HFM

artykulylista3

 

Taki ze mnie wrażliwy zegarmistrz...

5055012016 002Pańskim pierwszym instrumentem był fortepian. W 1961 roku wygrał pan I Międzynarodowy Konkurs im. I. Paderewskiego w Bydgoszczy. A jednak wybrał pan dyrygenturę.
 

Z Jerzym Maksymiukiem rozmawia Maciej Łukasz Gołębiowski.



Czytaj więcej...

Paweł Kaczmarczyk Something Personal

6671092015 01
Paweł Kaczmarczyk to znacząca postać w młodej polskiej pianistyce jazzowej. Po ciepło przyjętej przez publiczność i krytykę płycie „Audiofeeling” (ARMS 2007) trafił pod skrzydła prestiżowej niemieckiej oficyny ACT. Teraz, po sześciu latach od ostatniego albumu („Complexity In Simplicity”, ACT 2009), ukazuje się płyta „Something Personal”. Nagrał ją ze swoim zespołem marzeń, czyli Audiofeeling Trio w składzie: Maciej Adamczak na kontrabasie i Dawid Fortuna na perkusji. Wydawcą jest słowacka Hevhetia.





 

Czytaj więcej...

Władimir Aszkenazy - Być dobrym człowiekiem

59-61 06 2013 02Z Władimirem Aszkenazym, pianistą i dyrygentem, dyrektorem muzycznym European Union Youth Orchestra, rozmawia Maciej Łukasz Gołębiowski.

MŁG: Czemu tak rzadko przyjeżdża pan do Polski?
WA: Staram się przyjeżdżać tak często, jak tylko mogę i gdy mnie zapraszają. Trudno powiedzieć, czemu dzieje się to tylko raz na kilka lat. Ale nawet jeśli nie przyjeżdżam, noszę wasz kraj w sercu, bo jest mi bardzo bliski.
Pierwszą zagraniczną podróż odbyłem właśnie do Warszawy, gdy w 1955 roku przyjechałem na Konkurs Chopinowski. Z drugiej strony, im więcej czytam o historii Europy, tym bardziej dociera do mnie, jak przez wieki Rosja i Niemcy wykorzystywały, dzieliły między siebie i poniżały wasz kraj. Te dwa wielkie narody nigdy nie powinny sobie pozwalać na tego typu zachowania. Mogłyby rozszerzać swoje wpływy przy pomocy kultury, sztuki, a nie czołgów i samolotów. Gdy tu pierwszy raz przyjechałem, Warszawa dopiero podnosiła się z ruin, ale widać było, jak bardzo wam na tym zależy, jak silni jesteście mimo tylu tragedii. Potem zawsze chętnie wracałem i wracam, gdy tylko życie pozwala.
Dorastał pan w stalinowskich czasach. Jak się wtedy żyło w Moskwie?
Nam, młodym muzykom, żyło się nieźle. Poza tym, że dwa razy w tygodniu musieliśmy z niechęcią odbębnić dwie godziny wykładów z marksizmu i leninizmu, nikt się nas specjalnie nie czepiał.
A KGB?
Kiedyś do mnie przyszli. Bałem się odmówić. To mogło oznaczać zakaz jakichkolwiek wyjazdów i w zasadzie odcięcie od możliwości robienia większej kariery.

Czytaj więcej...

Alina Ratkowska

58-59 02 2013 01Z Aliną Ratkowską, klawesynistką wykształconą przez Andreę Marcona, współzałożycielką wytwórni płytowej Sarton, rozmawia Maciej Łukasz Gołębiowski.

