HFM

artykulylista3

 

Niechlujni erudyci

070 075102018 001
Choć trudno w to uwierzyć, 27 września 2018 roku minęła 50. rocznica założenia Led Zeppelin! Grupa istniała zaledwie dwanaście lat, ale jej przemożny wpływ na muzykę odczuwamy nawet dziś.

Na dwunaste urodziny dostałem od ojca monografię Led Zeppelin pt. „Hołd”. Był rok 1991, a księga wyglądała jak z innego świata. Pięknie wydana, z niesamowitymi zdjęciami, dodatkowo po polsku. Autor, Dave Lewis, w wielu punktach sugerował, że zespół garściami czerpał z dziedzictwa minionych dekad. Dla mnie brzmiało to jak oszczerstwo. Chciałem, by muzyka mojego ukochanego bandu była nowatorska i niepowtarzalna. Dziś wiem, że erudycja wcale nie musi być gorsza od pionierskiej kreatywności. Led Zeppelin mieli w sobie coś boskiego, ale owa boskość nie wzięła się znikąd. Poprzedziła ją ciężka praca, rozwijanie warsztatu i zdobywanie doświadczenia. Zacznijmy więc od głębokich lat 60. XX wieku, czyli epoki przed rozpoczęciem działalności brytyjskiego kwartetu.

Czytaj więcej...

Tenorzy – życie bez nudy

078 081 Hifi 09 2018 001Nie piękne soprany, śmigające w górę i w dół koloraturowych drabinek; nie czelustne basy, roztaczające demoniczny urok, ale tenory zapełniają stadiony, parki i place miejskie. Tenory-głosy, nieistniejące bez tenorów – owych głosów nosicieli.

Czytaj więcej...

Letni leksykon płyt zapomnianych część 2

deckchairs 355596 1280 Kontynuujemy nasz letni leksykon płyt zapomnianych.
Wakacje sprzyjają nie tylko wypoczynkowi, ale także uzupełnianiu wiedzy. Dlatego dajmy szansę dźwiękom, które dotąd brzmiały obok nas,
ale często poza naszą świadomością.

Czytaj więcej...

Piosenkarz z flamingiem

076 079 HIFI 07 2018 001 W 1981 roku z gwiazdami muzycznej sceny wygrał debiutant. W szranki o Grammy stanęli wówczas Pink Floyd z albumem „The Wall”, Barbra Streisand z „Guilty”, Billy Joel z „Glass Houses” oraz Frank Sinatra z trzypłytowym zestawem „Trilogy: Past, Present, Future”. To doborowe towarzystwo musiało się obejść smakiem, bowiem statuetkę pozłacanego gramofonu sprzątnął im sprzed nosa niejaki Christopher Cross.

Choć największe sukcesy Cross ma już za sobą, dziś nadarza się okazja, by przypomnieć melomanom jego sylwetkę. Wydał bowiem kolejny album i założył nowy zespół.
Nagrany z Michaelem McDonaldem (The Doobie Brothers) utwór „Ride Like the Wind” to jeden z wielu jego przebojów z lat 80. XX wieku. Piosenki charakteryzowały się „plażową”, popowo-rockową melodyjnością, akustycznymi gitarowymi akordami, a przede wszystkim wysokim i delikatnym (jak na mężczyznę) tenorowym wokalem.

Czytaj więcej...

Opowieści Belzebuba dla wnuka

070 075 HIFI 07 2018 001 Przyznawanie się do słuchania King Crimson bywa ryzykowne. Dla jednych zespół skończył się w roku 1969, zaraz po fonograficznym debiucie. Inni gardzą pierwszym okresem, uważając go za zbyt oczywisty. Jeszcze inni tylko wcielenie z lat dziewięćdziesiątych uznają za to właściwe, a znajdą się też tacy, którzy z oburzeniem oznajmią, że dopiero teraz grupa osiągnęła szczyt swoich możliwości.

King Crimson to zjawisko wyjątkowe i nie da się go sklasyfikować. Każdy etap twórczości Karmazynowego Króla to inny skład, inny kierunek, wreszcie inne brzmienie. Każdy album to odrębny byt.
Próba periodyzacji niemal pięćdziesięciu lat działalności grupy to niewdzięczne zadanie. Artykuł wymaga kompresji, dlatego wybaczcie, że nie wspomnę o pobocznych projektach członków zespołu. Nie napiszę o legendarnej szkole gitarowej Roberta Frippa ani o jego filozofii, inspirowanej Georgijem Gurdżijewem. Nie będzie zbyt wielu informacji o Davidzie Sylvianie, Franku Zappie, Peterze Gabrielu, Peterze Hammillu i wielu innych muzykach, związanych ze światem King Crimson. Nie wymienię też wszystkich składanek, kompilacji, koncertówek, bootlegów i wydań specjalnych. A trochę tego było. Skupimy się na dyskografii studyjnej, spróbujemy ogarnąć ten chaos. Chaos inspirujący, który – z przerwami – trwa już blisko pięćdziesiąt lat.

Czytaj więcej...

Wanda Wiłkomirska i cztery struny świata

064 069 HIFI 07 2018 001
„Zagrałam pierwszą nutę i obudziłam się z oklaskami. Nie pamiętam, jak grałam. Był to totalny trans.”
Wanda Wiłkomirska o koncercie w Carnegie Hall (1961)

Czytaj więcej...