Adam Szulc napisał: A te pytania przytoczysz
Epikurem nie pojadę, za wysokie progi dla mnie, bardziej technicznie, pomalutku, od małych cegiełek które widać.
Dlaczego wszystko co związane z religiami jest takie kurna magiczne, zwłaszcza dogmaty, te są mega odjechane, oparte na ... cholera wie czym bo wszystko to legendy, podania które ktoś ... no tak, wymyślił. Potem mamy obrzędy, ludzie uwielbiają obrzędy, na każdą okazję, to nic, że takie same mają w innych religiach, nasze są ważniejsze bo święte, a nie te tamte jakieś pogańskie, innowiercze i bluźniercze. Sakramenty - kolejna zabawa - polewanie wodą, olejami, namaszczanie, jedzenie produktów mącznych. Ciekawe czy są opłatki z pełnoziarnistej eko mąki, albo bezglutenowe ? Cała obrzędowość jest śmieszna i dziwaczna, a przywiązuje się do niej wagę która wg tak wielu zapewnia Ci albo zbawienie albo potępienie, nie jakieś tam, tylko po wsze czasy, w ogóle język religii jest taki ... absolutny, trochę jak audiofilski. Kolejna rzecz - uzurpowanie sobie prawa mówienia w imieniu JEGO czy też może JEJ, bo w sumie nie wiadomo, a może raczej ONO-ego ? Oczywiście cała masa konsekwencji z tym związana i sporo dodatkowych przywilejów dla takiego "medium" co to ma kontakt z NIM, NIĄ, czy też ... z czymś tam co mu się wydaje że ma kontakt jakiś lepszy niż statystyczny Nowak czy Wiśniewski. Święte księgi - tłumaczone w te i we wte, wypaczając pierwotny sens który często nie był wcale taki święty i grzeczny, do tego przerabiane ładnych parę razy przy którym to przerabianiu nieco dopisano, a nieco niewygodnych czy też nie pasujących rzeczy sobie usunięto, potem powiedziano, że żadnych znalezionych rzeczy już nie dołączymy (bo by się trochę sens całości rozjechał) i szlus - ale to taki tam drobiażdżek, drobiażdżek który jednak nie zwalnia od postępowania zgodnie z tymi czyimiś wymysłami. Od czasu do czasu zniesiemy jakieś boskie prawo/farmazon jak jedzenie mięska w "pniontek" i zaczynamy mieć obraz tego irracjonalnego jarmarku. Stąd już tylko kroczek do zadawania sobie pytania po co komu cały ten majdan - do trzymania w ryzach ludzkiej tłuszczy która inaczej się pozabija, a wcześniej zerżnie w zakazane otwory ? Do bycia szczęśliwym ? Powiedz to męczennikom którzy dziwnym trafem nader często byli męczennikami "na zamówienie", których zaciukano z potrzeby chwili, żeby papież przychylniejszym gestem ustanowił "wadze" na danym poletku, a potem z tym namaszczeniem można iść spuścić wpierdol okolicznym nawet jak niby wierzą w to samo, ale pewnie słabiej więc wpiernicz się im należy. Wojenki "w imieniu" to ulubiona zabawa - krucjaty, niezliczone ofiary, tortury, inkwizycje, płonące stosy, okrucieństwo i bestialstwo. Kolejny fajny monolog na ten temat mi się przypomniał z serialu "Mr Robot" - "Elliot's "God" Monologue".
I możemy tak rozbierać i rozbierać, podważać, obśmiewać aż nie zostanie nic za co z takim zacietrzewieniem walczy tak wielu i przy nadarzającej się okazji wydłubie ci gały, bo, to zabawne, ale tak samo jak na forach audiofilskich - wolno głosić, że coś jest/działa ale absolutnie zabrania się głosić, że czegoś nie ma/nie działa, bo potępion będziesz i w ogóle źle być nie po tej co wierzący stronie.
A z tym wpływem religii to owszem, był ale czy pozytywny to już kwestia sporna jak się przyjrzeć np. wyniszczającym się kulturom ameryki środkowej z czasów przed najazdem Europejczyków, a już na pewno sporną kwestią jest wpływ w kierunku rozwoju, zwłaszcza w rozumieniu rozwoju cywilizacji technicznej bo różnie z tym rozwojem w historii i w świecie bywało i nadal bywa. Ciekawy pogląd na ten temat zawarł prof. Krzysztof Meissner w swoim wykładzie "Fizyka a wiara" - do znalezienia w tzw. sieci.
Ogólnie cała religia wygląda mi na próbę nadania ludzkiej egzystencji jakiegokolwiek sensu, a sensu nie ma ale nie dla tego, że egzystencja jest bezsensowna. Sens nie jest tu do niczego potrzebny bo w skali kosmosu jako gatunek i tak wcześniej czy później zostaniemy zaorani, więc trzeba było wymyślić sposób na ... przeżycie w jakiejś formie, a skoro materialna odpada to może jakaś astralna, wieczna, ... w której najpewniej umrzemy po raz drugi ... z nudów.
I kolejny fajny monolog, już na rozluźnienie - początek filmu "Whatever works".
I nawet jeśli tym co powyżej błaźnię się w czyichś oczach to ... niech sobie nadal myśli, że jego egzystencja ma głęębooki koosmiicznyy seeenssss.