HFM

artykulylista3

 

U2 znów na fali

hifi1314012Ten zespół w muzyce osiągnął niemal wszystko. Nagrał 13 albumów studyjnych i kilka koncertowych, których łączna sprzedaż przekroczyła 150 mln egzemplarzy. Zorganizował najbardziej dochodowe tournée w historii rocka (trasa „U2 360° Tour” w latach 2009-2011). Zdobył aż 22 nagrody Grammy – więcej niż jakakolwiek inna grupa rockowa, a w roku 2005 został przyjęty do Rockandrollowej Izby Sławy.



Do tego otrzymał liczne prestiżowe wyróżnienia, takie jak Brit Awards, Billboard Music Awards czy MTV Video Music Awards. Słowem: sukces za sukcesem.

Nie tylko z Irlandii
Na początek ciekawostka. Przyzwyczailiśmy się mówić, że U2 to zespół irlandzki. Owszem, jego członkowie aktualnie mieszkają w Dublinie, jednak nie wszyscy się tam urodzili. Tylko Bono, czyli Paul David Hewson (ur. 10.05.1960) – wokalista – oraz Laurence Joseph „Larry” Mullen (ur. 31.10.1961) – perkusista – są rodowitymi Irlandczykami. Ten drugi może być uznany za twórcę pierwszego składu, bo w 1976 roku zamieścił w dublińskiej Mount Temple Comprehensive School ogłoszenie, że poszukuje muzyków do organizowanej przez siebie kapeli. Oprócz aktualnych członków U2, odpowiedzieli na nie także: Dick Evans, Ivan McCormick i Peter Martin. Trzej ostatni szybko się jednak wykruszyli.
Oprócz Bono i Mullena z pierwotnego składu pozostali dwaj rodowici Anglicy, którzy w dzieciństwie przenieśli się z rodzicami do Dublina – David Howell Evans (ur. 8.08.1961), gitarzysta grupy, występujący pod pseudonimem The Edge, oraz basista Adam Charles Clayton (ur. 13.03.1960).
Pierwsza nazwa, czyli The Larry Mullen Band, nie przetrwała długo. Wkrótce zmieniono ją na: Feedback, a w 1977 roku na: The Hype. Nastoletni debiutanci grali wówczas covery piosenek z repertuaru innych wykonawców. Aż wreszcie przyszedł rok 1980. Dopiero wtedy – już jako U2 i z kontraktem podpisanym z renomowaną wytwórnią Island Records – muzycy wydali singiel z utworem „11 O’Clock Tick Tock”. Jeszcze w październiku tego samego roku do sklepów trafił ich debiutancki album „Boy”.

hifi1314001


Znaki szczególne
U2 to przede wszystkim wokalny talent i osobowość frontmana Bono (w szkole mówiono na niego Bono Vox, od łacińskiego „bona vox”– „dobry głos”) oraz charakterystyczne brzmienie gitary The Edge’a. Muzyk gra oszczędnie. Rzadko się kusi o długie solówki. Wykorzystuje głównie wyższe dźwięki, budując na nich miniakordy i stosując rozmaite techniki przedłużania wybrzmień, takie jak echo i pogłos.

hifi1314001


Ewolucja stylu
Piosenki U2 są doskonale znane na całym świecie. Mało kto jednak zastanawia się nad ich stylem, który przez lata mocno ewoluował.
Mamy do czynienia z rockiem, ale na pierwszych trzech płytach wyraźnie słychać wpływy muzyki punkowej. Nic dziwnego, w końcu młodzieńczymi idolami członków U2 byli The Ramones i The Clash. Później, od „The Unforgettable Fire”, kiedy producenckie stery przejęli Brian Eno i Daniel Lanois (za brzmienie wcześniejszych albumów odpowiadał Steve Lillywhite), muzyka U2 spoważniała i nabrała artystycznego wyrazu. W harmoniach pojawiły się wpływy transowe i ambient, a w aranżacjach – więcej instrumentów. Teksty coraz częściej nawiązywały do ważnych tematów politycznych i społecznych. Na przykład bohaterem „Pride (In the Name of Love)” jest Martin Luther King. Z kolei tytuł albumu nawiązuje do wystawy upamiętniającej wybuch bomby atomowej w Hiroszimie. Muzycy odwiedzili ją w 1983 roku, w czasie japońskiego tournée, a więc niedługo przed wejściem do studia.

