Mam pytanko, bo muszę pozbyć się złudzeń.

Mając jakieś tam pojęcie o biologii, biochemii, fizyce z racji wykształcenia, zainteresowań (niestety nie pracy) mam ograniczone zaufanie do tego co słyszę. Mam w głębokim poważaniu "wygrzewanie", choć uwierzę, że elementy ruchome głośników jakiś taki proces od nowości może przechodzą.
Mam zaś zagwozdkę ze swoim sprzętem. Mam wrażenie, że dźwięk się zmienia i właściwie mogą być dwa powody. Jeden, przyzwyczajam się, "zapominam" poprzednie brzmienia, drugi, po wymianie lamp w moim DACu (zakupiony dokładnie miesiąc temu, i tak mniej więcej wymieniłem lampy, które dostałem gratis), one przechodzą ów proces "wygrzewania" (używam takiego określenia, ale to może być cokolwiek) czy jak to nazwać. Aby mieć świadomość co się właśnie w moim sprzęcie wydaża, chcę Was zapytać, czy to lampy czy jednak ja.

Z jednej strony podejście "mędrca szkiełko i oko" jest cenne w czasach gdy ludzie marnują na forach miliardy elektronów na dyskusje o kierunkowych audio-bezpiecznikach w sprzęcie i przewadze pozłacanych zacisków nad tymi "zwykłymi".
Z drugiej strony dość powszechna jest opinia ( lub jak kto woli teza ), że lampa rozwija skrzydła po jakichś 10 minutach grania. Oraz że w ogóle pierwsze kilkadziesiąt godzin grania po zakupie to nie to co potem. Mam teraz hybrydę, przedwzmacniacz na 12AX7 i wzmacniacz w klasie D, w zasadzie zanim zabiorę się za słuchanie daję mu kwadrans pochodzić z telewizorem

m-kow-pl napisał: Z jednej strony podejście "mędrca szkiełko i oko" jest cenne w czasach gdy ludzie marnują na forach miliardy elektronów na dyskusje o kierunkowych audio-bezpiecznikach w sprzęcie i przewadze pozłacanych zacisków nad tymi "zwykłymi".
Z drugiej strony dość powszechna jest opinia ( lub jak kto woli teza ), że lampa rozwija skrzydła po jakichś 10 minutach grania. Oraz że w ogóle pierwsze kilkadziesiąt godzin grania po zakupie to nie to co potem. Mam teraz hybrydę, przedwzmacniacz na 12AX7 i wzmacniacz w klasie D, w zasadzie zanim zabiorę się za słuchanie daję mu kwadrans pochodzić z telewizorem

To są dwie różne rzeczy. Juno pisał o kilkudziesięciogodzinnym wygrzewaniu nowych lamp, Ty dodatkowo piszesz o kilku(nasto)minutowym wygrzewaniu po każdorazowym włączeniu. Na temat pierwszego nie mam zdania, drugie to dość banalna fizyka: gorąca lampa ma inne parametry niż lampa zimna. A czy to zmienia brzmienie na gorsze czy lepsze, to już inna sprawa. To co robisz może być racjonalne w obydwu przypadkach. Ale nie musi. W obu tracisz kilowatominuty, w drugim także przyjemność słyszenia jak dźwięk stopniowo się poprawia. W pierwszym zaczynasz od razu od gorszego brzmienia ale oszczędzasz sobie stopniową degradację dźwięku. Jeżeli zaś efekt wygrzania lamp jest pozorny, to pojawia się tylko na rachunku za prąd. Czyli być może lepiej byłoby nie wygrzewać lamp bez ustalenia jaki jest jego efekt, jakie są Twoje preferencje i efekt krańcowy dodatkowych złotówek wydanych na energię elektryczną.

PS. Na szczęście zużyte na forach elektrony podlegają błyskawicznemu recyclingowi, po którym są jak nowe.

Nie odczuwam żadnej przyjemności z wrażenia,ze mój sprzęt dopiero przy czwartym kawałku gra pełna piersią nawet jeśli to wrażenie fałszywe. Poza tym w klasie D jestem co najwyżej leciutko rozrzutny, troszeczkę. W klasie A to byłbym potępienia godnym utracjuszem a ekolodzy pikietowali by mi pod drzwiami.

Adam Szulc napisał: Czyli być może lepiej byłoby nie wygrzewać lamp bez ustalenia jaki jest jego efekt, jakie są Twoje preferencje i efekt krańcowy dodatkowych złotówek wydanych na energię elektryczną.

Z tym, że jeżeli podoba Ci się dźwięk na zimnych lampach, to długo sobie nie posłuchasz