HFM

VTL TP-2.5

Mag 08-11 12 2009 01Vacuum Tube Logic z siedzibą w Chino w Kalifornii to firma o studyjnym rodowodzie i 23-letniej tradycji projektowania i produkcji sprzętu hi-fi. Aktualna oferta jest skierowana do audiofilów ceniących sobie klasyczne lampowe brzmienie.

VTL nie kryje, że swoje konstrukcje opiera na rozwiązaniach sprawdzonych w latach 40. i 50. ubiegłego stulecia, które określa mianem złotego wieku lamp. Nie jest to jednak zwykłe powielanie starożytnych układów. Podlegają one stałym modyfikacjom z wykorzystaniem nowoczesnych metod projektowania oraz zastosowaniem najnowszych komponentów. Celem jest uzyskanie lepszego brzmienia, większych mocy, zapewnienie łatwości obsługi i niezawodności urządzeń.
W poprzednim wydaniu „Magazynu Hi-Fi” recenzowaliśmy zestaw złożony z przedwzmacniacza TL-2.5 oraz końcówki mocy ST-85. Zwróciłem wtedy uwagę na świetne brzmienie zainstalowanego w preampie gramofonowego stopnia korekcyjnego. Tym razem otrzymaliśmy do recenzji wersję „stand alone”.


VTL TP-2.5, wyceniony na 7400 zł, wydaje się atrakcyjną propozycją dla użytkowników gramofonów średniej i wyższej klasy.
Urządzenie wygląda skromnie. Do testu trafiła wersja z czarną płytą czołową. Podobnie jak w przypadku pozostałych VTL-i, dostępna jest także wersja srebrna.
Obudowę wykonano z aluminiowych blach. Przednia ścianka ma grubość 10 mm. Po prawej stronie umieszczono nieco toporny włącznik główny. Obok niego znajduje się hebelkowy przełącznik szybkiego wyciszenia (mute) oraz niebieska dioda. Kiedy błyska – sygnalizuje nagrzewanie lamp lub włączony tryb wyciszenia. Stałe świecenie oznacza gotowość do pracy.
Płaszczyznę frontu przełamuje ukośny asymetryczny frez. Po jego lewej stronie mamy złote logo VTL-a namiastkę luksusu na ascetycznej bryle. Brakuje natomiast oznaczenia modelu.
Tylna ścianka zapewnia więcej atrakcji. Dwa wejścia (oddzielne dla wkładek MM i MC), zrealizowane na dobrej klasy gniazdach RCA, zainteresują posiadaczy gramofonów z dwoma ramionami. Zestaw uzupełnia jedno wyjście. Do tego dochodzi pojedynczy zakręcany terminal uziemienia oraz gniazdo zasilające IEC.
Perforowana górna pokrywa zapewnia chłodzenie. Obudowa jest sztywna dzięki licznym wkrętom łączącym jej elementy. TP-2.5 stoi na nóżkach z twardego tworzywa.
Wnętrze TP-2.5 skrywa dwie płytki drukowane oraz transformator toroidalny. Zawiera on odczepy dla trzech sekcji zasilania: napięcia żarzenia, napięcia anodowego oraz układów sterujących zasilaniem lamp i trybem wyciszenia. Na większej płytce umieszczono tor sygnałowy oraz pozostałe elementy zasilacza. W stopniu wzmocnienia wstępnego (MC) pracuje podwójna trioda 12AX7 sygnowana przez ARS (Van Nuys California). Dwie takie same triody (po jednej na kanał) obsługują stopień MM i korekcję RIAA. Na wyjściu zastosowano jeszcze podwójną triodę 12AT7 – tym razem jest to lampa ECC81 słowackiego JJ-a.
Wzmocnienie toru MM wynosi 45 dB przy typowej impedancji 47 kΩ. Dla wkładek MC wartości te to, odpowiednio, 60 dB i 150 omów, bez możliwości regulacji przez użytkownika.
Przed gniazdami wyjściowymi sygnał jest buforowany przez kondensatory bipolarne Rel-Cap. Mniejsza płytka zawiera układy obsługi wejść i wyjścia. Wysokiej jakości elementy oraz tradycyjny montaż przewlekany dobrze ilustrują kunszt VTL-a.
Niestety, na przedniej ściance TP-2.5 nie przewidziano przełącznika trybu MM/MC. Wyboru wzmocnienia dokonujemy poprzez przełożenie oznakowanych zworek we wnętrzu. A to oznacza ni mniej, ni więcej tylko konieczność odkręcenia 20 wkrętów. Nie bardzo znajduję usprawiedliwienie dla takiego rozwiązania.

Paweł Gołębiewski

Mag 08-11 12 2009 opinia1

Najpierw TP-2.5 zaprezentował się z ramieniem SME 312 i wkładką MC AT-OC9ML/II, pasującą do jego zalecanej impedancji obciążenia 100 omów. Głośniki zasilała potężna dzielona kombinacja Krell Evolution 222/402.
Od pierwszych chwil VTL zaznaczył swój lampowy charakter, wnosząc do prezentacji pierwiastek muzykalności. Brzmienie zaskakiwało rozbudowaną głębią i szeroką stereofonią. Wspaniale zabrzmiało „Eine kleine Nachtmusik” Mozarta (Tacet). Instrumenty akustyczne cechowała głęboka naturalna barwa i właściwe proporcje. Nagrania rockowe Radiohead z LP „In Rainbows” (45 RPM) okazały się popisem możliwości dynamicznych VTL-a i pokazały umiejętność odtworzenia także ostrej, okraszonej elektroniką muzyki. Brzmienie było dociążone, bas mocny i niski, o lekko zaokrąglonych krawędziach. Nie odbierało mu to zamierzonej szorstkości; w niektórych utworach potrafił groźnie zawarczeć. Do tego średnie tony w najlepszym lampowym stylu – czyste, rozdzielcze i delikatnie ocieplone – zapraszały do wielogodzinnych odsłuchów (J. Ian „Breaking Silence”). Znając charakter przetwornika oraz możliwości Krella obawiałem się o równowagę wysokich tonów. Soprany jednak idealnie dopasowały się do charakteru prezentacji. Były szczegółowe i dźwięczne, nie narzucając się przy tym.
Porównanie przeprowadzone na tym samym materiale z płytą CD potwierdziło, że TP-2.5 kładzie nacisk na analogową płynność i wypełnienie dźwięku. Podobne wrażenie odniosłem w konfiguracji z hybrydową integrą SoundArtu. W tym zestawieniu porównywałem brzmienie VTL-a ze stopniem korekcyjnym GSP. Kombinacja Elevator/Revelation charakteryzuje się dźwiękiem bardziej żywiołowym i wyczynowym. Przejrzysty, neutralny i nieco chłodniejszy charakter GSP wyraźnie różnił odmienne koncepcje konstrukcyjne i pozwolił przeprowadzić testy z różnymi przetwornikami. Połączenie AT-OC9ML/II i TP-2.5 można uznać za synergiczne. Potężny charakter oraz czyste średnie i wysokie tony przedwzmacniacza równoważyły precyzyjny i otwarty charakter wkładki. Efektem było brzmienie wypełnione, soczyste, a jednocześnie ożywcze i pełne dynamiki. Zdrowe męskie granie.

Mag 08-11 12 2009 02     Mag 08-11 12 2009 03

Po wkładce AT440MLa (MM), wyposażonej w ten sam szlif igły (MicroLine), zamontowanej na stosunkowo ciężkim ramieniu Origin Live Silver spodziewałem się jeszcze większego wykopu, może kosztem zwiewności góry. A tymczasem... zaskoczenie. Zestawienie, z którym obcuję na co dzień, przepuszczone przez gorące bańki VTL-a, dało dźwięk jasny, chłodny i z wyraźnym przesunięciem akcentu na wyższą średnicę. Trudno powiedzieć, by pozostałe części pasma kulały. Stereofonia pozostała znakomita, dynamika – bardzo dobra. Jednak odstępstwo od naturalności zmusiło mnie do wsłuchiwania się w poszczególne części pasma, zmieniając wyraz mojej twarzy z rozanielonego na skupiony. Kto mnie zna, ten wie, który bardziej do mnie pasuje.
Gdybym porównywał brzmienie VTL i GSP, mając do dyspozycji jedynie AT440MLa, musiałbym skreślić wszystko, co napisałem powyżej i uznać wyższość układów scalonych. Obie wykorzystane w teście Audio-Techniki mają zbliżony charakter. W tym kontekście TP-2.5 wydaje się stworzony do obsługi przetworników MC.

