalności. Ale chyba właśnie tego oczekujemy od japońskiego piecyka lampowego.
Średnicę pasma można w zasadzie opisać jednym słowem: fantastyczna. Wszystko było na swoim miejscu. Głosy męskie i kobiece odebrałem jako ciepłe i pełne, ale bez popadania w ugładzenie. Przekazywały za to mnóstwo emocji. Interesujące, w jaki sposób urządzenie poradziło sobie z sybilantami. Mam kilka płyt, na których głosy syczą nadmiernie, i które, co ciekawe, zostały zaprezentowane właśnie w taki sposób. Jednocześnie owe posykiwania zupełnie mi nie przeszkadzały. Świadczy to o dużej klasie Air Tighta.
Wysokie tony dopełniały resztę pasma. Nie było żadnej ofensywności, jedynie czyste, dźwięczne i otwarte granie. Wpłynęło to na świetne odwzorowanie przestrzeni, która przekraczała rozmiary zazwyczaj osiągane przez mój zestaw. Podobało mi się szczególnie, jak głęboko poza kolumny udawało się jej rozpostrzeć, bo taki widok w moim pomieszczeniu odsłuchowym to rzadkość.
Jak wspomniałem, Air Tight gra spójnie, z wyczuwalnym lampowym sznytem. Idealnie sprawdzało się to w muzyce akustycznej. Niewielkie składy jazzowe brzmiały tak, jakby zespół wszedł do mojego pokoju i dał kameralny występ. Szczególnie kontrabas brzmiał naturalnie, z odpowiednim wybrzmieniem i rezonansem.

1621102016mag 001


Czytelnicy zwrócili zapewne uwagę, że nie wspomniałem o dynamice ani o sposobie, w jaki japoński preamp przekazuje rytm. Umknęło mi to zapewne dlatego, że dynamika, zarówno w skali mikro, jak i makro oraz rytmiczność stoją na tak wysokim poziomie, że… stają się nie tyle zauważalne jako odrębne aspekty prezentacji, co stanowią nieodłączną składową tworzonego spektaklu. W ATC-2 uznajemy je za oczywistość, choć w przypadku wielu innych urządzeń wcale tak być nie musi.
Teraz kilka słów do posiadaczy końcówki mocy ATM-2. Wyposażono ją w regulację głośności i choć osobne potencjometry dla każdego kanału nie są wygodne w obsłudze, można mieć wątpliwości, czy podłączenie przedwzmacniacza coś da. Okazuje się, że tak. Poza oczywistymi zaletami, takimi jak zwiększenie ilości wejść, ATC-2 wnosi doskonale słyszalne zmiany brzmieniowe. Przede wszystkim poprawia się mikrodynamika. Dopiero z preampem niuanse nagrań stały się wyraźne. Także niska część pasma zyskała na jego obecności. Znaczącej poprawie uległo jej wypełnienie i kontrola. Dźwięk zaczął też schodzić nieco niżej. Zmiana okazała się jednoznacznie pozytywna i zdecydowanie warto się zainteresować uzupełnieniem systemu o ATC-2. Wnosi o wiele więcej niż tylko wygodną regulację głośności i kilka dodatkowych gniazd.
ATC-2 to bardzo dobry preamp. Muzykalny, świetnie brzmiący i solidny jak czołg. Jeśli ktoś szuka dla siebie urządzenia na lata, które kocha muzykę tak jak on, powinien zapoznać się z propozycją Air Tighta.
Jedyne, czego mi brakuje, to pilot, jednak dla wielu potencjalnych nabywców wcale nie musi to być wadą.
Krzysztof Kalinkowski

airtight atc2 o12

„Dyskretny monumentalizm podszyty lekkim dostojeństwem” – zapisałem sobie w notatkach, kiedy po podłączeniu Air Tighta z głośników popłynęły pierwsze dźwięki „Shangri-La” Marka Knopflera. I faktycznie, japoński przedwzmacniacz w towarzystwie firmowej końcówki mocy nie żałuje basowej podstawy. Nie ma to jednak nic wspólnego z zachwianiem równowagi tonalnej, ponieważ niskie tony nie dążą do dominacji nad resztą pasma. Zawsze natomiast stanowią solidny fundament, na którym bazuje reszta muzyki. A powyżej linii basu też jest co podziwiać.
Zacznijmy od przestrzeni. Wprawdzie dźwięki nie wychodzą szczególnie chętnie poza zewnętrzne ścianki kolumn, ale jest to z naddatkiem wynagrodzone przez niekończącą się głębię. Słuchacz zyskuje wgląd nie tylko w przestrzeń akustyczną nagrania, ale też w tak subtelne elementy, jak ustawienie instrumentów, odległość między nimi oraz ich odległość od słuchacza.


Z radością chłonąłem takie niuanse choćby w „Domine Deus” z „Wielkiej mszy” J.S. Bacha. Subtelny dźwięk fletu towarzyszący partii wokalnej dosłownie materializował się tuż przed słuchającym, a realizująca partię basso continuo teorba grała, jakby została zawieszona w powietrzu.
Air Tight zdecydowanie polubił się z szeroko pojętą klasyką. Choć na potrzeby testu więcej wybrzmiało u mnie jazzu, to właśnie muzyka klasyczna z przewagą baroku była tą, która dzięki Air Tightowi wypadła najbardziej spektakularnie i wiernie. Choćby fenomenalnie nagrane koncerty skrzypcowe Le Claira, które pozwoliły Air Tightowi rozwinąć skrzydła w dziedzinie wysokich tonów. W tym przypadku okazało się po raz nie pamiętam już który, że jeśli chodzi o soprany, lampy zawsze mają ostatnie słowo. Najwyższe dźwięki skrzypiec zabrzmiały rześko, migotliwie i jasno, jednak nigdy nie wpadały w denerwujący świst. Zawsze były odpowiednio nasycone i barwne, nie wywołując dyskomfortu. Po raz kolejny wypadało się zachwycić tworzoną przez japoński przedwzmacniacz przestrzenią. Ani duże składy orkiestrowe, ani małe ansamble nigdy nie były gęsto upakowane na scenie. Muzyka miała przestrzeń i oddech.

1621102016mag 001


Choć ogólne brzmienie Air Tighta cechuje swoista „cielistość”, charakterystyczna dla lamp, nie znajdziemy w nim ani śladu ocieplenia. Jednak słuchając niektórych gatunków muzyki, tęskniłem za nieco gęstszą fakturą i masą, zwłaszcza w okolicach średnicy. Głos Melody Gardot był wprawdzie przepięknie zawieszony w przestrzeni i selektywny, przydałoby się jednak nieco więcej nasycenia i barwy. Podobne odczucia towarzyszyły mi w czasie słuchania takich romantyków saksofonu tenorowego, jak Paul Gonsalves czy Ben Webster. Nie obraziłbym się, gdyby preamp nieco upiększył rzeczywistość, dodając od siebie odrobinę lampowego ciepła.
Trudno jednak zarzucać ATC-2 brak romantyzmu, skoro przedwzmacniacz liniowy ma być przede wszystkim urządzeniem rzetelnym, które prześle do końcówki mocy niezniekształcony i nie obciążony podbarwieniami sygnał. A taki jest właśnie Air Tight, który może z powodzeniem partnerować urządzeniom z bardzo wysokiej półki.
Bartosz Luboń

 

 

 

airtight atc2 o



Krzysztof Kalinkowski i Bartosz Luboń
Źródło: MHFM 03/2015

Pobierz ten artykuł jako PDF