MŁG: Proszę przyjąć gratulacje za wydanie pierwszej płyty zespołu TWOgether Duo, nagrodzonego tegorocznym Paszportem Polityki.
AR: Bardzo dziękuję, choć gratulacje należą się przede wszystkim dwójce utalentowanych artystów i profesorowi Klaudiuszowi Baranowi, który zachęcił ich do wspólnego grania. Materiał dźwiękowy został zarejestrowany w UMFC, a dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury udało się go wydać. Sarton to nie tylko ja, ale również reżyser dźwięku, Katarzyna Rakowiecka-Rojsza, przez którą wszyscy się poznaliśmy.
To chyba nie jest typowe wydawnictwo w państwa katalogu, zdominowanym przez muzykę dawną?
Sarton faktycznie zaczął od wydawania muzyki XVIII wieku, ale poza płytą TWOgether Duo mamy już na koncie także komplet mazurków Romana Maciejewskiego, jednego z klasyków XX wieku. Chcemy być odbierane jako firma wydająca klasykę, bez względu na epokę. Nie wykluczamy, że kiedyś mrugniemy też w stronę jazzu. Są takie plany.
Zaczęłyście panie w 2010 roku od wydania „Wariacji Goldbergowskich” Bacha. Niedługo potem pojawiły się utwory kompozytorów, o których dziś praktycznie nikt nic nie wie.
W zbiorach gdańskiej Biblioteki PAN znajduje się masa wspaniałej muzyki autorstwa kompozytorów działających niegdyś w tym bogatym mieście. Samych kantat jest kilkaset. Stopniowo je badamy i staramy się przybliżyć publiczności. Od 2006 roku prowadzę tam Festiwal Goldbergowski, którego repertuar to w dużej części kompozycje takich autorów, jak du Grain, Pucklitz, Roemildt czy Mohrheim.
Do tej pory udało się wydać płyty z kantatami bożonarodzeniowymi i wielkopostnymi oraz „Pasję” Freislicha. Co dalej?
Blisko z nami współpracujący zespół Goldberg Baroque Ensemble planuje zrealizować w tym roku bardzo trudny z punktu widzenia techniki nagraniowej projekt z muzyką polichóralną – kantaty okresu wielkanocnego. W kościele św. Trójcy musimy umieścić w rożnych miejscach dwa zespoły muzyków. Do tego dojdą organy.

Czytaj więcej...

Janusz Olejniczak - Do muzyki zawsze wracam

82-85 12 2012 01Z Januszem Olejniczakiem w roku jego 60. urodzin i w przeddzień premiery najnowszej płyty rozmawia Maciej Łukasz Gołębiowski.

MŁG: Cofnijmy się do Konkursu Chopinowskiego w roku 1970. Czy VI nagroda była wtedy spełnieniem marzeń, czy raczej nagrodą pocieszenia?
JO: Trudno mówić, że była spełnieniem marzeń, bo w ogóle o czymś takim nie marzyłem. Gdy dostałem się do polskiej ekipy, chciałem po prostu zagrać pierwszy etap na miarę swoich możliwości. Nie narobić wstydu sobie ani pedagogom i może zostać zauważonym. Miałem nadzieję na jakieś zagraniczne studia, zaproszenia na koncerty i tyle. Z konkursu pamiętam każdy moment. Są w życiu chwile, które zostają na zawsze i widzi się je, jakby to było wczoraj. Ważnym elementem tych wspomnień jest uczucie błogiej nieświadomości, jak istotne jest dla Polaka

Czytaj więcej...

Tu jest jazz - Agnieszka Hekiert

88-91 11 2012 01Z Agnieszką Hekiert o karierze, trendach w jazzowej wokalistyce, najnowszej płycie „Stories” i muzycznym niebie rozmawia Maciej Łukasz Gołębiowski.

MŁG: Czemu na okładce „Stories” całujesz pluszową owcę?
AH: To nie owca! To raczej pies, misiaczek taki. Zresztą, niech każdy sobie to interpretuje po swojemu. Może być owca, najważniejsze, że jest biała, nie czarna.
Generalnie chodzi nie tyle o pluszaka, co o pocałunek dla świata, zachwyt nad możliwością bycia muzykiem, poznawaniem świetnych ludzi.
Zdjęcie powstało w pracowni mojego przyjaciela, Pawła Koraba Kowalskiego. Sesję robiliśmy z myślą o okładce, ale to konkretne zdjęcie zrobiono w chwili spontanicznego szaleństwa. Jestem tam po prostu sobą i dlatego ze wszystkich pozowanych i nienaturalnych fotek

Czytaj więcej...