Mag 08-11 12 2009 04     Mag 08-11 12 2009 05

Zwolennikom koncepcji MM/HOMC sugeruję wypróbować połączenia z wkładkami o mniej detalicznym i „cięższym” brzmieniu. Przychodzą mi na myśl np. AT120E, DL-160, Sumiko Blue Point No2 oraz Blackbird.
Przedwzmacniacz gramofonowy TP-2.5 to kolejna propozycja VTL-a dla melomanów oczekujących od systemu przekazania emocji i serca wkładanego przez muzyków w dzieła mistrzów. Nie jest uniwersalny użytkowo, ale zdecydowanie wart odsłuchu, szczególnie przez posiadaczy wkładek MC.

Paweł Gołębiewski

Mag 08-11 12 2009 opinia2

Dźwięk VTL-a TP-2.5 odebrałem jako płynny i nieco „miodny”. To niekoniecznie brzmienie dla recenzenta oraz poszukiwacza sprzeczności. Raczej dla melomana lubiącego długo słuchać ulubionej muzyki, szukającego bardziej harmonii niż zgrzytów.
Organiczne brzmienie, sugerujące obecność po drugiej stronie lustra normalnego świata istot żywych, a nie suchej przestrzeni studia nagraniowego. Bardzo ładnie w tej stylistyce prezentowały się nagrania koncertowe, np. recital Ralpha Townera (ECM). Owszem, gitara ma to do siebie, że zawsze potrafi zabrzmieć ładnie, ale z drugiej strony, nie zawsze z pełnią dźwięku, wybrzmieniami, drganiami powietrza i z wrażeniem całej akustyki pomieszczenia. W płynnym, lekko ciemnym graniu VTL-a to wszystko jest, a przede wszystkim jest pełnia barw i przyjemność słuchania. Płyty ECM-u (Towner, Jarrett) nie brzmiały tu nadmiernie powietrznie ani sucho; zachowały barwę i potrzebną masę dźwięku. A że stalowa struna może czasem zagrać trochę jak nylon? Cóż, bywają gorsze rzeczy. Warto zwrócić uwagę na bas, który nie jest jednolity, lecz pulsujący i lekko „wilgotny”. Podobnie oklaski, bez efektu płaskości i suchości, jak w niektórych systemach.
„Kind of Blue” Davisa (stare tłoczenie) nie brzmi szczególnie dobrze, co by nie napisali recenzenci zachwyceni kunsztem Milesa. W tym przypadku VTL był raczej wierny niż pobłażliwy. Zagrał, owszem, dość sucho, z odrobinę natarczywymi miotełki i archaiczną stereofonią, zgodnie z oryginałem. Jednak scena stereo zwróciła moją uwagę głębokością i wielowarstwowością i na przykład odgłos klawiszy Evansa dobiegał wyraźnie z oddalenia, podobnie jak dźwięk saksofonów. Ten aspekt wyraźnie wybijał się ponad przeciętność.

Reklama

Wysłuchałem potem płyty dość może nietypowej dla testów: „One from The Heart” z wokalami Toma Waitsa i Crystal Gayle. Warto się czasem oderwać od lubianego i do znudzenia znanego repertuaru. VTL bardzo dobrze oddaje wokale. Pokazuje nie tylko zróżnicowanie barwy, głębię głosów, ale i akustyczną otoczkę. Towarzyszące śpiewakom instrumenty brzmią jedwabiście i gładko. Wrażenie robi zwłaszcza naturalny ton trąbek i saksofonów.
Zauważyłem, że VTL ma stosunkowo wysoki poziom szumu, jakkolwiek pod tym względem różne gramofony różnie się sprawowały. Z VPI było głośniej niż z wyjątkowo cichym Pro-Jectem. Od czego to zależy, nie wiem, jednak stopnie gramofonowe solid state okazały się nieco cichsze.
W porównaniu z konkurencją (Mod-Wright, Amplifikator) VTL ma pewne cechy charakterystyczne – jest nieco ciemniejszy, słodszy, jakby ciut „wilgotny”, jednak przede wszystkim ofertuje sugestywny, wciągający dźwięk, który świetnie wypada w niektórych systemach, zwłaszcza tych potrzebujących więcej ciała. To bardzo ładnie, elegancko brzmiące urządzenie, które nie może się nie podobać.
Rozpatrując zakup wysokiej klasy stopnia gramofonowego, warto wziąć pod uwagę TP-2,5. Wypożyczyć do domu, porównać z innymi, sprawdzić, jak się dopasuje do reszty systemu. Bardzo prawdopodobne, że okaże się, iż właśnie tego potrzebował nasz gramofon, aby zaśpiewać pełnym głosem.

Alek Rachwald

Mag 08-11 12 2009 daneTechniczne

Autor: Paweł Gołębiewski i Alek Rachwald
Źródło: MHF 04/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF