Z braku ciekawszych wydarzeń urządzono igrzyska w postaci publicznego palenia na stosie Ilie Nastase. Ukaranie go za chamskie zachowanie podczas meczu jest uzasadnione, ale tak naprawdę chodziło o rzekomo rasistowską uwagę w prywatnej rozmowie z jedną ze swoich podopiecznych. U nas za Stalina za analogiczną zbrodnię szło się do więzienia ale już po 1956 to raczej donosiciel miał przegwizdane w swoim otoczeniu, a winowajcy najczęściej tylko grożono palcem. Dzisiaj medialny lincz na 70-letnim tenisiście okazał się niewystarczający więc organizatorzy turnieju wimbledońskiego postanowili nie tylko wycofać zaproszenie do loży honorowej ale zapowiedzieli niewpuszczenie go nawet w charakterze zwykłego kibica. Zastanawiam się czy mają do tego prawo. Turniej jest wprawdzie prywatny ale zapewne korzysta ze wsparcia publicznego, a Nastase chyba ma pieniądze na dobrego prawnika. Organizatorzy French Open chyba okazali się bardziej ludzkimi pan(i)ami, bo na razie nie zapowiadają polowania na Rumuna przy bramkach wejściowych.

Iro napisał: Jak widzę Jelenę - widzę świetną figurę ...ale rysy twarzy Jeleny... ja tam zawsze widzę Antoniego (jakieś zaplątane, przypadkowo?, czy czegoś nie wiem?) geny.

...

?

Swojego czasu wysunąłeś dość śmiałą hipotezę, że podobieństwo nie wzięło się znikąd i jest efektem pobytu Antoniego Q. w Jugosławii. W czasie dzisiejszego meczu dwóch niegdyś świetnych tenisistek operator na chwilę skierował kamerę na coś co wyglądało jak obóz trenersko-gościowy. Jeżeli tak, to Heleny, bo ten Agnieszki znam. I był tam młodzian bardzo do Heleny podobny, zapewne brat. Co, prawdę pisząc, ani hipotezy nie obala ani nie wzmacnia.

Jeżeli chodzi o tenisową stronę spotkania, to pozostawiło ono promyczek nadziei. Agnieszka jakby nabrała chęci do gry, startowała do wielu piłek, które parę miesięcy temu by odpuszczała. Pierwszy serwis też już często przekraczał 150 km/h, raz nawet drugi zbliżył się do 140. Niestety to wszystko może okazać się niewiele warte jeżeli przeciwniczka będzie grać mocniej i trafiać. Tak jak "starsza dama" w AO.

Męczybuła "nabrała chęci do gry"?
Nie widziałem dziś tego. Ten sam archaiczny tenis. Wy-męczone zwycięstwo dostała w prezencie od McHale.
Krystyna była dziś typowym przypadkiem, któremu zaszkodziło "za chwilę wygram - co to będzie!". Prawdopodobnie już nigdy w drugiej rundzie Wielkiego Szlema nie napotka tak łatwej do ogrania przeciwniczki.
Wielka obsuwa, z taką grą koniec turnieju w następnej rundzie i wypad poza pierwszą 15, może nawet 20 jeszcze w tym sezonie.

Iro napisał: ... Wielka obsuwa, z taką grą koniec turnieju w następnej rundzie i wypad poza pierwszą 15, może nawet 20 jeszcze w tym sezonie.

I jak tam? Czytam komentarze na Onecie (a miliony nie mogą się mylić) więc zapytam tylko w ilu setach przegrała? Udało się wymęczyć albo dostać w prezencie jednego?

Adam Szulc napisał: I jak tam? (...)

W sumie to było spotkanie dwóch męczybuł.
Może i trochę lepiej było? Sytuacja nie jest do końca jasna, bo gdyby nie kontuzja Timei...?
Jedno zauważyłem - nasza męczybuła zagrała mniej piłek w środek kortu, gdzie przeciwniczka może "lutnąć", nie zmuszona do ani jednego kroku w kierunku piłki.
Kuźniecowa zweryfikuje "postępy".

Iro napisał: (...)
Kuźniecowa zweryfikuje "postępy".

Bolesną ta weryfikacja się okazała.
Nie mogło być zresztą inaczej, kiedy na wymianę ognia decyduje się "uzbrojona" w wiatrówkę, przeciw kałachowi.
Swoją drogą, to trochę żenujące, gdy na etapie 1/8 GS występuje aż taka dysproporcja sił i środków.

Iro napisał: ... Swoją drogą, to trochę żenujące, gdy na etapie 1/8 GS występuje aż taka dysproporcja sił i środków.

Bywały większe. I to w finale. Tutaj też nie trzeba długo szukać:

www.wimbledon.com/en_GB/scores/results/day15.html

No i "kałach' się był zaciął.
Brawo Garbińja!
Dla mnie to jest faworytka nr.1
A równolegle widzę, że Williamsówna zaczyna ustawiać "bachora z Łotwy" w szeregu. Oby tak do końca.
...no i dobrze, dotrwała tak do końca, dla uczczenia Venus posłucham sobie dziś Shocking Blue

Iro napisał: Brawo Garbińja!
Dla mnie to jest faworytka nr.1

a nie mówiłem?
Jeszcze raz wielkie brawa!

A teraz czas na pana Łukasza...czekam na kankana.

Zdrada! Operator zlekceważył kankana!

Swoją drogą jest ironią, że tym, który zawiódł w decydującym momencie był najlepszy zawodnik na korcie. Zaś najgorszy zostanie deblowym numerem jeden. Choć to ostatnie mniej dziwi, jeżeli spojrzeć na szczyt listy WTA. Kobiecy numer jeden nie wygrał ani jednego liczącego się turnieju (rangi premier lub WS), zaś z Radwańską ma bilans setów 0:14.

W sumie jestem zadowolony bardzo z wyników.
U sikorek wygrała moja faworytka Garbińja - Ona, gdy kontroluje "długość" forhandu i jest tak skoncentrowana jak była - nie znajduję na nią mocnych.
U facetów - trudno coś komentować - King Roger ciągle (chciałem napisać "nadal" - bleee) panuje.
Wisienką na torcie bonusową - Łukasz Kubot.
Czego chcieć więcej?

No można jeszcze chcieć - nieprzerwanie liczę na Magdę L. - Ona jeszcze ma czas i (jak na moje oko) robi jednak postępy.
Męczybułę definitywnie wykreślam z mojego "pamiętniczka"!

Oglądam, bo wypada, US Open. Nuda ale wczorajszy mecz Agnieszki wzbudził prawie takie emocje (bo jestem pod tym względem mocno wyposzczony) jak pamiętny finał Masters. Szczęście sprzyja lepszym ale mogłoby się przynajmniej ze dwa razy uśmiechnąć do AR, co niewykluczone, że odwróciłoby wynik. A niektóre błędy były naprawdę minimalne. Coco życzyłbym zajścia jak najwyżej gdyby nie zachowanie, przy którym ten (jak ją nazywasz) bachor z Łotwy to grzeczne dziecko. Zresztą nigdy przeciwko niej nic nie miałem. Przeciwko podobno pięknej Marii oczywiście mam ale niechętnie muszę przyznać, że gra bardzo solidnie. Ciekawe tylko co z tej solidności zostanie gdy trafi na kogoś bardziej wymagającego, co najpóźniej w półfinale nastąpi. Na razie najlepiej prezentuje się Garbińje i zanosi się na powtórkę z Wimbledonu, jeżeli utrzyma poziom. W konkurencjach mężczyźnianych z niepokojem obserwuję kiksy Rogera przy solidności Rafy. I chyba tylko młodzian Dominik może do nich dołączyć.

Śledzę również turniej juniorek (tylko wyniki, bo transmisji pewnie nigdzie nie ma) i niestety wielka nadzieja białych czyli Iga Świątek opuściła już drugi turniej. Na tubie jest kilka jej meczów i o ile fizycznie prezentuje się bardzo dobrze, to jej tenis jest na razie dość toporny. Coś właśnie w rodzaju jeszcze mniej oszlifowanej Szarapowej. Przyjemnie natomiast ogląda się grę drugiej nadziei Mai Chwalińskiej, która jest przeciwieństwem Igi. Ma (jak sądzę) wrodzoną łatwość uderzania piłki i świetnie się ustawia. Niestety musi sporo podrosnąć i nabrać siły, żeby coś zwojować, bo samą techniką daleko nie zajdzie. Na razie bez trudu przeszła przez kwalifikacje.

Prorok jaki czy co? Wystarczyło, że kogoś w poprzednim wpisie pochwaliłem, żeby odpadł (wyjątkiem Nadal) albo skrytykowałem, żeby przeszedł bez straty seta do następnej rundy.

To raczej nie moja bajka...

Rozpoczął się tegoroczny LoosersMasters więc wypada oglądać. Powiem krótko: żal d... ściska. Czego by nie mówić o Syrenie, to kiedy grała, takie rzeczy były nie do pomyślenia, nawet gdy w turnieju nie startowała. Widocznie miała pozytywny wpływ na inne zawodniczki. Z braku laku kibicuję Karolinie, oczywiście tej lepiej odżywionej. Nie przypuszczałem, że kiedyś do tego dojdzie.