hifi1314001


Szczyt formy
Jeszcze lepszym i jednym z dwóch najważniejszych albumów w dorobku dublińskiej formacji jest „The Joshua Tree” (1987), przesycony istotnymi kwestiami religijnymi i społecznymi. Niektórzy uważają, że utwór „Where the Streets Have No Name” opowiada o Niebie, choć autor twierdzi, że chodziło mu o Belfast, gdzie o przynależności religijnej i dochodach decyduje miejsce zamieszkania.
Piosenka „Bullet the Blue Sky” dotyka spraw związanych z zaangażowaniem USA w konflikty polityczne w Ameryce Południowej. Z kolei „Mothers of the Disappeard” opowiada o matkach dzieci zaginionych po argentyńskim zamachu stanu w 1976 roku.
Kilka utworów powstało pod wpływem dłuższego pobytu U2 w Stanach. Bono, odpowiedzialny za teksty, miał sporo do przekazania, choć nie znał jeszcze odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania. Utwór „Nie znalazłem dotąd tego, czego szukam” („I Still Haven’t Found What I’m Looking For”) wydaje się tego najlepszym  dowodem. 

hifi1314001


Muzyka także uległa metamorfozie. Słychać w niej wpływy bluesa, amerykańskiego folku, ale też melodyki celtyckiej. To właśnie Bono nalegał, aby rozszerzyć inspiracje o te style, choć The Edge chciał nadal czerpać głównie z brytyjskiego punku. Ponieważ za kompozycje odpowiadają wszyscy członkowie U2, trzeba było osiągnąć kompromis. Na szczęście, sugestie wokalisty przeważyły i rezultat pracy w studiu jest wyjątkowo udany. Podobało się zarówno wspomniane nagranie, jak i wyreżyserowany do niego teledysk. Również „With or Without You” i „Where the Streets Have No Name” zdobyły światową popularność, a grupie przyniosły prestiżowe nagrody Grammy.


Okładka z trabantem
Trzecia zmiana stylistyki nastąpiła wraz z albumem „Achtung Baby” (1991). Awangardowy rock, połączony z bluesem i folkiem, obecne na poprzednim krążku, grupa umiejętnie poszerzyła o nurty industrialne i alternatywne. Płyta okazała się drugim szczytowym osiągnięciem U2. Już okładka, z trabantem na jednym z tworzących ją zdjęć, zapowiadała poważne tematy.
Bono i tym razem wziął na siebie obowiązki tekściarza. Muzycy rozpoczęli nagrania w berlińskich studiach Hansa. Nie mogli się tam jednak skoncentrować. Mówiło się nawet o rozpadzie kwartetu. Na szczęście do tego nie doszło. Atmosfera się poprawiła, gdy powstał utwór „One” – do dziś jeden z największych hitów w repertuarze grupy. Po jego zarejestrowaniu muzycy wrócili do Dublina i jakby dostali skrzydeł. W efekcie otrzymaliśmy to, za co lubimy U2 najbardziej. Nic dziwnego, że aż pięć piosenek z tego krążka stało się światowymi przebojami. Oprócz „One” były to: „Mysterious Ways”, „The Fly”, „Even Better Than the Real Thing” i „Who’s Gonna Ride Your Wild Horses”.

hifi1314001


Od B.B. Kinga do bomby atomowej
Po „Achtung Baby” U2 wydali jeszcze sześć albumów studyjnych, ale zdaniem fanów żaden mu nie dorównał. Nawet kilka lat wcześniejszy „Rattle And Hum”, nietypowy, bo zawierający obce kompozycje (m.in. „Helter Skelter” Lennona i McCartneya oraz „All Along the Watchtower” Dylana), z gościnnym udziałem B.B. Kinga, nie spotkał się z aż tak dużym uznaniem krytyki i odbiorców. Czy jednak „Achtung Baby” był lepszy czy gorszy od „The Joshua Tree”? Tu akurat można się spierać. Tylko po co?
Później z jakością nagrań bywało różnie. Bono i spółka zahaczali nawet o stylistykę dance i hip-hopu. Tytuły „Zooropa” (1993), a zwłaszcza „Pop” (1997) – gdzie w szerszym zakresie wykorzystali elektroniczne rytmy, sampling oraz syntezatory – mówią same za siebie. U2 próbowali swoich sił w tym, co akurat było na topie. Z różnym skutkiem. Fani ich jednak nie opuścili, a nowych słuchaczy przyciągały modne motywy.
W końcu zespół zatęsknił za starymi czasami – tytuł „All That You Can’t Leave Behind” na okładce albumu z roku 2000 nie pojawił się przecież bez przyczyny. Na „How To Dismantle An Atomic Bomb” (2004) panowie zabawili się w saperów. Na szczęście, nie mieli okazji sprawdzić, czy mogą bezpiecznie wykonywać ten zawód. Za to w sprawach muzycznych dorastali z każdym albumem.

hifi1314001


Rozwój
Zaczynali jako samoucy. Pod koniec lat 70. XX wieku żaden z członków U2 nie mógł się pochwalić gruntownym muzycznym wykształceniem. Jedynie The Edge od początku nieźle sobie radził z gitarą. Niedawno wystąpił wspólnie z Jimmy Page’em (Led Zeppelin) i Jackiem White’em (The White Stripes) w dokumencie „Będzie głośno”. Słynni rockmani pokazali kilka sztuczek, ale od popisów The Edge’a ciekawsze okazały się tricki gitarzysty Led Zeppelin. Chyba na tym właśnie polega magia U2, że riffy muzyka U2 najlepiej brzmią z sekcją Mullen-Clayton. The Edge potrafi też zagrać na klawiszach (słyszymy go m.in. w „October", „New Year’s Day” oraz w kilku nagraniach z najnowszego krążka). Śpiewa gorzej od Bono, dlatego jego głos najczęściej słychać w chórkach, choć zdarzało się, że lider przekazywał Edge’owi mikrofon. Przykładem piosenka „Numb” (1993), do której charakterystyczny wideoklip – tylko z głową śpiewającego Edge’a, atakowaną przez rozmaite przedmioty, sznurek, nagie ludzkie stopy i damskie całusy – wyreżyserował stały współpracownik U2, Kevin Godley. To właśnie dzięki Godleyowi świat ujrzał m.in. teledyski do „Even Better Than The Real Thing” (1991), „Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me” (1995) i „Sweetest Thing” (1998), a także koncertowe wideo do „Zoo TV” (1992).

hifi1314001


Za genialnego instrumentalistę nie uchodzi również Bono. Fani kochają go za  porywający, kilkuoktawowy głos o niezwykłej barwie. Ale na gitarze gra tak sobie. Twierdzi nawet, że w czasach scenicznego debiutu robił to na tyle kiepsko, że ktoś mu zwrócił uwagę i dlatego wziął się za śpiewanie. Lepiej radzi sobie z harmonijką ustną, a lekcje fortepianu pobiera dopiero od ośmiu lat, czyli od czasu, gdy zatrudnił nauczyciela muzyki dla swoich dzieci. Artysta postanowił skorzystać z domowych lekcji. Głównie po to, aby łatwiej mu było komponować.


Profesjonalizm
Jednak długa praktyka zrobiła swoje. U2 z amatorów stali się zawodowcami. Ich koncerty to muzyczny i sceniczny majstersztyk. Panowie się nie oszczędzają. Zawsze są perfekcyjnie przygotowani – ich występy mają odpowiednią dramaturgię i temperaturę, a oprawa wizualna zwykle zapiera dech w piersiach. Muzycy nie boją się też kontaktu z publicznością. W 1985 roku, w trakcie „Live Aid”, Bono zaprosił fankę do tańca przy „Bad”, a 10 lat później – w czasie trasy promującej album „Vertigo” – na scenie pojawił się zaskoczony chłopak z widowni. To nie jedyne przykłady. Bono wciąż wymyśla coś nowego i za to kochają go fani. Nic dziwnego, że kolejny sukces na koncie zespołu to udział w największej z dotychczasowych rockowych tras. Do lipca 2011 na występy w ramach tournée „U2 360°” sprzedano ponad 7 milionów biletów za ponad 730 milionów dolarów. Niezły wynik.
Mimo że w sklepach nie brakuje koncertowych filmów z udziałem U2, to fani lubią swoich idoli podziwiać na żywo. 

hifi1314001


Projekty poboczne
Historia U2 trwa już prawie 40 lat. Od 1978 roku skład pozostaje ten sam. Co nie znaczy, że członkowie kwartetu nie uczestniczą w solowych projektach. Bono śpiewał w słynnym charytatywnym nagraniu Band Aid, zatytułowanym „Do They Know it’s Christmas?/Feed the World”, a wspólnie z Edge’em napisał temat przewodni filmu „Golden Eye”, który śpiewa Tina Turner. Ma nawet na koncie duety z Luciano Pavarottim i… Frankiem Sinatrą. Wokalista i gitarzysta U2 pracowali też nad piosenkami do broadwayowskiego musicalu o przygodach Spidermana („Spider-Man: Turn Off the Dark”). Z kolei sekcja rytmiczna U2, czyli Mullen i Clayton, wskrzesiła temat przewodni telewizyjnego hitu z lat 60. XX, serialu „Mission Impossible” na potrzeby filmowej wersji z udziałem Toma Cruise’a.


Piosenki o niewinności
Najnowszy, trzynasty już album rockowych gwiazd, nosi tytuł „Songs of Innocence”. Mężczyźni na okładce to perkusista Larry Mullen i jego 18-letni syn. Płyta powstawała w bólach. Muzycy długo się zastanawiali, co tym razem zaserwować fanom. Ich poprzedni krążek, „No Line on the Horizon” (2009), wprawdzie zebrał niezłe recenzje i debiutował na pierwszym miejscu list bestsellerów w 30 krajach, jednak ostatecznie rozszedł się w nakładzie „zaledwie” pięciu milionów egzemplarzy. Jak na U2 – żadna rewelacja. Praktycznie nie zawierał też większego przeboju.
W trakcie nagrywania nowego albumu muzycy kilkakrotnie zmieniali producentów. Głównym jest Danger Mouse (Amerykanin Brian Joseph Burton), ale producenckie obowiązki dzielili z nim Paul Epworth, Ryan Tedder i Declan Gaffney. Swój udział w powstaniu płyty miał również Mark Ellis, znany pod pseudonimem Flood, który pracował wcześniej m.in. z grupami New Order, Nine Inch Nails, Erasure czy Depeche Mode.

hifi1314001


Jeszcze przed światową premierą U2 rozpętali burzę, udostępniając cały materiał bezpłatnie użytkownikom serwisu iTunes. Promocja spotkała się z krytyką wielu artystów, którzy uważają, że rozdawanie premierowych nagrań może sugerować odbiorcom, zwłaszcza najmłodszym, że muzyka jest za darmo i zachęcać ich do nielegalnego ściągania z Internetu innych plików. A przecież sprzedaż płyt kompaktowych spada. Dobrze zarabiający muzycy U2 pewnie mogą sobie na taki gest pozwolić, jednak dobija to mniej popularnych wykonawców.
Protestujący zwrócili też uwagę na inny aspekt. Otóż użytkownicy iTunes otrzymali album na swoje komputery automatycznie – nie musieli go nawet zamawiać. To z kolei, zdaniem niektórych, pogwałca zasady prywatności. Ale w sumie prawdopodobnie więcej na tym ruchu U2 zarobili, niż stracili. W końcu: nieważne, jak mówią, ważne, żeby nazwiska nie przekręcali. A przecież nie sposób przekręcić nazwę U2…

hifi1314001


Pierwsze wrażenia
Jeżeli chodzi o samą muzykę, to tym razem grupa postawiła na bogate brzmienie. Nastroje się zmieniają, ale mimo rozbudowanej oprawy – wciąż jesteśmy w dobrze znanej stylistyce. Najwyraźniej muzycy ustalili wspólnie, że najlepsze było stare U2, takie jak na „The Joshua Tree” i „Achtung Baby”. Trzeba się więc trzymać sprawdzonych schematów, tylko tu i ówdzie dorzucając coś nowego, np. chórki czy dźwiękowe efekty, jak w „Raised By Wolves”. Zresztą to nagranie wyróżnia się nie tylko dzięki pomysłom Declana Gaffneya, ale też ze względu na melodię refrenu. Z kolei początek „Cedarwood Road” do złudzenia przypomina nagrania mistrzów rocka progresywnego, takich jak Yes czy Genesis. Później muzycy uderzają w inne tony, ale w podkładzie nadal coś z progresu jest. W „Sleep Like A Baby Tonight” znów słyszymy falset Bono, tym razem dłuższy. Na zakończenie, w „The Troubles”, mamy śpiew Lykke Li i smyczki. Ładnie, choć bez fajerwerków.

hifi1314001


Luksus dla wybranych
Dla bogatszych fanów przewidziano luksusową wersję płyty z bonusami. Podoba mi się „The Crystal Ballroom” oraz akustyczna sesja, w której Bono śpiewa rockowe utwory przy akompaniamencie fortepianu, gitary akustycznej i smyczków. Warto posłuchać, choć trzeba dopłacić.

Na wysokości zadania
Muzycy U2 znów stanęli na wysokości zadania, choć niczym nie zaskoczyli. Starzy fani cieszą się zapewne z kolejnej płyty ulubieńców. Młodzi, którzy dotychczas nie znali dorobku zespołu z Dublina, zapewne doceniają błyskotliwość twórczą i wykonawczy profesjonalizm. Czyli wszyscy miłośnicy dobrego rocka powinni być zadowoleni. „Songs of Innocence” można śmiało umieścić w domowej płytotece. Nie na najwyższej półce, ale pod „The Joshua Tree” i „Achtung Baby” w sam raz.

  


Grzegorz Walenda
Źródło: HFM 11/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF