Podziękować!
Teraz to przynajmniej z grubsza wiem czym stereofonia jest. I nie jest tym, czym przez moją lajkonikowość, się mi zdawało.
Czyli chcąc "polepszyć", w tym momencie nienazwane, muszę wpierw nazwać, to czego bym potrzebował. Ale wtedy niebezpiecznie zbliżam się do słowotwórstwa (wersja uprzejma) czy wodolejstwa (wersja prawdziwa) z tzw. recenzji audiofilskich.
Może jednak nakreślę sytuację.
Otóż poszukując niemożliwego, przy okazji licznych odsłuchów (w miejscu zamieszkania włącznie) i dzięki dużemu udziałowi farta (w rozumieniu szczęścia), udało mi się znaleźć wzmacniacz, który ma fajną cechę (podobno zwaną neutralnością), że wymieniając źródła (w tym wypadku DACi) uzyskiwałem różne brzmienia i nie tylko. I to "nie tylko" okazało się najciekawszym i nazwałem je stereofonią.
Bo DAC ów (MDA-503) spowodował, ku mojemu zaskoczeniu, że w tej muzyce, której słucham, jest całkiem sporo dźwięków, których nigdy nie słyszałem wcześniej. Dźwięki te zaliczyłem do efektów stereofonicznych, a że ten DAC ma ze dwa toroidy i na dodatek po układzie na kanał, to sobie w ignorancji swojej umyśliłem, że te efekty to może rozdział wszystkiego.
Co mi się pojawiło, z rzeczy, których wcześniej nie słyszałem. Pojawiła się przestrzeń w głąb, za kolumny (ona była i wcześniej, ale nie w takim wymiarze). Nie dość, że całość sceny nabrała głębi, to (i to jest najfajniejsze, co mnie uzależniło) same dźwięki nabrały przestrzeni. Czyli jak jest jakieś uderzenie w bębenek, to on ma też strukturę. Że składa się z wielu innych dźwięków powodujących, że sam dźwięk ma głębie w przestrzeni. If U know what i mean.
I sobie pomyślałem, że to od tych dwóch torów i że wystarczy, że kupię wzmacniacz z podobną konstrukcją, to fluktuacja energii materią się stanie.
Teraz, może ktoś pomoże.